Rozdział 25 'Take that back!'

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*perspektywa WonHo*

Jooheon był zły.
Nic go nie usprawiedliwiało.
Jednak mimo to, czułem ogromną ulgę, że to nie on wmyślił taką chorą grę.
Wiedziałem, że on nie byłby do tego zdolny.
Był zbyt łagodny.
Teraz pozostało mi pytanie.
Dlaczego Zico zrobił coś tak bestialskiego?
Był przyjacielem Minho. Zawsze stawał po jego stronie.
Swego czasu łączyło go coś z Danah.
Zacisnąłem szczenkę.
Po co miałby dopuszczać się tak nieludzkich rzeczy?
Mam sobie wiele do zarzucenia i wciąż czuję się podle, ale teraz mam świadomość tego, że nie z mojej winy Danah tyle przecierpiała.
Nie do końca z mojej.
Nie ja zaplanowałem porwanie.
Nie z mojej woli Minho przeszedł przez piekło.
Wiem, jestem po cześci winny temu co się stało i nic tego nie zmieni, ale przynajmniej teraz jakoś łatwiej mi wierzyć w to, że jeśli Danah dowie się prawdy, to mnie nie znienawidzi.
Może nie byłem świadomy tego co robię, fakt.
Ale to wszystko miało miejsce przez mój brak asertywności.
Zabrzmiało jakbym próbował się tłumaczyć. Daremnie.
Tak jak nic nie usprawiedliwia Jooheon'a, tak nic nie usprawiedliwia mnie.
Teraz jedyne co musiałem zrobić to dowiedzieć się o co chodziło Zico.
Stracił w moich oczach.
Nie darzyłem go już szacunkiem.
Zrobił coś, co skrzywdziło Danah, a tego mu nie podaruję.
Już nawet nie chodzi o mnie.
Chodzi o Danah i o moich przyjaciół, którym zafundował pewną śmierć.
Mógłbym go zabić.
To byłoby bardzo proste, a zarazem satysfakcjonujące.
Tylko jakbym się wtedy poczuł i jak świadczyłoby to o mojej osobie.
Byłabym jeszcze gorszy niż Zico.

Zapukałem do drzwi i oparłem się o futrynę, czekając aż ktoś raczy mi otworzyć.
To mogła być moja ostatnia okazja na spotkanie zanim ona mnie znienawidzi.
Powtarzam się, ale to przez to, że tak bardzo się boję ją stracić.
- Idiota ze mnie.
- No nie da się ukryć. - usłyszałem obok siebie i gwałtownie podniosłem głowę.
Powiedziałem to na głos?
Danah uśmiechnęła się chytrze.
Oczywiście, nie byłaby sobą, gdyby mi nie dogryzła.
Chyba taki jej urok.
- Liczyłem na cieplejsze przywitanie. - burknąłem a dziewczyna parsknęła śmiechem.
- Nie ma szans. - pokręciła głową.
Uśmiechnąłem się lekko, widząc jej piękną roześmianą twarz.
Tak bardzo chciałbym żeby już zawsze się uśmiechała.
Dlatego tutaj jestem.
Daję jej całego siebie.
Dlaczego ona tego nie widzi?
Ostatnio często myślę o tym czego i ona i ja nie jesteśmy w stanie dostrzec.
- Chciałem się przejechać.
- To ja może pójdę po swój motor... - rzuciła Danah i ruszyła w stronę garażu.
Nie dam ci odejść.
Złapałem dziewczynę za nadgarstek.
Odwróciła głowę i spojrzała na mnie spojrzeniem mówiącym, że spodziewała się mojego posunięcia.
To było równoznaczne z tym, że mnie sprowokowała.
Zrobiła to umyślnie.
Jesteś sprytna, muszę ci to przyznać.
- Jedziemy razem.
- Skoro nalegasz. - tym razem nie wyszarpała swojej dłoni.
To taka mała zmiana, ale zauważyłem to.
Od zawsze dostrzegłem w niej te malutkie detale, które powoli ulegały zmianom.
Po prostu nie chciałem się do tego przyznać.
Udawałem, że jestem ślepy.
Zbyt długo.
Wsiadłem na motor i odpaliłem go.
Szatynka objęła mnie rękami w pasie i oparła mi głowę na ramieniu.
- Wiesz, że nie potrafisz jeździć, prawda? - spytała dziewczyna z wyzywającym błyskiem w oczach.
Bardzo chcesz się przekonać, co?

*perspektywa Danah*

Wiatr we włosach, szum, wolność, bezpieczeństwo, twarz schowana między łopatki chłopaka.
Brzmi pięknie.
Jeszcze piękniejsza jest realność tych doznań.
Delikatnie poprawiłam ręce, którymi trzymałam się blondyna.
Raczej nie byłoby przyjemnie spaść z motoru, pędzącego z taką prędkością.
WonHo chyba odrobinkę zirytował się moją uwagą i teraz postanowił mi udowodnić jak fantastycznie jeździ.
Ah, on i ta jego duma.
Minho wychodzi dzisiaj ze szpitala co dodatkowo sprawia, że chce mi się krzyczeć ze szczęścia.
Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego jaka jestem szczęśliwa.
Każdy mój dzień jest teraz przepełniony pozytywnymi emocjami.
Kocham ten stan.
Nie potrafię pozbyć się uśmiechu, który zdobi moją twarz.
Czuję się jakby zaczęła żyć na nowo.
W zupełnie inny, lepszy sposób.
Już nie tonę w smutku i rozpaczy.
Odbiłam się od dna i jestem spokojna. Moje serce rytmicznie bije i utwierdza mnie w przekonaniu, że teraz wszystko się ułoży.
Swego czasu chciałam cofnąć czas.
Jednak patrząc na to z perspektywy minionych miesięcy, cieszę się, że nie mam takiej mocy by to zrobić.
Niektóre piękne rzeczy nie miałyby miejsca, gdyby nie porwanie Minho.
Trochę to egoistyczne względem mojego brata.
Poniekąd jest mi źle, że ja zaznałam szczęścia, kiedy on cierpiał.
Tak niewyobrażalnie cierpiał.
Czuję się podle, ale za nic nie dałabym sobie odebrać tych uczuć i emocji.
Niektóre sytuacje nauczyły mnie, że nawet silna osoba czasami już nie może wszystkiego w sobie dusić.
Starałam się nie wybuchnąć, ale mi się nie udało.
Hektolitry wylanych łez sprawiły, że teraz mogę się uśmiechnąć.
Myślę, że po tym wszystkim nastał lepszy czas.
Popatrzyłam na blondyna skupionego na drodze.
Jesteś moim początkiem i końcem.

- Dlaczego akurat tutaj?
- Szybciej pozbędę się zwłok, jak cię już zabiję.
Oj, poznałaś mój plan. - rzucił sarkastycznie chłopak i usiadł na mostku.
Mogłabym go teraz wrzucić do wody, ale później to ja musiałabym zająć się blondynem z zapaleniem płuc.
- Zabawny jesteś. - powiedziałam i usiadłam obok chłopaka.
Nie odezwał się.
Blond włosy lśniły w zachodzącym słońcu.
Widać było na pierwszy rzut oka, że nad czymś myśli.
Ponadto miałam nieodparte wrażenie, że gryzie go coś już od kilku dni.
- Co z Minho? - spytał nagle WonHo a ja otworzyłam buzię z wrażenia.
Nie pomyślałabym, że o to zapyta.
Doznałam szoku.
Spojrzałam na taflę wody.
- Nic mu nie jest. Dzisiaj wychodzi ze szpitala. - odparłam, bawiąc się sznurówkami.
- To dobrze. - odparł blondyn i uśmiechnął się nikle.
Zaskoczył mnie. Nie wiem co się w nim zmieniło, ale coraz bardziej zaczyna mi się to podobać.
Wcześniej miałam wrażenie jakby się cieszył z krzywdy Minho.
Teraz było zupełnie inaczej.
Kiedy porwali mojego brata, byliśmy sobie tak obojętni, jak to tylko możliwe.
Nie interesowała nas ta druga osoba.
Później stopniowo zaczęło się to zmieniać, ale ja się przestraszyłam i zaczęłam uciekać.
Nie chciałam zaakceptować takiego biegu wydarzeń.
Byłam taka głupia.
Mogłam mieć coś najcenniejszego na świecie, coś o czym marzy tak wiele osób, dużo wcześniej.
Gdybym tylko się zatrzymała i pomyślała.
Zawsze działam zbyt pochopnie.
Pod tym względem zupełnie różnię się od Minho.
Żałuję, że nie potrafię mu dorównać.
Żałuję też, że odpychałam WonHo przez tak długi czas.
Bardzo tego żałuję.
Odwróciłam głowę, by chłopak nie zobaczył jak walczę ze łzami.
Nie.
Ostatnio zbyt często płaczę, a i tak nic mi od tego nie przybywa.
- Co jest? - spytał Hoseok, dotykając mojego ramienia.
- Nie patrz na mnie.
- Ile jeszcze razy mam Ci powtarzać, że nawet, kiedy płaczesz, jesteś piękna? - wtedy nagle przestało mi się zbierać na płacz.
Odwróciłam twarz w jego stronę i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Więc według Ciebie jestem piękna... - spojrzałam na niego wymownie na co ten jedynie parsknął śmiechem.

*perspektywa  WonHo*

Łatwo było ją pocieszyć, kiedy pozwalała mi na to.
Tak, tak, jestem prymitywnym facetem, który chciałby podbijać serce kobiety od razu i bez żadnego wysiłku.
Na pewno.
Tyle co ja się wycierpiałem i nastarałem, to żaden mężczyzna tak nie miał.
Szkoda, że jestem bardziej zakłamany niż połowa populacji mężczyzn.
Tak wiele zataiłem.
Rzeczy, które były istotne wolałem zachować dla siebie.
Postępowałem źle i z dnia na dzień stawałem się coraz gorszy.
Wiem, że mogę nie mieć szansy na ponowne spotkanie z Danah... Takie normalne spotkanie.
Jest mi z tego powodu ogromnie źle.
Cierpię, ale doskonale wiem, że sam sobie na to zasłużyłem.
Mogłem od razu powiedzieć prawdę albo najlepiej nie wchodzić w chorą grę Zico.
Nie mam pojęcia co mogę zrobić żeby jej nie stracić.
Wydaję mi się, że nic.
Skoro nie będę mógł być blisko niej to jaki jest sens mojego życia.
Z drugiej strony nie chcę jej krzywdzić, okłamując ją w nieskończoność.
Ma prawo dowiedzieć się prawdy.
- Przepraszam. - usłyszałem nad sobą i poderwałem głowę do góry.
Przede mną stał I.M.
W tym momencie moje oczy prawdopodobnie przypominały spodki.
- Jesteś moim przyjacielem i nie chcę cię traktować w ten sposób. Zapomnijmy o wszystkim.
Zgoda, stary? - spytał brunet, wyciągając rękę w moją stronę.

- Jesteś pewny, że chcesz to zrobić? - spytał Kihyun, pocierając dłonie. Staliśmy przed domem Zico i czekaliśmy aż ten raczy wkońcu do nas wyjść.
- Tak. Chcę wiedzieć dlaczego... - urwałem. Drzwi otworzyły się i wyłonił się zza nich blondwłosy chłopak.
Wyszedłem lekko przed szereg moich przyjaciół.
- Chciałeś ze mną rozmawiać? - spytał z lekkim uśmiechem chłopak.
- Myślę, że odpowiedź znasz. - odparłem lodowato.
Blondyn przyglądał mi się przez chwilę a później jego oczy błysnęły.
Doznałeś olśnienia, JiHo?
- Więc już wiesz.
- Dlaczego? - spojrzałem ze złością na blondwłosego.
Zico zaśmiał się cicho. Był to naprawdę przerażający odgłos.
Przeszły mnie ciarki.
- Dlaczego? - powtórzył chłopak. - A dlatego, że Minho sobie zasłużył i ta szmata również. - warknął.
W tym momencie przesadził.
Ruszyłem w jego kierunku z zamiarem przyłożenia mu w tą niewyparzoną gębę.
Ktoś wziął mnie pod ramiona i powstrzymał od ataku.
Shownu.
- Co on Ci zrobił?!! - wydarłem się, starając jednocześnie wyrwać się Shownu.
- Wybił się na mnie. Skorzystał ze wszystkich lekcji, które mu dałem a później zrzucił mnie ze szczytu.
Byłem tam gdzie teraz jesteś Ty!
Pomogłem mu, odszedłem z toru i się poddałem. Wszystko poświęciłem dla tego niewdzięcznego gnoja. Kiedy mnie pokonał i stał się królem wyścigów, nawet mi nie podziękował.
Zabrał mi wszystko! Zostałem pozbawiony swojej pasji, przez przyjaźń.
Później zdałem sobie sprawę z tego, że Minho nie miał mnie za przyjaciela... Wykorzystał mnie do własnego celu i zostawił.
Niczym śmiecia.
Wtedy postanowiłem się zemścić.
Najpierw zabawiłem się uczuciami jego kochanej siostruni. Sprawiłem, że cierpiała a Minho był bezradny. -  nagle ucisk przy ramionach zelżał.
Shownu mnie puścił.
- Odszczekaj to!!
Natarłem na Zico i wymierzyłem mu cios prosto w twarz.
Z nosa chłopaka polała się krew.
Złapałem go za koszulkę i z całej siły nim szarpnąłem.
- No dalej, uderz mnie. Zniszczę ich tak czy inaczej. - wyharczał blondyn zanim został pozbawiony przytomności.

______________________________________

Błagam powiedzcie co o tym sądzicie, bo ja mam mieszane uczucia ;-;

Zbliżamy się do końca i teraz nagle mam jakiś kryzys. Chyba ktoś bardzo nie chce żeby to opowiadanie się zakończyło.

Komentarz + gwiazdka = motywacja 💋

Do kolejnego 💖

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro