Epilog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Spojrzałem na swój pokój kolejny raz.
Wszystko wydawało mi się takie beznadziejne a spojrzenie na to pomieszczenie sprawiało, że chciałem usiąść na ziemi i pozwolić sobie płakać.
Żal rozrywał moje serce a tęsknotą wżerała się we mnie z każdą chwilą coraz mocniej.
Te uczucia nie dawały mi żyć.
Co gorsza nie potrafiłem nad nimi zapanować i dlatego musiałem odejść.
Musiałem się nauczyć walczyć ze słabościami.
Ale za nim to nastąpi...
Usiadłem na kanapie i spojrzałem przez okno.
Seul to niewątpliwe miejsce, w którym chcesz zasmakować szczęścia. Pragniesz pokazać na ile cię stać i wznieść w górę ręce w geście triumfu.
Chcesz zostawić świat w tyle i pędzić przed siebie.
Z każdym dniem próbujesz więcej i starasz się bardziej.
Ale nie sięgasz szczytu i wtedy z pomocą przychodzi kłamstwo.
Smakuje słodko.
Przyjmujesz je i osiągasz cel.
W końcu możesz dosiegnąć radości.
Jesteś na szczycie i masz wszystko.
Twoja twarz promienieje a policzki bolą od uśmiechu, ale nie chcesz przestać.
Chcesz stać na szczycie jak najdłużej.
Smakować krystalicznie czystego szczęścia codziennie, zachłanniej niż wcześniej.
A później następuje upadek.
Zbyt dużo chciałeś i teraz musisz upaść.
Rozpaczliwie próbujesz zatrzymać wydarzenia, które sprowadzają Cię na dno.
Szkoda, że nie masz siły aby to zrobić.
Szczęście znika a ty motasz się w sidłach kłamstwa.
Zaplątujesz się w jego sieć.
Im mocniej się rzucasz, tym szybciej sięgasz dna.
Nie masz wyboru.
Musisz stracić to co osiągnąłeś, by nie zostać zniszczonym.
Prawda wyciąga w twoją stronę pomocną dłoń, ale jest jeden warunek.
Zostajesz zmuszony do oddania każdej rzeczy, którą zyskałeś kłamiąc.
Nie masz wyboru.
To moja wina, że straciłem wiele.
Moja wina, że zgodziłem się na narkotyk.
To wszystko moja cholerna wina.
Nienawidzę się za każdą słabość, przez którą upadałem.
Jednak teraz wiem najlepiej, że słabość może być twoją siłą.
Musisz się jedynie postarać żeby to nastąpiło.
Musisz dokonać czegoś ponad rzeczy niemożliwe.
Uświadomić sobie, że nie ma takich.
Dlatego chcę się tego nauczyć.

Wziąłem do ręki karton i obrzuciłem pokój ostatnim spojrzeniem.
Przejdę przez piekło, ale dam sobie radę.
Stanę się silniejszy.
Pokonam każdą granicę i blokadę psychiczną.
Zrobię to.
A później Cię odzyskam.

*narrator*

- Zatrzymaj go! - krzyknął histerycznie szatyn do swojego przyjaciela.
Ten jedynie przekrzywił głowę w bok.
- Nie zrobię tego. - odparł ze spokojem czekoladowowłosy.
- Dlaczego?! On nie może odejść, nie możemy mu na to pozwolić.
- Ty chyba czegoś nie rozumiesz. - odparł brunet i zaczął przechadzać się po pokoju.
Doprowadzało to do szału Kihyun'a, który nie mógł zrozumieć spokoju młodszego przyjaciela.
Jak mógł zachowywać się w ten sposób, kiedy działo się źle?
- Czego, ChangKyun?
- To co chcesz zrobić jest egoistyczne. To Ty będziesz cierpiał, kiedy WonHo odejdzie.
- A Ty nie?
- Jesteś starszy ode mnie a nadal wiesz tak mało.
- To może raczysz mi wytłumaczyć.
Brunet rzucił swojemu przyjacielowi słaby uśmiech.
Kihyun był już nieźle rozzłoszczony i za nic nie potrafił zrozumieć zachowania ChangKyun'a.
- Słuchaj. Jesteśmy jak rodzina, ale w każdej rodzinie następuje taki moment, że jedni odchodzą.
Tęsknimy, to prawda, ale myślimy wtedy tylko o sobie.
Nie pomyślałeś o tym jak WonHo cierpi? Nie rozumiesz, że jeśli zostanie, będzie nieszczęśliwy?
Mówi się, że jeśli nam na kimś zależy to musimy dać mu odejść.
Podarować mu wolność.
WonHo dokonał wyboru i wiem, że się z nim nie zgadzasz. - brunet podniósł rękę by uciszyć szatyna, który chciał coś powiedzieć. - Ja też się nie zgadzam, ale wiem, że on nie będzie tutaj szczęśliwy.
Jest dla mnie jak brat i chcę dla niego jak najlepiej.
Nie będę go zatrzymywać.
Wiem, że tutaj pogrąży się w rozpaczy i dlatego daję mu odejść.
Zależy mi na nim, jest moim przyjacielem, rodziną, ale on się męczy.
A ja nie mogę na to patrzeć, wolę żeby odszedł, ale znowu był szczęśliwy.
Nie myśl tak egoistycznie Kihyun, zrozum go.

W oczach szatyna wezbrały się łzy. Chłopak jeszcze nigdy nie słyszał tak pięknej przemowy.
I.M niewątpliwe posiadał dar mówienia.
Kihyun miał wrażliwą duszę i szybko się wzruszał, mimo, że na codzień przybierał maskę niewzruszonego mężczyzny.
Wbrew pozorom był jednak silniejszy od I.M'a.
Znał swoje słabości i potrafił je pokonać.
Kiedy płakał, nie robił tego dlatego, że był słaby.
Płakał, ponieważ za długo był silny.
ChangKyun natomiast udawał, że nie ma na świecie nic, co mogłoby go zranić.
Zadać mu ból, sprawić by płakał.
Wypierając się słabości, I.M nie stawał się silniejszy.
Działo się odwrotnie.
- Dlaczego płaczesz? - spytał zdziwiony ChangKyun.
- Zrozumiałem go. On też zbyt długo był silny. - odparł krztusząc się łzami chłopak.
Patrząc na tę dwójkę można łatwo zobaczyć jak bardzo się różnią.
Ale każdy z nich jednakowo odczuwa ból po stracie przyjaciela.
Łączy ich słabość.
Słabość, która niegdyś połączyła WonHo i Danah.

______________________________________

Hej, to już koniec i pewnie każdy z Was zdaje sobie z tego sprawę.

No cóż mogłabym pisać jak ciężko mi zakończyć to opowiadanie, ale nie.
Po co mam mówić o sobie xd

Dziękuję wam, że dotrawaliście do końca i śledziliście przebieg mojej książki.
Cieszę się, że udało mi się Was nią zainteresować.
Jestem wdzięczna za każdy komentarz, dobre słowo, opinię, krytykę, głos i wyświetlenie.
Dziękuję, nie macie pojęcia jaką  motywację dają te rzeczy.
Cieszyłam się za każdym razem, kiedy ktoś pisał jak mu się podobał rozdział albo co mogłam zrobić lepiej.
To pomaga i wiem, że w przyszłości nie będę popełniała tylu błędów ;)
Co jeszcze mogę powiedzieć?
Że z całego serduszka dziękuję stałym czytelnikom, którzy bardzo wspierają mnie przy każdym opowiadaniu, nawet jeśli nie zdają sobie z tego sprawy.

GAMSA-HAMNIDA! 😘

THE END.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro