Rozdział 5 Ilen

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  Clockwork Planet opening  

— Alesia —

Rozejrzałam się, zastanawiając się gdzie jestem. To miejsce jest piękne... Zachwycona podeszłam do jednego z krzewów. Zbliżyłam się do białego kwiatu, gdy nagle poczułam czyjś dotyk na ramieniu. Odruchowo się odwróciłam. Moim oczom ukazał się mężczyzna o jasnych włosach. Cofnęłam się o krok przestraszona, a on zamrugał jakby nie dowierzając.

— Ilen?! — spytał, łapiąc mnie za dłoń.

Od razu się mu wyrwałam i cofnęłam jeszcze bardziej. Nie rozumiałam jego zachowania. Dlaczego nazwał mnie „Ilen"? Przecież moje imię to Alesia! A w ogóle to kim on jest? Dlaczego śni mi się ktoś obcy? To wszystko nie ma sensu...

— Nie jestem Ilen — zaprzeczyłam stanowczo. — Nazywam się Alesia, a ty jesteś tylko wymysłem mojej wyobraźni... — drugą część zdania wyszeptałam o wiele ciszej.

Jego oczy zalśniły, a usta wykrzywiły się w złośliwy uśmiech.

— Uważasz, że to sen? — spytał, okrążając mnie. Śledziłam wytwór swojej wyobraźni wzrokiem. Niespodziewanie znikł mi z oczu i chwilę moment pojawił się przed moją twarzą. — Nie żartuj sobie, Ilen. Wiem, że lubisz się ze mną droczyć, lecz tym razem przesadzasz — oznajmił, głaszcząc mnie po policzku.

Odepchnęłam jego dłoń, przegryzając wargę. Co za upierdliwy wytwór wyobraźni!

— Mówię to po raz ostatni! Nazywam się A-L-E-S-I-A! — krzyknęłam, zaciskając dłonie w pięści.

Spojrzenie jasnowłosego zmieniło się. W jego oczach pojawiło się niedowierzanie.

— To niemożliwe... — szepnął, kręcąc głową. — Przecież to Nina była posiadaczką jej duszy... — szepnął sam do siebie.

Zagryzłam wargę. Nie wiem dlaczego, ale patrząc na niego miałam wrażenie, że gdzieś już go widziałam. Ale gdzie? Jego postura i poważny wyraz twarzy przypominał mi Sisifa. Ale czy to możliwe, że w podświadomości stworzyłam kogoś mu podobnego?

— Mogę wiedzieć, o jaką Ninę ci chodzi? —zapytałam zaciekawiona.

Coś w głębi serca mówiło mi, że to co się właśnie dzieję nie jest snem. To tak jakbym była w innym wymiarze... Pokręciłam głowa. To tylko moje wymysły! — chyba...

Spojrzenie mężczyzny przeniosło się na mnie, jednak z jego ust nie wydobył się żaden dźwięk. Nie wiedziałam, co mam o tym wszystkim myśleć.

— Mówię o kobiecie, która cię urodziła. — Spojrzałam na niego jak na wariata. Moja mama miała na imię Nina? Postawił krok w moją stronę. — O tej, która pojawiła się przede mną szesnaście lat temu. — Pokręcił głową. — Byłem głupi uznając ją tak szybko za Ilen... — szepnął, a ja dalej nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi. — Fakt, była do niej podobna, lecz... czułem wtedy, że coś jest nie tak. Niestety, ale zignorowałem to. Rozumiem teraz, dlaczego umarła tak szybko.

O czym on mówi? Ale... to dziwne, że mój umysł był wstanie wymyślić coś takiego, przecież nie pamiętam swej matki ani ojca... To przykre. Chciałabym, chociaż wiedzieć jak mieli na imię...

— To tylko sen... — wyszeptałam, chcąc przekonać samą siebie. Uniosłam głowę do góry i spojrzałam w oczy mężczyzny. — Wszystko co mówisz jest tylko moim wymysłem...

Szarooki pokręcił głową.

— Mylisz się. To wszystko istnieje naprawdę, Alesio. Wiem, że to dziwne, ale wiedź, że to co mówię jest prawdą.

Westchnęłam. Spodziewałam się, że będzie zaprzeczać... Niespodziewanie chwycił mnie za nadgarstek. Chciałam się wyrwać, lecz przytrzymał mnie. Spojrzałam na niego przestraszona, jednak on nie zareagował. Jego wzrok był utkwiony w moim nadgarstku. Odruchowo sama na niego spojrzałam. Nagle dłonie mężczyzny rozbłysły światłem, a chwilę później na mojej ręce pojawiła się wykonana z trawy bransoletka z białymi kwiatkami. Zmarszczyłam brwi. Jak on ją zrobił i dlaczego mi ją dał? Z każdą minioną chwilą wydaję mi się, że blond włosy jest coraz to dziwniejszy.

— Kiedy się obudzisz, będziesz mieć ją nadal — oznajmił, patrząc w moje oczy. — To mój dowód na to, że to wszystko jest prawdziwe.

Westchnęłam, kręcąc głową. Jestem przekonana, że kiedy się obudzę, nie będę mieć żadnej bransoletki, no ale niech mu będzie.

Mijały minuty, a ja nie wiedziałam co miałabym jeszcze powiedzieć. Chciałabym się już obudzić, ale najwyraźniej nie jest mi to dane. Spuściłam głowę. Ten mężczyzna wydaję mi się tak bardzo znajomy, ale nie mogę sobie przypomnieć gdzie go widziałam.

— Ano... — zaczęłam nieśmiało, unosząc głowę. — Jak się nazywasz? — spytałam, a jego srebrne tęczówki zaśliniły niczym gwiazdy. On wyglądał jakby moje pytanie go ucieszyło.

Mężczyzna skłonił się.

— Nazywam się Aresakander Derufius Abirers, ale ty mówi mi Aredi.

Zaśmiałam się pod nosem. Cóż za zabawne imię! Muszę jednak przyznać, że mu pasuje. Wydaję mi się, że jest ono odzwierciedleniem jego duszy. To tak jakby zostało stworzone specjalnie dla niego. Uśmiechnęłam się.

— Jest słodkie! — rzekłam, przekrzywiając głowę w lewą stronę.

Niespodziewanie Aredi złapał moją twarz w swoje dłonie. Znieruchomiałam instynktownie. Co on chce zrobić? Nim zdążyłam w jakikolwiek sposób zareagować, jego wargi zderzyły się z moimi. On mnie całował, jednak ja nie poruszyłam się choćby o centymetr. Po upływie kilkudziesięciu sekund odepchnęłam od siebie mężczyznę i cofnęłam się o krok. Zakryłam usta dłonią, czując rozdzierający ból. Może i jest to sen, jednak nie chcę by całował mnie ktokolwiek inny niż Sisif. Tylko on ma prawo to robić!

— Alesia, nic ci nie jest? — zapytał, stawiając krok w moją stronę.

Nie potrafiłam mu odpowiedzieć ani się poruszyć. Miałam wrażenie, jakby coś przejmowało nade mną kontrolę. Przed oczami przelatywały mi najróżniejsze obrazy, na których byłam ja i jakiś chłopiec. Po upływie chwili, rozpoznałam w nim Sisifa. Jednak coś mi tu nie grało. Przecież ja nigdy z nim nie byłam w takiej wiosce! Moja klatka piersiowa unosiła się coraz szybciej. Dlaczego nasze uszy są spiczaste? O co tu chodzi?! Co to za miejsca?! Złapałam się za głowę, słysząc w niej kobiecy śmiech.

— Przestań! Błagam... cię! — krzyczałam, tracąc grunt pod nogami.

Słyszałam czyjś śmiech i kapanie wody. Ten dźwięk był tak głośny, że aż bolał. Poczułam, czyjś dotyk na swoim czole.

— Jej wspomnienia chcą się przebudzić... — ledwo zrozumiałam, co powiedział.

Rzucałam się na wszystkie strony, a z oczu leciały mi łzy. To boli... Te obrazy i dźwięki sprawiają, że cierpię. Proszę...! Błagam! Chcę się już obudzić!

CDN

Ciepień nadszedł czas! Od razu mówić, że nie oszczędzałam Niny, więc Alesi też nie będę. Czy ktoś pamięta jeszcze Arediego? Mam nadzieję, że się podoba i zapraszam na kolejny rozdział już w piątek! ;)

(Data opublikowania tego rozdziału: 14.06.17r)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro