Rozdział 14 'Break soul'

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*perspektywa WonHo*

Zabrałem ich dokładnie pięć a w komodzie leżały tylko cztery.
Gdzie się podział piąty?
Przegrzebałem chyba cały pokój i nie znalazłem niczego.
Wypuściłem powietrze z płuc żeby trochę rozładować napięte nerwy.
Musiałem się uspokoić i pomyśleć racjonalnie.
Kto oprócz mnie wiedział gdzie je trzymam?
Kihyun.
Wyszedłem z pokoju i zszedłem na dół, po czym skierowałem się do sypialni Kihyun'a.
Oszczędziłem sobie pukania i wszedłem do pokoju szatyna.
Chłopak nawet nie drgnął, kiedy zatrzasnąłem drzwi.
Siedział i niewątpliwe coś czytał.
Wyrwałem mu książkę z rąk.
Kihyun spojrzał na mnie ze złością i wytrzymał moje równie rozwścieczone spojrzenie.
- Zabrałeś jeden prawda? - warknąłem a szatyn zmarszczył brwi.
- Co... Aha. Tak, ja też chcę wiedzieć.
Przesknanowałem pokój chłopaka i znalazłem swoją zgubę.
Doskoczyłem do niej i szybko wsunąłem do kieszeni.
Kihyun próbował się ze mną szarpać, ale nie miał tyle siły.
Ze złością wyrwał mi materiał swojej bluzy i wbił we mnie nienawistne spojrzenie.
- Słuchaj. Nie możesz się narażać jeszcze ty. Jooheon się zorientuje, nie chcę żebyś miał problemy. - rzuciłem starając się wytłumaczyć chłopakowi jak zwiększyłoby się ryzyko.
Wyraz twarzy Kihyun'a złagodniał.
- Masz rację, to nie jest idiota. Nie powinienem też grzebać w twoich szafkach... Przepraszam. - wydukał szatyn.
Poniosło go i on o tym wiedział.
Cieszyłem się, że jest inny niż ja czy I.M, któremu przez gardło nie przechodzi słowo przeprosin.
- Okej, nie szkodzi. - klepnąłem chłopaka w ramię i skierowałem się do wyjścia.
- WonHo. - odwróciłem się do Kihyun'a. - Jeśli będę mógł pomóc w czymkolwiek to mi powiedz.
Kiwnąłem głową.
Nie chciałem składać żadnych obietnic, bo nie wiedziałem czy będę mógł ich dotrzymać.
To wszystko było dużo bardziej niebezpieczne i skomplikowanej niż Kihyun mógł sobie wyobrazić.
Może chciałbym mu powiedzieć o wszystkim, ale czułem, że nie wolno mi było obciążać go taką wiedzą. 
Im mniej wiesz tym lepiej śpisz.
To dla ich dobra.
Tak mi się wtedy wydawało.

Delikatnie przemyłem wodą utlenioną swoje zakrwawione kostki.
Nie poczułem nic.
Przyzwyczaiłem się do tego rodzaju bólu.
Zabandażowałem obie pięści i usiadłem na parapecie.
Miałem doskonały widok na cały Seul.
Między innymi dlatego kupiłem ten dom.
Panorama miasta w tym miejscu była na tyle fantastyczna, że bez wahania dokonałem zakupu.
Może to się wydawać trochę pochopne, ale wydawało mi się, że w tym miejscu znajdę spokój. Patrząc na miasto pulsujące tysiącami kolorów i neonów, czułem, że mój wybór był słuszny.
Uciekłem od przeszłości i odnalazłem spokój w teraźniejszości.
Zacząłem od nowa.
Dałem życiu kolejną szansę, chciałem postawić nowe, lepsze fundamenty.
Nie było łatwo, ale się udało.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że teraz patrzyłem jak moje życie powoli zaczyna się burzyć.
Kolejny raz.
Obiecałem sobie, że nigdy więcej nie doprowadzę się do wewnętrznej ruiny.
Myślałem, że błędy z przeszłości mnie przed tym uchronią.
Tak się nie stało.
Rozpaczliwie próbowałem ratować się, ale wszystko przelatywało mi przez palce jak piasek.
Im bardziej chciałem, tym bardziej nie potrafiłem nic zrobić.
To było jak walka z wiatrakami.
Zacząłem się zastanawiać czy jest dla mnie jakaś szansa na ocalenie.
Na pewno była...
Spojrzałem na panoramę miasta po raz kolejny.
Co jeśli ona jest moim jedynym ratunkiem?
Co jeśli Hanbin wcale sobie ze mnie wtedy nie zażartował?
Spuściłem bezwładnie głowę w dół.

*perspektywa Danah*

Coraz częściej myślałam o ostatnim spotkaniu z Hoseokiem.
Za każdym razem dochodziłam do wniosku, że przesadziłam.
Powiedziałam rzeczy, których wcale nie chciałam powiedzieć.
Moja postawa również pozostawiała wiele do życzenia.
Im więcej myślałam tym gorzej się z tym wszystkim czułam.
Popełniłam błąd, ale moja duma nie chciała mi się dać do tego przyznać.
Tak samo jak przyznanie się przed Gunhee do tego co właściwie czułam do Zico.
Do żalu, który można było zobaczyć w moich oczach za każdym razem, kiedy widziałam JiHo.
Potrzebowałam czasu.
Szkoda, że go nie miałam.
Chcąc nie chcąc moja relacja z WonHo uległa zmianie.
Teraz oczekiwałam od niego pewnych zachowań. Musiałam się zastanowić czy właśnie tego chcę.
Czy pozwolić mu trochę się do siebie zbliżyć?
Czy pozwolić na to sobie...
Bałam się dopuszczać tego chłopaka do siebie, ale jednocześnie tego chciałam.
Wydawało mi się, że WonHo się zmienił.
Jednego dnia był dzieckiem a drugiego nagle wyrósł na mężczyznę.
I to jakiego przystojnego...
Znowu to przyznałam, powinnam mniej myśleć.
Wyrwałam kartkę ze szkicownika i wrzuciłam ją do kosza.
Próbowałam coś narysować, ale za każdym razem postać na kartce przypominała WonHo.
Postanowiłam zacząć od oczu a nie konturów sylwetki.
Z przerażeniem stwierdziłam, że oczy na kartce wyglądają tak samo jak te, które jeszcze wczoraj patrzyły na mnie z wyrzutem.
Zamknęłam szkicownik i nerwowo przeczesałam palcami włosy.
Wydawało mi się, że wyrzuty sumienia nie dadzą mi spokoju.

Stanęłam przed drzwiami domu i zadzwoniłam.
W drzwiach pojawiła się postać szczupłego szatyna ubranego w dżinsową bluzę dużo na niego za dużą.
Chłopak ze spokojem przeżuwał chrupki.
Spojrzał na mnie i szybko strzepał okruchy z ubrania.
- To Ty jesteś siostrą Mi...
- Oszczędź sobie. Tak, to ja i mam na imię Danah. - powiedziałam.
Wolałam żeby chłopak oszczędził sobie katuszy związanych ze wspomnieniem Minho.
- Kihyun. - odparł chłopak i przyjżał mi się uważnie. - Szukasz kogoś?
- WonHo jest w domu?
Kihyun krzyknął imię blondyna i chwilę później stanęłam twarzą w twarz z Hoseokiem.
Chłopak kiwnął głową na szatyna na co ten zostawił nas samych i zniknął gdzieś w domu.
- Po co tu przyszłaś? - jego głos był wyprany z emocji.
Poczułam słabe ukłucie gdzieś przy sercu.
To był żal.
Żal do samej siebie.
- Chciałam Ci coś powiedzieć.
- Że mogę sobie iść? - rzucił sarkastycznie blondyn.
Zamknęłam na chwilę oczy powstrzymując się od rzucenia wyjątkowo okropną wiązanką przekleństw.
Próbowałam być lepsza, ale jego zachowanie mi tego nie ułatwiało.
Może dobrze.
- Przepraszam. - wydusiłam patrząc WonHo prosto w oczy.
Ich wyraz natychmiast się zmienił.
Z lodowatego błysku nie pozostało nic.
Wyglądał na szczerze zdziwionego.
Kilka razy otworzył usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
Blondyn odchrząknął.
- Nie pomyślałbym, że tutaj przyjdziesz i mnie przeprosisz. - WonHo podrapał się po karku.
Zaskoczyłam go... Miałam nadzieję, że przynajmniej pozytywnie.
- Nie powinnam wtedy tego mówić. - nie udawałam skruszonej.
Naprawdę żałowałam swoich słów i zachowania.
- Zapomnijmy o tym... - wydawało mi się, że chciał coś jeszcze dodać, ale się powstrzymał.
Kiwnęłam lekko głową.
Wyglądało na to, że teraz i ja chciałam zmiany relacji.
Choćby narazie w małym stopniu.
Udało Ci się, złamałeś mnie, Hoseok.

*perspektywa WonHo*

Leżałem na łóżku i tępo wpatrywałem się w jakiś punkt na suficie.
Zachowanie Danah naprawdę wtrąciło mnie ze swego rodzaju równowagi w podświadomości.
Ona namieszała mi w głowie.
Już nie wiedziałem jak mam się względem niej zachowywać.
Czy nadal być kąśliwy a może obojętny?
Było tyle możliwości a tylko jedna była odpowiednia.
Nie miałem pojęcia czego ona chciała i jaką postawę miałem przyjąć.
Chciałem mieć wszystko gdzieś.
Bardzo.
Sęk w tym, że to nie było takie proste jakby się mogło wydawać.
Nie potrafiłabym jej zignorować.
Była zbyt intrygującą.
Nie chciałem się do tego przyznać, ale fascynowała mnie.
Byłem ciekaw dlaczego jest taka zimna, bezwzględna i skryta.
Danah była tym typem dziewczyn, który nigdy mi nie imponował.
Aż do tej pory.
Czułem że każda jej postawa, reakcja miała swoje uzasadnienie.
Ona się w sobie zamknęła a później zaczęła budować wokół siebie mur.
Nie dopuszczała do siebie nikogo.
Nie wiedziałem nic o jej przeszłości, ale mogła nie być ona kolorowa.
Jej życie mogło być niewyobrażalnym koszmarem.
Zarówno jej jak i Minho.
Szkoda, że nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałem.
Czasami miałem taki kryzys i zaczynałem myśleć co zrobiłem źle, kogo oceniłem zbyt pochopnie, jaką decyzję podjąłem zbyt gwałtownie.
Wytykałem sobie błędy.
Dostrzegłem wtedy co mogłem zrobić inaczej.
Dostrzegłem swoje wady i niedoskonałości, które kształtowały mnie w pewien sposób.
W ten sposób mobilizowałem się do zmian.
Czasami przychodziły one same z siebie.
Tym razem jednak musiałem się bardziej wysilić żeby coś zmieniło.

______________________________________

Siemaneczko, powracam z nowym rozdziałem :D

To ten... Trzymajcie się 😊

Komentarz + gwiazdka = motywacja 😘

Do kolejnego ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro