3. XYZ2A

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wróciłam do samochodu Igor już prawie zasypiał na siedzeniu, ja nie miałam zamiaru go jakoś specjalnie budzić. Po prostu odpaliłam samochód i ruszyła w drogę do domu.

To nie było tak, że dobrze się czułam z myślę o tym że krzywdzę w pewien sposób Adriana. Zależało mi na nim ale jak na przyjacielu. Poza tym nic do niego nie czułam, był dla Igora jak brat i w tym związku to ja byłam tą trzecią, która nagle się pojawiła. Ja nie miałam prawa niszczyć ich przyjaźni, a Adrian nie miał prawa mną manipulować...I tej wersji się trzymajmy.

Dojechaliśmy na miejsce.

- Igor... - Odpięłam pas. - Dasz radę wejść do domu?

- Nie... Wiem...- Bełkotał i kręcił głową.

- Spróbujemy. - Wyszłam z samochodu i przeszłam na jego stronę. - Tylko mi się tu nie zrzygaj dobrze?

- Nie obiecuję mała...- Wstał i zrobił kilka niepewnych kroków.

- Jest okey?

- Powiedzmy... - Złapałam go za ramię, byłoby łatiwje gdybym była troszkę wyższa, ale cóż.

Kiedy wyjechaliśmy windą na piętro Igor mi się delikatnie wymsknął i poleciał na ścianę.- Kto to tu postawił  kurwa?!

- Bob budowniczy. - Szarpnęłam go w swoją stronę - chodź ochlapusie.

Otworzyłam drzwi do mieszkania i pchnęłam go do środka. Próbował ściągać buty, ale mu to nie wyszło.

-Śpisz na kanapie i nawet nie próbuj się ze mną kłócić.

- Dobrze...- Powiedział to  idąc do kanapy, zataczał się, ale szło mu całkiem zgrabnie. Jednak jego mina delikatnie mnie martwiła.

- Igor?

- Tak?

- Będzie bełt?- Zapytałam unosząc jedna brew.

- Nie.- Pokręcił głową.

- Usiądź sobie. - Nacisnęłam mu na ramię i siadł na kanapie. Oparłam się o stolik na przeciwko niego. - Daj tą nogę. - Niezgrabnie podniósł nogę do góry. Pomogła mu ściągnąć buty i bluzę. - jak z dzieckiem...- Westchnęłam.

- Przepraszam, że się opiłem - Powiedział to jak najbardziej niewinne stworzenie na świcie.

- Już...Trudno... - Wstałam i ruszyła do sypialni. Wzięłam z szafki koc i poduszkę z łóżka. Położyłam mu to na kanapie. - Jak będzie Ci zimno to ubierz sobie bluzę.

-Dobrze. - Skinął głową i przytulił się do poduszki. -Dobranoc.

-Dobranoc. - Ruszyłam w stronę sypialni, znowu przebrałam się w piżamę i położyłam na łóżku. Wzięłam telefon i wybrałam numer do Adriana, nie odebrał. Założyłam, że pewnie śpi, napisałam szybko wiadomość, żeby dał znać jak się obudzi. Sama zasnęłam po niecałych dziesięciu minutach.

*

Następnego dnia obudził mnie huk w salonie. Wstałam z łóżka i ruszyłam w kierunku drzwi.

"Tylko nie mów że spadłeś z kanapy..."  Weszłam do salonu Igor spał na kanapie. Rozglądnęłam się niepewnie po mieszkaniu, ale wyglądało zwyczajnie.

- Demn...- Zmarszczyłam brwi słysząc jak Igor mamrocze przez sen. - Kuba to nie twoja wina...Łukasz...Mela...- Ruszyłam w stronę kuchni i chwyciłam butelkę z wodą.  Wróciłam do salonu, oparłam się o stolik i popatrzyłam na Igora.

- Słodko śpi...Dupek...- Wstałam i przeszłam za kanapę, szarpnęłam za koc i Igor sturlał się na miękki dywan.

- Ej! - Krzyknął wyraźnie wystraszony.

- Czujesz się obudzony? - Zapytałam nachylając się do niego przez oparcie.

- Nie! - Patrzył na mnie z pretensją.

- Nie?! To ja cię obudzę. - Odkręciłam butelkę i jednym sprawnym ruchem, naciskając plastik oblałam mu twarz. - Lepiej?! - Rzuciłam w niego butelką w której była jeszcze odrobina wody.

- No o co ci chodzi?!

- O co mi chodzi?! Upiłeś się!

- No i?! Na pewno nie było tak źle!

- Nie było źle?! Człowieku, dzwonił do mnie barman bo ty nie byłeś w stanie!

- Przesadzasz. - Przewalił oczami.

- Opowiadałeś jakiemuś typowi o tym jak znalazłeś skarpetkę, która zaginęła w praniu!

- No i co z tego?!

- Nie wytrzymam z tobą! - Wyprostowałam się i ruszyłam do sypialni po komplet ubrań. Szybko zabrałam rzeczy i ruszyłam do łazienki. Było coś około w pół do siódmej, a ja musiałam być na siódmą w biurze. Szybko się ogarnęłam i zaczęłam pakować do pracy.

- Dobra...- Nie patrzyłam na niego zakładając buty.- Może trochę przesadziłem...Dobra, bardzo przesadziłem, ale chciałem dobrze!

- Mhm...

- Chodziło o Adriana...Nieszczęśliwie się zakochał i przeżywa teraz tą dziewczynę. - Poczułam jak krew we mnie buzuje. - Jakaś kurwa, namieszała mu w głowie i biedny...

- Skończ. - Warknęłam.

- Czemu?

- Nie znasz tej dziewczyny to po co ją od razu wyzywasz?

- Laska zraniła mojego przyjaciela, a ja mam być obojętny?! Dla mnie jest tandetną szmatą.

- Aha..."No to nieźle...Zasypiasz obok tej tandetnej szmaty."

- Co?

- Nic...Może Adrian coś źle odebrał, może dziewczyna ma swoje powody, żeby...- Przerwał mi.

- Jasne, a ja jestem baletnicą! - Prychnął i oparł ręce o biodra. - Nie ma bata, laska musi być pojebana.

Posłałam mu zabójcze spojrzenie.- Skoro tak mówisz. - Zawiązałam drugiego buta i schowałam sznurówki. Założyłam katanę, a przez ramię przełożyłam sportową torbę. - Kluczyki...- Przeszłam obok niego i zgarnęłam klucze z blatu. 

-Stój. -Złapał mnie za ramię. - Ty coś wiesz? Czemu tak bronisz tej dziewczyny?

- Nikogo nie bronię. - Strzepnęłam jego rękę. - Po prostu...To że nosisz okulary przeciwsłoneczne nie znaczy, że wszystko jest czarne.  Za szybko i za pochopnie oceniasz ludzi.

- Nie rozumiem...

- Może kiedyś zrozumiesz...Nie ważne przejdź się później po Dobiego, pora żeby ten pies wrócił do domu. Za dwa tygodnie zaczynam z nim szkolenie.

- Biedny pies...

- Zrobię z tego psa, psa psa.- Zaśmiałam się. - Na razie.

- Uważaj na siebie. - Rzucił gdy otwierałam drzwi.

- Jasne. - Zbiegłam po schodach.

*

Siedziałam wpatrzona w komputer, kiedy ktoś rzucił mi stertę białych kopert na biurko.

- Co jest?! - Podniosłam wzrok i popatrzyłam na Kamila, który popijał kawę. - Pojebało cię już do reszty?

- Nie kąsaj mała, poczta do ciebie.

- A nie dało się tego położyć?!

- Nie. - Odwrócił się i ruszył do swojego biurka.  Zaczęłam przeglądać koperty i je segregować, moją uwagę przykuła jedna z nich, która nie była w żaden sposób podpisana.  Szybko ją rozdarłam  i  na moje biurko posypały się zdjęcia.

- Co to jest? - Wymamrotałam. Zdjęcia były różnego formatu i w różnych kolorach,  jednak każde przedstawiały podobną scenę. Byłam to ja i Adrian, jedne zostały zrobione wczoraj w nocy na parkingu, a drugie wtedy przed blokiem. Miały daty i godziny. - Co to kurwa jest?! - Szybko zebrałam zdjęcia i kiedy chciałam włożyć je z powrotem  do koperty wypadła z niej zgięta kartka. Wrzuciłam zdjęcia, list zostawiłam. Był pisany na komputerze, więc nie było możliwości odszyfrowania go po charakterze pisma. 

"Jeśli nie chcesz, żeby Igor się o tym dowiedział proponuję ci robić to co każe... Znasz mnie, znasz mnie bardzo dobrze, byłyśmy ze sobą blisko, ale ty mnie olałaś. Czas wyrównać rachunki, teraz to ja będę górą. Radzę ci uważać...Szczegóły wkrótce... Podpisano XYZ2A.

- Co?

- Mela wszystko gra? - Podskoczyłam, gdy Logan położył mi rękę na ramieniu.

- Co? Tak, jasne...- Zamotałam się .- Wszystko gra, czemu miałoby nie grać? Ładny krawat.

- Od Sylwii.

- O...Spal go. - Zaśmiał się i wzięłam głęboki wdech. - Co tam?

- Mam da ciebie akta do zrobienia.

- A jasne, tak! Odłóż je na tą stertę tam...- Pokazałam piętrzący się stos.

- Ale to mi jest potrzebne na już.

- No to tam jest właśnie stosik spraw na już.

- O...Chyba, że tak...-Położył akta na szafce i posłał mi delikatny uśmiech, który odwzajemniłam. Kiedy odszedł wróciłam do listu.

- XYZ2A...Skąd ja znam ten podpis?



Cześć!

Ostatnio zapytano mnie kiedy rozdział (w_i_k_i_m_i_k_i  ;) ) i powiem wam szczerzę, że zbierałam się do niego dość długo. Już myślałam, że wyczerpały mi się pomysły, jednak kiedy usiadłam nad tym i zaczęłam pisać to tak jakoś wpadłam na coś mam nadzieję dobrego!

Czekam na waszą opinię, zapraszam na moje  media (opis profilu) i do następnego!

XYZ2A? Co to może znaczyć hm?

Trzymajcie się!

Mela X.x

06.03.2019

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro