14. Kim jesteś?
- Wysadzisz mnie tu? - Zapytałam.
- Dlaczego? Przecież to jeszcze tylko dwie ulice. - Adam zwolnił. Poprosiłam go żeby odwiózł mnie do pracy, bo mój samochód po ostatnim spotkaniu z Igorem cały czas stał przed biurem.
- Wiem, ale chcę się przejść... Muszę przemyśleć kilka spraw. - Uśmiechnęłam się delikatnie, a on zjechał na stację benzynową. - Dzięki.
- Dla ciebie wszystko mała. - Uśmiechnął się. - Jak będziesz czegoś potrzebować to zadzwoń.
- Jasne. - Zamknęłam drzwi. Popatrzyłem jak Adam odjeżdża i odwróciła się w stronę stacji. - Zapalmy papieroska... - Ruszyłam w kierunku drzwi i po chwili byłam już w środku. Przywitałam się z ekspedientką i poprosiłam o towar, a ona sięgnęła po paczkę papierosów i zaczęła wstukiwać kod.
Moją uwagę przykuł telewizor za jej plecami. Nadawali wiadomości.
" Wypadek na obrzeżach miasta paraliżuje ruch w jego centrum. Samochód ciężarowy zderzył się z osobówką. W wypadku ucierpiał młody kierowca samochodu osobowego, został w stanie krytycznym przewieziony do szpitala."
- Dziękuję, reszty nie trzeba. - Wzięłam papierosy i wyszłam że stacji. Ruszyłam w stronę biura. To miał być mój ostatni dzień w tym przeklętym miejscu w towarzystwie Logana i Kamila.
Zobaczyłam czarną blachę i automatycznie się uśmiechnęłam. Podeszła do niego i otworzyłam, zobaczyłam zwiędnięte róże, na fotelu pasażera.
Przeszłam na drugą stronę i otworzyłam drzwi, wyciągnęłam kwiaty.
- Takie ładne... Były...- Mruknęłam do siebie.
- Co to?! - Usłyszałam jej głos i niemal od razu odczułam potrzeba wydrapania jej oczu. - Powiedz chłopakowi, że dziewczynie daje się żywe kwiaty! - Śmiała się.
- Sylwia chodź. - Logan pociągnął ja w stronę budynku.
- Już wyszedłeś ze szpitala? - Zaśmiałam się i podeszłam bliżej nich. - Widzę, że oznaki walki nadal są widoczne.
- Logana pobili na akcji. Rzucili się na niego w pięciu. - Mówiła lepiąc się do chłopak.
- Oh to taką jej historie sprzedałeś? A w tej bajce były smoki? - zaśmiałam się.
- Odczep się... - Warknął.
- O nie skarbie... Jakoś tydzień temu mówiłeś coś innego.
- O co ci chodzi? - Sylwia zmarszczyła brwi.
- Twój chłopak, narzeczony... To gówno, które tu stoi... Zdradził cię. - Nachyliłam się do niej. - Zdradził ze mną.
- Pfff kłamiesz. - Prychnęła. - Podobno jesteś z Igorem.
- Mamy przerwę.
- Logan? - Popatrzyła na niego, kiedy paraliżował mnie wzrokiem. - Powiedz coś! - Uśmiechnęłam się do niego, a moje spojrzenie mówiło " I teraz to ja się śmieje ostatnia".
- Nie będę wam przeszkadzać... Chyba macie do pogadania, a no i nie Sylwia, Logana nie pobili na akcji tylko dostał łomot od Igora. Nie było ich pięciu, walczyli solo... - Odwróciła się i ruszyłam do biura po drodze wyrzucając do kosza zeschnięte róże.
*Igor *
Błysk, dwa reflektory, huk... Strzał? Nie to nie to... Bomba? Byłem w samochodzie... Gdzie jestem teraz? Scena. Dom, dzieciństwo... Ojciec. Stanąłem. Alek... Brat... Ona dziewczyna... Błękitne oczy, szeroko uśmiech, blond włosy... Kim jesteś? Dźwięk, szarpniecie... Smród, kable.
Kim jesteś? Głowa boli, pęka w szwach... Zabij mnie będzie lepiej! Głos - Walcz przyjacielu, jestem z tobą - Smutek... Kim jesteś? Szarpniecie. Głos - Igor! - dziewczyna... Blondynka? Nie. Kim jesteś? Dotyk, ciepły, znajomy... Głos- Synku nie możesz mi tego zrobić... - Metal w ustach, krew? Tak to chyba to...Oddech szybki przyspieszony, łez brak. Podmuch wiatru, zawirowania wokół. Głos - Tracimy go! Wyprowadzi ich stąd!- Ucisk, szarpniecie, ucisk. - Dawaj chłopaku! Za młody jesteś na to żeby umierać! Kurwa!- Ucisk, szarpniecie, brak tlenu, duszę się. - Nie może oddychać! Skalpel do jasnej cholerny, dajcie mi skalpel. - Cięcie. Uśmiech. Jeszcze jedno. Włosy jasne, pachnące, miękkie. Rurka. Oczy, błękitne, przenikliwe. Zimny tlen w płuca. Oddech. Życie. Kim jesteś? Kim ja jestem?
* Mela *
- Wypowiedzenie. - Przysunęłam mu kartkę bliżej.
- Coś się stało? - Zmarszczyl brwi. -Myślałem, że ci się tu podoba.
- Też tak myślałam, ale mój starz dobiegł końca, a ja nie chce już tu pracować...
- No dobrze. - Podpisał papier. - Z wielkim żalem...
- No cóż...
- Pieniądze prześlę ci na konto. - Wstał . - Praca z tobą była czystą przyjemnością. - Wyciągnął ku mnie dłoń, którą uścisnęłam.
- Dzięki za wszystko.
- Do zobaczenia Mela.
- Do widzenia.
Wyszłam zamykając za sobą drzwi. Wróciłam do pokoju, gdzie czekały na mnie już wcześniej spakowane rzeczy. Pożegnałam się z ludźmi, którzy jeszcze tam coś dla mnie znaczyli.
W momencie, kiedy wsiadam za kierownicę mustanga i ruszyłam w drogę do domu, zamknęłam jeden z ważniejszych rozdziałów w moim życiu.
*
Usiadłam na kanapie z laptopem na kolanach i popijając herbatę szukałam informacji o Erneście. Zostawiłam mu przynajmniej trzy nagrania na poczcie głosowej, wysłałam dwanaście wiadomości i dwadzieścia e-maili. Miałam nadzieje, że to coś da. Z tego co widziałam ostatnio miesiąc temu bawił się w Hiszpanii w towarzyskie gorących latynosek. No cóż... O gustach się nie dyskutuje.
Odłożyłam zmęczona komputer i przykryłam się kocem. Miałam ochotę przytulić się teraz do kogoś... Do kogoś... Do Igora... Było mi bez niego zimno i pusto. Zostałam sama w ogromnym mieszkaniu bo nawet mój pies zaczął szkolenie i przebywał gdzieś teraz daleko stąd. Przymknęłam oczy na wspomnienia z poprzedniego wieczora...
*- Pocałuj mnie, wiem że chcesz...
- Nie.*
Zaśmiałam się pod nosem. Niczego w tamtym momencie bardziej nie pragnęłam niż tego, żeby mnie objął i zamknął w uścisku. Ale wybrałam drogę kłamstwa... Najgorszą z możliwych.
Wyciągnęłam telefon i wybrałam jego numer.
- Jeśli odbierzesz... To możesz tu przyjechać i zostać ile tylko chcesz... A jeśli nie... To zrozumiem.
Przyłożyłam telefon do ucha i kiedy usłyszałam automatyczną sekretarkę poczułam się tak jakby ktoś uderzył moja głowa o mur. Mur, który dzielił mnie od tego czego szukałam i pragnęłam przez całe życie.
Odrzuciłam telefon w bok i sięgnęłam po pilota. Włączyłam telewizor w nadziei, że trafię na jakiś ciekawy film. Skacząc po kanałach trafiłam na wiadomości.
- Tylko o tym wypadku... - Mruknęłam.
- Są nowe ustalenia. Na miejscu znaleziono telefon poszkodowanego i wynika z tego że podczas jazdy, kiedy doszło do wypadku rozmawiał przez telefon.
- Kretyn.- Zaśmiałam się..
- Jednak wypadek był spowodowany z winy kierowcy samochodu ciężarowego, który znajdował się pod dużym wpływem alkoholu.
- Drugi kretyn.
- Właśnie teraz jesteśmy na miejscu zdarzenia. Mogą państwo zobaczyć jak to wygląda.
- Audi aj... Będzie bolało.
- Białe audi Rs7 zostało staranowane przez samochód ciężarowy dokładnie w tymi miejscu. - Mężczyzna podążał wzdłóż jezdni.
- Boże zwykły wypadek po co tak o tym trąbić, setki się takich dzieje na świecie. - Wstałam i ruszyłam z kubkiem do kuchni. Odłożyłam go do zlewu.
- Z naszych informacji wynika, że mężczyzna teraz walczy o życie w szpitalu.
- No cóż... W sumie ciekawe kto to? - Wyciągnęłam telefon i wpisałam frazę w wyszukiwarkę.
Odpaliła mi się pierwsza stronka, ale tam nie było nic. - Audi rs7 to musi być ktoś z kasą.- Nie znalazłam nic. - Nie to nie, szkoda samochodu. - Weszłam na Facebooka i zalała mnie fala czarnych zdjęć Igora. Przeglądałam spokojnie dalej bo wiedziałam, że jego zdjęcia przeważnie są czarne, ciemne ewentualnie biało czarne. Aż zaintrygował mnie opis pod jednym z nich.
" Igor jesteśmy z tobą, pamiętaj zawsze będziemy cię wspierać! Walcz, tak jak robiłeś to zawsze i wracaj do nas!"
- A jemu co? - Zmarszczyłam brwi i przeniosłam wzrok na telewizor, gdzie cały czas operator kamery pokazywał miejsce wypadku. - Białe Audi Rs7... Igor nie odbiera... Facebook... Nie, to nie może być prawda. - Podeszła bliżej telewizora. - Pokażcie mi rejestrację! Pokażcie mi rejestrację tego Audi! - Chwyciłam telefon i wybrałam numer do Igora. - Odbierz skurwysynu, odbierz i powiedz, że to nie ty! - Włączyła się poczta głosowa. Spróbowałam jeszcze kilka razy, ale cały czas to samo. - Nie... - wyłączyłam telewizor i chwyciłam bluzę. Zgarnęłam kluczyki z blatu i wybiegłam z mieszkania. W mgnieniu oka znalazłam się w samochodzie i w drodze do szpitala.
Znowu wyciągnęłam telefon i tym razem wybrałam numer do Adriana.
- Dawaj Adi, dawaj... - Nie odebrał. Stojąc na światłach napisałam mu wiadomość, żeby powedział mi chociaż w którym jest szpitalu. Wiedziałam, że z nim jest, innej opcji nie było. Nie odpisał. - Dobra, kiedyś cię znajdę. Tylko żeby nie było za późno. Nie będzie... Mela nie będzie. - poczułam jak do oczu napływają mi łzy - Nie, nie rozkleisz się teraz... Nie teraz. - Docisnęłam pedał gazu.
Cześć!
Jak wam minął tydzień? Mam nadzieję, że u was wszystko gra! Dodaję rozdział bo dziś piątek i wypadałoby! Napiszcie koniecznie czy wam się spodobał!
Kolejny już niebawem!
Chcę wam jeszcze podziękować za to, że jest tu już ponad tysiąc wyświetleń! To jest takie...Ah...Nawet nie umiem tego opisać. - DZIĘKUJĘ! - Co prawda trochę to zmienię, ale pozwolę sobie zacytować pewnego rapera. - " Pierwszy tysiąc jest jak pierwszy seks! Nie myślałam, że tu będę pisząc pierwszą cześć! " ^^
Zapraszam na media!
Trzymajcie się tam cieplutko! I smacznego jeśli coś akurat jecie!
Mela X.x
29.03.2019
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro