Rozdział 8 'Just me'

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*perspektywa WonHo*

Odwróciłem się twarzą do ściany i odliczyłem w myślach do dziesięciu.
Moje serce galopowało.
Okropny sen... Krew, smród i te wszystkie kończyny wystające z jeziora.
Czułem, że nie bez powodu mi się to przyśniło.
Na pewno.
Przetarłem twarz dłońmi i starałem się wymazać ten okropny obraz z pamięci.
Widziałem tam Minho.
Błagał o pomoc.
WonHo, uspokój się. To tylko głupi sen.
To wszystko zaszło za daleko.
Od tego nasze sny zmieniały się w koszmary i to tak realne, że przypominały jawę.
Zaczynałem się obawiać, że za chwilę będziemy bali się położyć do łóżka.
To się stało niebezpieczne.
Z całych sił powstrzymałem się od rzucenia się na osobę, która weszła do mojego pokoju i potrząsnęła mną.
- I.M?! Ciebie już do reszty posrało?! - podniosłem głos, ale młodszy natychmiast mnie uciszył spojrzeniem.
- Nie. Za to Ciebie tak, słyszałem Cię. - odparł brunet i usiadł na dywaniku przed łóżkiem.
- Więc postanowiłeś mi pomóc strasząc mnie.
- Coś w tym guście. - powiedział brunet, wzruszając ramionami.
Normalnie wykopałbym go z pokoju, rzucając przy okazji przekleństwami.
Niestety, jego towarzystwo na chwilę obecną mnie uspakajało.
Nie powiedziałem mu tego, ale tak było.
- Świetnie.
- Widziałem go. Ty też, prawda? - brunet spojrzał na mnie smutno a mnie lekko przytkało.
Mieliśmy ten sam sen.
To niemożliwe.
- Tak.
- Coś się dzieje... Coś złego.
Niewątpliwe, I.M.
Niewątpliwe.

Uwielbiałem wyścigi.
Były odskocznią od wszystkiego.
Inne zdanie miał Gunhee, któremu przynosiły one jedynie coraz więcej zmartwień.
Danah była bardzo uparta i miała wielkie aspiracje.
Przypominała Minho na samym początku swojej kariery.
Próbowałem spojrzeć na nią inaczej, ale nie potrafiłem.
Była do niego zbyt podobna. Mogłaby być jego bliźniaczką.
- Ostatni raz powtarzam Ci, że masz sobie wybić z głowy wyścigi.
- Nie wygrasz z nią stary. - rzuciłem przez ramię a Gunhee spojrzał na mnie z mordem w oczach.
- Dzięki za pomoc. - skomentował.
- Sam wiesz, że wystartuję. - Danah wywróciła oczyma i wzięła do rąk kask.
Brunet natychmiast zabrał go dziewczynie.
- No to pojadę bez. - wzruszyła ramionami szatynka i przerzuciła nogę przez motor.
Mój przyjaciel wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać z bezsilności.
Wypuścił powietrze z płuc i oddał dziewczynie kask.
- Tylko potem nie żałuj.
Odszedł w stronę ludzi ze swojego teamu.
Spojrzałem z ukosa na dziewczynę.
Wyglądała na bardzo z siebie zadowoloną.
Dobrze wiedzieć, że potrafi się szczerze uśmiechnąć.
- To co Hoseok? Jedziesz czy wymiękasz? - szatynka spojrzała na mnie wyzywająco.
Parsknąłem pod nosem.
- Ja? Wygrywam.

*perspektywa Danah*

Naprawdę byłam zdziwiona.
Myślałam, że WonHo nie jest aż taki dobry jak wszyscy mówią.
Nieźle się przeliczyłam.
Chłopak z łatwością ze mną wygrał.
Jakby to było na jego porządku dziennym.
Ten wyścig był dla mnie dość łatwy, ale przez wzgląd na poziom.
Co będzie kiedy inni dobrzy kierowcy będą się ścigać?
Choćby Gunhee.
Od ostatniego czasu jest coraz lepszy i bardzo ciężko z nim wygrać.
Chyba, że daje Ci fory.
Zeszłam z motoru i udałam się w stronę Gunhee, opartego o swój motor i śmiejącego się pod nosem.
- Co Cię tak bawi? - uderzyłam go w ramię.
- Ty. Teraz już wiesz kim jest WonHo. - wzruszył ramionami chłopak.
Wyglądało na to, że miał rację od początku.
Nienawidziłam tego przyznawać nawet przed samą sobą.
Jak mogłam się mylić?
- To kwestia doświadczenia... - zaczęłam, ale kuzyn spojrzał na mnie rozbawiony.
Nie przekonam go do innej wersji.
- Jest lepszy... Pogódź się z tym, że nie będziesz drugim Minho. - odparł brunet a ja spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- Wcale nie chcę. Wolałabym żeby tu był i to on się ścigał. - mruknęłam.
Gunhee chyba zrozumiał co zrobił źle, bo próbował mnie zatrzymać.
Na nic mu się to zdało.
Wsiadłam na motor i odjechałam.
Nie chciałam się ścigać żeby być jak Minho... Chciałam się ścigać dla siebie i dla niego.
Z wdzięczności, ponieważ to on mnie wszystkiego nauczył.
Zawsze popierał mój pomysł z udziałem w wyścigach.
Miałam nadzieję, że kiedyś będę mogła mu pokazać, że to co dla mnie zrobił nie poszło na poszło na marne.
Chciałabym żeby tu był i wyśmiał mnie razem z Gunhee.
Żeby po prostu był.
Dużo bym za to dała.

Wszystko wydawało się takie beznadziejne i bezsensu.
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić i dlatego ukrywałam się przed wszystkim i wszystkimi.
Siedziałam na huśtawce na starym placu zabaw.
Patrzyłam na księżyc i zastanawiałam się co mam teraz robić.
Nie chciałam wracać do domu, Jinwoo był znowu poza miastem... Nie było nikogo do kogo mogłabym się zwrócić.
Zrezygnowana odbiłam się podeszwami od ziemi.
Huśtawka skrzypnęła.
- Co robisz? - usłyszałam męski głos i natychmiast podniosłam głowę.
Taka sylwetka należała tylko do jednej osoby.
Przede mną stał wysoki, umięśniony blondyn.
WonHo.
- Siedzę, nie widać? - rzuciłam ze złością.
- Coś się stało?
- To nie jest twoja sprawa. - powiedziałam a chłopak usiadł na huśtawce obok.
Nie miałam najmniejszej ochoty z nim rozmawiać w takim stanie.
Nie potrafiłam.
- Może jednak mi coś powiesz? - blondyn spojrzał na mnie wyczekująco.
Pierwszy raz zawahałam się co do odpowiedzi.
Mogłam mu od razu kazać iść... Tylko czy naprawdę tego chciałam?
Znowu zostać sama.
- Co mam Ci powiedzieć? Jestem zła na Gunhee.
- I tyle? Wiesz jakoś ciężko mi w to uwierzyć. - mógł się nie odzywać.
Spojrzałam na niego z wściekłością.
- Liczysz, że po tym wszystkim zacznę Ci się zwierzać?!
Chłopak wywrócił oczyma co rozzłościło mnie jeszcze bardziej.
- To nie musi tak wyglądać...
- Nagle nie musi?! Wiesz, szkoda, że to nie Ty jesteś na miejscu Minho. - rzuciłam i ruszyłam przed siebie.
Zasłużył na to.

*perspektywa WonHo*

Chciałem iść za nią i zatrzymać ją, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa.
Stałem niczym słup soli i wpatrywałem się w sylwetkę dziewczyny.
Może miała rację.
Bądź co bądź zawsze życzyłem Minho źle a od pewnego czasu targało mnie jakieś dziwne przeczucie, że na słowa trzeba naprawdę uważać.
Ciekawe ile razy mówiłem jak bardzo bym chciał żeby Minho sięgnął dna.
Jak się teraz nad tym zastanawiam to chyba sporo.
Spojrzałem na niebo.
Chmurzyło się.
Usiadłem spowrotem na huśtawce i odbiłem się od ziemi.
Stare łańcuchy zaskrzypiały.
Co właściwie się ze mną dzieje?
Straciłem tą chęć dogryzania jej w każdy możliwy sposób.
Szkoda, że ona nadal ma mi za złe to co robiłem.
Może słusznie.
Nie wiedziałem.
Moje rozmyślania przerwał telefon, jak się okazało, od Kihyun'a.
Nacisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem urządzenie do ucha.

- Cześć.
- Gdzie ty się podziewasz? Widziałeś która jest godzina? - kiedy usłyszałem pretensjonalny ton chlopaka zachciało mi się śmiać.
- Włączył ci się instynkt macierzyński? - rzuciłem sarkastycznie.
- Nie, ale jest sprawa...Minhyuk się obudził.
To wystarczyło bym zebrał się z huśtawki i ruszył w stronę motoru.
- Jadę. - powiedziałem i rozłączyłem się.
Czyli jednak można wrócić, nie wszystko stracone.
Wyskoczyłem na motor i ruszyłem.
Ciekawe jakim cudem wrócił skoro według Jooheon'a to niemożliwe.
Coś mi tutaj nie pasuje.

Minhyuk wyglądał całkiem dobrze... Problem polegał na tym, że nie miał pojęcia co się z nim działo i zarzekał się, że nic nie pamięta.
Oczywiście, sam fakt iż wrócił był dla mnie bardzo dobrą informacją, ale to wciąż za mało.
Musiałem wiedzieć więcej.
Nie dawało mi to spokoju.
Jooheon wyglądał na nieźle zszokowanego, na pewno nie potrafił uwierzyć w to co się stało.
Albo nie chciał.
Nie mogłem podejrzewać o nic Jooheon'a.
Strecenie zaufania do siebie nawzajem, by nam wcale nie pomogło.
Wręcz przeciwnie.
Usiadłem obok  ChangKyun'a, który wyglądał jakby miał za chwilę wybuchnąć.
- Co jest? - spytałem chłopaka.
- On kłamie. - rzucił brunet patrząc zwężonymi oczami na Jooheon'a.
- Tak myślisz?
- Ja to wiem...WonHo, może to wydaje Ci się nieprawdopodobne, ale wiem kiedy Jooheon kłamie. Mruga za często i unika naszych spojrzeń.
Młody miał całkowitą rację.
Chciałem uniknąć jakichkolwiek podejrzeń a teraz już nie mogłem.
To co powiedział I.M miało sens i układało się w logiczną całość.
- Dowiemy się co tutaj się do cholery dzieje? - zaproponowałem.
I.M uśmiechnął się cwanie.
- Już myślałem, że nie spytasz.
Spojrzałem na twarz Minhyuk'a.
On coś ukrywał, trzeba było to z niego wyciągnąć.
 Nawet jeśli będziemy zmuszeni posunąć się do najgorszych sposobów.
Prawda jest tego warta.

______________________________________

Mam jakąś fazę na piosenki Blackpink... Rozdział pisany pod wpływem 'Playing with fire' ♡

Komentarz + gwiazdka = motywacja 💗

Pozdrawiam :)
Do kolejnego ;*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro