Dzień 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

P.O.V 3-os

Mimo, że 'rok szkolny' zaczyna się za jakieś czterdzieści minut, większość uczniów jest już na wyspie. Diego Garcia zmieni się dzisiaj w szkołę z internatem, dla robotów z kosmosu. Brzmi, dość.... nietypowo. W jednym z największych hangarów, stała platforma dla ludzi. Na niej rozmawiali już prezydent Stanów Zjednoczonych i generał. Do hangaru wjechał ciągnik Peterbilt 379, w obstawie Hummera H2 oraz Chevroleta GMC TopKick C4500. Pojazdy transformowały się do swoich naturalnych postaci. W pięciu zaczęli zawzięcie o czymś dyskutować. Po paru minutach do hangaru wleciał Cybertroński odrzutowiec, a zaraz za nim Predaking w formie bestii. Liderzy Con'ów transformowali się i dołączyli do rozmowy. Chwila moment.... to Boty i Con'y ze sobą nie walczą? Otóż to. Liderzy czterech frakcji jednogłośnie stwierdzili, że trzeba dobrze wyszkolić, przyszłych wojowników, medyków, czy zwiadowców. W czasie wojny nie byłoby to możliwe, ze względu na ciągłe walki i chronienie Ziemi i jej mieszkańców przed zagładą. Gdy do pomieszczenia wszedł Grimlock, rozmowa stoczyła się na tor edukacji i bezpieczeństwa młodzików. Władcę Dinobotów oraz Predacon'ów zaniepokoił fakt małej ilości uczniów. W sumie to co się dziwić - obydwoje są przedstawicielami wymierającego gatunku. Po skończonej rozmowie Liderzy nawzajem uścisnęli sobie ręce. Po wyjściu z hangaru napotkali widok, którego się w sumie spodziewali. Boty i Con'y gromiły się wzrokiem, dwa razy prawie doszło do rękoczynów. Ewidentnym zaskoczeniem była femme ze znakiem przynależności do Autobotów, która wyciągała rękę w stronę Decepticon'skiej femme. Botka została zwyczajnie wyśmiana. Ale czego, można się spodziewać? W końcu to Decepticon, a one nie przepadają za Autobotami. W większości przypadków z wzajemnością.

P.O.V Nightwind

- Przysięgam na Primus'a, jeśli nieprzestaną plątać się pod nogami, nie dożyją jutra - mruknęłam - Nie dość, że małe to jeszcze wszędzie ich pełno.

- Nie przesadzaj, siostra - Red Magnus machnął ręką - Nie uważasz za niesamowite, że takie mikrusy żyły praktycznie pod naszymi nosami?

- Dla mnie niesamowity jest fakt, że jeszcze żyją - spiorunowałam wzrokiem, kolejną zwartą grupę żołnierzy, którzy przebiegli mi pod nogami - Takie małe i delikatne stworzonka nie powinny mieć prawa bytu.

- A co ty ich nie lubisz, co? - brat splótł ręce za głową.

Otwierałam usta, żeby odpowiedzieć, gdy pod nogami przejechał mi jakiś opancerzony wóz. Warknęłam i szybko złapałam pojazd. Przysięgałam. Powoli, zaczęłam zgniatać wojskowy wóz z jego zawartością.

- Nightwind - głos, który tak dobrze znałam, odwróciła, się.

- Tata! - uradowana puściłam pojazd i rzuciłam się na swojego stwórce.

Kątem oka, widziałam jak Red łapie moją 'zabawkę' i przeprasza za moje zachowanie. Również podszedł do naszego stwórcy. Najpierw podali sobie ręce, Ultra Magnus przyciągnął do siebie Red'a i mocno przytulił. Słodko. Po czułościach ojciec powiedział, że musi jeszcze coś załatwić i udał się w przeciwnym kierunku. Z bratem ruszyłam, dalej w kierunku głównego hangaru. Nie zwracałam uwagi na Transformerów, dookoła nas. Błąd. Dwa boty przepychały się do momentu aż jeden z nich wylądował mi pod nogami. Nie zdążyłam zareagować i wyłożyłam się jak długa, kilkanaście metrów przed Prime'em, Megatronem, Grimlock'iem i Predakingiem. Wymienieni spojrzeli na mnie bardziej lub mniej, rozbawionym wzrokiem. Co za obciach, jęknęłam w myślach. Gdy dźwignęłam się z powrotem na nogi, gniewnie spojrzałam na bota przez, którego się wywaliłam. Stał i również piorunował mnie wzrokiem.

- Może, trochę ostrożniej? - moje warknięcie, nie rozluźniło atmosfery.

- Sama mogłaś, uważać - czy on wie, z kim ma do czynienia?

- Może, chociaż przeprosisz? - czarno-fioletowy mech, spojrzał na mnie jak na jakąś idiotkę.

- I jeszcze, czego? - prychnął i odszedł.

Tak po prostu odszedł.... jeszcze mu pokażę, kto tu rządzi.

- Sorry za niego - drugi mech, spojrzał za odchodzącym - młody, a głupi.

- Jesteśmy w tym samym wieku - rzucił przez ramie czarno-fioletowy bot.

Mech u, którego górował biały machnął ręką i ruszył za sprawcą mojej wywrotki. Jeszcze chwilę nienawistnie patrzyłam, na plecy mojego pierwszego wroga.

- Idziemy? - pytanie Red'a przywróciło mnie do rzeczywistości.

- Tak - ucięłam i ruszyłam w stronę największego hangaru.

P.O.V Mero

- Serio, nie mogłeś przeprosić? - WheelJack, był dziwnie zestresowany. Jak nie on.

- Ja i przeprosiny? Wolne, żarty - zakpiłem - Słyszałeś, żebym kiedyś przepraszał?

- Tak

- Kiedy, niby? - trochę zaskoczyła mnie, odpowiedź brata.

- Jeszcze na Cybertronie. Na jednej z walk pod stolicą - Jackie, lekko się uśmiechnął - Jakimś cudem pomyliłeś Bulk'a ze Skyquake'iem i rzuciłeś w niego granatem - mój bliźniak, zaśmiał się na to wspomnienie.

- Ale, to było dawno! - próbowałem się bronić - I pewnie, nikt tego nie pamięta.

- Wmawiaj sobie - WheelJack zaśmiał się.

Były Wreckers sprzedał mi kuksańca w ramie. Nie byłem mu dłużny. I tak zaczęła się kolejna przepychanka. To, że prawie zdeptaliśmy kilku ludzi jest tylko, szczegółem. Zabawa trwałaby dopóki, któryś z nas by się nie wywrócił. Właśnie, trwałaby gdyby nie ciężka ręka na moim ramieniu. Sekundę później poczułem ucisk w okolicach talii i razem z bratem unieśliśmy się kawałek nad ziemie.

- WheelJack, Mero! Dawno was nie widziałem! - wszędzie rozpoznałbym ten głos.

- Bulkhead! - nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłem tak szczęśliwy.

- Siema, stary - Jackie również powitał, starego przyjaciele - Jak z tamtą femme? - zapytał, kiedy znaleźliśmy się na ziemi.

- Daj spokój - Bulk machnął ręką - poleciała do innego.

- Dlaczego? - brat nie krył zdziwienia.

- No a jak myślisz? - z tym zdaniem Bulkhead, spojrzał na swój beczułkowaty brzuch. Trochę spochmurniał.

- Insekty, mówią, że kochanego ciała nigdy za wiele - na moją uwagę zielony Wreckers zaśmiał się.

- Tego mi było trzeba - stwierdził z uśmiechem, mój przyjaciel.

- Wracając - spojrzałem na swojego bliźniaka - Czemu miałbym przepraszać jakąś femme?

- Nie jakąś tam, Mero - Jackie, spojrzał na mnie - to Nightwind, a ten mech, koło niej to Red Magnus, jej brat - imion nie kojarzę, ale Red Magnus brzmi trochę... podejrzanie?

- Zadarłeś z Nightwind? - Bulkhead, rzucił mi współczujące spojrzenie.

- Czy to źle, że ich nie kojarzę? - splotłem ręce za głową.

- Stary, ta dwójka to dzieciaki Ultra Magnusa - brat nie wyglądał jakby żartował.

Wcześniej spleciony ręce, opadły wzdłuż tułowia. Pięści zacisnęły się.

- Ultra Magnusa!? Było mówić od razu! Wgniótłbym ich w ziemię! - ryknąłem.

- Zluzuj siłowniki, podobno są niesamowitymi wojownikami - tym razem to Jackie, założył ręce za głowę.

- Rewelka! Więcej zabawy! - na moje słowa, towarzysze pokręcili głowami, jednak dostrzegłem delikatne uśmiechy.

Odwróciłem głowę w prawo. Skrzywiłem się na widok jakieś femme o lakierze podobnym do mojego, która razem z srebrnym mechem siedziała po turecku przed grupką żołnierzy. Byli wyraźnie zaciekawieni tym co mówią Insekty. Pokręciłem głową i wróciłem do rozmowy z byłymi Wreckersami.

P.O.V Shadownight

- Niesamowite, że na przestrzeni czasu, z mikroskopijnej kropeczki wyewoluowaliście, do obecnego stanu - nie spodziewałam się, że gdzieś w kosmosie istnieje jakaś cywilizacja.

- A, co? Wy nie podlegacie ewolucji - zapytał, jeden z żołnierzy.

- Nie. Tak zostaliśmy stworzeni, żadna ewolucja się w to nie mieszała - brat odpowiedział na pytanie.

- Tooo... jak się... rozmnażacie i rodzicie? - spojrzałam na brata, a on na mnie.

Jazz ledwo dusił w sobie śmiech. Jednak po strzale w potylice, jaki ode mnie dostał opanował się.

- Podchwytliwe pytanie - tym, razem to ja odpowiedziałam.

- Wasza rasa jest, jednym wielkim podchwytliwym pytaniem - stwierdziła jedna z niewielu, umundurowanych kobiet.

- Czego, nie można powiedzieć o was - Jazz, znów się odezwał - Wasza, technologia nie odbiła się od dna i ogólnie jesteście delikatnymi istotkami.

- Tak jest z waszego punktu widzenia. Patrząc naszymi oczami jesteśmy niesamowicie rozwinięci. A co do delikatności, metal, a mięśnie to dwie zupełnie inne bajki - Lennox wtrącił się do naszej pogawędki.

Jakiś randomowy żołnierz, zaczął o czymś opowiadać, jednak moją uwagę przykuł mech. Z lakieru podobny do mnie. Na widok mnie i Jazza w towarzystwie ludzi, skrzywił się. Kolejny, który nienawidzi ludzi, co? Nie wiedziałam, co niektórzy do nich mieli. Rozumiem takiego Ironhide'a, Mirage'a, czy nawet Ratchet'a. Widzieli tą brutalną stronę ludzi, słyszałam też, że to przez nich Breakdown stracił optykę. Dlatego przestali być tak ufni w stosunku do mieszkańców tej planety. Ale ten mech nie wygląda, jakby widział drugą twarz ludzkości. Nawet nie wygląda, by słyszał o tym cokolwiek. Do takich jak on, mam czasami ochotę podejść i to wyjaśnić. Ale wtedy odzywa się ta nieśmiała Shadownight, która czasami boi się wyjrzeć zza pleców przyjaciół. Wkurzające.

- Jazz, idziemy już? - spojrzałam na brata.

- W sumie to, możemy już iść - odpowiedział - Sorry ferajna, z siostrą musimy się zbierać, ale jeszcze tu wrócimy - spojrzał na mnie, jakbym miała potwierdzić jego słowa.

Przytaknęłam ruchem głowy. W drodze do hangaru, dołączył do nas Mirage. Razem z Jazz'em myśleli nad nowymi kawałami. Jako ta 'niewinna' dostarczam im rzeczy, których potrzebują. Czasami nawet pomagam im w zaplanowaniu wszystkiego. Zaletą mojego charakteru jest to, że jestem postrzegana za aniołka i to co złe to, nie ja. Tsa, aniołka. A w wirze walki jestem prawdziwym diabłem. Nadal pamiętam wyrazy twarz Sideswipe'a i Sunstreaker'a, gdy zobaczyli mnie walczącą. Ubaw po pachy, jak to ludzie mówią.

Po dojściu pod hangar stwierdziłam, że jest zaskakująco mało Decepticonów. Dla Botów jest to oczywiście plus. Odwróciłam głowę w prawo, gdzie wcześniej stał brat wraz z naszym przyjacielem. Wzdrygnęłam się, nie mogąc ich zobaczyć. Po minucie mogłam usłyszeć krzyk Ratchet'a oraz śmiech zgub. Widok uciekających żartownisiów i Ratchet'a z kluczem francuskim wyraża więcej, niż tysiąc słów. Medyk Autobotów rzucił swoim orężem, który jakimś cudem uderzył w głowę czerwonego bota, odbił się i powalił mojego brata. Mirage pomógł Jazz'owi, a następnie podeszli do mnie.

- Co tym razem? - spytałam się.

- Muzyka i... - Jazz spojrzał, wyczekująco na naszego kumpla.

- Gumowe narzędzia - dokończył zadowolony Mirage.

Przez chwile patrzyliśmy się na siebie z tak zwanym 'poker face'em'. Długo nie wytrzymaliśmy i ryknęliśmy śmiechem. Kiedy się skapnęłam, że wszyscy patrzą na nas jak na wariatów uspokoiłam się. Wolałam nie ryzykować wyśmiania mnie, czy coś w ten deseń, więc osunęłam się w cień. W samą porę, bo przed wszystkim wyszli Liderzy frakcji. Nastała cisza jak makiem zasiał. Jako pierwszy, głos zabrał Prime.




JEŚLI TWOJA POSTAĆ, ZOSTAŁA ŹLE ZINTERPRETOWANA KONIECZNIE MNIE O TYM POWIADOM!

[ Notka ]

Jest i pierwszy dzień naszej Akademii! Jak się podoba? Z innej beczki, myślałam, że zalejecie mnie formularzami Con'ów, Predacon'ów, czy choćby Dinobotów! A tym czasem nasza szkoła cierpi na niedobór tych frakcji! D: Zastanawiam się, czy nie zamknąć naboru na Autoboty. Z jeszcze innej beczki, kto był na 'To' w kinach? Ja osobiście czytam książkę ( polecam ^^ ). Zastanawiałam się też, czy nie zrobić Miesięcy/Zodiaków/Numerów z dziennika o tematyce Transformers. Piszcie. co wy na to ;)

Dobranoc ;*

~ Harusiaa ♣

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro