66. Duch przeszłości.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Udali się do Arkadii, która okazała się pusta. Nie było tam ani jednej duszy. Miejsce wyglądało jakby nagle wszyscy zniknęli, rzeczy leżały na swoich miejscach, nic nie zostało zabrane. Clark dała Raven notatnik, który dostała od Titusa by wiedziała jak użyć płomienia. Notatnik zawierał zapiski osiągnięć Becci Pramhedy. Odkryła ona dostęp do ludzkiego umysłu. Jednak mimo to, musiała zamknąć Allie ponieważ by zadbać o dobro planety uważała że żyje na niej za dużo ludzi. Allie odpaliła bomby na całym świecie by zredukować liczbę ludzi aby planeta mogła się odnowić. Płomień, druga wersja Allie, była inna, miała scalić się z ludzkim umysłem, nie potrafiłaby zniszczyć ludzkości ponieważ byłaby taka jak ludzie. Becca wypróbowała ją na sobie, zmieniła swoje geny by nosić implant. Była pierwszym przywódcą, pierwszym komandorem. Zapoczątkowała dzieci nocy, których krew była czarna. Ten gen był dziedziczny i tylko dzieci nocy mogły przyjąć implant. Dla zwykłej osoby było to śmiertelne.

Rozdzielili się. Potrzebowali sprzętu i żywności. Raven, Sinclair i Monel zostali przy jeepie w hangarze. Musieli wymienić akumulator w pojeździe. W hangarze stały jeszcze dwa jeepy, oba były uszkodzone, ale akumulatory miały sprawne i naładowane. Pozostali poszli w głąb Arkadii.

Z notatnika Becci udało im się odczytać kod aktywujący płomień. Trzeba było powiedzieć "Mierz wyżej" w łacinie. Wtedy z urządzenia wychodziły drobne macki, które były gotowe by wniknąć w czyjeś ciało. Ale nie mogła to być byle jaka osoba. Tylko dzieci nocy były zdolne przeżyć połączenie z płomieniem. Dlatego odnalezienie Luny, czarno-krwistej, która uciekła zanim został zakończony rytuał wybrania komandora, może dzierżyć płomień. Dzięki niej będą mogli powstrzymać Allie. 

Monel chodziła po hangarze. Raven z Sincler'em sprawdzali sprzęt w module technicznym. Byli w pomieszczeniu obok. Czarnowłosa zebrała trochę żywności, która wciąż nadawała się do spożycia i zapakowała ja do jeepa. 

– Monel!

Czarnowłosa usłyszała jak Raven ją woła. Szybko pobiegła do niej. Okazało się że w Arkadii jest Emerson, ocalały z Mount Weather. Clark spotkała go w Polis gdy wojownicy Lexy złapali i przyprowadzili go by Clark się na nim zemściła, ale ona pozwoliła mu odejść by pokazać że krew nie wymaga krwi. Zamknęli hangar oddzielając go od pozostałych pomieszczeń. Wtedy nagle światło zgasło. 

Monel usłyszała krzyk Raven. Nie była pewna gdzie ona się znajduje. 

– Otwórzcie hangar!

Na oślep szła przed siebie próbując odnaleźć wajchę, która otwiera drzwi do hangaru. Sincler krzyknął by ukryły się w jeepie, a on otworzy drzwi. 

Raven wsiadła do jeepa i włączyła światła w samochodzie. W tym samym momencie Sincler otwierał bramę, ale zamaskowana wysoka postać go zaatakowała, to był Emerson. Wbił mu nóż w brzuch. Monel wyciągając miecz pobiegła by ratować Sincler'a. Zamachnęła się na Emersona. Ten zrobił unik i łomem próbował ją uderzyć. Uniknęła ciosu, a później udało jej się skaleczyć go w nogi. Poziomym cięciem przecięła jego łydki. Mężczyzna upadł z jękiem, ale wciąż się bronił. Wyciągnął pistolet, ale czarnowłosa zdążyła wytrącić mu broń z ręki i ją zabrać. Raven wyszła z pojazdu i z apteczką w ręku podbiegła do Sincler'a. Ukucnęła przy nim i próbowała zatamować krwotok. 

– Dokąd próbujesz uciec? – czarnowłosa szła za Emersonem, który czołgał się po ziemi. Krwawy ślad ciągnął się za nim. Powoli wypełzł przez otwarte drzwi z hangaru. 

W oddali zauważyła biegnących w jej stronę Clark i Bellamy'ego. 

– Złapałaś go.– powiedział zaskoczony czarnowłosy. Uśmiechnął się do Monel ciesząc się że nic jej się nie stało. 

– Oczywiście że tak. Jestem wojowniczką. – oznajmiła z dumą, wspominając przy tym szkolenia Rebecki. Nie odwzajemniła jednak gestu Bellamy'ego, który widząc jej pasywność względem niego, zmarkotniał.– Sincler został ranny.

Monel wręczyła Clark pistolet, który zabrała Emersonowi po czym wróciła do hangaru. Gdy stanęła przy klęczącej Raven usłyszała jej szloch. Nie przyciskała już opatrunku do rany mężczyzny. Oczy Sincler'a były otwarte, ale mężczyzna nie ruszał się. Nie żył. Czarnowłosa ukucnęła przy Raven. Położyła jej dłoń na ramieniu by ją pocieszyć. Dziewczyna z łzami w oczach spojrzała na nią po czym przytuliła się do niej. Monel odwzajemniła gest, pozwalając by wypłakała się jej w ramię. Na zewnątrz rozległ się dźwięk wystrzału. 

Zebrali drewno tworząc stos, na którym ułożyli ciało Sincler'a. Podpalili drewno, a ogień zaczął pochłaniać stos. Pożegnali Sincler'a i uczcili jego pamięć minutą ciszy. Później wrócili do hangaru by zebrać sprzęt i wyruszyć w drogę. 

Nie wszyscy jednak zdecydowali się jechać. Raven razem z Monty, Millerem, Harper i Bryan postanowili zostać w Arkadii. Allie wczytała się wcześniej do systemu Arki. Możliwe że dzięki temu uda im się uzyskać dostęp do Allie i wyłączą ją. 

– Monel? – Clark zwróciła się do czarnowłosej zauważając że nie zamierza wsiąść do jeepa.

– Też zostanę. Znam się co nieco na elektronice. Kiedyś włamałam się do systemów Arki. Tutaj się bardziej przydam. – oznajmiła czarnowłosa zerkając na Raven, która się do niej uśmiechnęła. 

– Twoje umiejętności w walce mogą nam się przydać.– odezwał się Bellamy. Spojrzał na Monel wyczekując, że jednak zmieni zdanie. Niemo prosił ją by pojechała z nimi.

– Macie jeszcze Octavię i Lincolna. Zapewnią wam bezpieczeństwo. 

Grupa zaczęła się ze sobą żegnać uściskami. Gdy po kolei Monel uściskała Jasper'a, Octavie i Lincolna, podszedł do niej Bellamy. Oboje się zawahali przez co żadne z nich nie zrobiło kroku. Obdarzyli się jedynie niezręcznymi spojrzeniami po czym Bellamy poszedł do jeepa i z innymi wyjechał z hangaru by odnaleźć Lunę. 

~~~~

Raven siedziała przy biurku przed wiszącymi dużymi ekranami. Na każdym z nich wyświetlane były setki cyfr i kodów. Allie zdobywa coraz więcej osób, łączy ich umysły w Mieście Świateł. Zajęła Polis. Jej armia w każdej chwili rośnie na sile. 

– Im dłużej zwlekamy tym Allie staje się potężniejsza. – stwierdziła Raven. Monel stała obok i obserwowała ekran razem z Monty'im.

– Ale naszym zadaniem jest czekanie na Clark.– odezwał się Monty przeczuwając że Raven mogłaby chcieć sama spróbować pokonać Allie. 

– Wiem. Ale jeśli sami możemy ją pokonać? Znamy hasło dostępu Becci.– Raven wierzyła w swoje siły i sądziła że mogłaby dać radę.

 – Mówiłaś że Allie zorientuje się gdy użyjemy hasła.– powiedziała Monel. Mimo że nie chciała polegać tylko na Clark, wolała trzymać się ustalonego planu. Sytuacja jest poważna. Jeden zły ruch i wszystko przepadnie. 

– To prawda, chyba.– mruknęła Raven. Nie cieszyło ją że przyjaciele nie popierają jej pomysłu, ale poniekąd mieli rację. 

 – Czyli mamy jedną szansę. Więc trzymamy się planu. Clark da płomień Lunie, a ona odczyta kod i wykorzystamy szansę by go wprowadzić, a wtedy załatwimy Allie.– powiedział Monty. 

Raven i Monel kontynuowały analizę odczytów na ekranie. Monty zapisywał na przezroczystej tablicy istotne informacje gdy do pomieszczenia weszła Harper. Zaproponowała by Monty zrobił sobie przerwę i pomógł jej przy śluzie, na co chłopak zgodził się. 

– Analizujesz to przez dwa dni ledwo poświęcając czas na sen. – Monel oparła się tyłem o blat biurka. Oczy ją bolały od gapienia się w ekran, ale Raven nie wyglądała by w ogóle była zmęczona. 

– Jeśli chcesz odpocząć, to idź. Poradzę sobie. – Raven wpatrywała się w ekran wciąż mapując zabezpieczenia Allie. Zerknęła na Monel, która milczała i wpatrywała się w jakiś punkt w pomieszczeniu. Wyglądała jakby coś ją gnębiło. Dlatego Raven postanowiła przerwać na chwilę.– Wygramy z Allie. Jak zawsze, to tylko kolejna przeszkoda. 

– Nie o to chodzi.

– Bellamy. – powiedziała domyślając się że to o niego chodzi. Ich zerwanie było okropne. Bellamy wybrał Pike i mimo że już nie jest po jego stronie wciąż nie przeprosił Monel za swoje czyny. – Próbowałaś z nim rozmawiać?

– Wymieniliśmy kilka zdań u Niylah. Ale on wciąż nie rozumiał jak mnie zranił. Nie mogę być z kimś kto nie liczy się z moim zdaniem, kto stawia mnie na drugim miejscu. Czasami pewne rzeczy są ważniejsze, ale nie powinny być za każdym razem. Wspierałam go, byłam przy nim bo wierzyłam w niego. Nawet po Mount Weather, wybaczyłam mu. Zabicie trzystu wojowników Trikru i narażenie pokoju za który prawie zginęłam, też byłam gotowa mu wybaczyć. Wystarczyło że stanął by po mojej stronie, ale wybrał Pike. Uwierzył w jego chore idee.– czuła jak w jej oczach zbierają się łzy. Odwróciła głowę by Raven ich nie zauważyła. Szybko otarła je rękawem bluzki.– Chciałam tylko by przy mnie był. Czy to aż tak wiele?

– Przykro mi, na prawdę. Bellamy w końcu zrozumie.

 – Może. Ale ile czasu minie? Czy jest sens by to ratować?


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro