Rozdział 19 'Blackmail'

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*perspektywa Danah*

Nie potrafiłam wykrztusić ani słowa.
Stałam i wpatrywałam się w chłopaka ogromnymi oczyma.
On tego nie powiedział, prawda?
A może żartował?
Nie, wyglądał na bardzo poważnego i właśnie czekał aż coś powiem.
Szkoda, że zatkało mnie tak bardzo iż nie mogłam nic wykrztusić.
- Po prostu uważam, że jestem ci to winien... Za to wszytsko co się kiedyś zdarzyło. Chcę to zrobić. - dodał blondyn widząc, że nie bardzo garnę się do odpowiedzi.
Otworzyłam usta chcąc coś powiedzieć, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
Zamknęłam buzię.
WonHo najwyraźniej uznał, że skoro nie protestuję to jestem mu wdzięczna i ruszył spowrotem w stronę motoru.
Nie dam mu tak odejść.
- Czekaj! - pobiegłam za nim.
Hoseok odwrócił się w moją stronę z cwaniackim uśmiechem.
- Wiedziałem, że nie dasz mi odejść. - przewróciłam oczyma.
Wmawiaj sobie, chłopczyku.
- Dlaczego?
- Powiedziałem ci. Chcę tego.
Spojrzałam mu w oczy lekko unosząc podbródek, ponieważ chłopak był ode mnie jednak wyższy.
W jego oczach widziałam satysfakcję, ale też szczerość.
Nie okłamał mnie.
Naprawdę tego chciał.
Poczułam przypływ wdzięczności... Oczy odrobinę mnie zapiekły.
- Dziękuję.
Blondyn poszerzył uśmiech i lekko dotknął mojej dłoni.
Jego delikatne palce przejechały po jej zewnętrznej stronie.
Powinnam go teraz odepchnąć, ale jakoś nie czułam takiej potrzeby.
Podobało mi się to.
Coś się we mnie zmieniło i nie byłam w stanie tego odkręcić.

Było już późno, kiedy wróciłam od Jinwoo.
Nasze 'śledztwo' narazie stanęło w miejscu więc większość czasu spędziliśmy na jedzeniu i oglądaniu smutnych filmów.
Brunet ani razu się nie wzruszył.
Kamienne serce.
Zeszłam z motoru i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych.
Drzwi otworzył mi Gunhee.
Na pewno znowu czekał na mnie przy oknie i patrzył czy wracam.
Był leciutko wkurzony.
- Znowu się gdzieś włóczysz po nocy?! Gdybym tylko wiedział, że tak się skończy zakup tego motoru to nie pozwoliłbym WonHo na... - brunet urwał i natychmiast zakrył ręką usta.
Sam się wsypał.
Czyli dostałam motor od Hoseok'a... Chwileczkę.
Co?!!
- To on go kupił? No nie wierzę. - rzuciłam czując jak szczęka opada mi w dół.
Nie miał ku temu żadnych podstaw.
On mnie nawet nie lubił a podarował mi taką maszynę zupełnie za nic.
Gunhee nic odpowiedział, właśnie żałował, że go poniosło i sam się wkopał.
Zabawny ten mój kuzyn.
- Tak, on. - odparł w końcu chłopak zamykając za mną drzwi.
Zdjęłam kurtkę, szalik po czym weszłam do salonu.
Gunhee nadal nie mógł sobie wybaczyć, że właśnie stracił swoją kartę przetargową.
- Twój przyjaciel jest nienormalny. Dlaczego to zrobił?
- Może dlatego że chciałby cię poznać. Chciałby dowiedzieć się czegoś więcej o tobie, o tym dlaczego jesteś taka a nie inna.
Ty mu nie dajesz szansy a on robi coś takiego.
Jesteś mu coś winna. - odburknął brunet i zniknął w korytarzu prowadzącym do jego pokoju.
Westchnęłam i usiadłam w fotelu.
Może to ja jestem nienormalna?

*perspektywa WonHo*

Razem ze wzburzonym I.M'em obmyślałem, jak wyciągnąć z Jooheon'a informacje dotyczące dostania się do więzienia w ogrodzie botanicznym.
Nie powiedziałem chłopakowi, kto był przetrzymywany, ale wystarczyło hasło 'jesteśmy oprawcami' i ChangKyun natychmiast zgodził się mi pomóc.
Od samego początku miałem wrażenie, że coś jest nie tak.
A później Jooheon zapewniał nas, że to tylko zabawa.
Było mi źle z tym, że mój przyjaciel okazał się kłamcą. Żałowałem, że mu zaufałem.
Z drugiej strony nie byłem do końca przekonany do tego czy Jooheon sam to sobie zaplanował.
Nie miał motywu.
To nie dawało mi spokoju i chciałem wierzyć, że mój przyjaciel nie zrobił tego z własnej woli.
- Zaszantażujmy go. - rzucił w pewnym momencie I.M.
Spojrzałem na niego z ukosa.
- Co przez to rozumiesz?
- Informacje albo ... - tu brunet przyłożył do głowy dwa palce i wydał z siebie dźwięk przypominający strzał.
Doskonale wiedziałem o co mu chodziło.
- To będzie bardziej wymuszenie z zastraszeniem.
- Wszystko jedno. - machnął ręką ChangKyun.
Wyglądał na bardzo zdeterminowanego.
Okłamano go... Nawet ja nie powiedziałem mu wszystkiego i czułem się z tym strasznie.
Przecież dałby sobie radę z taką wiedzą.
- Pora w takim razie zwabić Jooheon'a w jakieś ustronne miejsce. - powiedziałem a młody pokiwał głową.
Oczy miał lekko zwężone a na ustach malował się cwany uśmiech.
- A ja nawet takie znam.

Nie miałem pojęcia co za szatański plan wymyślił ten zły ChangKyun.
Poprosił Jooheon'a o spotkanie, wysłał adres i aktualnie chodził w te i spowrotem.
Najwyraźniej się mocno nie cierpliwił.
Usiadłem na murku w zaułku, do którego miał przybyć Jooheon.
Razem z I.M dobrze zaplanowaliśmy całą akcję, brakowało tylko wisienki na torcie w postaci Jooheon'a.
We mnie rosła frustracja i bałem się, że za chwilę zamiast normalnej rozmowy, będzie bójka.
Nie chciałem zacząć konwersacji od ciosu w twarz, to by było nietaktowne.
Może kulka w łeb byłaby bardziej uprzejmą formą  powitania?
Pokręciłem głową i spojrzałem na I.M'a.
- Zaraz wydrążysz dziurę w betonie. - zauważyłem a młody przystanął na chwilę.
Rzucił mi spojrzenie spod łba i znów zaczął zataczać koła.
Zeskoczyłem z murka i wyciągnąłem telefon żeby sprawdzić godzinę.
Niepotrzebnie.
Jooheon już się zbliżał.
Razem z brunetem ukryliśmy się w cieniu.
Musieliśmy mieć pewność, że damy radę go przesłuchać.
Po dobroci lub nie.
Jooheon doszedł do zaułka i zwolnił kroku, na nic mu się to zdało.
Szybko doskoczyłem do bruneta i złapałem go za kurtkę.
ChangKyun natychmiast do mnie dołączył.
Jednym szarpnięciem ustawiliśmy Jooheon'a pod ścianą.
- Oszaleliście?! - krzyknął brunet na co I.M mocniej przyparł jego bark do ściany.
- Tak. Przez Ciebie. - odparłem.
Jooheon przez chwilę wyglądał jakby zabrakło mu języka w buzi. - Teraz ładnie nam powiesz jak się od tego uwolnić i jak wejść do więzienia pod ogrodem botanicznym. - dodałem.
- A jeśli nie? - wargi chłopaka lekko drżały. Bał się.
- Spróbuj. - warknął ChangKyun w taki sposób, że Jooheon aż się wzdrygnął.
Miałem nadzieję, że teraz zacznie mówić.

*perspektywa Danah*

Podniosłam się z łóżka i przetarłam oczy.
Moja głowa opadła na poduszkę w momencie, gdy usłyszałam jak Gunhee chodzi po domu rapując utwory Verbal Jint'a.
Potrafił to zrobić, ale nie lubiłam, kiedy budził mnie w ten sposób.
To było irytujące.
Poważnie.
- Wstawaj, nuna. - powiedział brunet wchodząc do pokoju.
Rzuciłam mu spojrzenie spod łba.
- Nie.
- Dzisiaj jest wyścig. Potrenujmy.
- Wyścig jest o dwudziestej drugiej. - odparłam zamykając oczy.
Wiedziałam, że kuzyn nie da mi spokoju i prędzej czy później i tak pojadę z nim na tor, ale każda sekunda spędzona w łóżku była dla mnie cenna.
- No nie bądź taka.
- WonHo na pewno będzie chętny do treningu.
Gunhee wydał z siebie dźwięk przypominający duszącego się staruszka, który próbował się zaśmiać.
- Już widzę jak się rwie.
- A ja nie. - nasza rozmowa nie miała sensu, ale i tak ją lubiłam.
Wymiana zdań z moim kuzynem zawsze mnie rozbawiała.
- Dostaniesz śniadanie.
Podniosłam się z poduszki.
- Lepiej nie. Śmiem wątpić w twój talent kulinarny. - Gunhee prychnął a ja zaśmiałam się w rękaw.
- Przynajmniej wstałaś. - wzruszył ramionami chłopak i ruszył w stronę drzwi.
Poszłam za nim.
Zamykając drzwi zaczęłam się zastanawiać czy WonHo znowu urządzi awanturę o osobę, z którą mam się dzisiaj ścigać.
Troskliwy, tleniony blondynek.
Uśmiechnęłam się pod nosem.

Nigdy do tej pory nie widziałam tylu osób zgromadzonych w jedynym miejscu i we wspólnym celu.
Zazwyczaj trybuny nie były pełne, nie tak jak dzisiaj.
Ludzie wręcz bili się o miejsca a kierowcy, którzy się nie dostali do wyścigu otrzymali lożę.
Niestety i tam nie mogli się pomieścić.
Gunhee wyglądał na równie zdziwionego co ja.
Zaparkował motor na swoim stanowisku i stwierdził, że idzie poszukać WonHo.
Przejechałam kawałek dalej i odnalazłam swój garaż.
Rozpięłam kask i zeszłam z pojazdu.
Nie widziałam wiele, kiedy rozglądałam się dokoła.
Wszędzie byli ludzie.
Tłum ludzi.
Machnęłam ręką i zabrałam się za sprawdzenie stanu sprawności mojego motora.
Nie minęło nawet pięć minut a obok mnie zmaterializował się WonHo.
Zrobił to w taki sposób, że o mało nie zarobił kluczem w twarz.
Blondyn oddalił się na bezpieczną odległość.
- Zwariowałeś?
- Mógłbym spytać Cię o to samo. Chciałem być miły a tutaj prawie oberwałem w twarz. - rzucił oskarżycielsko Hoseok.
Pokręciłam głową i wróciłam do swojej pracy.
Chwilę później poczułam jak czyjeś ręce dotykają moich ramion.
Położyłam narzędzie na ziemi i spojrzałam zdziwiona na blondyna.
Uśmiechnął się w swój charakterystyczny sposób, który doprowadzał mnie do szaleństwa.
- Wygraj dla mnie. - powiedział WonHo nachylając się w moją stronę. Chłopak delikatnie dotknął mojego policzka.
Zaraz potem odszedł.
Stałam oszołomiona wpatrując się w tył Hoseok'a.
Co się właściwie przed chwilą stało?

______________________________________

No cześć 😄
Oj dzieje się, dzieje teraz.
Będzie tylko jeszcze więcej akcji a pewne rzeczy powoli zaczną się wyjaśniać ^^

Wyczekujcie kolejnych rozdziałów 😚

Komentarz + gwiazdka = motywacja 💞

Do kolejnego 💛

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro