42. Prawdziwy wojownik nigdy się nie poddaje

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nyko opowiedział mi o Rebece. Jej brat był jednym z 300, którzy zostali spaleni, więc nie dziwię jej. Miała również syna, ale ten gdy był w moim wieku zachorował i zmarł, ciężko to przeżyła. Po stracie dziecka resztę życia przeznaczyła na ciągłej walce. Niestety jakiś czas temu została ranna w prawe ramię, jest teraz częściowo sparaliżowane. Przez to została odesłana do swojej wioski, z której pochodzi bo nie nadaje się już do walki. Rebece bardzo nie spodobało się to, że wszystkie naprawy i unowocześnienia wioski to moja zasługa, a mieszkańcy mnie zaakceptowali i zaczęli traktować jak swoją. Gdy przechodziła obok mnie zawsze posyłała mi kpiące i złowrogie spojrzenia, a jak reagowała gdy dzieci non stop chcą spędzać ze mną czas. Twierdzi że je zdeprawuje.

-To głupi pomysł.- powiedział Nyko zastawiając mi wyjście z chatki. Westchnęłam patrząc na niego i krzyżując ręce.- Nie dasz się przekonać, prawda? Po co się pytam, jesteś uparta jak osioł.- fuknął ustępując mi w przejściu.- Tylko żeby później nie było a nie mówiłem.

Wyszłam na zewnątrz, a on za mną. Mam różne pomysły, czasem szalone albo ryzykowne, Nyko tym razem twierdzi że to co zaraz zrobię to głupota, igranie z ogniem. Może i ma rację, ale jak dla mnie warto spróbować.
Rebecka to prawdziwa wojownicza, jest prawdziwą legendą, niezwykła i niezwyciężona. Dlatego chciałabym by nauczyła mnie walczyć. Wiem, że gdybym ją o to poprosiła od razu by mi odmówiła i wyśmiała. Więc mam coś w zamian. Zrobiłam dla niej protezę na ramię by mogła nim ruszać, a z czasem może nawet jej ręka wróci choć po części do dawnej sprawności i wtedy mogłaby wrócić na pole bitwy. Mam nadzieję, że zgodzi się na to, plus jeszcze taki, że będzie mogła mi skopać tyłek, może to ją zadowoli.

-Masz jeszcze szansę się wycofać.

-Nie mam zamiaru.- powiedziałam idąc w stronę zagrody gdzie stoi przy swoim wierzchowcu Rebecka.

-Czego chcesz Skaikru?- zapytała pogardliwie nie odwracając się do nas gdy podeszliśmy, tylko czesze swojego zwierzaka.

-Abyś nauczyła mnie walczyć.- powiedziałam z pewnością w głosie.

Kobieta zaśmiała się kpiąco i odwróciła się w moją stronę.

-Ciebie? Lepiej zejć mi z oczu.

-Oczywiście dostaniesz coś w zamian.

-Co niby?- zapytała mrużąc oczy. Wystawiłam w jej stronę protezę.- Co to?

-Dzięki temu odzyskasz panowanie nad ręką, a z czasem może nawet w pełni będziesz ją czuła i wrócisz do armii. Dorzucam jeszcze satysfakcję dla ciebie gdy będziesz kopać mi tyłek.

Rebecka milczy, widzę że rozważa wszystkie za i przeciw. Bije się z własnymi myślami. Świadomość że odzyska czucie w ręce i wróci na wojnę chyba ją to przekonało bo po chwili z kamiennym wyrazem twarzy zgodziła się.

-Zgoda.

-Kiedy zaczynamy?- zapytałam nie dowierzając, że naprawdę się zgodziła.

-Teraz.- powiedziała i podeszła do drewnianego kosza przy chatce. Wyjęła z niego miecz i mi go podała. Swój miecz wyjęła z pochwy i wskazała wolną przestrzeń.

Podeszłam tam razem z nią i oddałam kij Nyko.

-To kiepski pomysł, jeszcze nie wyzdrowiałaś.- powiedział Nyko.

-Szczeniak sam się na to godzi.- rzekła do niego Rebecka.

Ustawiliśmy się. Nie powinno być mi trudno z nią wygrać, w końcu nie jest leworęczna, a jej prawa ręka nie nadaje się do użytku.

Zaczęłyśmy walczyć. I jakież było moje zdziwienie gdy po zaledwie kilku chwilach Rebecka wybiła mi miecz z rąk i przyłożyła swoje ostrze do mojego gardła.

-Myślałam, że jesteś prawo ręczna.- powiedziałam czując ostrze na swojej szyi.

-Bo jestem, a ty za bardzo byłaś pewna swojej wygranej.- opuściła miecz.- Pierwsza zasada: nigdy nie lekceważ swojego przeciwnika, nawet jeśli wyglądałby tak mizernie jak ty wyglądasz.

Wow, ale ona miła.

Ponownie ustawiłyśmy się do pozycji bojowych. Tym razem to mi udało się wybić z jej rąk miecz. Rebecka upadła na ziemię. Chciałam przyłożyć jej ostrze do szyi w ten sposób pokazując, że ja wygrałam, ale ponownie przeliczyłam się. Kobieta sypnęła mi piachem prosto w oczy. Wykorzystała to, podniosła się z ziemi i sprawnym ruchem zanim mój wzrok się poprawił pozbawiła mnie broni i przyłożyć miecz do gardła.

-Druga zasada: przeciwnik nigdy nie gra fair, więc ty też tego nie rób.

-Ile jeszcze będzie tych zasad?- zapytałam podnosząc miecz z ziemi.

-Dużo, prawdziwym wojownikiem nie jest ten kto wie dużo tylko ten, który potrafi to wykorzystać i ma niezłomną duszę. Zaraz się przekonamy czy ją masz.- uśmiechnęła się złośliwie, a to nie jest dobry znak dla mnie, będzie bolało.

Tym razem nasza walka trwała dłużej, w pewnej chwili nawet byłam górą, a wcześniejsze rady dobrze wykorzystałam. Ale nie trwało to zbyt długo. Ponownie upuściłam miecz, wtedy Rebecka kopnęła mnie w brzuch z jękiem upadłam na ziemię.

-Rebecka wystarczy! Nie jest gotowa.- powiedział Nyko.

-To zależ od niej.

Mimo bólu podniosłam się z ziemi przy pomocy miecza i spojrzałam wyzywająco na kobietę.

-Tylko na tyle cię stać?- zapytałam krzywiąc się z bólu i zaciskając mocno szczękę by nie wydać z siebie żadnego jęku. Rebecka uśmiechnęła się zadowolona i ponownie ruszyła do ataku.

Tym razem dwukrotnie dostałam w twarz i solidnego kopa, ta kobieta jest cholernie silna. Upadłam na ziemię już trzeci raz od poznania jej.

-Dość, zobacz co zrobiłaś.

-Uspokój się, chciała tego. Teraz pytanie brzmi czy dalej ma zamiar walczyć. Poddajesz się?- zwróciła się z pytaniem do mnie. Splunęłam wycierając rękawem nos i spojrzałam na nią podnosząc się na łokciach.

-Nigdy.- kobieta słysząc moją odpowiedź z delikatnie widzianą dumą uśmiechnęła się.

-Trzecia zasada: prawdziwy wojownik nigdy się nie poddaje, nie ważne w jak złej jest sytuacji. Na dzisiaj koniec. Może będzie coś z ciebie.- powiedziała i odeszła w znanym tylko sobie kierunku.

Nyko pokręcił bezradnie głową patrząc na mój stan.

-Co ja z tobą mam?

Opadłam na ziemię przyglądając się błękitnemu niebu i mimo bólu niemal każdej części ciała uśmiechnęłam się.
Wygląda na to, że będę miała nauczycielkę.

...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro