Rozdział 28 Dziękuje...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jeszcze raz dziękuje za głosy! :D

- Alesia -

Szłam za Zuzanną, dziękując bogu za to, że wreszcie skończyła mówić. Kobieta przez cały ten czas paplała o tym, jak to wilkołaki są złe i zatruwają świat. Z naszej jakże interesującej rozmowy dowiedziałam się, że kobieta i jej mąż - którego nie spotkałam i mam nadzieję, że tak pozostanie - są przywódcami buntowników. Powciskała mi też parę kitów dotyczących mojej rodzicielki. Powiedziała na przykład, że Nina bardzo chciała uruchomić urządzenie, ale jej przeznaczony, a mój ojciec, jej na to nie pozwolił. Gdyby tylko sama siebie słyszała... Cała ta informacja kupy się nie trzyma! Po pierwsze Less był wampirem, a wilkołaki i wampiry niezbyt się lubią, więc dlaczego miałby nie chcieć upadku własnego wroga? Zuzanna opowiedziała mi także o narodzinach mojej matki i powiedziała, że dziadek Klausa próbował ją zamordować. Akurat co do tego nie byłam pewna czy jest kłamstwem - ale wnioskując po jej zachowaniu, to na pewno jest to fałszywa informacja.

- Alesio, - odwróciła się do mnie przodem i posłała uśmiech - bardzo się cieszę, że jesteś gotowa na coś takiego... - wyznała, przytulając mnie. Byłam zirytowana. Jej dotyk palił moją skórę. Nagle poczułam coś chłodnego przy swojej szyi. - Jesteś także strasznie głupia, kochana wnuczko... - wyszeptała.

Moje źrenice się rozszerzyły, kiedy spostrzegłam, że nie jestem wstanie się poruszyć. Czyżby mnie przejrzała? Nie to jest możliwe! Kobieta kopnęła mnie w brzuch. Prawie, że natychmiast uleciało ze mnie całe powietrze. Westchnęłam. Co ona mi wstrzyknęła? Nie jestem wstanie się nawet zgiąć w pół!

Zuzanna chwyciła mnie za dłoń, ciągnąc do środka pomieszczenia. Moje ciało poruszyło się wbrew mojej woli. Buntowniczka uśmiechnął się wrednie.

- Planowałaś mnie zaatakować, kiedy byśmy tu weszli, czyż nie? - spytała.

Mówiła coś jeszcze, lecz mało mnie to interesowało. Byłam oczarowana tym, co widziałam. Wielka machina w kształcie koła z łóżkiem na środku. Widziałam już wiele nowoczesnych rzeczy, lecz to... Wygląda jakby pochodziło z innej epoki. Te łączenia i wzory, które widziałam na nadgarstku Arediego. Łączenia lin, które przy dokładnym przyjrzeniu się, przypominają kształtem księżyce. Chciałam tego dotknąć, lecz moje ciało w dalszym ciągu było sparaliżowane.

Zuzanna pstryknęła, a z sufitu zjechały dwie dziwne liny, które otoczyły mnie. Czułam jak mnie unieruchamiają, lecz w moim obecnym stanie to i tak mało to dało - przecież już nie mogłam się ruszać. Nie minęła nawet chwila, a liny przeniosły mnie na łóżko we wnętrzu urządzenia. Kiedy leżała już na kamiennym materacu, spostrzegłam, że to co na początku wydawało mi się być poduszką, było tak naprawdę niebieskim kamieniem w dość dziwnym kształcie. Zastanawiałam się, co takiego Zuzanna planuje teraz zrobić. Gdybym mogła to bym się uśmiechnęła. Pewne jest, że wykorzysta moją krew i uruchomi Vég - jest to mi na rękę.

Niespodziewanie nade mną pojawiła się moja babcia, trzymająca w dłoniach dziwny nóż. Wolną ręką chwyciła za dziwną linę i przymocowała do niej ostrze.

- Alesio, tak naprawdę to brzydzę się tobą - syknęła. - Płynie w tobie wampirza krew, to karygodne, że moja wnuczka jest kimś takim, dlatego - pochyliła się nade mną - przydaj się na coś i zgładzić wilkołaki, po czym zgiń - poprosiła.

Co? Ma zamiar mnie uśmiercić? Cholera! Już wiem, co nie podobało mi się w tym ostrzu - jest ono wykonane z białego złota! Kurwa! Jeśli to trafi w moje serce to na pewno umrę! Musze coś zrobić! Nie mogę zostawić Sisifa samego! Nie chcę by przeze mnie cierpiał. Starłam się zrobić cokolwiek - poruszyć się, przemówić czy użyć swojej mocy. Niestety, nic nie działało. Przeklinałam w myślach swoją bezradność. Nie mogę umrzeć w ten sposób! Jeszcze tyle życia przede mną!

Zuzanna oddaliła się. Usłyszałam dziwne brzęczenie. Odruchowo uniosłam głowę do góry i zauważyłam gigantyczny, srebrny klejnot z czerwonymi przebłyskami. Co to na boga jest?! Nóż zaczął niebezpiecznie zbliżać się w kierunku mojej klatki piersiowej. Zamknęłam oczy, by po chwili znowu je otworzyć. Czyżby... Tak! Jestem wstanie mniej więcej poruszyć swoim ciałem, ale to wciąż za mało... Cholera! Co takiego mogę zrobić? Czekajcie! A gdyby tak... Skupiłam się z całych sił na nożu. W pewnym momencie poczułam wielki ból w okolicach klatki piersiowej. Zakaszlałam, wypluwając krew. Nie wiem czy się udało. Dowiem się tego później... Ledwo co kontaktowałam, lecz nim moje powieki w pełni opadły, zobaczyłam jak klejnot nade mną ulega zniszczeniu. Cała maszyna stanęła w niebieskich płomieniach. Z uśmiechem na ustach pozwoliłam, by pochłonął mnie sen.

Co gdzie ja jestem? - spytałam, rozglądając się. Jest tu tak ciemno... To miejsce wcale nie przypomina mi tego z moich wcześniejszych snów... Zakryłam twarz dłońmi, gdy nagle ktoś mnie objął. Otworzyłam oczy i zobaczyłam blondynkę z zdjęcia, która podobno jest moją matką.

- Witaj, córeczko... - wyszeptała, a moich oczach stanęły łzy. - Wreszcie po tylu latach, mogę cię zobaczyć... - Pokręciłam głową. - Nie, my możemy się zobaczyć. - Kobieta odsunęła się ode mnie, a wtedy zauważyłam wampira, który za życia był władcą wampirów. - Dziękujemy ci córeczko, za wszystko...

Mój ojciec i matka... Oni są tak blisko mnie... Wyciągnęłam dłoń w ich kierunku, lecz znikli. Wszystko stało się tak nagle. Mrok wokół mnie zgęstniał, a w mojej głowie odbijało się tylko jedno zdanie „dziękuje ci, Alesio..." Głosy Arediego i mojej matki mieszały się ze sobą. Upadłam, łapiąc się za głowę. Z moich ust wydobył się krzyk. Za głośno...! To tak strasznie boli!

CDN

Epilog już za chwilę!

(Data opublikowania tego rozdziału: 23.07.17r)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro