Rozdział 3 'Fighter'

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*perspektywa Danah*

Byłam w dobrym humorze.
Spędzenie całego dnia z Jinwoo było najlepszym co mogło mnie spotkać.
Był moim najlepszym przyjacielem i niezwykle pomocnym sprzymierzeńcem w szukaniu Minho.
Parę dni temu wyjechał daleko poza stolicę i wrócił dopiero dzisiaj.
Miał jakiś trop, który niestety okazał się być fałszywy.
Ostatnio rzadko miałam czas na spotkanie się z chłopakiem i dlatego, kiedy zadzwonił z propozycją spotkania, od razu się zgodziłam.
Zawsze mu ulegałam.
Mogłam zostać w łóżku i przeleżeć cały dzień, ale spokoju nie dał mi list.
Niewątpliwe dotyczył Minho.
Natychmiast przypomniałam sobie jego treść.

Myślisz, że tylko słabi upadają, ale się mylisz.
Wystarczy zobaczyć jak skończyłeś, Minho.
Byłeś najlepszy a teraz jesteś zdany na nas.
Lub na osobę, która znajdzie ten list i zaryzykuje swoje życie dla twojego.
Czas ucieka i nie zostało Ci go zbyt wiele.
Uważaj następnym razem na słowa.
Osoby, które wydają Ci się zerem, teraz trzymają Cię w garści.

Zerem.
Dla Minho nikt nie był zerem, każdy miał dla niego wartość.
Fakty przestały się łączyć.
Właśnie dlatego tak bardzo potrzebowałam Jinwoo.
On wiedział o Minho takie rzeczy, że wszystko spowrotem zaczynało mi się układać w logiczną całość.
Niesamowite, jak dobrze ci ludzie poradzili sobie z uprowadzeniem Minho.
Żadnego śladu.
Przez pół roku nic a teraz odkryłam coś tak istotnego.
Wiedziałam jedno.
Musiałam poszukać charakterystycznych znaków  związanych z budynkiem.
Każdy szczegół był teraz ważny i tym razem czułam, że to coś wiarygodnego.

Usiadłam obok bruneta z kubkiem herbaty i spojrzałam na jego skupioną twarz.
Zazwyczaj był po prostu uroczym dzieciakiem więc miło było popatrzeć na jego inną twarz.
Wyglądał dojrzale.
- Niedokońca rozumiem co autor tego czegoś miał na myśli.
Uniosłam zdziwiona brwii.
- Przecież Ty wiesz wszystko.
- Wygląda na to, że nie tym razem. - odparł chłopak i uśmiechnął się lekko.
- Czyli sama muszę sobie poradzić ...
-  Z listem tak. - brunet wstał i podszedł do okna.
Myślał.
To była tak charakterystyczna cecha mojego przyjaciela.
Zawsze patrzył w okno kiedy się zastanawiał.
Zanużyłam usta w herbacie.
Tutaj zawsze była taka dobra.
- Masz jakąś teorię? - spytał nagle chłopak.
Zakrztusiłam się herbatą.
- Na temat czego?
- Minho.
Teorię? Porwali go i tyle.
- Nie, żadnej konkretnej a Ty o czym myślisz? - spytałam, patrząc wyczekująco na chłopaka.
- O niebieskim kolorze...
Parsknęłam śmiechem.
Tak, zdecydowanie rozważanie nad niebieską barwą pomoże mi znaleźć Minho.
Na sto procent.
Uspokoiłam się i odłożyłam kubek.
- Wiem, że starasz się jak możesz, ale twoja teoria mnie nie przekonuje. To bezsensu... - położyłam dłoń na ramieniu bruneta.
Chłopak odwrócił się w moją stronę ze smutnym uśmiechem.
- Może moja teoria jest beznadziejna i może masz rację.. Tylko co jeśli ja ją mam?

*perspektywa WonHo*

Dotknąłem ręką tafli wody i zanużyłem w niej głowę.
To był dobry pomysł.
Pod wodą czułem się idealnie, jakby wszystkie myśli nagle się uspakajały.
Nie udało mi się przekonać chłopaków do basenu w domu, ale pracuję nad tym.
Wynurzyłem się i odgarnąłem mokre kosmyki z twarzy.
To miejsce było doskonałe i nie przeszkadzali mi nawet inni ludzie.
Oni przychodzili z dziećmi i nie wchodzili na głęboki basen.
Ja za to kochałem pływać w tym miejscu.
Wszystko wydawało się być proste.
Mógłbym spędzić godziny w tym miejscu, pod wodą i w ciszy.
Niestety nie było mi to dane.
- WonHo! - usłyszałem i podniosłem wzrok z tafli wody na osobę, stojącą na brzegu.
Gunhee.
- Co Ty tutaj robisz? - spytałem zdziwiony.
On i woda to raczej słabe połączenie.
- Stwierdziłem, że jedynie tu Cię znajdę... Za dwie godziny masz wyścig i dobrze by było jakbyś się na nim stawił. - oznajmił chłopak.
- To nie jedyny powód, prawda?
- Jestem tu z Danah. - niemal natychmiast wyskoczyłem z basenu i szybkim krokiem ruszyłem do przebieralni.
Gunhee miał bardzo skuteczne sposoby do zmobilizowania mnie do pewnych czynności.
To nie było tak, że bałem się Danah.
Bardziej nie chciałem się z nią konfrontować... Szczególnie po ostatnim 'spotkaniu'.
Źle zrobiłem mówiąc jej, że nie odnajdzie Minho.
Wiedziałem, że nie da się tak po prostu odpuścić  sobie ukochanej osoby.
Szczególnie jeśli jest ona dla Ciebie rodziną.

Zdenerwowany zsiadłem z motoru.
Teraz nie obejdzie się bez ofiar, ten cholerny SeungYoon mi za wszystko zapłaci.
Rozumiem, jedno nieczyste zagranie każdemu się zadarzy, ale on miał ich już chyba z dziesięć.
Dalej się tak nie bawimy.
- Gdzie jest ten śmieć? - warknąłem podchodząc do mojej ekipy.
- Pojechał zaraz po tym jak przejechał przez linię mety. - wyburczał I.M najwyraźniej równie zły jak ja.
- Niech no ja go dorwę następnym razem.
- Nie będzie następnego. - uciął Shownu.
Spojrzałem na niego wielkimi oczyma.
Jeśli żartował to mu nie wyszło.
- Co?
- Nie ścigamy się z kierowcami, zniżającymi się do takich podłych manewrów, pamiętasz? - brunet spojrzał na mnie znacząco.
Miał rację, obiecałem ścigać się tylko z ludźmi na poziomie.
SeungYoon do takich się nie zaliczał.
Kiwnąłem głową na znak zgody a w głowie już kreowałem sobie jak się rozprawię z tym gnojkiem.
Shownu i reszta nie muszą wiedzieć o wszystkim co robię.
- Te zawody nie miały żadnego poziomu. - podszedł do mnie wściekły Gunhee.
Wcale nie byłem zdziwiony jego postawą, sam najchętniej bym coś rozwalił.
Najlepiej głowę SeungYoon'a.
- Mam zajebiście długą szramę na boku. - powiedziałem wskazując głową na motor.
- Ciesz się, że tylko to. Ja nie mam lusterka. - powiedział chłopak pokazując mi oderwaną część.
Spojrzałem z niedowierzaniem na lusterko.
Pierwsza i ostatnia zasada naszych wyścigów to nie niszczenie sobie nawzajem maszyn.
Skoro SeungYoon potrafił złamać nawet ją to moja stopa więcej nie postanie na jednym torze z nim.
Mimo wszystko mam jakieś zasady.

*perspektywa Danah*

Przeszłam przez recepcję i ruszyłam po schodach na drugie piętro.
Musiałam przyjrzeć się pomieszczeniu, w którym znalazłam list.
Sugestia Jinwoo nie dała mi spokoju, on naprawdę mógł mieć rację.
Musiałam schować dumę do kieszeni jeśli chciałam znaleźć Minho.
Każda sugestia i możliwość była teraz warta rozważenia.
Sama nie dałabym sobie rady, potrzebowałam osoby, która pomogłaby mi.
Taką właśnie był Jinwoo.
On nigdy się nie poddawał i jeśli w coś wchodził, to nie odpuszczał.
Podobnie jak ja.
Świecąc latarką przeszłam przez korytarz i dotarłam do mojego celu.
Otworzyłam drzwi i weszłam do pokoju.
Nadal był w bardzo dobrym stanie.
Zaświeciłam światło w łazience i weszłam powoli do pomieszczenia.
Wanna nadal była wypełniona niebieską wodą.
Mój wzrok spoczął na ubraniach poskładanych obok wanny.
Zaczęłam je delikatnie rozkładać.
Moją uwagę szczególnie przyciągnęła biała banda.
Minho miał taką samą, zawsze związaną na nadgarstku.
Nie myśląc wiele spakowałam ubrania do torby a bandanę włożyłam do kieszeni kurtki.
Po raz kolejny spojrzałam na wodę i kwiaty unoszące się na niej.
W tym jest jakiś sens...
Wzięłam ostrożnie roślinę z tafli wody i przyjrzałam się jej.
Była piękna.
Nigdy wcześniej nie widziałam takiej.
Nasunęło mi się pytanie.
Dlaczego akurat tę roślinę wybrali oprawcy mojego brata?
Jaki miała z nimi związek?
To było bardziej skomplikowane niż mi się do tej pory wydawało.

Zawiązałam bandanę na ręce i popatrzyłam na nią z miłością.
Czułam jakbym odzyskała chociaż kawałek brata.
Żadne słowa nie są w stanie opisać tego uczucia bezsilności kiedy mimo, że walczysz nie potrafisz osiągnąć celu.
Za każdym razem napotykasz przeszkodę.
Teraz czułam, że weszłam na stabilny szczebel drabiny do sukcesu.
Wiedziałam, że będę musiała przejść jeszcze wiele żeby odnaleźć Minho, ale chciałam zaryzykować.
Po prostu zagłębić się w tą zagadkę i ją rozwiązać.
Zawsze istniało rozwiązanie.
Mniej lub bardziej sensowne, ale jednak było.
Położyłam się na łóżku.
Dlaczego to wszystko dopiero teraz zaczęło się rozwiązywać?
Dopiero gdy straciłam wiarę i pogodziłam się z pewnymi opcjami.
Łatwo jest na nowo wyrobić nadzieję, gorzej jest się jej pozbyć.
Kolejny raz.
Czasami nie wiem dlaczego weszłam w to wszystko.
Przecież mogłam być najlepszą uczennicą i pupilką rodziców.
Studiować na najlepszej uczelni w kraju, wyjść za przystojnego syna współzałożyciela firmy mojego ojca i mieć życie jak z bajki.
Tymczasem ja wybrałam życie na marginesie społeczeństwa.
Zbuntowałam się i uciekłam razem z Minho.
Rodzice go nienawidzili, uważali za skończonego idiotę i absolutne beztalencie.
Skąd mogli wiedzieć, że jego pasją jest zupełnie coś innego, niezwiązanego z nauką.
Nie rozmawiali z nim o tym w czym był dobry.
Kiedy przychodzili do nas goście, zabraniali mu wychodzić z pokoju.
Uważali go za skazę na wybitnie inteligentnym pokoleniu Song.
Nie stanowił dla nich żadnej wartości.
Nie potrafiłam tego znieść.
Dlatego uznałam, że wolę żyć na ulicy niż w mieszkaniu rodziców - tyranów.
Tamtego miejsca nie mogłam nazwać domem.
Minho pokazał mi, że można żyć inaczej.
Nie jako posłuszny dzieciaczek ale jako wojownik.
Zmienił mnie i wyuczuł pewnych zachowań, które pomogły mi zdobyć respekt wśród ludzi z mojego otoczenia.
W kilka lat zrobił dla mnie więcej niż rodzice przez cały okres mojego dzieciństwa czy dorastania.
Teraz przyszła kolej na mnie.
To on potrzebował mojej pomocy.

______________________________________

Powiem szczerze, że sama bardzo wciągnęłam się w to opowiadanie i bardzo staram się znaleźć czas na jego pisanie ^3^

A tymczasem pragnę podziękować za już przeszło 100 wyświetleń i za wszystkie głosy ;3
No i oczywiście komentarze! 😍

Fajnie, że jesteście i zostawiacie coś po sobie :)

Pozdrowionka kochani xoxo

Do następnego 😙

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro