9. Ziemianin

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

...

Raven niespokojne kręci się na swoim siedzeniu. Zaczęło mnie to trochę denerwować.

-Mów.- rzekłam poważnie.

-Co?- zrobiła zmieszaną minę.

-Widzę że coś cię dręczy, więc mów, może Ci ulży.- ponagliłam ją nie przerywając pracy.

-Przyleciałam tu dla swojego chłopaka, Finna.- czekaj co? Przecież on i Clarke podobno są ze sobą...- A teraz widzę że między nim a Clarke coś jest. Wiesz coś? - zaczęła natarczywie się mi przyglądać i wyczekiwać mojej odpowiedzi. Westchnęłam.

-Nie chcę mieszać się w nie swoje sprawy.

-Więc coś wiesz. Powiedz mi czy między nimi coś ... zaszło?

-Sama sobie już odpowiedziałeś, przykro mi.- spojrzałam na nią smutno.

-Mógł poczekać chociaż trochę dłużej. Muszę się przewietrzyć.- opuściła pomieszczenie.

Na dworze huknął jakby grzmot. Miller wszedł do środka.

-Burza się zbliża.- powiadomił nas a za nim wszedł Bellamy i Jasper z rannym Finn'em, a za nimi Octavia.
Clarke do nich podbiegła i pomogła położyć go na metalowym łóżku.

-Co z radiem?- zwróciła się do mnie blondynka nadal stojąc przy Finn'ie.

-Skończyłam, teraz wystarczy spróbować się skontaktować. Raven ty to zrób.- zwróciłam się do szatynki która już wróciła, ta kiwnęła głową na tak i usiadła przy urządzeniu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu ale nigdzie nie ma już Bellamy'jego i Jaspera.

Raven udało się skontaktować z Arką. Teraz Aby pomaga swojej córce Clarke wyciągnąć ostrze z ciała Finna.

Do statku wpadł Bellamy z resztą i związanym ziemianinem.

-Co wy wyprawiacie? - zapytałam ciemno włosego ale on zbył mnie. Zrobiło mi się przykro bo potraktował mnie jak powietrze. Zaciągnęli więźnia na wyższe piętro. Złapałam Jaspera za kurtkę zatrzymując go przed wspięciem się na drabinkę.

-Stój i tłumacz o co chodzi.- rzekłam srogo.

-Ten ziemianin przetrzymywał Octavię, dźgnął Finna i do tego troje naszych nie żyje.- podeszła do nas Octavia.

-On mnie uratował, a zranił Finna bo go zaatakowaliście!- krzyknęła z wyrzutem.

-Ty tak uważasz.- wściekły Jasper odszedł od nas.

-Może na spokojnie mi wyjaśnij.- powiedziałam do zdenerwowanej dziewczyny i gestem ręki wskazałam na miejsce przy ścianie aby tam usiąść.

-Byłam ranna bo spadłam z wzniesienia, on zabrał mnie do siebie i opatrzył. Później gdy uciekłam prawie dopadli mnie ziemianie, wtedy też mnie uratował. Musimy mu pomóc.- Octavia zerwała nagle się z swojego miejsca ale zatrzymałam ją, z powrotem usiadła.

-Teraz mu nie pomożemy. Nie ma nawet szans żeby go dobrowolnie wypuścili.- szatynka spojrzała na mnie smutno.

-Czyli mamy czekać?

-Na razie tak, później coś wykombinujemy.- uśmiechnęłam się lekko, co szatynka odwzajemniła.

Nagle na dworze rozległ się ogromny huk aż zatrząsł się statek. Głupia burza.

-Udało mi się.- powiedziała Clarke trzymając w dłoni zakrwawiony sztylet. Przynajmniej to się udało. Zaczęła opatrywać ranę Finna. Raven cały czas przy nim stoi. Gdy Clarke skończyła poszła na górę. Podeszłam do Raven.

-Jest twardy, wyjdzie z tego.- pocieszyłam ją.

-Na pewno.- delikatnie pogładziła Finna po głowie.

Dokładniej przyjrzałam się leżącemu chłopakowi, jest blady i bardzo rozpalony. Przyłożyłam palce do jego szyi aby sprawdzić puls, ledwo wyczuwalny. Może nie znam się zbytnio na medycynie ale jestem pewna że nie tak jego organizm powinien reagować na ranę kutą.

-Nie powinien być tak rozgrzany.- gdy to powiedziałam z ust Finna zaczęła wydobywać się biała piana, dusi się nią.

-Musi leżeć na boku.- razem z Raven przerzuciłyśmy go na bok, dzięki temu zaczął oddychać a piana przestała płynąć.

-Co się do cholery dzieje?!- wykrzyknęła spanikowana Raven.

-To typowa reakcja otrucia toksyną...- spojrzałam na ostrze leżące niedaleko na blacie.- Otrute...

Zabrałam sztylet i zaczęłam wspinać się na górę. Za mną poszła Octavia w kółko pytając się o co chodzi. Gdy weszłam na górę wszyscy się na mnie spojrzeli oraz na Octavię. Zobaczyłam przywiązanego do ścian o ciemnej karnacji dobrze zbudowanego mężczyznę. Jego ciało jest pokryte czarnymi tatuażami, nie ma na sobie górnej części garderoby. Patrzy się w naszym kierunku, a raczej przygląda się Octavii.

-Nie powinno was tu być.- pierwszy odezwał się Bellamy.

-Ostrze było otrute. A Finn teraz umiera na dole.- rzekłam poważnie i wyciągając przed siebie przedmiot.

-Co?- powiedziała zszokowana blondynka. Podeszła do mnie i zabrała nóż. Zbliżyła się do ziemianina.- Jakie jest na to antidotum? Proszę powiedz.- załkała blondynka.

-To nic nie da. Spróbujmy inaczej.- Bellamy wziął do ręki kawałek urwanego pasa zakończony metalowym fragmentem.

-Nie rób tego!- krzyknęła Octavia i próbowała zatrzymać brata ale przytrzymałam ją.- Puść mnie, proszę.- szatynka rozpłakała się gdy Bellamy zadał pierwszy cios, a mężczyzna wydał z siebie zduszony jęk. Przytuliłam ją i odwróciłam żeby na to nie patrzyła. Po kolejnych ciosach ziemianin nadal nic nie powiedział nawet gdy Clarke rozłożyła przed nim fiolki znalezione wcześniej w jego rzeczach.

Klapa w podłodze znowu się podniosła, a wyszła spod niej Raven.

-Pogarsza się mu. Na moment przestał oddychać.

-Nadal nie chce gadać.- spojrzał się na nią Bellamy.

-Więc pokażemy mu coś nowego.- podeszła do kabli z prądem i oderwała jeden. Przybliżyła się do ziemianina i poraziła go prądem. Stłumił swój krzyk ale nadal nic nie powiedział, chciała powtórzyć ale wtedy odezwała się Octavia.

-Stój!- wyrwała ostrze z rąk Clarke i lekko nacięła nim swoją skórę na przed ramieniu, krew zaczęła się sączyć z niej. Uklęknęła przed ziemianinem i zaczęła pokazywać mu po kolei fiolki, wskazał trzecią od końca. Octavia podała ją blondynce a ta razem z Raven zeszły na dół do Finna. Bellamy chciał pomóc wstać siostrze ale ta go odepchnęła. Podeszłam do niej, a ona przyjęła moją pomoc.

-Trzeba to opatrzeć.- przyłożyłam kawałek materiału do jej rany. Bellamy odprowadził nas przybitym spojrzeniem do póki nie zeszliśmy na dolną część statku.

Burza ustąpiła. Wyszliśmy na zewnątrz. Huragan solidnie zniszczył obozowisko dlatego od razu zaczęliśmy naprawę. Lekarstwo zadziałało, z Finn'em jest znacznie lepiej. Żeby nie tracić czasu zaczęłam pomagać reszcie w odbudowie.

Ustałam przy pękniętej belce z zamiarem przeniesienia jej żeby na jej miejsce przynieść nową. Jest dość gruba, nie wiem czy sama dam radę. Już miałam zamiar sama ją podnieść kiedy usłyszałam za sobą Bellamy'jego.

-Poczekaj, pomogę ci.- podszedł do mnie i ustał na przeciw mnie po drugiej stronie belki.

-Sama sobie poradzę.

-W to nie wątpię. Ale lepiej żebyś czegoś sobie nie zrobiła dźwigając to.- uśmiechnął się zalotnie chwytając za belkę. Razem ją podnieśliśmy i zaczęliśmy ciągnąć ją w stronę gdzie leży reszta zniszczonych rzeczy.

-Dobrze dogadujesz się z Octavią?- zapytał, choć to raczej zabrzmiało jak stwierdzenie.

-Można tak powiedzieć.- donieśliśmy drewno i rzuciliśmy na kupę.

-Słucha cię.

-Nie, wcale nie...

-Traktuje cię jak siostrę.

-Przesadzasz...- nie zwrócił uwagi na to co mówię. Głęboko spojrzał mi w oczy i z poważną miną ale też z wyczuwalną troską powiedział.

-Mnie nie chce w ogóle słuchać. Mam prośbę mogłabyś się ją ...

-Oczywiście.- przerwałam mu, lekko się uśmiechnęłam.- Ma ciężki charakter, ale to dobra dziewczyna.

-Nawet nie wiesz jak ciężki.- zaśmiał się ciemno włosy.- Dziękuję.- położył obie swoje dłonie na moich ramionach.

-Nie ma sprawy.- lekko się zarumieniłam.

...

Mam nadzieję że się wam podoba😊❤❤, zachęcam do głosowania 😇😀

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro