Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Gemma

Mam wrażenie, jakby coś wyssało powietrze z pomieszczenia. Zaczyna dusić mnie w piersi, serce wybija oszalały rytm, przez co trudno ustać na własnych nogach, które nagle mają problem z utrzymaniem ciężaru ciała.
     Patrzę w oczy mężczyźnie, który trzy lata temu był mi bardzo bliski, w którym się zakochałam, któremu oddałam serce oraz ciało. To z nim przeżyłam piękne i szalone chwile. To on odebrał mi cnotę. To on mnie skrzywdził, pieprząc na jednym z przyjęć blond piękność, czym upokorzył mnie na oczach przyjaciół. Kompletnie nic nie robił sobie z naszej obecności, a już na pewno nie przestał. Jak gdyby nigdy nic posuwał dziewczynę, patrząc mi prosto w oczy, niemo przekazując, że jestem nikim. Wyszłam stamtąd roztrzęsiona, załamana, zbrukana. Nigdy w życiu nie spodziewałabym się po nim tak okrutnego i bolesnego zagrania.
     Byłam w nim zadurzona po uszy, marzyłam o wspólnej przyszłości, która – jak się okazało – nigdy miała nie nadejść. Byłam z nim szczera, wyznając, jak bardzo pragnę zostać żoną, matką. To coś, co było dla mnie ważne, coś, co było poza zasięgiem Nino. Dla niego liczyła się zabawa, alkohol, kobiety. Nie zamierzał się wiązać, ograniczać i poprzestać na jednej panience. Oczarował mnie, zrobił swoje i... odszedł. Nawet wtedy, kiedy przyjechał do mnie z kwiatami i przeprosił za swoje zachowanie, wiedziałam, że niczego nie żałował. Zrobił to, ponieważ być może było mu mnie żal, a nie dlatego, że naprawdę czuł się źle, że mnie skrzywdził. Był gówniarzem mającym w dupie uczucia innych ludzi.
     Siedem miesięcy zajęło mi wylizanie ran. Całkowicie odcięłam się od mężczyzn; zaprzestałam randkowania, nie wdawałam się w rozmowy, nie zwracałam na nich uwagi. Alessia stawała na głowie, by wyciągnąć mnie z dołka, odciągnąć moje myśli od mężczyzny, który potraktował mnie jak natrętną muchę, która przez chwilę polatała mu przed nosem i nagle postanowił się jej pozbyć. Nie potrafiłam otworzyć się na nowe znajomości. To było ponad moje siły i czułam wdzięczność, że Alessia w którymś momencie nareszcie to zrozumiała. Nie chciałam się bawić, chciałam zaszyć się w swoim mieszkaniu, pozaciągać rolety i siedzieć w ciemności, popijając wino i użalając się na sobą. Tak wyglądał czas po Nino. Pełen łez, smutku, rozczarowania i myśli, że byłam niewystarczająca. Wymiksował się z naszego związku dosłownie w sekundę. Wystarczyło wspomnieć o pierścionku, ślubie, a już go nie było. Przeklinałam go tysiąc razy, a potem zrozumiałam, że tak musiało być.
     Widocznie nie był mi pisany.
     A teraz zjawia się, jak gdyby nigdy nic, i patrzy na mnie tak, jak patrzył wtedy, kiedy zobaczył mnie po raz pierwszy. Nie chcę tego. Nie chcę, żeby patrzył tak, jakby mu zależało, bo wiem, że nie zależy. Już na chrzcinach ledwo byłam w stanie przebywać z nim w jednym pomieszczeniu, oddychać tym samym powietrzem i co rusz napotykać jego wlepiony we mnie wzrok. Czułam się przez niego osaczona. Jego widok po takim czasie zasiał w moim poukładanym życiu chaos. Próbowałam zachować spokój, ignorować go i robić wszystko, byle tylko uspokoić bicie swojego serca. Przez chwilę się bałam, że przebije się przez klatkę piersiową i poturla wprost pod eleganckie buty mojego eks. Skłamałabym, mówiąc, iż jego obecność nie zrobiła na mnie wrażenia, bo było wręcz odwrotnie. Przed oczami migały mi nasze wspólnie spędzone chwile, niemal czułam jego dotyk i słyszałam pieszczotliwe słowa. Nienawidziłam swojego umysłu za podsuwanie mi tych cudownych obrazów i wspomnień szczęścia, które wtedy czułam.
     Zmienił się, teraz wygląda jeszcze lepiej, o ile to możliwe. Włosy w odcieniu brązu ma dłuższe, zmierzwione. Zarost idealnie przystrzyżony, aż chciałoby się go podrapać. Odstrzelił się w elegancki dopasowany garnitur, opinający jego umięśnione ciało. Niczym sparaliżowana obserwuję jego dłoń sunącą po klapie marynarki, długie palce, którymi wyczyniał kiedyś cuda, aż robi mi się gorąco. Moje ciało nadal na niego reaguje, nadal go pragnie. To nie jest dla mnie dobra wiadomość.
     – Co ty tutaj robisz? – dukam, kiedy wreszcie wybudzam się z transu.
     – Wpadłem, bo chciałem porozmawiać.
      – Okłamałeś Patrizię, przedstawiając się jako Biagio! Dojrzale – mówię ostrzej, niż zamierzałam, ściskając w palcach brzeg dębowego biurka.
     To nic prostego przebywać z nim tak blisko, w dodatku bez osób trzecich. Znam Nino i jego sztuczki, na które nie zamierzam nigdy więcej się nabrać.
     – Nie złość się. Musiałem to zrobić, inaczej nie chciałabyś ze mną porozmawiać.
     Podchodzę do okna i biorę głęboki wdech, próbując opanować szalejące w piersi serce. Jestem wściekła na siebie za taką reakcję i nie mam pojęcia, co zrobić, by się opamiętać.
     – Jeśli masz mi coś do powiedzenia, to mów szybko i opuść moje biuro.
     – Mam ci wiele do powiedzenia, ale nie zamierzam mówić do twoich pleców. Spójrz na mnie.
     Zaciskam zęby, biorę się w garść i unoszę brodę, następnie się odwracam. Odważnie patrzę mu prosto w oczy, udając twardą, choć wszystko we mnie dygocze z emocji.
     – Tak lepiej. – Posyła mi uśmiech, który uwielbiałam od pierwszego razu. Słodki, uroczy, z tymi rozkosznymi dołeczkami w policzkach. Tym uśmiechem zauroczył mnie od pierwszego wejrzenia. – Kiedy zobaczyłem cię na chrzcinach, uświadomiłem sobie, jak bardzo za tobą... tęskniłem. – Chrząka niezręcznie, lekko się czerwieniąc.
     Mam ochotę prychnąć na te słowa.
     – Wiem, że nasze rozstanie było dla ciebie bolesne. Wiem, że zachowałem się jak gówniarz, ale myślę, że wtedy byłem po prostu głupi. Przepraszam, Gem. Szczerze, z całego serca przepraszam cię za to, co wtedy zrobiłem. – Podchodzi bliżej i zatrzymuje się tuż przede mną, a zapach jego mocnych perfum wdziera się do moich nozdrzy.
     Mam ochotę brać nogi za pas, tymczasem nie mogę się nawet ruszyć!
     – Pozwól mi udowodnić, że się zmieniłem. Dorosłem.
     Ściągam brwi, zastanawiając się, czy przypadkiem się nie przesłyszałam.
     – Po pierwsze... – Cofam się, by zachować trzeźwość umysłu. – Niczego nie musisz mi udowadniać, Nino. Nie jesteśmy razem, więc gówno mnie obchodzi, czy wreszcie dorosłeś. – Patrzy na mnie, nawet nie mrugając. Mięśnie na jego szczęce drgają, jakby nie spodobały mu się słowa, które wypowiedziałam. – Po drugie, trzy lata temu nie byłeś dzieckiem, do cholery! Powinieneś zachować się dojrzale, a uciekłeś jak tchórz na wzmiankę o przyszłości. Teraz nic mnie nie obchodzisz. Możesz iść.
     – Myślisz, że tak po prostu z ciebie zrezygnuję? – syczy przez zęby.
     Kiedy czuję jego dłonie na swoich ramionach, wstrzymuję oddech. Jego dotyk jest niczym porażenie piorunem, przywołujący kolejną porcję wspomnień.
     – Nie rozumiesz, że nasze ponowne spotkanie to dla mnie jak cios obuchem? Zrozumiałem, że... chcę cię odzyskać.
     Prycham, nie mogąc uwierzyć w te durne słowa.
     – Nie wierzę, że przychodzisz tutaj i ot tak mówisz mi coś takiego. To nie jest możliwe, mam chłopaka i jestem dzięki niemu szczęśliwa.
     – Tak, słyszałem o nim – stwierdza bez emocji.
     Patrzy mi w oczy, jakby próbował w nich coś dostrzec. Zbiera mi się na płacz, chociaż nie zamierzam uronić przy nim nawet jednej łzy. Naprawdę Bóg ma kiepskie poczucie humoru, skoro mimo tego, co zrobił stojący przede mną mężczyzna, ponownie skrzyżował nasze drogi. Czy za mało się wycierpiałam? Za mało wylałam łez, by przechodzić przez to ponownie?
     – Skoro tak, mam nadzieję, że dasz mi święty spokój – dukam, próbując brzmieć na pewną siebie.
     Szkoda, że jego bliskość mi w tym nie pomaga.
     Nino się pochyla, muskając ustami płatek mojego ucha. Zamieram na tę nagłą reakcję, która szczerze mnie zaskakuje. Próbuję opanować emocje, ale jego kolejne słowa dosłownie mnie paraliżują.
     – Nie zapominaj, kto był w tobie pierwszy.
     Przełykam ślinę na wspomnienie naszego pierwszego razu. Mimo tego, jak cholernie mnie potem skrzywdził, ten moment był magiczny i wyjątkowy.

     To przeszłość, krzyczy moja podświadomość. I ma rację.
     – To sprawia, że jesteś moja. – Odchyla głowę, układa mi dłoń na karku i miażdży moje usta zachłannym pocałunkiem.
     Czas staje w miejscu, jakby ktoś wcisnął przycisk „stop". Czuję tylko jego usta, język, wdzierający się do środka, i to wrażenie niemal zwala mnie z nóg. Nino musi wyczuwać, jak wielki to dla mnie szok i obejmuje mocno, dociskając do swojego ciała. Zapomniałam już, jak to jest całować go tak namiętnie. Od kiedy mnie zostawił, nie pocałowałam żadnego faceta. Dopiero od dwóch miesięcy próbuję wrócić do życia towarzyskiego i zaczęłam umawiać się z Biagio. Tylko że jego pocałunki były niczym, w porównaniu z pocałunkami Nino. Biagio był jak lekki wiatr owiewający twarz, Nino był huraganem porywającym bez ostrzeżenia.
     – Kurwa, tak bardzo tęskniłem – sapie między liźnięciami, przypiera mnie do ściany i wsuwa mi palce we włosy, zaciskając na nich pięść.
     Mam wrażenie, że mnie pożera, nie zostawiając miejsca na oddech. Przepadam całkowicie, chociaż powinnam dać mu w pysk i posłać do diabła.
     Dlaczego więc mój język pracuje jak dobrze naoliwiona maszyna, oddając to szaleństwo?

Wpadam do domu niczym wicher, trzaskając drzwiami. Opieram o nie plecy i przykładam dłoń do serca, próbując wziąć się w garść. Dzisiejsze wydarzenie zasiało w mojej głowie taki mętlik, aż czuję mdłości. Właśnie po to przylazł do mojego biura? Żeby ponownie namieszać w moim życiu, pokazać, że to on dzierży władzę, i pocałować mnie bez uprzedzenia? Jeśli myśli, że cokolwiek zdziałał, grubo się myli. Może on zapomniał o tym, co zrobił, ale nie ja. Wspomnienia wciąż są żywe w mojej głowie, spojrzenia przyjaciół również, a to boli równie mocno, jak bolało wtedy. Dla innych nic wielkiego się nie stało, za to mój świat porządnie się zatrząsł.
     Jestem na siebie wściekła. Powinnam była natychmiast go od siebie odepchnąć, wypędzić z mojego małego gabinetu i posłać do diabła. Odruchowo dotykam palcami ust, przypominając sobie jego smak. Zaskoczył mnie. Nie spodziewałam się, że będzie miał na tyle odwagi, by odwiedzić mnie w firmie ojca, nie wspominając o pocałunku. Jego słowa były dla mnie ogromnym zaskoczeniem, ale byłabym idiotką, gdybym w nie uwierzyła. To była tylko chwila słabości, nigdy więcej nie pozwolę mu na to ponownie.
     Nino Bianchi roztrzaskał moje zakochane serce bez grama litości.
     – Gemma? – Głos mojego chłopaka sprowadza mnie na ziemię.
     Unoszę głowę i patrzę w jego ciemne, spokojne oczy.
     Nie spodziewałam się go tutaj zastać, liczyłam na chwilę samotności, a on może mnie teraz zobaczyć w stanie totalnej rozsypki. Ufam mu, traktuję go jak najlepszego przyjaciela, lecz nie sądzę, by wiadomość o moim spotkaniu z eks go ucieszyła.
     – C-co ty tutaj robisz? – dukam.
     – Umówiliśmy się na obiad – odpowiada zdziwiony.
     Jasna cholera! Kompletnie zapomniałam o naszym spotkaniu, a przecież obiecał, że coś dzisiaj dla mnie ugotuje. Spoglądam w stronę kuchni. Z garnka stojącego na kuchence wydobywa się para.
     – Miałaś być za półtorej godziny.
     Tak, jednak pewien dupek jednym pocałunkiem wybebeszył mnie emocjonalnie.
     – Zerwałam się wcześniej, nie czuję się najlepiej.
     – Widzę, jesteś blada jak ściana. – Podchodzi, ujmuje moją twarz w dłonie i unosi ją, a nasze oczy się spotykają. Jego kciuki czule głaszczą moje policzki, niemniej nawet ten ruch nie sprawia, że jest mi lepiej. – Powiesz mi, co się dzieje?
     Zastanawiam się nad odpowiedzią. Nigdy go nie okłamałam, zawsze byłam szczera. Pewnego wieczoru, mniej więcej po miesiącu znajomości, przy lampce wina opowiedzieliśmy sobie o poprzednich związkach. Biagio wcześniej był związany z Chiarą, która wyjechała do Stanów, zrywając z nim wszelki kontakt. Dozowałam informacje o Nino do minimum, jednak mój chłopak miał świadomość, co ten związek ze mną zrobił. Nie miałam na tyle odwagi, by wyznać wszystko.
     – Gem, zaczynasz mnie przerażać. Co się stało?
     – Nino się stał. – Decyduję się na szczerość.
     Uwalniam się od jego ciepłych dłoni, odkładam torebkę na komodę, następnie zsuwam z ramion marynarkę i wchodzę do kuchni, by nalać sobie szklankę wody. Kiedy krzątam się między lodówką a szafkami, czuję na sobie jego wiercące spojrzenie.
     Gdyby Biagio zobaczył Nino na chrzcinach Azzurry, na których nie mógł mi towarzyszyć ze względu na pogrzeb ciotki, pewnie wyszedłby z własnej skóry.
     – Twój były? – pyta zdumiony. – Czego chciał?
     – Sama nie wiem. – Obojętnie wzruszam ramionami. – Wpadł do mojego biura i wygadywał głupoty.
     – Okej. – Siada naprzeciwko mnie, splatając palce. – Zrobił ci coś?
     – Nie, ale mnie pocałował.
     Niepewnie na niego spoglądam, ale natychmiast widzę, jak bardzo ta wiadomość szokuje mojego chłopaka. Może powinnam zachować ją dla siebie, oszczędzić mu przykrości, jednak wiem, że kłamstwo ma krótkie nogi. Biagio dowie się o Nino prędzej czy później, więc lepiej, by dowiedział się ode mnie. Nie zamierzam wyjść na kłamczuchę zatajającą takie wiadomości przed własnym chłopakiem.
     Mija długa chwila, po której otrzymuję reakcję.
     – Co takiego?! – Podnosi głos, aż mam chęć zasłonić sobie uszy. – Jakim prawem to zrobił? Jesteś moją dziewczyną!
     – Wiem o tym, nie krzycz! – Odstawiam szklankę z hukiem i chowam twarz w dłoniach.
     – Dlaczego obcy facet całuje moją kobietę?! – rzuca z pretensją.
     – Bo jest dupkiem! Nie potrzebuje żadnego pozwolenia, by robić to, na co ma ochotę.
     – Nie pozwalam na to! Jesteśmy razem, nikt oprócz mnie nie może cię całować. Zrozumiałaś?
     – Owszem, zrozumiałam. Jaka szkoda, że Nino ma to gdzieś.
     – Już ja się z nim rozprawię – mówi ostro. – Gdzie on mieszka? Pojadę tam i powiem mu, żeby się odpieprzył.
     Rozchylam usta zszokowana, a zimny deszcz przebiega mi po plecach.
     – Czyś ty oszalał?! Nie możesz tego zrobić, to sprowadzi na ciebie problemy! Zapomnij o tym!
     – Teraz to ty oszalałaś. Naprawdę myślisz, że puszczę mu to płazem? Nie ma prawa cię nawet dotknąć!
     – To się więcej nie powtórzy, obiecuję. Uspokój się, Biagio, i po prostu mnie przytul. On nie jest tego wart.
     – Mam to w dupie. Muszę bronić tego, co należy do mnie. Pokazać mu, że ma trzymać się od ciebie z daleka. Jeśli tego nie zrobię, będzie się obok ciebie kręcił i jeszcze spróbuje mi ciebie odebrać.
     Nie podoba mi się wzmianka o własności, lecz to nie jest odpowiedni moment, by o tym rozmawiać. Mój chłopak postradał rozum, chcąc rozprawiać się z Bianchim, i teraz żałuję, że mu o tym powiedziałam.
     – Nino to przeszłość. Nie mam zamiaru dać się złapać w jego sidła, jestem z tobą.
     – Świetnie! Właśnie to mu powiem. Nie obawiaj się, to będzie tylko męska rozmowa.
     Już ja wiem, jak wyglądają takie męskie rozmowy. Nino bywa porywczy, jeśli Biagio powie coś, co mu się nie spodoba, bez wahania wyjmie gnata, strzeli mu w łeb, następnie pozbędzie się ciała i po moim chłopaku słuch zaginie. Z ludźmi pokroju Nino się nie zadziera. Mimo iż odciął się od ojca, nie mam pewności, czy przez ten czas nie zmienił zdania i ponownie nie wstąpił w szeregi mafii. Nie zamierzam ryzykować.
     – Męska rozmowa z Nino? – pytam z nutką kpiny w głosie. – Jego ojciec jest mafiosem, nie sądzę, by dyskusja była rozsądnym rozwiązaniem.
     – Nadal nie wierzę, że byłaś z kimś takim – prycha gorzko, spoglądając na mnie z odrazą.
     Moje serce kurczy się boleśnie, jakby właśnie wpakował w nie nóż.
     – Człowiek z mafii i ty? Obłęd.
     Nie podoba mi się to bezczelne spojrzenie. Nie pozwolę mu krytykować mnie za przeszłość. To moje życie, moje decyzje, Biagio nie ma prawa mnie osądzać. Jeśli myśli, że będę jego workiem na wrzucanie obleg, to grubo się myli.
     – Nie rozpędzaj się. Ja nie wypominam ci popełnionych błędów, a ty właśnie mnie oceniasz!
     – A jak mam cię nie oceniać? Gdzie ty miałaś oczy, dziewczyno?! Mógł cię skrzywdzić, jak wspomniałaś, mógł cię nawet zabić! Powinnaś być mądrzejsza.
     – Wiesz co? Mam cię dość! Wróć do siebie. – Odwracam się na pięcie, opuszczam kuchnię i wpadam do pokoju.
     Po chwili słyszę trzask drzwi.

Wieczorem odwiedza mnie Alessia. Pod wpływem emocji zaprosiłam ją na babskie pogaduchy, bo ona jako jedyna mnie rozumie i wie, co przeszłam przez Nino. Potrzebuję jej rad, trzeźwego podejścia do tematu, potrząśnięcia, bym obudziła się z dziwnego transu. Do tej pory świetnie udawało mi się unikać Nino, mimo tego, iż mieszkamy w tym samym mieście. Widywałam się z Alessią wszędzie, byle nie w jej domu, gdzie przypadkiem mógłby zawitać mój były – przyjaciel zarówno jej męża, jak i braci Mancuso. Nie miałam pewności, czy pojawi się na chrzcinach, nie dopytywałam przyjaciółki, by przypadkiem nie pomyślała, że właśnie na to liczyłam. A jednak się pojawił. Zmęczony, na kacu, z potarganymi przez wiatr włosami i miał czelność wyglądać jak ciastko z kremem.
      Kiedy tylko witam przyjaciółkę w drzwiach, ściska mnie i soczyście całuje w policzek, unosząc w górę butelkę wina. Sadzam ją na kanapie w salonie, przynoszę kieliszki oraz deskę serów, którą przygotowałam wcześniej.
     – Co się dzieje? – Wlepia we mnie słodkie oczęta.
     – To aż tak widać? – Wzdycham zrezygnowana.
     – Znam cię, Gem. Widzę, że coś nie gra. Na swoich urodzinach byłaś rozkojarzona.
     Kiedy przypominam sobie tę katastrofę, moją twarz wykrzywia grymas zażenowania. Nie spodziewałam się po Biagio takiego zachowania, przechwałek na temat pracy informatyka w bardzo popularnej firmie. Myślę, że pośpieszyłam się z przedstawieniem im mężczyzny. Sama znam go zaledwie od dwóch miesięcy, nadal się poznajemy, więc nie wiem, czego mogę się po nim spodziewać. Moi przyjaciele robili dobrą minę do złej gry, lecz ja widziałam, że wywody mojego chłopaka nie robią na nich wrażenia. Przez to czułam się skrępowana i marzyłam o powrocie do domu.
     – To przez Nino – wyznaję niechętnie.
     Alessia wygląda na zszokowaną.
     – Po spotkaniu z nim na chrzcinach jestem podenerwowana, za dużo o nim myślę. W dodatku odwiedził mnie w biurze.
     – O mój Boże! Nie mówisz poważnie? – obrusza się, wybałuszając oczy. – Czego chciał?
     – Zaczął od przeprosin, tym razem chyba szczerych. Potem było już gorzej. Twierdzi, że chce mnie odzyskać.
     Alessia przewraca oczami.
     – Znowu zaczyna? – mamrocze. – Mówiłam mu, że masz kogoś. Czego nie zrozumiał?
     – Chyba wszystkiego. – Wzruszam ramionami. – Był bardzo pewny siebie. Powiedział, że był we mnie pierwszy, jestem jego i chce mnie z powrotem. Krótka piłka.
     – Nie wierzę. – Kręci głową, opierając łokcie na kolanach. – Czuję, że zrobił coś jeszcze, Gem.
     Mruży oczy, jakby próbowała dostać się do mojej głowy i wszystko z niej wyczytać.
     – Pocałował mnie. – Ledwo udaje mi się z siebie wyrzucić. Na samą myśl przechodzą mnie ciarki. Nie powinnam była mu ulegać, ale tak mnie zaskoczył, że mój głupi umysł po prostu się wyłączył. – Cholernie mnie zaskoczył, dlatego oddałam ten przeklęty pocałunek. Jestem pewna, że on nie da mi teraz spokoju.
     – Cały Nino, nie zna znaczenia słowa „nie". Gdy się uprze, nie ma przebacz.
     – To mnie nie pociesza, kochana. Muszę coś wymyślić, inaczej mój związek szlag trafi.
     – Naprawdę Biagio jest chłopakiem, z którym chcesz spróbować? – pyta niepewnie.
    Unoszę brwi, zaskoczona jej pytaniem. Natychmiast chcę odpowiedzieć twierdząco, a mimo tego moje usta pozostają zamknięte.
     – Nie miej mi tego za złe, ale on kompletnie do ciebie nie pasuje, Gem. Jest taki... porządny.
     – Nie wiem, co mam ci powiedzieć – odpowiadam, po czym sięgam po wino i nalewam sobie odrobinę do kieliszka. Muszę się znieczulić. – To świeży związek, ledwie się znamy. Ja nie traktuję tego, jako czegoś na całe życie, po prostu staram się ponownie obdarzyć mężczyznę zainteresowaniem. Z czasem się przekonamy, dokąd nas to zaprowadzi. Albo wyjdzie, albo nie.
     – Podoba mi się twoje podejście, maleńka. – Porusza brwiami, po czym siada obok mnie. – Do tej pory nie miałaś żadnego, teraz nagle jest dwóch! – dodaje entuzjastycznie.
     – I to może okazać się problemem. Biagio chciał pojechać do Nino i przeprowadzić z nim męską rozmowę. Wiesz, czym to się mogło skończyć, prawda?
     – Oj! – Zasłaniania usta dłonią, ale i tak widzę, że dobrze się bawi. – Lepiej niech twój chłopak nie zaczyna z twoim eks, Gem. Na sam widok Biagio Nino przeszedłby do działania, nim ten zdążyłby otworzyć usta. Niech twój mężczyzna się nie wychyla, to sprowadzi na niego kłopoty.
     – To chyba nie będzie takie proste. Biagio chce pokazać Nino, że jestem jego i ma się trzymać jak najdalej.
     – Faceci i ich rządzenie się. Bądź twarda, pewna siebie, odważna. Pokaż Nino, żeby się pieprzył.
     – Nie chcę go prowokować, Ali. Ułożyłam wszystko od nowa, a ten nagle się pojawia i znowu próbuje namieszać. Nie mam siły na kolejną walkę.
     – Rozumiem – wyznaje smutno i przytula się do mojego ramienia. – Nie martw się, jakoś sobie z nim poradzimy. Niech zabiera swój tyłek z dala od ciebie, bo inaczej dostanie ode mnie po łbie.
     Chichoczę, spoglądając na przyjaciółkę z rozczuleniem.

***

Nazajutrz pojawiam się w firmie spóźniona. W nocy mało spałam, a kiedy już zasnęłam, nie mogłam się dobudzić. Budzik dzwonił z piętnaście razy, zanim zwlekłam tyłek z łóżka. Nawet prysznic i mocna kawa nie postawiły mnie na nogi, a jeśli to nie podziałało, to znak, że jest naprawdę źle. Kawa była dobra na wszystko, jednak dzisiaj mogłabym wypić wiadro, a nic by nie zdziałała. Aż żal myśleć, kto był sprawcą mojego beznadziejnego samopoczucia. Pojawił się tak nagle, powiedział swoje i w dodatku przez niego pokłóciłam się z Biagio, który nie odzywał się od wczoraj. Trochę zabolał mnie fakt, iż ocenił mnie tak łatwo, jakby sam był idealny. Ludzie popełniają błędy, czasami mają klapki na oczach i nie dostrzegają tego, jak postępują. Otrzeźwienie przychodzi po fakcie, kiedy nagle różowe okulary spadają i możemy trzeźwym okiem ocenić sytuację.
     W trakcie mojego związku z Nino nie obchodziło mnie, czym on się zajmuje. Liczyło się, że był dobry, troszczył się, opiekował i był blisko. Obdarzyłam go głębokim uczuciem, a jeśli się kogoś kocha, akceptuje się wszystko wokół niego. Ja akceptowałam. Wiedziałam, kim był jego ojciec. Przyjaźniłam się z żoną mafiosa, sama nieświadomie weszłam w ten świat i nauczyłam się odwracać wzrok, nie zadawać pytań. Przywykłam do broni wsuniętej w kaburę przy pasku spodni Nino, jego tajemniczych rozmów. Nie przerażał mnie ten widok tak, jak powinien, po prostu przywykłam. Uspokajał, że jestem przy nim bezpieczna i nigdy nie pozwoli, aby spadł mi włos z głowy.
     Jak mogłam nie kochać go za to jeszcze bardziej?
     Na dźwięk zamykanych drzwi, unoszę głowę znad nowego projektu. Tata wchodzi do mojego biura i siada naprzeciwko, a następnie zakłada nogę na nogę.
     Kocham tego człowieka z całego serca. Jest moim mentorem i najlepszym przyjacielem. Kiedy matka wyjechała do Stanów w delegację i oznajmiła, że nie wraca, zostaliśmy tylko we dwoje. Miałam zaledwie dwa lata, a cały obowiązek wychowania spadł na siedzącego przede mną mężczyznę. Mimo trudności świetnie sobie poradził, uniósł na barkach ciężar wychowania małej dziewczynki, inwestując w moją edukację, przekazując mi wartości, którymi powinnam kierować się w życiu. Z cierpliwością tłumaczył rzeczy, których nie rozumiałam. Uspokajał, kiedy w wieku dwunastu lat dostałam pierwszego okresu, pocieszał, kiedy moja dziecięca miłość, Tom Sanders, w drugiej klasie podstawówki włożył do mojego plecaka zdechłą mysz. Wziął mnie za rękę, zaprowadził pod drzwi jego rodziców i domagał się przeprosin.
     Tata był przy mnie zawsze, za co będę mu wdzięczna do końca życia.
     Zapomniałam o matce, nie poświęcałam jej czasu w myślach, nie próbowałam zrozumieć, dlaczego odeszła i opuściła nas, kiedy byłam tak mała. Potrzebowałam mamy, lecz ona wybrała inne życie, a mnie pozostało się tylko z tym pogodzić.
     – Potrzebuję cię dzisiaj na spotkaniu. – Tata przerywa moje rozmyślania.
     Opieram się wygodnie o fotel, splatam palce i uważnie mu się przyglądam.
     Trzy miesiące temu skończył czterdzieści pięć lat, jednak czas działa na jego korzyść. Dzięki temu, że dba o sylwetkę, jego ciało jest dobrze zbudowane. Przyciąga uwagę kobiet, choć odnoszę wrażenie, jakby nie zwracał na to uwagi. Tata jest młody, powinien zainteresować się jakąś kobietą, by na stare lata nie zostać samemu. Jak do tej pory nie udało mi się go umówić na żadną randkę, bo za każdym razem zbywa mnie, nim zdążę na dobre rozkręcić temat.
     – Dlaczego tak na mnie patrzysz? – pyta lekko zmieszany.
     – Wybacz, zamyśliłam się. – Posyłam mu lekki uśmiech, a następnie opieram dłonie na biurku. – Co to za spotkanie?
     – Z prezesem firmy, która wybuduje drogę dojazdową do biurowca. Czas nagli, musimy dogadać szczegóły. Myślę, że możesz się dzięki temu sporo nauczyć. Wchodzisz w to?
     – Chętnie obejrzę, jak walczysz o najlepszą dla siebie cenę.
     – Bardzo się cieszę. Bądź gotowa za dwadzieścia minut, ptaszyno.
     Wstaje, obchodzi biurko i całuje mnie w czubek głowy, co robi za każdym razem.
     Taki tatusiowy gest.

Szczerze mówiąc, uczestniczenie w ważnym dla taty zebraniu nie było na mojej dzisiejszej liście priorytetów. Wolałabym odbębnić swoje, pojechać do domu i odespać nieprzespaną nockę. Mimo to jestem tutaj, na ostatnim piętrze osiemdziesięciopiętrowego budynku firmy Astaldios. Nigdy wcześniej o nich nie słyszałam, ale musiałam się jeszcze wiele nauczyć, by ogarniać całą branżę. Odbywam staż w firmie ojca zaledwie od dwóch miesięcy. Czeka mnie jeszcze sporo pracy, ale jestem przygotowana na nowe wyzwania. Zamierzam wykorzystać szansę, którą dał mi tata.
     Rozglądam się po wielkiej sali konferencyjnej. Stół rozciąga się na kilka metrów, okna zdobią ściany od podłogi po sam sufit, zaś na jednej z nich został zawieszony wielki telewizor.
     Muszę przyznać, że właściciel ma rozmach.
     – Pan prezes za chwilę będzie – informuje sekretarka.
     Ładna brunetka posyła ojcu zalotny uśmieszek, oblizuje usta, po czym odwraca się i kręcąc biodrami, odchodzi, zostawiając za sobą zapach słodkich perfum.
     Unoszę do ust filiżankę z aromatyczną kawą, szturchając ojca w bok.
     – Leci na ciebie. – Poruszam brwiami, a tata natychmiast robi się cały czerwony.
     – Bredzisz, dziecko, to tylko uśmiech. – Zdegustowany kręci głową, kartkując przygotowaną umowę.
     – Od czegoś trzeba zacząć, tato! Nie miała na palcu obrączki, więc masz pole do popisu. Podoba ci się?
     – Nie zwróciłem na nią uwagi – tłumaczy lekko skrępowany. – Na Boga, skup się, córeczko. Proszę, przejrzyj stronę ósmą i jedenastą.
     – Jestem pewna, że umowa jest spisana na cacy. Denerwujesz się, ale nie ma czym. Będzie dobrze.
     – Na to liczę. Nie mam zamiaru się z nimi szarpać. Jeśli nie oni, to ktoś inny.
     – No widzisz, jak sensownie mówisz? Pamiętaj, że w całym Neapolu jest mnóstwo firm, damy sobie radę.
     – Dzień dobry. – Gwałtownie przekręcam głowę, aż czuję pulsujący ból w karku, i wbijam przepełniony niedowierzaniem wzrok we wchodzącego do środka... Nino.
     Mam wrażenie, że szczęka wypada mi z zawiasów, a serce stacza się pod stół.
     Poważnie? Czy życie obrało sobie za cel, by kopać mnie w dupę?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro