Rozdział 11 'Not hero'

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*perspektywa Danah*

Obudził mnie trzask drzwi.
Gunhee by się nie odważył obudzić mnie w ten sposób.
Za to Jinwoo już tak.
- Cześć, nuna. - brunet z uśmiechem zabrał mi kołdrę a ja wcisnęłam głowę pod poduszkę.
- Zostaw mnie. - warknęłam.
W piżamie z wizerunkiem pandy i rozczochranych włosach raczej nie zabrzmiałam groźnie.
Jinwoo nie odpuścił i wyrwał mi poduszkę.
- Jest rano, zostaw mnie. - odwróciłam się plecami do chłopaka, który nie zamierzał dać za wygraną i próbował zrzucić mnie z łóżka. - Kto Cię tutaj w ogóle wpuścił?!
- Twój kuzyn.
Wszystko jasne.
Na pewno mścił się na mnie za ten wczorajszy wyścig.
Chociaż raz mogłam być lepsza od niego. On i tak jest genialny.
- Dobra, wstaję. - rzuciłam w geście kapitulacji a brunet uśmiechnął się triumfalnie. - A Ty stąd idziesz. - dodałam.
Jinwoo wyszedł a ja zgodnie z tym, co powiedziałam zwlokłam się z łóżka i ruszyłam w stronę szafy.
Wybrałam zwykłą, czarną bluzę i jeansy w tym samym kolorze.
Nic nadzwyczajnego.
Po wykonaniu porannej toalety, zeszłam na dół w celu zjedzenia śniadania.
Przeszłam przez salon, mijając pochłoniętych graniem na konsoli chłopaków i weszłam do kuchni.
Na wyspie kuchennej leżał talerz z kanapkami i herbatą.
To na pewno nie był wytwór Gunhee.
To Minho zawsze przygotowywał mi śniadanie.
Spojrzałam na tył głowy Jinwoo i lekko się uśmiechnęłam.
Starał mi się go zastąpić i byłam mu za to wdzięczna.

Prześlizgnęłam sie pod siatką i ruszyłam w stronę toru.
Chciałam znaleźć Gunhee żeby mu powiedzieć, że nie wrócę dzisiaj do domu.
Miałam coś bardzo ważnego do zrobienia.
Pech chciał, że mój kuzyn akurat robił okrążenie więc znalazłam jedynie WonHo.
Światło słoneczne migotało w jego blond włosach.
Nie miałam pojęcia czy robił to specjalnie, ale kiedy pochylał lekko barki do przodu wyglądał seksownie.
A przybierał tą postawę za każdym razem, gdy nad czymś myślał.
Chwila...Danah czy ty właśnie przyznałaś, że Hoseok jest seksowny?
Wydało się.
Jest, ale co mu po tym skoro jest takim dupkiem i ocenia innych nawet jeśli ich nie zna.
Nie chciałam podchodzić bliżej blondyna dlatego stanęłam w bezpiecznej odległości i wpatrywałam  się w tor, ignorując spojrzenie WonHo.
- Szukasz czegoś?
Poczułam przemożną chęć odwrócenia się i zniszczenia mu tej przystojnej twarzy.
- Kogoś. - odparłam zdawkowo a w myślach modliłam się żeby Gunhee przyjechał szybciej.
W każdym jego słowie wyczuwałam kpinę i złośliwość co doprowadzało mnie do szału.
Może sama też nie byłam specjalnie miła, ale przynajmniej nie napastowałam go przy każdej możliwej okazji.
Równie dobrze mógł mnie zupełnie zignorować.
Drażnił mnie nie robiąc tego.
Przecież i mnie i jemu wyszłoby to na dobre.
Byłam dla niego jedynie damską wersją Minho, którą traktował trochę bardziej ulgowo.
Chciałabym wiedzieć dlaczego nie mógł dać mi spokoju.
Wiedział przez co przechodzę chociaż dla niego to, że Minho zniknął było dobrą informacją.
Mógłby mi odpuścić.
Spojrzałam na chłopaka kątem oka.
Dlaczego taki jesteś?

*perspektywa WonHo*

Wpatrywałem się w szatynkę kiedy odchodziła.
Każdy jej ruch był pełen gracji i pewności siebie.
Irytowała mnie i intrygowała jednocześnie.
Czy to w ogóle możliwe?
Chciałbym ją zrozumieć i rozszyfrować, ale ona trzymała mnie na dystans a ja wolałem go nie przekraczać.
Teraz zacząłem zauważać różnice między nią a Minho.
Było ich więcej niż mi się wydawało.
Co właściwie mi się stało?
Dlaczego nie potrafiłem znowu traktować ją z chłodną obojętnością i cały czas jej docinać?
Przecież mogłem nic nie zmieniać.
To było zbędne.
Potrafiłem trzymać się na dystans, ale nie potrafiłem się od niej całkowicie odciąć.
Coś się zmieniło i chyba to napawało mnie lekkim lękiem.
Z jednej strony chciałbym jej powiedzieć jakim zerem jest Minho, bezwartościowym, zapatrzonym w siebie idiotą.
Ale nie mógłby później jej spojrzeć w oczy.
Z drugiej strony coś mi mówiło, że powinienem jej pomóc.
Widziałem jak bardzo przeżywa stratę brata.
Widziałem w jej oczach smutek a na szczery uśmiech nie było już ją stać.
Cierpiała bardziej niż mogłem to sobie wyobrazić.  Nawet jeśli sam miałem do Minho wiele zastrzeżeń i czułem do niego żal to wcale nie życzyłem mu źle.
Nie chciałem żeby go porwali.
Może czasami myślałem, że nie zasługuje na to żeby być na szczycie i może cieszyłem się kiedy zająłem jego miejsce.
Poczułem jak to jest być tym najlepszym.
Nie wiedziałem czy było coś co przekonałoby Danah to tego, że mam rację.
Prawdopodobnie nie, ale chciałbym żeby mnie zrozumiała.
Nasza relacja była jaka była i może faktycznie nie potrzebnie chciałem ją zmieniać.
Może.

Schowałem to do wewnętrznej kieszeni kurtki i zamknąłem oczy, modląc się żeby Jooheon się nie zorientował.
To było ryzykowne, nawet bardzo, ale nie miałem wyboru. Musiałem postąpić w zgodzie ze swoim sumieniem.
Inaczej nigdy się nie dowiem co się ze mną wtedy dzieje.
Nigdy nie zrozumiem czemu to ma służyć.
Wyszedłem przed dom i dołączyłem do rzeszty.
Nie było jedynie Jooheon'a, bez którego teoretycznie nie mogliśmy iść.
Miał nad nami władzę i nie podobało mi się to ani trochę.
Trochę jakbyśmy się od niego uzależnili.
ChangKyun'owi też to się nie podobało.
- Niby dlaczego mamy na niego czekać? - powiedział z oburzeniem najmłodszy. Wyglądał na nieźle poirytowanego tym bardziej, że dowiedział się więcej i teraz miał żal do Jooheon'a.
Nie ufał mu już.
Kihyun milczał, ale widziałem jego mocno zaciśniętą szczękę.
Jemu też się to nie podobało.
Jedynie Shownu i zastraszony Minhyuk się nie odzywali ani nie dawali po sobie poznać złości.
- Idziemy. - rzucił Jooheon, wychodząc z domu.
- No nie. - I.M podniósł głos i ruszył w stronę bruneta, idącego na przedzie.
ChangKyun złapał Jooheon'a za kurtkę i szarpnął z całej siły.
Starszy upadł a I.M kucnął przy nim nadal nie puszczając jego kurtki.
- Nigdy więcej nie mów do nas w ten sposób. - wywarczał młody z każdym słowem szarpiąc Jooheon'a za kołnierz ubrania.
Chłopak nawet nie próbował się wyrywać.
Był absolutnie zaskoczony zachowaniem najmłodszego.
- Wystarczy. - powiedziałem odciągając I.M'a od Jooheon'a, który podniósł się z ziemi i oddalił się szybkim krokiem.
Reszta poszła za nim a ja z ChangKyun'em zostaliśmy na końcu.
- Brawo, co ci strzeliło do głowy?
- Nie wytrzymałem. Traktuje nas jak rzeczy pozbawione rozumu i własnej woli. - odparł brunet wbijając wzrok w swoje buty.
- On zacznie coś podejrzewać. - ściszyłem głos.
- Wtedy sam się wygada. - uśmiechnął się cwanie I.M.

*perspektywa Danah*

Siedzieliśmy w tym okropnym i zimnym ogrodzie już ze trzy godziny i jedyne co się wydarzyło to to, że Jinwoo zasnął za jakimś zawalonym filarem.
Czułam się jakbyśmy się przed czymś chowali.
Może taki zamysł miał Jinwoo?
Nie miałam pojęcia.
Oparłam głowę na ramieniu spokojnie śpiącego bruneta.
Nagle poczułam się zobowiązana do chronienia go.
On chronił mnie przed popadnięciem w całkowitą rozpacz.
Moim obowiązkiem było mu się odwdzięczyć.
Teraz był taki bezbronny, wyglądał jak niewinne dziecko.
Był moim najlepszym i jedynym przyjacielem.
Nie dałabym go skrzywdzić.
Przymknęłam powieki wdychając delikatny zapach chłopaka.
Ten zapach kojarzył mi się z moim latami młodości.
Ze słońcem, śmiechem i zabawą.
Gdyby radość miała zapach to taki jak Jinwoo.
Nie potrafiłam inaczej tego wyjaśnić.
Tysiące razy rozważałam możliwość chodzenia z brunetem... Za każdym razem dochodziłam do wniosku, że nie kocham Jinwoo.
Nie tak, jak kocha się tą jedyną osobę.
Był tylko moim przyjacielem i nie chciałam nic więcej.
Nie potrafiłabym obdarzyć go innym uczuciem niż przyjaźń.
Między nami nigdy nie było chemii mimo, że każdy uważał iż idealnie do siebie pasujemy.
Wtedy zawsze wybuchaliśmy śmiechem.
 Ani ja ani Jinwoo nigdy się w sobie nie zakochaliśmy.
On nie czuł tego do mnie a ja nie czułam tego do niego i przez to nasza przyjaźń była taka wspaniała.
Byliśmy dla siebie nawzajem wsparciem i ufaliśmy sobie.
Był dla mnie jak drugi brat.
Nikt mi nie powie, że przyjaźń damsko-męska nie istnieje.

Poczułam jak ktoś potrząsa mną.
Wymruczałam kilka przekleństw.
- Wstawaj. Ktoś tutaj był. - powiedział niemal bezgłośnie Jinwoo.
To wystarczyło bym otwarła oczy i podniosła się z ziemi.
Spojrzałam na swoją rękę.
- Moja bandana. - w moim głosie była histeria. - Nie ma bandany Minho. Zniknęła. - omal nie zaczęłam krzyczeć.
Jinwoo uniemożliwił mi dalsze poszukiwania.
- Przestań. To na pewno oni ją zabrali.
- Ale... - czułam jakby ktoś wyszarpał mi kawałek serca.
Dlaczego zabrali ostatnie co mi zostało po Minho?
Miałam ochotę usiąść i się rozpłakać.
Czym sobie na to zasłużyłam?
- Uspokój się. - powiedział stanowczo Jinwoo i delikatnie mną potrząsnął. - Rozjeżyjmy  się. - dodał chłopak, puszczając moją kurtkę.
Wzięłam głęboki wdech.
Jinwoo miał rację, nie bandana była najważniejsza a Minho.
Zmusiłam się do wstania i ruszyłam za brunetem.
Nie musiałam długo czekać żeby natknąć się na kolejny trop.
Niebieska kałuża lśniła w księżycowym świetle.
Jinwoo przyklęknął i uważnie przyjżał się substancji.
Była taka sama jak w tamtej wannie w opuszczonym hotelu.
Chłopak wstał i ruszył w tylko sobie znanym kierunku.
Chwilę później zorientowałam się, że chłopak idzie po śladach.

______________________________________

Nie będę pisać 'do następnego', ponieważ nie wiem czy takowy będzie.

To tyle ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro