Rozdział 15 'How?'

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*perspektywa Danah*

Jak to się stało?
Co ja wczoraj zrobiłam?
Przewróciłam się na drugi bok i nałożyłam na głowę poduszkę.
Ty idiotko, wyszło, że zależy Ci na jego sympatii.
Choćby minimalnej.
Warknęłam w poduszkę.
Nie przemyślałam tego co zrobiłam i teraz będę tego żałowała.
Nie dlatego, że pogodziłam się z WonHo.
Ale dlatego, że się otwarłam i pokazałam mu kawałek swojej duszy.
Pokazałam, że mam uczucia.
Nie chciałam się aż tak otworzyć a jednak to zrobiłam.
Jak?
Albo przede wszystkim dlaczego?
Nie byłam do końca pewna żadnej możliwości.
Wstałam z miękkiego materaca i podeszłam do szafy przy okazji znajdując telefon.
Włączyłam moją ulubioną piosenkę Jay Park'a 'Me Like Yuh' i z uśmiechem na twarzy zaczęłam szukać ubrań.
Trochę pozytywnego nastawienia nie zaszkodzi.
Musiałam się nauczyć częściej dostrzegać dobre rzeczy.
Choćby takie jak to, że ja i Jinwoo byliśmy już na zaawansowanym stopniu śledztwa.
Jeśli można tak było to nazwać.
Nucąc piosenkę weszłam do łazienki i przemyłam twarz.
Spojrzałam na siebie w lustrze.
Było mi jakby lżej a moje oczy nie wyglądały na takie udręczone jak niedawno.
Wykonałam poranną toaletę i wyszłam z łazienki.
Wszystko byłoby piękne gdyby nie Gunhee, który wyłączył mi muzykę.
- Jak możesz go słuchać? - spytał brunet masując sobie uszy.
- Normalnie. Jest fantastyczny.
- Mamy inną definicję tego słowa. - mruknął chłopak a ja wywróciłam oczyma. - Chodź jest śniadanie. - dodał Gunhee i zniknął w drzwiach.
Wcisnęłam odpowiedni przycisk na komórce i muzyka znowu rozbrzmiała.
Usłyszałam poirytowane warknięcie kuzyna.
Uśmiechnęłam się kącikiem ust i zaczęłam składać pościel.

Padało, ale czym jest deszcz dla wspaniałego Song Gunhee?
Stwierdził, że to idealna pora na mały trening.
Problem polegał na tym, że byłam już cała przemoczona i ubłocona a mój genialny kuzyn chciał chyba pobić rekord okrążeń.
Ze złością wyhamowałam na mecie.
- Co robisz? - spytał Gunhee hamując obok mnie i ochalpując mnie przy tym błotem.
Spojrzałam na niego z mordem w oczach.
- Mam dość. Jadę do domu. - oznajmiłam.
Byłam... Może nie będę używała tylu niecenzuralnych słów.
Nie zgodziłabym się na to gdyby nie jutrzejszy wyścig.
Chciałam być w jak najlepszej formie.
To sposób na szybkie i łatwe pieniądze w zamian za prezentację umiejętności i wygraną.
Całkiem niezły układ.
Spojrzałam na swój strój i natychmiast zapragnęłam się go pozbyć.
Spalić na stosie i zagrzebać prochy gdzieś w ziemi.
To brzmiało zachęcająco, ale narazie wystarczyłoby się z niego wydostać.
- Niech Ci będzie tylko przyjedzie za godzinę WonHo.
- A Ty do tego czasu nie wrócisz? - jęknęłam z niezadowoleniem. Nie miałam ochoty na konfrontację z blondwłosym przyjacielem kuzyna.
- Pewnie wrócę, ale jeśli nie to przecież kilka minut w jego tworzystwie cię nie zbawi. - westchnął brunet.
Uległam i kiwnęłam głową.
Chwilę później Gunhee ruszył w stronę toru a ja w stronę wyjazdu z niego.
Wspaniale.
Będę musiała przygotować coś dla naszego gościa. O nie... Najpierw to ja się zajmę sobą i swoim niewyobrażalnie okropnym wyglądem.

*perspektywa WonHo*

Nie powiem, zdziwiłem się kiedy drzwi otworzyła mi susząca włosy Danah ze szczoteczką do zębów w buzi.
Spojrzała na mnie wzrokiem mówiącym, że jeśli odważę się coś skomentować wyjdę szybciej niż tutaj wszedłem.
Postanowiłem się nie odzywać i jej nie sprowokować.
Nie czułem takiej potrzeby.
Usiadłem przy wyspie kuchennej i patrzyłem jak szatynka szarpie się z suszarką.
Parsknąłem śmiechem i odwróciłem wzrok.
Miałem jej nie prowokować.
Zacząłem bawić się telefonem, ale postanowiłem nie wciągnąć się w żadną grę typu Candy Crush.
Koniec końców po prostu odblokowywałem i blokowałem komórkę.
Chwilę później w kuchni zjawiła się Danah. Już bez suszarki i szczoteczki do zębów.
- Trochę mi to zajęło, ale mój przegenialny kuzyn zafundował mi odnowę biologiczną w błocie. - rzuciła dziewczyna i usiadła obok mnie.
Powstrzymałem głośne wybuchnięcie śmiechem na słowa szatynki.
- Tańsza wersja SPA? - spytałem a ona uśmiechnęła się lekko i kiwnęła głową.
- Chcesz coś do jedzenia, picia? Bo osobiście umieram z głodu. - oznajmiła Danah rysując na blacie różne wzorki.
- Powiedzmy, że ja też.
Dziewczyna szybko zabrała się za przygotowanie jedzenia.
Sprawnie jej to szło, ale oczywiście moja duma nie dałaby mi się nie wtrącić.
- Mogę Ci jakoś pomóc?
Spojrzała na mnie ze zdziwieniem, które natychmiast ukryła.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Było jeszcze coś co mogło ją zaskoczyć.
- Jasne. - odparła podając mi deskę z warzywami.
Zadziwiające było to jak dobrze pracowaliśmy razem.
Ramię w ramię.

Usiadłem na murku przed domem i przez chwilę patrzyłem na chmury płynące na niebie.
Księżyc nie był w stanie się przez nie skutecznie przebić.
Kiedy Gunhee powiedział mi, że może się chwilę spóźnić byłem niezadowolony.
Kiedy wyjechał mi z propozycją zaczekania na niego z Danah myślałem, że pójdę i rekreacyjnie skoczę sobie z mostu.
Nie byłem uprzedzony, ale czułem się nieswojo w jej towarzystwie.
Przynajmniej do dzisiaj.
Okazało się, że szatynka jest bardzo ciekawą osobą, z którą można porozmawiać o wszystkim.
Właściwie zapomniałem, że przyszedłem tam do Gunhee.
Rozmawiała ze mną w całkiem normalny sposób jakbyśmy robili to od lat.
To też było ciekawe.
Nie miałem pojęcia skąd w niej taka otwartość.
Wydawała się bardzo skryta a tutaj rozmawiałem z nią o wszystkim.
Nawet nasze docinki były dla nas śmieszne a nie krzywdzące.
Podobało mi się to.
Polubiłem tą nową relację i zacząłem się obawiać, że mogę ją zniszczyć.
Ciekawe czym?
Choćby wszczęciem jakiejś bezsensownej konwersacji o Minho.
To był temat, od którego trzymałem się jak najdalej.
No, ale przecież nie mogłem tak w nieskończoność.
Musiałem zacząć myśleć nad wypowiadanymi słowami.
Nie żebym tego wcześniej nie robił, ale teraz musiałem być jeszcze bardziej wyczulony.
Podniosłem się z miejsca, gdzie siedziałem i odetchnąłem świeżym powietrzem.
Przytłaczało mnie wiele rzeczy, ale wystarczyło jedno spojrzenie na jej twarz i wszystko przestawało być takie straszne.
Nie chciałem wierzyć, że Hanbin mógł mieć rację tylko co jeśli właśnie ją miał?
Wtedy wszystko byłoby proste i skomplikowane jednocześnie.

*perspektywa Danah*

Nie wiedziałam co sądzić o konspiracyjnym uśmiechu pewnego czekoladowowłosego osobnika siedzącego naprzeciwko mnie.
Miałam ochotę po prostu wstać i wyjść, ale nie zamierzałam dać za wygraną.
Wytrzymałam dzielnie zarówno ten irytujący uśmieszek jak i spojrzenie.
W końcu rozboli go twarz, szczęka albo coś w tym rodzaju.
Powoli przeżuwałam chrupki ze wszystkich sił powstrzymując się od rzucenia nimi w Gunhee.
Mógłby skończyć się na mnie tak perfidnie gapić.
Bardzo frustrujące, trzymajcie mnie, bo mu coś zrobię.
- Nie bolą cię gałki oczne? - spytałam niewytrzymując palącego spojrzenia kuzyna.
To aż bolało.
- Nie... - odparł chłopak.
- Nadmierny wyszczerz twarzy może być trwa...
- WonHo naprawdę jest taki zły? - spytał brunet poszerzając jedynie swój uśmiech.
Przerażałoby mnie to gdyby to nie był Gunhee.
- Ah więc to o to ci chodzi. - westchnęłam i wróciłam wzrokiem do ekranu telewizora.
- Tak, może mi odpowiesz.
- Nie czuję się specjalnie zobowiązana po zafundowanej mi przez ciebie kąpieli błotnej. - odparowałam.
Brunet wydawał się intensywnie myśleć nad jakimś dobrym argumentem, który miałby przekonać mnie do odpowiedzenia na jego pytanie.
- Powiem ci kto kupił twój motor.
Kuszące, panie Song.
- Sama się dowiem, prędzej czy później. - rzuciłam i posłałam kuzynowi uśmiech.
- No weź mi powiedz.
- Nie. - powiedziałam.
Gunhee westchnął zrezygnowany.
Chyba nie zdał sobie sprawy z tego, że właśnie mu odpowiedziałam.

Żałowałam, że sen sprawiał mi taki problem.
Poduszka była za ciepła, kołdra za ciężka a materac za twardy.
Czułam się jakby ktoś położył mnie na betonie, zasypał złomem i zalał lawą.
Milusio, aż się powieki same zamykają.
Usiadłam na brzegu łóżka i przeczesałam palcami włosy.
Poszukałam frotki do włosów na mojej komodzie i spięłam je w kucyka.
Rozszczelniłam okno i ponownie padłam na materac.
Nie miałam pojęcia co się ze mną działo.
Chyba za dużo myślałam i przez to nie mogłam zasnąć.
Na dobrą sprawę rozpraszałam się na własne życzenie.
Gdybym skupiła się na uroczych kotkach to zasnęłabym w oka mgnieniu.
Szkoda, że mój mózg wolał skupić się na farbowanym blondynie.
Może i farbowanym, ale takim... O nie, tym razem się już do niczego nie przyznam.
To było dla mnie dziwne i takie... miłe.
Dużo bardziej podobało mi się rozmawianie z nim w podobny sposób jak choćby z Gunhee.
Przypomniało mi się jak wyglądała nasza współpraca.
Wbrew wszystkiemu stanowiliśmy zgrany zespół.
Byliśmy w stanie dopasować swoje ruchy do siebie nawzajem.
To było niezwykłe biorąc pod uwagę, że nigdy wcześniej ze sobą nie pracowaliśmy.
Nawet nasze przekomarzanie wyglądało zupełnie inaczej niż wcześniej.
Czy podobało mi się to?
Dobrze, że nikt nie wiedział o kim myślałam i dlaczego się wtedy uśmiechałam.
Wtuliłam głowę w poduszkę i zamknęłam oczy.
 
______________________________________

No cześć 😁💕

Piszemy, bo jest na to idealny czas ^^
Dużo wolnego, brak nauki, idealne warunki na tworzenie 😊

Komentarz + gwiazdka = motywacja ❤

Do kolejnego 😘

Ps. Tak, pisałam rozdział pod wpływem piosenki 'Me Like Yuh' Jay Parka 😏😻

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro