Rozdział 24 'Night'

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*perspektywa WonHo*

Słuchałem jej głosu nagranego na sekretarkę.
Daremnie próbowałem powstrzymać drżenie ciała.
Po odsłuchaniu nagrania rzuciłem telefonem o ścianę.
Wezbrała się we mnie taka wściekłość jakiej nigdy nie zaznałem.
Telefon od razu rozwalił się na części.
Wyszedłem z pokoju trzaskając drzwiami.
Wystarczy.
Nie uroni już przeze mnie ani jednej łzy.
Nie będzie smutna.
Koniec.
Ruszyłem po schodach w dół. Czułem, że muszę się spieszyć, bo za chwilę będzie za późno.
Za późno by powiedzieć jej ile dla mnie znaczy.
Jeśli jeszcze raz ją skrzywdzę to osobiście wymierzę sobie karę.
Tak bardzo się nienawidzę.
Szybkim ruchem ręki zabrałem z szafki kluczyki.
Wyszedłem z domu. Niemal od razu dostałem wiatrem w oczy.
Trudno, już się nie cofnę przed przeciwnościami losu.
Nigdy więcej.
Wsiadłem na motor i ruszyłem.
Nie dbałem o zimno przenikające moje ciało.
Chciałem po prostu teraz przy niej być. Wystarczy tego wszystkiego.
Naprawdę, próbowałem być daleko i oszczędzić jej cierpienia.
Śmieszne, że swoim podejściem skrzywdziłem ją jeszcze bardziej.
Poszedłem na łatwiznę, zostawiając ją.
Jestem taki samolubny.
Nie chodziło mi o nią. Cały czas dbałem o swój interes.
Ale dość tego.
W momencie, kiedy usłyszałem jak łamie jej się głos, rzuciłem wszystko.
Zawsze tak będę robił.
Byle tylko przy niej być.
Nie zasłużyła sobie na rzeczy, które ją spotkały.
A ja nie zasłużyłem na nią.
Cholerna ironia losu.

- Uspokój się, kretynie! - zawołał Gunhee, kiedy tylko otworzył mi drzwi.
Uderzyłem w nie jak opętany, ale moje nerwy puściły a wraz z nimi wszystkie hamulce.
- Jest w domu? - spytałem niemal wpadając do mieszkania.
- U siebie. - ruszyłem szybko w stronę schodów, ale zatrzymała mnie czyjaś ręka. Jak się okazało należała ona do Gun'a.
- Skończ te cholerne podchody. - warknął chłopak i puścił materiał mojej bluzy. Przez chwilę stałem lekko przyćmiony.
Pokręciłem głową i niemal wbiegłem na pierwsze piętro.
Czułem jak się miotam w środku.
Czułem, że za chwilę nad sobą nie zapanuje i skończy się to tragicznie.
Położyłem rękę na klamce i wziąłem głęboki wdech. Jesteś tu dla niej.
Otworzyłem drzwi i wszedłem do pomieszczenia.
Jedynym źródłem światła był pasek światełek ledowych przyklejony pod szafką.
Rozejrzałem się po pokoju.
Był bardzo przytulny i dobrze zagospodarowany.
Widać było również, że w tym pokoju mieszka kobieta.
Najmniejszy szczegół był idealnie dopracowany.
Mój wzrok padł na łóżko.
Nigdy nie sądziłem, że zobaczę jak ona śpi.
Podszedłem bliżej i delikatnie się nachyliłem.
Wyglądała tak bezbronnie i słodko, kiedy spała.
Usta miała lekko rozchylone a włosy rozsypały się na poduszce.
Przyglądając się jej dłużej zauważyłem mokre ślady na jej policzkach i rozmazany tusz.
Płakała.
Zacisnąłem dłoń w pięść.
Nie wiem jak mogłem sprawić jej taki ból.
- Długo będziesz się mi tak przyglądał? - spytała Danah unosząc powieki.
Czyli wcale nie spała.
Dała mi możliwość podziwiania swojego względnego spokoju do czasu, aż zobaczyłem jej łzy.

*perspektywa Danah*

Idiota. Myślał, że smacznie sobie śpię podczas gdy on bezczelnie się na mnie patrzy.
- Twoje oczy. - powiedział blondyn patrząc na mnie ze smutkiem.
Odwróciłam wzrok.
Tak bardzo chciałam żeby się pojawił, ale teraz nie wiedziałam co mu powiedzieć.
Od czego właściwie miałabym zacząć?
Żadne słowa nie opiszą tego jak się czuję i co czuję. Nie potrafiłam odpowiednio ująć moich uczuć.
Ale skoro tutaj jest wypadałoby się jakoś zachowywać. W końcu to za nim tak tęskniłam.
- Nic mi nie jest. - rzuciłam i usiadłam po turecku.
Chłopak usiadł naprzeciwko mnie i nadal wpatrywał się we mnie swoimi ślicznymi oczami.
Momentami nie potrafiłam oderwać od nich wzroku.
- Nie kłam. - powiedział ostro chłopak.
Poczułam jak delikatnie stykam się dłońmi z WonHo.
Ostatecznie pozwoliłam żeby złapał mnie za obie ręce.
Siedział i nadal patrzył na mnie zbolałym wzrokiem pełnym żalu i lęku.
Nie wyglądał najlepiej.
Twarz miał bardzo bladą, wyglądał jakby był chory.
- Nie zamierzam... Co się z tobą działo?! - wybuchnęłam nagle. - Co Ty sobie myślałeś?! Pojawiasz się i nagle
znikasz na kilka dni! Zero telefonów, wiadomości, znaków życia. Dlaczego tak się zachowujesz? Boli mnie to... - ostatnie słowa niemal wyszeptałam.
Teraz już na niego nie patrzyłam. Nie potrafiłam się do tego zmusić.
Gdybym to zrobiła, zwyczajnie bym nie wytrzymała i się rozpłakała. Ostatnio zbyt często to robię.
- Przepraszam. - usłyszałam głos WonHo tuż przy swoim uchu.
Zacisnęłam powieki i odwróciłam głowę.
- Przepraszam, że kazałem ci mówić o rzeczach prywatnych i delikatnych.
Przepraszam, że byłem taki podły.
Przepraszam, że nie potrafiłem dorosnąć.
Przepraszam, że oceniałem bezpodstawnie ciebie i Minho.
Przepraszam, że cię zostawiłem.
Przepraszam, że przeze mnie płakałaś.
Przepraszam, że cię skrzywdziłem.
Przepraszam, że ... - z każdym jego 'przepraszam' coraz bardziej zbierało mi się na płacz.
Zrobił coś, czego w życiu bym się po nim nie spodziewała.
Zakryłam ręką usta i odsunęłam głowę.
- Wystarczy! Proszę, WonHo... - w tym momencie emocje wzięły górę nad rozsądkiem.
Łzy popłynęły strumieniami po moich policzkach.

Nie chciałam się przed nim rozkleić.
Niestety, nie wyszło mi.
Moje ciało zadrżało pod wpływem szlochu, jaki się we mnie wezbrał.
I w tym momencie stało się coś, czego nigdy bym się nie spodziewała.
Poczułam szarpnięcie i wpadłam prosto w ramiona blondwłosego chłopaka przede mną.
Delikatne dłonie blondyna zacisnęły się wokół mojej tali.
Czułam jego ciepły policzek przyłożony do mojej głowy.
Był taki ciepły.
W pierwszej chwili nie wiedziałam co mam robić.
Byłam zszokowana, ale przestałam się trząść. Łzy nadal kapały mi z oczu, ale teraz czułam, że nie jestem sama.
Może to pozwoliło mi się uspokoić.
Zaczepiłam się palcami bluzy chłopaka i wtuliłam twarz w jego zagłębienie w szyji.
Wdychałam jego zapach, który działał na mnie kojąco, jak żaden inny.
Miał taką delikatną i miłą skórę, a przede wszystkim, emanował ciepłem.
Nie wiem jak to się stało, ale właśnie siedziałam wtulona w Shin'a Hoseok'a.
Pozwoliłam mu się do siebie zbliżyć, ponieważ ostatecznie, sama tego najbardziej chciałam.
Zdałam sobie sprawę z tego, że nie potrafię trzymać się na dystans.
To jakbym zabierała sobie tlen.
Położyłam głowę na ramieniu chłopak i przymknęłam powieki.
Był dla mnie kimś więcej niż rywalem.
Nie sądziłam, że kiedykolwiek pozwolę pocieszać się właśnie w ten sposób.
Wszystko nastąpiło szybciej niż myślałam.
Im bardziej go odpychałam, tym gorzej się czułam.
To naturalne, biorąc pod uwagę to co czuję.
Zaufałam mu. Dobrowolnie.
Czuję się przy nim taka bezpieczna i szczęśliwa.
Mam wrażenie, że kiedy mnie trzyma w objęciach to nic złego nie ma prawa mi się przytrafić.
To takie miłe.
Poczułam jak ciepła dłoń chłopaka ociera moje policzki z łez.
Zrobiło mi się tak lekko na sercu.
Później zasnęłam.

*perspektywa WonHo*

Zasnęła.
Teraz wiedziałem, że mi ufa.
Patrzyłem na jej mokrą od łez twarz i nie mogłem uwierzyć, że tak bardzo cierpiała.
I to przeze mnie.
Lekko oparłem brodę na jej włosach.
Miały piękny zapach, który już wiele razy wcześniej czułem.
Była jedyna w swoim rodzaju a więc szybko zapamiętałem odgłos jej kroków, zapach, śmiech.
Czułem się podle wiedząc jaki ogrom bólu nosi w sobie ta drobna dziewczyna.
Jest taka krucha a mimo wszystko stara się udowodnić swoją wartość.
Od samego początku chciałem ją chronić, ale nie byłem tego do końca świadomy.
Poniekąd też wiedziałem, że Danah nie potrzebuje mnie.
Wtedy nie potrzebowała.
Nie wiem czy przyznałaby się do tego, że teraz mnie potrzebuje, ale sam czułem, że tak jest.
Dlatego nie chciałem zrobić czegoś co by ją zraniło.
Czułem, że bycie przy niej do mój obowiązek.
Nie wyobrażałem sobie zostawienia jej w takim stanie.
Nie chciałem uciekać.
Musiałem się zatrzymać i złapać za rękę osobę, z którą muszę biec dalej.
Nie po to by z nią uciekać, ale po to by wspólnie osiągnąć cel.
Wiem, że wybrałem idealną dziewczynę.
To co się kiedyś zdarzyło, nie ma dla mnie znaczenia.
Liczy się tu i teraz.
Ująłem dłoń szatynki i splotłem nasze palce.
Taki prosty gest.
Mimo to wiedziałem, że mogę ją stracić.
Miała swój charakter.
Była niebezpieczna a zarazem fascynująca.
To jak zabawa z ogniem.
Nie dam się podpalić.

Wróciłem do domu i niemal od razu usłyszałem podniesiony głos I.M'a.
Znowu się rzucał.
Odkąd pamiętałem ChangKyun był wybuchowy, ale dzisiaj był jeszcze bardziej rozwścieczony niż zwykle.
Znałem go i wiedziałem, że nie robił afery z byle czego. Chłopak nie strzępił języka bez powodu.
- Jak się czujesz, co? Mam nadzieję, że wspaniale się bawiłeś! - ktoś go naprawdę rozzłościł.
- Do niczego was nie zmusiłem.
- Litości! Doskonale wiedziałeś, że na to przystaniemy! Nie wierzę, że uzależniłeś nas od takiego śmiercionośnego świństwa.
Ah ten ChangKyun.
Wszedłem do pomieszczenia i obrzuciłem wszystkich długim spojrzeniem.
- Co się tutaj dzieje? - spytałem, rzucając kurtkę na krzesło.
W pomieszczeniu znajdowało się pięć osób.
Kihyun, Shownu i Minhyuk pod przewodnictwem I.M'a, otoczyli Jooheon'a, który wyglądał na nieźle spanikowanego.
- Spokojnie, jeszcze nic mu nie zrobiłem. - warknął najmłodszy.
Nie mogłem mieć do niego żalu, że odnosił się do mnie w taki sposób.
Sam nie powiedziałem mu całej prawdy.
- I nie zrobisz. Nie wymyśliłem tej chorej gry. - powiedział Jooheon i poprawił torbę wiszącą na jego ramieniu.
- Co? - wyrwało się Kihyunowi.
- To nie ja byłem pomysłodawcą tego co wam zrobiono. Jedyne co miałem zrobić, to wam podawać narkotyk. Inaczej mógłbym zginąć.
- Tak zginiemy tylko my... - fuknął ChangKyun a ja skarciłem go wzrokiem.
- Obiecuję, że więcej mnie nie zobaczycie. Chcę tylko żebyście mnie nie nienawidzili, a przy okazji macie prawo wiedzieć kto was podtruwał. - chłopak wydostał się z kręgu i ruszył w stronę drzwi.
- Kto?! - krzyknąłem za Jooheonem.
Chłopak chwycił klamkę i otworzył drzwi.
- Zico. - odparł brunet.
Potem wyszedł w noc.

______________________________________

Baaaaaaardzo się starałam coś napisać i mimo, że to najdłuższy rozdział to nie mam go za żadną rewelację.

No cóż, może wam się spodoba ^^

Komentarz + gwiazdka = motywacja 😘

Ps. Dziękuję za ponad 900 wyświetleń, zbliżamy się już do tysiąca :D
Ogromnie się z tego cieszę!
No i oczywiście za wszystkie głosy oraz komentarze!

Gamsa-hamnida ❤

Do kolejnego ;3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro