61. Znajdź wyjście.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Minęły trzy dni odkąd Monel zapadła w śpiączkę. To był dość krótki czas, a mimo to w Arkadii i poza nią wydarzyło się bardzo dużo.

Lexa wysłała trzystu wojowników pod Arkadię by mogli ochronić Ludzi Nieba przed możliwym atakiem ze strony Azgedy, którzy byli jeszcze bardziej rozwścieczeni po śmierci swojej królowej. Mieszkańcy Arkadii początkowo nie przejmowali się że tylu uzbrojonych wojowników jest pod ich bramami, mieli przecież zapewnić im bezpieczeństwo. Jednak Pike szybko ich przekonał że to wrogowie i że wcale nie chcą ich chronić. Pike zyskał poparcie większości i gdy wybierano nowego kanclerza, to on nim został. Jego rządy doprowadziły do rzezi. Wybił trzystu wojowników, którzy mieli im pomagać. W tej zbrodni wspomógł go Bellamy, co było dla jego przyjaciół szokiem ponieważ nie spodziewali się po nim czegoś takiego. To doprowadziło do rozłamu. Bellamy był zapatrzony w Pike'a, który planował wybić wszystkich ziemian i przejąć ziemie wokół Arkadii. Starszy Blacke twierdził, że robi to z powodu tego co spotkało Monel. Był zrozpaczony tym, że ją stracił, czuł wściekłość i chciał ją pomścić. Jednak Octavia oraz wielu innych nie popierali Pike i jego drastycznych decyzji. Octavia starała się przemówić bratu do rozsądku i wyjaśnić mu że postępuje źle, ale on jej nie słuchał.

Do Arkadii wrócił Jaha, który twierdził że odnalazł Miasto Świateł. Głosił nową drogę ku lepszemu światu, bez bólu i cierpienia gdzie wszyscy mogą żyć wiecznie w harmonii. Początkowo jego słowa brzmiały jak brednie bo nie miał istotnych dowodów że to miasto istnieje. Ale ci którzy wierzyli w jego słowa dostawali czipy, które sprawiały że nie czuli żadnego bólu. Przez te małe urządzenia, zachowywali się inaczej, co powodowało niepokój. Prawdopodobnie te czipy odbierały nie tylko odczuwanie bólu, lecz również wspomnienia, zarówno te negatywne jak i pozytywne.

Wieść o śmierć trzystu wojowników Trikru rozniosła się. Lexa zamierzała pomścić swoich, ale za namową Clarke nie zrobiła tego. Zdecydowała że wyśle armię dwunastu klanów by ci okrążyli Arkadię i stworzyli blokadę, dzięki temu odetną im dostęp do pożywienia. Skikru dostało wybór, że jeśli wydadzą Pike, to zapanuje rozejm i nikt więcej nie zginie. Pike nie miał zamiaru oddać się im w ręce, mimo że to mogłoby zapewnić jego ludziom bezpieczeństwo. Jeszcze bardziej podjudzał mieszkańców Arkadii, manipulując nimi i wmawiając kłamstwa.

Kane razem z Abby, Octavią oraz kilkoma innymi osobami planowali potajemnie obalić Pike i oddać go w ręce ziemian. Plan skomplikował się gdy Lincoln został uwięziony z swoimi ludźmi, którzy byli leczeni w Arkadii. Zamknęli ich w celi z rozkazu Pike, który uważał ich za wrogów i twierdził że mogą być zagrożeniem. Do tego Octavia została przyłapana przy pomaganiu ludziom w ziemiańskiej wiosce, którą Pike razem z swoimi żołnierzami miał zamiar zniszczyć. Została zdrajcą przez co nie mogła już wrócić do Arkadii. Została poza osadą razem z Indrą planując jak pozbyć się Pike zanim spór jeszcze bardziej się zaostrzy. 

Wydarzyła się kolejna tragedia. Lexa zginęła przez lekkomyślność własnego człowieka. Oznaczało to że klany potrzebują nowego przywódcy, a sytuacja Arkadii była jeszcze gorsza. Nie mieli pewności czy nowy komandor pozwoli Ludziom Nieba być nadal trzynastym klanem i nie zechce ich wszystkich wybić.

~~~

W punkcie medycznym przebywały jedynie dwie osoby, Abby, która sprawdzała stan środków medycznych jakie im pozostały oraz Monel, która od paru dni leżała nieprzytomna na łóżku. 

Abby przysiadła na krzesełku pod ścianą i głęboko westchnęła. Atmosfera w Arkadii była bardzo napięta. Problemy narastały i nic nie wróżyło by sytuacja szła ku lepszemu. Kobieta zerknęła na nieprzytomną dziewczynę. Czuła się bezsilna bo nie mogła jej pomóc. Ciągle działy się złe rzeczy, szczęście nie sprzyjało im. Abby była pogrążona w ponurych myślach gdy dostrzegła, że palce u dłoni Monel poruszyły się. Kobieta wstała z krzesełka i od razu podeszła do dziewczyny.

-Monel, słyszysz mnie?- kobieta zauważyła że dziewczyna zacisnęła dłonie w pięści. Mimo że miała zamknięte oczy widać było że próbowała je otworzyć.- Obudź się, walcz Monel. Musisz się obudzić.

Abby mówiła do Monel mając nadzieje że dziewczyna ją słyszy, a to pomoże jej obudzić się. Mimo tylu nieszczęść, które wydarzyły się w przeciągu paru dni, nadszedł czas na mały cud. Monel przebudziła się. 

Abby pomogła dziewczynie usiąść.

-Jak się czujesz?- zapytała z zmartwieniem Abby. Monel powolnie rozejrzała się po pomieszczeniu, jej wzrok był jeszcze nie wyraźny i miała lekkie zawroty głowy. Dziewczyna mimo że się obudziła wyglądała jakby jeszcze nie odzyskała całkowicie świadomości.

-Wody.- wychrypiała czarnowłosa. Abby przeszła na koniec pomieszczenia by nalać do kubka wody po czym wróciła do dziewczyny. Gdy Monel dostała wodę niemalże od razu wypiła wszystko. Była bardzo spragniona.- Gdzie wszyscy?- jej głos był już mniej ochrypiały. Dziewczyna była zaniepokojona bo wcześniej w lecznicy byli ocaleni ziemianie, a teraz zniknęli.

-Byłaś w śpiączce przez parę dni. W tym czasie pewne rzeczy się zmieniły.

Abby zdecydowała że zanim Monel dowie się co wydarzyło się podczas jej nieobecności przeprowadzi kilka badań. Z wyników wyszło że nic poważnego dziewczynie nie dolega. Była trochę otępiała, ale to było powodem śpiączki. Monel pamiętała wszystko i jej umysł pracował normalnie, a przynajmniej na razie nie widać było żadnych efektów po wstrząsu mózgu, którego doznała podczas eksplozji w Mount Weather.

Abby powiadomiła kilka osób o tym że Monel się obudziła. Najpierw dowiedzieli się o tym tylko ci którzy byli przeciwko Pike'owi. Chcieli by Monel dowiedziała się całej prawdy zanim będzie mogła porozmawiać z Bellamy'im, który mógłby przeciągnąć ją na jego stronę. 

Monel była wstrząśnięta tym czego się dowiedziała. Nie mogła uwierzyć, że Bellamy brał udział w rzezi wojowników Trikru, że stanął po stronie Pike i doprowadził do konfliktu z komandor i dwunastoma klanami. Przecież ona poświęciła tyle wysiłku by pomóc w stworzeniu pokoju z ziemianami, a teraz wszystko mogło przepaść. 

Monel mimo mętliku w głowie wiedziała że musi podjąć racjonalną decyzję. Była przeciwna rządom Pike i była pewna że zrobi to co trzeba by go obalić, nawet jeśli to zniszczy jej relację z Bellamy'm, on wybrał swoją stronę więc ona też wybierze swoją.

W końcu Bellamy został poinformowany o stanie Monel. Gdy chłopak przyszedł do punktu medycznego, z Monel byli jedynie Monty i Abby, reszta wyszła wcześniej by nie wzbudzić podejrzeń o możliwym spisku. 

- Zostawię was samych.- oznajmił Monty po czym razem z Abby opuścili pomieszczenie.

-Tak się cieszę, że żyjesz.- Bellamy mocno przytulił Monel. Był przeszczęśliwy, że obudziła się i nic poważnego jej nie dolegało. Nie potrafił wyrazić tej radości i ulgi jaką czuł. Tak bardzo bał się że straci ją na zawsze.

Ciemnowłosy chciał pocałować swoją ukochaną, ale wtedy Monel wyswobodziła się z jego objęć i odsunęła się. 

Dziewczyna usiadła na łóżku i odwróciła wzrok od ciemnowłosego. Bellamy przez chwilę stał w miejscu będąc zdezorientowany jej zachowaniem. W końcu otrząsnął się i usiadł obok niej. Dotknął jej dłoni, ale ona zabrała rękę i zdystansowała się od niego.

-Monel, wszystko w porządku?- zapytał z zmartwieniem. Wyglądała na smutną mimo że wyraz jej twarzy był oziębły. Ale im dłużej przyglądał się jej twarzy to zaczynał mieć wrażenie że jest zła.- Pewnie jesteś skołowana, długo się nie budziłaś. Powinnaś odpocząć. Nie wiadomo czy jesteś całkowicie zdrowa.

-Powinnam z tobą zerwać.- powiedziała poważnym tonem Monel przez co Bellamy spohrzał na nią zszokowany.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro