// all we do is drive //

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zawody skończone. Nareszcie można siedzieć w hotelu ile wlezie, bo najstarsi pójdą się napić i zabiorą też Anže. W sumie niepotrzebny mu teraz Lanišek. W ogóle niepotrzebni są mu teraz ludzie. Natłok myśli kłębi się w mózgu Domena. Co zrobił źle, że teraz nagle zaczął okupywać koniec top30? Po wejściu do pokoju zdejmuje kurtkę, buty i czapkę. Siada tuż przy łóżku i opiera się o nie. Spokojnie rozprostowuje nogi. Przeczesuje zmierzwione włosy palcami. Patrzy się wprost na regał znajdujący się przed nim. Na szczęście pokój jest w stonowanych kolorach, więc można zatonąć w najgłębszych odmętach własnej świadomości. Powieki jego niemal automatycznie zakrywają jego oczy. Nerwowo bawi się swoimi dłonmi. Zaczyna analizować ostatni skok w głowie.

Zła pozycja dojazdowa.

Za wczesne wybicie z progu.

Zbyt agresywny styl skakania.

Lekkie problemy z telemarkiem.

Chwianie się podczas fazy odjazdu.

"Idealnie amatorskie błędy. Rób tak dalej, a już do końca sezonu nie wejdziesz do trzydziestki, a nawet do pięćdziesiątki. Głupiś ty Prevc, oj głupi." podpowiada mu umysł, który nagle staje się pusty. Chyba serio powinien zasugerować Goranowi odesłanie go do domu, żeby mógł przemyśleć ostatnie konkursy.

Ponownie skupia się na ostatniej próbie. Badając ten skok w głowie, nagle jedno wspomnienie wpada do jego głowy niczym huragan Katrina.

Wspomnienie, które powinno opuścić zarówno białą, jak i szarą strefę jego mózgu.

Ona.

Dwa młode ciała spacerują gdzieś w polu. Nie jest to idealna sceneria na poważne rozmowy, ale przynajmniej ludzie nie widzą i nie słyszą, o czym dwójka nastolatków rozmawia. Może nie powinni...

Stoi tuż przed swoją (za niedługo byłą) sympatią. Dłonie zaciska na swojej białej torebce. Włosy jej leniwie rozdmuchuje wiatr. Odgarnia je wprost z twarzy, by chłopak mógł obserwować każdą emocję wyrażaną przez nią. Smutek i ból udzielają się każdemu tutaj. Z wyraźnym żalem otwiera usta.

- Domen, przepraszam... - głos dziewczyny dźwięczy w jego uszach. Sara, jego wybranka chce uczynić coś najgorszego. - ...ale ja nie mogę dłużej tego znieść...

- Ale znieść czego? Wyjazdów? Treningów? - dopytuje się młodzieniec. - Przecież znasz mój tryb życia.

- Nie umiem wyobrazić sobie związku na odległość. Ciągle tylko wyjazdy, wyjazdy, skoki, skoki i skoki. Wszystko to mnie wykańcza i ciebie również, to widać. - ból jest słyszany w głosie szatynki. - Muszę to skończyć. Tak będzie najlepiej. Przepraszam... - po raz ostatni jej chude ręce obejmują jego biodra i zaciskają się na cienkim materiale jego koszulki. Usta lądują na policzku Prevca. "To już jest koniec, nie ma już nic" mawiają. - ...ale pamiętaj: nadal mnie obchodzi twoje szczęście. Nadal mnie będziesz obchodził, a jak kolejna osoba cię zrani, niech tylko odlicza minuty na wpierdol ode mnie. Nie żartuję.

- Nie przepraszaj - ucina brunet. - Nie masz za co. Może to koniec, ale jeśli kiedykolwiek będziesz czegoś potrzebować, daj mi znać - zaciska dłonie na jej plecach jako symbol, ze pomimo tego wszystkiego zawsze tu będzie. - Muszę iść, bo mama będzie dzwonić. Do zobaczenia jutro, Sarcia - po odejściu na metr od niej macha jej na "do zobaczenia znowu" i kieruje się w stronę swojego domu.

- Do zobaczenia, Domen - słowa zielonookiej rozpuszczają się na wietrze od razu po wypowiedzeniu. Odchodzi.

Czuje się zmarnowany. Przez to wszystko miłość uciekła mu przez palce. Ale ona nie dowiedziała się wszystkiego o nim. On sam był niczym encyklopedia. Zawierał wszystko i nic. Pewne rzeczy zrozumieją wszyscy, a niektóre tylko nieliczni. Sara należała do grupy nielicznych. Wiedziała, że Prevc jest biseksualny (była pierwszą osobą, której to powiedział. Nawet rodzina nie wiedziała. Coming out byłby jednoznaczny z wyrzuceniem z domu, ale może Peter i Mina go przygarną. Ech, wspierający starszy brat i jego narzeczona są jednak fajnymi ludźmi.), ale na szczęście okazała mu wsparcie. Nie wiedziała, że jej (były) chłopak potajemnie kocha się w...

Nieważne. A może i ważne?

Pięć liter imienia, sto siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, krótkie blond włosy i ten sam odcień oczu co ona...

"Domen, stop. Nie możesz myśleć o Sarze i o Andre jednocześnie."

Andre.

Najlepszy przyjaciel.

Zawsze nierozłączni.

Znają się od dziecka.

Świeżo ujawniony gej, co pomogło trochę młodziencowi w podkochiwaniu się w nim.

Planował to od zawsze. Planował ich związek nawet, kiedy był z Sarą. To było najgorsze. Może to tylko zauroczenie, ulotne niczym dym papierosowy? Nie wie, co myśleć. Czuł się szczęśliwy, a zarazem zrozpaczony w tym związku. Naciski jego rodziny, by został z nią na zawsze się nie kończyły. W zasadzie czuł wsparcie tylko w Andre, Sarze no i w Peterze. W końcu najlepszy przyjaciel (może coś więcej?), (była) dziewczyna i brat zawsze są pod ręką.

"PRZESTAŃ DO CHOLERY! SKUP SIE NA SKOKACH!"

Dwie masy zaczynają potężną bitwę. Szara masa, wypełniona rzeczywistością opowiada sie za wspominaniem o Sarze i przytłaczaniem innych myśli. Biała masa, przechowująca wyobrażenia i sny woli charakterystyczną blond czuprynę. Podpowiada ona szczęśliwe scenariusze po ujawnieniu się. (Jednak szatynka umie trzymać język za zębami i nie wsypała go w szkole.) Szczęście ich wypełnia jego duszę. Szara masa zwalcza to czarnym scenariuszem. I nagle może się okazać, że on może znalazł lepszego od niego.

"Nie wolno ci tak myśleć, Prevc!"

Szarość i biel walczą zażarcie. Walka nie ma końca. Jednak wszystko się zlewa, wiruje, przez co oczy młodszego po prostu wypełniają się pewną znaną wśród ludzi słoną cieczą.

Zaczyna płakać.

Łzy torują sobie drogę przez policzki Prevca, by potem opaść na materiał jego bluzy. Chce otrzeć oczy, ale odpuszcza i zaczyna po prostu szlochać ze swojej żałosności.

Tak, jest biseksualny.

Tak, zakochał się w najlepszym przylacielu.

Tak, wie, że może być u niego tylko drugą opcją.

Pieprzyć to wszystko.

Domen po prostu zamyka się w sobie i płacze.

##

Idzie przez korytarz. Kieruje się w stronę swojego pokoju. Kolejna wygrana. Kryształowa Kula coraz bliżej jego dłoni. Szczęście wypełnia go całego. Może tego nie okazuje, ale jednak duma rozsadza jego mózg i inne narządy jego organizmu.

"Jesteś zajebisty, Pero."

Jeszcze tylko metr do pokoju. Jego oczy dostrzegają coś niepokojącego. Zauważa niezamknięte na klucz drzwi do pokoju. Przecież cała drużyna wyszła opijać kolejne zwycięstwo Króla Sezonu 2015/16, Petera Prevca.

Zaraz, zaraz.

Kuca tuż przy progu tych przeklętych drzwi. Przykłada ucho.

Niemożliwe.

Jego własny braciszek płacze, a on sam pewnie nie chce, żeby mu ktoś przeszkodził w nicościowaniu płaczliwym.

Chciał go pocieszyć, przytulić i porozmawiać. Może ich relacja nie jest widoczna na zawodach, ale Peter mógłby oddać życie za Domena (za Cene, siostry, rodziców i za Minę też by to zrobił. Miłość ma różne oblicze.). Postanawia pieprzyć wszystkie zakazy naruszania Najświętszego Spokoju Domena Prevca i bez ceregieli wchodzi do pokoju, a mózg nakazuje jego stopom skierować się w kierunku młodszego brata. Oczy młodzieńca przekrwione, policzki lśniące od łez, twarz blada, a ciało i umysł bezsilne wobec wojny pomiędzy szarością, a bielą.

- Odejdź - rozkazuje młodszy Prevc swojemu bratu. Nie chce mieć nikogo przy sobie, choć w rzeczywistości tworzy wokół siebie zaporę. Może jednak potrzebował kogoś?

- Nie wyjdę, dopóki nie dowiem się, co lub kto sprawiło to małe załmanie u mojego brata - stanowczość ubarwiła głos Petera o odrobinę chrypy. - Wystarczy, ze powiesz wszystko. A, i jeśli to ona jest powodem, po co płakać nad osobą, która czyni cię lepszą? - Nie wie o ich zerwaniu. Jeszcze.

- Może ona, może nie. - Domen bierze maly wdech, bo stawia siebie i brata przed faktem dokonanym. Musi się ujawnić, bo jak nie teraz, to nigdy. - Jest jedna rzecz, której Ci nigdy nie mówiłem...

- Powiedz. Nieważne co, zawsze tu jestem i będę. - niebieskooki telepatycznie przesyła swoje wsparcie bratu. Młodszy Prevc rozpacza jeszcze mocniej. Boi się braku akceptacji, nawet po zapewnieniu, że starszy zawsze bedzie z nim. Bierze głęboki, trzęsący się wdech i ze słyszalnym żalem oraz lekkim wstydem w głosie mówi:

- Jestem biseksualny, Pero.

Wszystko ucicha. Walka w myślach brązowookiego się kończy. Do czasu. Starszy mężczyzna jest w szoku. Właśnie usłyszał z ust brata, że podobają mu się obydwie płcie. Czuje się zmieszany, ale nie okazuje tego, jak na Petera Prevca przystało. Wstaje, by poprawić spodnie

- Pewnie, idź sobie, w końcu wolę też i chłopców... - rzuca na odchodne młodszy.

- ...ale ja zamierzam cię wspierać, mój drogi bracie. - ogłasza Peter. - Po prostu nareszcie przyznałeś przed sobą i przede mną, kim naprawdę jesteś. Jestem z ciebie dumny, Domen.

Młodszy Prevc również wstaje. Brat zamyka go w najmocniejszym uścisku, jaki może istnieć. Szeptał, że jak jakiś chłopiec go zrani, niech ucieka spod progu ich domu, bo piękna buźka i tak zostanie kiedyś pokiereszowana. Bo nic nie zniszczy prawdziwej, rodzinnej miłości, pełnej szacunku, rozumienia i wsparcia. Siadają na łóżku. Rozmowa to jedyna rzecz, jaką potrzebują obaj. Dwudziestotrzylatek myśli, o co zapytać brata, by nie wyjść na idiotę. Brat postawił go przed faktem dokonanym i nie wie, co czynić. Myśli się plątają, ale supeł się rozwiązuje. Peter pyta:

- Czy ujawniłeś się przed kimkolwiek, kiedykolwiek?

- Tak, przed Sarą. Powiedziała, że jak ktoś mnie zrani, to i tak mu przypier...

- Wyrażaj się! - przerywa mu w środku przekleństwa

- ...to i tak oberwie. Lepiej brzmi?

- Lepiej. Nie wiem, czy powinienien się o to pytać, ale czy wciąż jesteś z nią...

- Nie jestem i tak, mam kogoś na oku... - głos szesnastolatka zaczyna się ponownie trząść. -Zakochałem się. W Andre. Jeszcze kiedy byłem z Sarą. Jestem głupi, wiem... - czuje dłoń Petera na swoim ramieniu. Spokój wkracza do jego świadomości.

- Nie jesteś, po prostu uczyniłeś to, co powinieneś. Tylko proszę, nie płacz, bo laska cię rzuciła, a ty się zakochałeś w najlepszym przyjacielu. Ludzie przychodzą i odchodzą. Zakochują się i odkochują. Biorą ślub i się rozwodzą. Żyją i umierają. I naprawdę, nie warto płakać nad czymś, co stać się musiało, żebyś był szczery sam ze sobą. - Tryb Brat Dobra Rada bardzo mocno udzielił się mężczyźnie. Nagle pukanie do drzwi rozlega się po pomieszczeniu.

- To ja może sobie pójdę.. - wstaje niebieskooki, bo od razu rozpoznaje osobę zza drzwi.

- Demon, jesteś tam? - przytłumiony przez drzwi głos Laniška brzmi w pokoju. Peter spokojnie otwiera drzwi i wprawiając dwudziestolatka w zdziwienie, odpowiada:

- Jest i wszystko z nim w porządku.

Pospiesznie opuszcza pokój. Po zamknięciu drzwi młodszy Prevc rozmawia z Anže o wszystkich sytuacjach z dziś. Zostaje podjęty każdy temat, nawet sytuacji sprzed chwili. Po wytłumaczeniu wszystkiego Lanišek okazuje wsparcie i obiecuje, że nikomu nie wygada, kim tak naprawdę jest Domen Prevc.

I tak się kiedyś dowiedzą.

##

28 marca 2016

Dzwonek rozlega się po całej szkole oznajmiając, że lekcje się skonczyły i czas iść albo na przerwę, albo do domu. Dwóch chłopców pospiesznie opuszcza budynek. Nie wiedzą, że jedno wyznanie może zaważyć na wszystkim. Oddalają się od miejsca przeznaczonego do edukacji młodzieży na odległość kilkuset metrów.

- Domen, masz czas teraz? - dźwięczny głos Andre brzmi w uszach Prevca. Ma czas, więc podświadomie się godzi. Bogu dzięki, że z powodu wielkiego zwycięstwa Petera cała drużyna, bez wyjątku ma aż kilka miesięcy wolnego, co w przypadku takiego trybu życia, jaki aktualnie brunet prowadzi jest sporą nagrodą.

- Jasne, jasne - nagle wyższy chłopiec wraca na ziemię. Czasami za bardzo się zamyśla. Na jego orbicie zamiast wiadomości z lekcji obraca się... "Och Andre, przestań być taki idealny." Spogląda w jego oczy. Kolor identyczny niczym Sary. Odcienie szmaragdu z domieszką żółtych tonów "Dlaczego teraz myślisz o swojej byłej? Halo, ziemia do ciebie, idioto." myśli najmłodszego z tej słynnej, skocznej rodziny huczą od jednego do drugiego końca mózgu. Kiedy dotrą do swojej miejscówki, nareszcie to uczyni. Teraz albo nigdy. Albo wyznaje uczucia, albo nie. Ma dużo czasu, mama nie martwi się późnym powrotem syna ze szkoły. Idą razem w tym samym kierunku, co od kilku lat. Przemierzają małe i ciasne uliczki przecinające Kranj na kilkaset kawałków misternie zaprojektowanej układanki. Kilkanaście minut spaceru wypełniły rozmowy o wszystkim i o niczym. Blondyn mówi o podróżach swojej przyrodniej siostry i o tym, kogo sobie znalazła. Prowadzili idealne życie. Matka i jej bogaty mąż wszystko sponsorują. Słucha też opowieści swojego przyjaciela o skokach i innych sprawach związanych z tym sportem. On jako jeden z niewielu tolerował tryb życia Domena. Ciągłe zgrupowania i wyjazdy mogłyby się odbić na niejednej przyjaźni. Ale ich relacja jest mocna, nic jej nie przerwie. Setki wypowiedzianych słów, tysiące wymienionych smsów, miliony niewypowiedzianych myśli. Narzekania brązowookiego na wieczne (seks)telefony Petera i Miny przeplatane śmiechem obu chłopców umilają ciągnący się spacer. Ale z drugiej strony obydwaj sie bali.

"Co jeśli odrzuci moje uczucia?"

"Co jeśli mnie wyśmieje?"

"Co jeśli zakochał sie w kimś innym?"

Pytania z gatunku "co jeśli" zajmują ich myśli tak szybko, jak mkną zawodnicy na progu. Przede wszystkim to myśli Prevca wypełniają się przeróżnymi obrazami. Z jednej strony widzi ich idealną przyszłość, z drugiej strony widzi lekko zdegustowaną twarz przyjaciela. W dodatku jeszcze zamierza się przed nim ujawnić. Bycie osobą biseksualną jednak jest ciężkie. Po dwudziestu minutach spaceru docierają do ich ulubionego miejsca spotkań. Opuszczony plac zabaw tuż za miastem. Mało kto tam bywa, więc każdy sekret zostanie na swoim miejscu. Zajmują miejsca na ławce przy karuzeli. Zaczynają kończyć te tematy, które zaczęli, ale o nich zapomnieli. Śmiech otula ich uszy niczym wiatr ich ciała. Zapominają o wszystkim. Liczy się tu i teraz.

- Wiesz, jest jedna sprawa, której jeszcze Ci nie powiedziałem. Ufam ci najbardziej na świecie... -zaczyna nieśmiało brunet - i uważam, ze powinieneś o tym wiedzieć.

- Po prostu powiedz - zielonooki z zainteresowaniem przysłuchuje się Prevcowi. Dla niego każde słowo wypowiedziane przez niego jest ważne.

- Jestem bi, Andre - łzy wypełniają oczy młodzieńca. Kamień spada mu z serca. - i zakochałem się. W Tobie. Teraz powinien nastąpić moment, kiedy ode mnie uciekasz...

- ...ale tego nie zrobię. Nie jestem na tyle głupi, by odrzucić kumpla zaraz po jego ujawnieniu. Zresztą, sam mam aktualnie kogoś na oku - oznajmia ze spokojem w głosie. - Brązowe, rozczochrane włosy, zaokrąglona twarz, prześliczny śmiech i najpiękniejszy uśmiech na świecie, cenniejszy niż każda nagroda tego świata... - opisuje chłopca, ale na razie nie mówi mu wprost, że to o niego chodzi. A niech jego głowa trochę zaszaleje z zazdrości.

"O nie.

Andre też się zakochał.

I nie jestem to ja."

Czarne wizje chmurzą idealne obrazy wyprodukowane przez wyobraźnię bruneta. Nie zasługiwał na takie wyznanie. A miało być tak idealnie. Mieli być na zawsze razem, przecież był pierwszą osobą, której blondyn wyznał znamienne "jestem gejem". Nagle wszystko się wycisza, wszystko staje w miejscu, kiedy dłoń niższego chłopca gładzi jego policzek, a z ust jego wydobywa się najpiękniejszy szept, jaki tylko istnieje:

- ...i to jesteś Ty, Domen.

Wszystko się rozchmurza. Słońce leniwie wychodzi zza chmurzastej kurtyny. Szczęście wypełnia ich dusze. Nareszcie mogą żyć ze spokojnym sumieniem. Marzenia na jawie chłopca urywają się w momencie, kiedy usta blondyna delikatnie muskają te jego. Niby spokojny gest, ale chcą, żeby ta chwila trwała wiecznie. Prevc spokojnie oddaje pieszczotę. Teraz zaczyna czuć się wolnym, niespętanym jakimikolwiek pętami z wszelkimi zasadami, jakimi ładowała go rodzina. Spoglądają sobie w oczy i teraz to brunet inicjuje pocałunek. Usta ich poruszają się w ferworze, jakiego nigdy nie zaznali, uśmiechy wkradają się na ich i tak rozpromienione rumieńcami twarze, języki utykają w ustach czasem jednego, czasem drugiego. Po minucie odrywają się od siebie. Niższy chłopiec opiera głowę na ramieniu (już) swojego wybranka. Może nadal są dziećmi, ale będą się starać, żeby ta miłość była dojrzała. W końcu do miłości trzeba dojrzeć, prawda? Po trzydziestu sekundach popocałunkowej ciszy padają najważniejsze ze słów, jakie mogą już tylko paść:

- Kocham Cię, Domči.

- Kocham Cię, Andre.

Prevc delikatnie chwyta dłoń swojego chłopaka i powoli bada jej strukturę. Trochę szorstkie, zadbane i idealnie pasujące do jego dłoni.

Gdyby nie to, ze muszą się rozstać, bo siedzą jednak trzy godziny, zapada wieczór, a blondyn dawno przekroczył limity spędzania czasu poza domem tego dnia, w ich wyobraźni ten moment trwa

i trwa,

i trwa,

i trwać będzie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro