4.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- No i co o tym sądzisz? – odezwałem się po kilku minutach wynurzeń na temat moich (właściwie to mocno wyolbrzymionych na potrzebę chwili) problemów. Musiałem się mocno natrudzić, aby wymyśleć coś, co miało bezpośredni związek ze mną, a jednocześnie byłoby na tyle odpowiednie, aby dyskretnie i bez nacisku nakłonić Zigę do zdradzenia mi czegokolwiek o nim samym. A właściwie, to o jego własnych problemach.

- No cóż... - Ziga rzeczywiście wziął sobie do serca wysłuchanie mnie i wyglądało na to, iż naprawdę chce znaleźć dla mnie jakieś sensowne rozwiązanie. – Przede wszystkim musisz rozmawiać Domen.

No wyobraź sobie, że robię to praktycznie cały czas.

- Bo wiesz, ludzie nie czytają sobie w myślach – niestety, mruknąłem pod nosem – ewentualnie mogą odbierać lub interpretować zachowania czy cokolwiek na swój sposób, bardzo często błędnie. Ja wiem, że rozmawianie jest ciężkie i jak trudno jest się otworzyć, zwłaszcza tobie. Ale jednak na dłuższą metę jest to bardzo męczące. Doskonale rozumiem twoje wątpliwości i obawy, bo wiesz, to jest w końcu twój pierwszy związek i to jest kompletnie zrozumiałe, że nie zawsze wiesz jak się zachować i się denerwujesz.

- Gdyby ktoś usłyszał ten fragment twojej wypowiedzi to by pomyślał, że robisz ze mną pogadankę o pierwszym razie – prychnąłem.

- To się tego też tyczy – roześmiał się mój współrozmówca. – Ale tu myślę, że powinieneś porozmawiać z kimś z większym doświadczeniem.

- Jezus, to był żart – obruszyłem się. – I nic mi tu nie sugeruj.

- W każdym razie – ciągnął Ziga – to jest zupełnie normalne, że na tę chwilę czujesz się niepewnie albo niezręcznie okazując jakiekolwiek uczucia zarówno werbalnie jak i niewerbalnie.

Ten to naprawdę umiał mówić tak, że nie czułem się ani zażenowany ani zawstydzony.

- I naprawdę nie masz się czego obawiać, z czasem to wszystko minie i poczujesz się dużo pewniej. I jestem w stu procentach pewien, że Richard to wie i rozumie. Poza tym uwierz mi, on naprawdę doskonale cię zna. Myślę nawet, że on totalnie zdaje sobie sprawę, co czujesz.

Widzę, że były jakieś rozmowy o mojej osobie bez mojego uczestnictwa w nich, aha.

Wzdycham ciężko. Akurat tak wyszło, że nawet nie musiałem niczego udawać. Poza tym, rzeczywiście trzeba przyznać Jelarowi to, że naprawdę umie pocieszyć człowieka.

- Pewnie masz rację – mówię, targając w rękach kawałek kołdry. – I generalnie dzięki. Potrafisz uspokajać ludzi. Ale masz nic nie mówić Richardowi, okej? – na wszelki wypadek przybrałem groźną minę.

- Myślę, że on sam albo wszystko wie albo się domyślił. Ale spokojnie, nic nie powiem.

No cóż, odsłoniłem swoją duszę, więc teraz mi się coś należy chyba.

- A ty.... – zacząłem, skubiąc lekko fragment poszewki. – mówiłeś mi, że byłeś kiedyś zakochany.

- I? – brwi Słoweńca powędrowały do góry. – Do czego pijesz?

- No chciałbym po prostu wiedzieć jak to się potoczyło.

Zapadła chwila ciszy.

- No generalnie to nijak – Jelar wzruszył ramionami.

- To znaczy?

- No nie mam ci o czym opowiedzieć Domen. Tu naprawdę nie ma nic do opowiadania – roześmiał się.

Ja sądzę, że jednak jest.

- No cóż, mam oczy więc widzę, że raczej daleko ci do bycia w szczęśliwym związku, ale no jednak... Bardzo dawno temu to było?

- Właściwie to...

- Czy raczej masz na myśli to, że jesteś aktualnie zakochany?

Chyba powinienem w jakiejś maleńkiej części zgodzić się z Richardem, że troszeczkę jeszcze brakuje mi to bycia mistrzem podchodów i taktu. Ale nie wiele. Zwłaszcza, że mina Zigi powiedziała mi dokładnie to, co chciałem wiedzieć.

- Spokojnie, nie zamierzam cię na siłę zadręczyć ciągłymi jękami i wywlekaniem z ciebie kto to jest i całej reszty – uśmiechnąłem się. – Mam już dość po akcjach z Richardem, naprawdę. Ale po prostu wiesz, częściowo wiem jak się czujesz, bo sam się tak czułem przez jakiś czas.

Uwierzcie mi, że naprawdę mówiłem z serca.

- Więc wiesz... - kontynuowałem, starając się jak najstaranniej dobierać słowa. – Naprawdę doceniam to, że mnie wysłuchałeś, więc jeśli kiedyś chciałbyś się komuś wygadać, to... możesz do mnie przyjść jak tylko będziesz chciał.

Naprawdę, spodziewałem się wielu rzeczy, ale na pewno nie tego, że Jelar wybuchnie śmiechem.

- Ja nie żartuję – obruszyłem się.

- Wiem – odpowiedział Słoweniec, po czym po raz kolejny roześmiał się w głos. – Tylko, że nigdy chyba nie widziałem cię tak poważnego. Nie, czekaj. Rzadko kiedy widziałem cię tak poważnego. Ale doceniam, że wznosisz się na wyżyny swojej empatii.

- Ja też mam uczucia – warknąłem. – A wy się wszyscy zachowujecie jakbym był co najmniej socjopatą.

- No cóż... - Ziga otarł łzy – może rzeczywiście masz tę jakąś wrażliwą cząstkę w sobie. Albo to związek z Richardem zmienia cię na lepsze.

Jedynym, jak mogłem na to zareagować, było przewrócenie oczami i rzucenie w niego poduszką.

___________________________________________________________

Ta-da-dam, witam Was w kolejnym odcinku. Jak zawsze zachęcam do komentowania - lepiej niż przy pisaniu, bawię się tylko czytając Wasze komentarze, dlatego czekam na to z niecierpliwością!

Jeśli przeczytałeś - zostaw gwiazdkę!

A poza tym, do szybkiego zobaczenia w kolejnej części.

Ola

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro