#3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

               Andy nadal szedł długimi korytarzami domu kultury. Ciągle był w szoku i z szeroko otwartymi oczami rozglądał się to w lewo to w prawo widząc dziesiątki radosnych nastolatków zajmujących się sztuką bądź muzyką albo... czymś jeszcze innym.

          - Ashley? Czy ty mnie na pewno prowadzisz w stronę dyrekcji? - W pewnym momencie chłopaka naszła odrobina zwątpienia, zważywszy, że tak długo szli.

- Spokojnie, spokojnie. Stary, przecież widzisz, że cię prowadzę w tamtą stronę. A jak możesz się domyślić budynek jest całkiem sporawy. - I taki był. Budynek miał trzy piętra, na każdym piętrze było po kilkadziesiąt sal. To wszystko obejmował dom kultury. Ten budynek nie był "całkiem sporawy" był ogromny.

           Andy i Ashley szli tak jeszcze z kilka minut zanim doszli do masywnych szklanych drzwi z wygrawerowanym napisem "dyrekcja". Koło drzwi wisiało bardzo dużo ulotek różnej maść. Jedynie po tym można było się od razu domyśleć, że to miejsce tętni życiem każdego dnia. Ashley staną koło Andy'ego i klepną go lekko w ramię. Zaśmiał się widząc jak chłopak wlepia wyszczerzone oczy w drzwi i ma lekko otwarte usta.

- Bo zaraz połkniesz muchę haha. No lecisz! Chyba, że mam ci puścić motywacyjnie "Eye Of The Tiger" Hm?

Chłopak po ostatnich słowach oprzytomniał po czym momentalnie zaczął się śmiać. Ashley widząc to przewrócił oczami, lekko zachichotał i popchnął go w stronę drzwi.

- No już idź śmieszku.

         Chłopak staną dokładnie przed drzwiami po czym delikatnie zapukał. Otworzył drzwi i wszedł do środka. Pomieszczenie wyglądało typowo szkolnie. Pokój dyrekcji, czyli biurko, komputer, kilka regałów i dobrze wystylizowane miejsce. Przed biurkiem siedział mężczyzna, na oko wyglądał na człowieka żyjącego na tym świecie już z pięćdziesiąt lat. Jego sposób ubierania wyglądał raczej na typowego biznesmana, gdyż był ubrany w bardzo elegancki ciemno granatowy garnitur. Nie odrywając wzroku z komputera stojącego na biurku, szybkimi ruchami pisał coś na klawiaturze.

      Andy podszedł bliżej i odsunął krzesło aby móc usiąść.

- Nie siadaj. - rozbrzmiał bardzo niski i dojrzały głos mężczyzny, ciągle wpatrzonego w ekran monitora.

     Chłopak lekko się wzdrygnął słysząc tak... wyrazisty głos. Zrobił tak jak kazano. Podsunął krzesło z powrotem blisko biurka i staną prosto równolegle do dyrektora.

- A więc...- Zaczął mężczyzna.- Chcesz się dostać do naszego domu kultury?

- Tak - Powiedział lekko cichym głosem Andy.

- Jakie jest twoje hobby?

- Znajomi mówią mi, że ładnie śpiewam.

- To się okaże. - Wyją coś z biurka. Kartka A4. - Wypełnij to, zaznacz w odpowiednich rubrykach "x", a następnie podpisz się na samym dole.

Chłopak przytaknął. Podszedł do biurka i przykucnął obok leżącej kartki. Wypełniając mężczyzna podniósł wzrok z komputera i przyjrzał się uważnie chłopakowi. Jego lekko zmrużone oczy wyglądały jakby chciały przeszyć chłopaka na wylot.

- Widzę w tobie potencjał chłopcze. Nie u każdego wyczuwam taką aurę, mogę nawet powiedzieć, że u bardzo małej grupki osób chcących uczęszczać do tego domu kultury ale jest coś w tobie... hm, coś innego. Zobaczymy.

      Andy wypełnił druczek i podał to dyrektorowi. Mężczyzna ogólnikowo spojrzał na dokument i pożegnał go wzrokiem.

- No i jak było? - Zapytał się Ashley, stał oparty o ścianę tuż przy drzwiach.

- Chyba się dostałem... matko ale ten facet jest straszny.

- Może nie straszny, a poważny. Ale powiem ci Andy, że wie co robi. Całkiem spora grupa dziwolągów uczęszczających tutaj wyszła na naprawdę porządną drogę rozwijając swoje zainteresowania. A teraz przypomnę ci.. - Mrugnął do Andy'ego okiem. - że pójdziemy tam gdzie zajmuję się muzyką. Może poznasz przy okazji takich dwóch innych wariatów. Podomnych do mnie...chociaż nie... są mniej sexy.

- Ookey... prowadź, już chyba nic mnie nie zdziwi.

- Nigdy nie mów nigdy. - Jeszcze raz mrugnął w stronę Andyego i zaczął iść szybkim krokiem w głąb korytarza.

         Na drugim końcu budynku, chyba gdzieś w piwnicy widniała mała sala z już starą tabliczką "pokój muzyczny". Andy ze zdziwieniem rozejrzał się.

- Czemu cię wywieźli na takie zadupie niż abyś miał porządną sale tak jak te na innych piętrach?

Ashley się lekko zaśmiał i wciągnął głęboko powietrze.

- Stary, ale tamte sale są bez życia. Takie mdłe, bez właśnie pasji. Osobiście za zgodą dyrektora zająłem tą salę dla mnie i moich kolegów aby w spokoju pracować nad muzyką.

Ashley podszedł do drzwi sali i poczekał aż Andy podejdzie jak najbliżej. Wtedy odwrócił się i lekko uśmiechnął.

- Witaj w innym świecie. - Pociągnął za klamkę i otworzył na całą oścież drzwi.

          To był RZECZYWIŚCIE inny świat. Zdarte ściany, poprzyklejane plakaty zespołów, wokalistów rockowych, jakaś stara kanapa stała na końcu sali, kilkanaście różnych instrumentów, zaczynając od najbardziej zajmującej miejsce perkusji po gitary różnego typu i tak dalej...

        Na kanapie leżał jakiś chłopak. Wyglądał na odrobinę starszego. Trzymał w dłoniach pałki od perkusji i wymachiwał nimi w powietrzu, grając na niewidzialnym sprzęcie.

      Z drugiej strony pomieszczenia stał inny chłopak, stroił gitarę. Na widok Ashley'a szybko odłożył gitarę i ciut zdenerwowanym krokiem podszedł do Ashleya.

- Ile można na ciebie czekać?! Bez tekstu nie zrobimy nic, a ty miałeś akurat jeden plik! Jak nie zarywasz do dziewczyn to przyprowadzasz zaraz jakiegoś typa.- Popatrzył się badawczo na Andy'ego. Znowu jego wzrok powędrował na Ashley'a po czym jeszcze bardziej zmarszczył brwi. - Kto to jest?

- Jestem Andy - Wtrącił się chłopak do trochę nieprzyjemnego zdarzenia.

- Umiesz śpiewać? Tak w ogóle jestem Jinxx.

- Miło mi, noo... hm, tak mówią.

- Może się nadasz. CC! Ashley kogoś przyprowadził, rusz tą swoją bębenkową dupę i podejdź tu.

        Chłopak z kanapy jęknął i wygramolił się z kanapy. Wolno podszedł i z wielką sympatią wypisaną na twarzy przyjrzał się nowemu chłopakowi.

- No i co myślisz CC? Hm? Hm? Świeża nówka, nie ścigana. - Uśmiechnął się Ashley i położył rękę na ramieniu Andyego.

- Czyli mówisz, że się nazywasz Andy i umiesz śpiewać?- Zapytał chłopak niedawno leżący na kanapie.

- Tak mówią. - Przyznał chłopak.

- A więc... jestem Christian Coma ale mów mi CC, bo łatwiej hah. Chodź wypróbujemy cię Andy, który umie śpiewać. - CC wyszczerzył zęby.

Andy spojrzał w stronę Ashleya i cofną się o krok.

- Co? O co wam chodzi?

- Oj nie cykaj się. Po prostu chcemy żebyś zaśpiewał. Zobaczymy jak wyjdzie. - Powiedział Jinxx nakładając gitarę.

       Kiedy Ashley i Jinxx stanęli obok perkusji, CC już się szykował do pierwszych uderzeń w bębny. Andy zawahał się lekko widząc kilka metrów od siebie stojący mikrofon. Jednak po chwili niepewnym krokiem podszedł do niego. Chwycił go oburącz i właśnie wtedy poczuł coś niesamowitego. Muzykę, która go zachęcała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro