ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀᴌ 10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dźwięk dzwonka zagrzmiał w całej sali, ratując tym samym uczniów przed przydługim monologiem nauczyciela. Wszyscy jak oparzeni podnieśli się ze swoich miejsc i zaczęli pakować rzeczy, których nie zdążyli ukradkiem zwinąć z ławki i wrzucić do tornistra podczas lekcji. Wychowawca popatrzył ze zrezygnowaniem na klasę, nie zamierzając przekrzykiwać się z dzwonkiem, po pierwszej lekcji może miałby na to jeszcze siły, ale teraz po piątej nie było na to szans. Jego struny głosowe musiały przeżyć jeszcze kolejne trzy z bandą wiecznie głośnych nastolatków.

Dlatego sam zaczął zbierać swoje rzeczy, a kiedy dzwonienie ustało, zwrócił się do tych kilku osób, które jeszcze nie wyszły z klasy.

— Dzisiejszy trening odbędziecie z uczniami z Big Three — powiedział. Zabrał w jedną rękę pękatą teczkę ze sprawdzianami, a w drugą chwycił kubek z większą ilością fusów niż kawy i również udał się do wyjścia, omiótłszy pozostałą garstkę uczniów zmęczonym spojrzeniem. Tylko odrobinę dłużej zawiesił wzrok na chłopaku w rzędzie najbliższym drzwiom, który ledwo co zdążył wcisnąć zeszyty do plecaka. Tenko nie miał się po co spieszyć. Tak właściwie im później wyjdzie z klasy, tym lepiej dla niego. Będzie mógł wymknąć się z niej niezauważony, a jeśli wyjdzie dostatecznie późno, to na korytarzu podczas przerwy obiadowej też prawie nikogo nie będzie. To była jego taktyka. Może nieidealna i nie wiedział, czy da radę przekoczować na niej całe trzy lata edukacji w tej szkole — bo jak na razie nie zapowiadało się, aby miał zwolnić stanowisko klasowego kozła ofiarnego — ale lepsze to niż nic. Przynajmniej jakoś sobie radził.

Wstał ze swojego miejsca, dopiero kiedy ostatnia dziewczyna — kujonka z wielkimi czerwonymi okularami dość ładnie korespondującymi z jej czerwonymi włosami — zarzuciła plecak na ramię i wyszła. To był znak dla Tenko znak — tak jak dzwonek na przerwę dla innych uczniów — że może już iść. Spakował piórnik i sprawdził, czy telefon, na pewno siedzi w tylnej kieszeni jego spodni. Po upewnieniu się, że niczego ani nie zgubił, ani nie został okradziony, sam udał się do wyjścia.

Słyszał jazgot typowy dla przerw w liceum, ale dźwięki były na tyle oddalone, że doskonale zdawał sobie sprawę, że większość ludzi już dawno siedziała w stołówce. Zatrzymał się na chwilę pod klasą, zamknąwszy do niej drzwi. Analizował plan działania na najbliższe pół godziny i niestety nie miał do wyboru opcji pójścia do gabinetu wujka Toshinoriego, żeby zjeść z nim lunch. All Might dzisiaj był na misji i bynajmniej nie było to ratowanie Tenko przed samotnością.

Chłopak rozważył przesiedzenie przerwy w toalecie na najwyższym piętrze i nawet był skory przyznać, że to znacznie lepsze niż udanie się teraz do szatni i ryzykowanie, że zostanie złapanym tam przez swoich "kolegów". Tak, łazienka była dobrą opcją. Już obrał kierunek w lewo i zrobił nawet kilka stanowczych, długich kroków, kiedy jego brzuch zaczął się odzywać. Stanął jak zamrożony, zastanawiając się, jak bardzo zaryzykuje, jeśli pominie lunch i poczeka ze zjedzeniem czegoś, aż wróci do domu. Doszedł do wniosku, że bardzo i że na pewno jego jelita zaczną burczeć na cały regulator, kiedy klasa będzie w ciszy pisać sprawdzian z biologii.

Jego plan działania musiał ulec diametralnej zmianie i należało wziąć pod uwagę zejście na dół, wejście do stołówki, stanięcie w kolejce i znalezienie jakiegoś miejsca, gdzie mógłby zjeść. A tym miejscem niestety nie mogła być łazienka. Nie pozawalano uczniom wychodzić z tackami z jedzeniem ze stołówki.

Już dużo mniej pewnie zawrócił i zaczął iść w przeciwną stronę do schodów na dół. W sumie może nie będzie tak źle. Raptem trzy dni temu : w piątek — Toya przysiadł się do niego bez pozwolenia na placu zabaw, więc Tenko miał teraz idealną wymówkę, żeby znowu usiąść razem z trzecioklasistami.

W miarę jak szedł po schodach, starannie układał sobie w głowie, co powie, kiedy już stanie przed stolikiem chłopaków i czy powinien po prostu tam usiąść tak pewnie jak tylko będzie w stanie, czy lepiej stanąć przed nimi i dukając pytać o pozwolenie. Obie możliwości mu się nie podobały, ale ta druga niestety była bardziej w jego stylu, szczególnie jeśli dalej będzie mieć taką Saharę w gardle jak teraz.

Zszedł na parter i rozejrzał się jak ofiara łowna na nieswoim terenie. Potem minął grupkę dziewczyn — na szczęście nie z jego rocznika, chociaż i tak czuł na sobie ich spojrzenia, kiedy przechodził obok — i wszedł do stołówki. W pomieszczeniu było znacznie goręcej niż na korytarzu od masy uczniów i ciepła tony ugotowanego ryżu i tak samo wielu dodatków. Chłopak niepewnie, początkowo trzymając się blisko ściany, ustawił się w aktualnie nie za długiej kolejce po tackę z jedzeniem, w międzyczasie wodząc wzrokiem po stolikach i siedzących przy nich osobach. Przez moment przeszła mu przez głowę okropna obawa, że może Keigo i Toya nie zawsze siadają na tym samym miejscu albo że w ogóle nie przyszli na obiad, może byli w szatni, a może na patrolu, jak na trzecioklasistów przystało, a może poszli na wagary i nie było ich nawet w szkole albo siedzą w jakiejś łazience, albo są chorzy i nie będzie ich w szkole przez cały tydzień. Liczba opcji — która co najgorsze stale się powiększała — przeraziła Tenko do tego stopnia, że cały głód, jaki czuł, ustąpił miejsca innemu rodzajowi bólu brzucha, temu, którego przyczyną był stres i chłopak zapomniał języka w gębie, kiedy sam stanął przed okienkiem, gdzie kobieta przy tuszy wydawała jedzenie.

Dalej sunąc blisko ściany, jednak teraz jeszcze z czerwoną tacką, zastanawiał się, czy nie woli jednak zdać nietkniętego jedzenia i powrócić do swoich pierwotnych planów co do siedzenia samotnie w toalecie.

— Hej! HEJ! SHIMURA! — dobiegło do niego jak przez ścianę tudzież inny wygłuszacz. Chłopak wyprostował się jak struna i rozejrzał szybko po najbliższych miejscach. Możliwe, że nie zobaczyłby Keigo, gdyby chłopak nie machał do niego jak głupi, aż wstając ze swojego miejsca. A kiedy spostrzegł, że Tenko go widzi, przestał machać i wskazał gestem, aby do niego podszedł.

— Już myślałem, że będę musiał po ciebie pójść — powiedział, kiedy Tenko znalazł się na tyle blisko, żeby nie musiał zdzierać sobie gardła krzykiem.

— Hej — przywitał się z ulgą Shimura stwierdzając, że po pierwsze się nie zająknął, a po drugie najwyraźniej nie będzie musiał tłumaczyć się przed Toyą, dlaczego znowu z nimi siada. Po trzecie nie miałby do kogo wygłaszać monologu o tym, jak starszy przysiadł się do niego w piątek, bo Keigo siedział aktualnie sam.

— Strasznie dużo ludzi, nic dziwnego, że mnie nie widziałeś. Czasem mam wrażenie, że tych uczniów z dnia na dzień robi się coraz więcej nie wiadomo skąd — powiedział Keigo, gdy Tenko zajmował miejsce naprzeciwko niego. Przerwa niedawno się zaczęła, a on już zdążył prawie do połowy opróżnić swoją porcję i wpychał sobie kolejną łyżkę do buzi, mimo że nie przełknął do końca tego, co miał w ustach. — Trening... po... tem mam... Muszę się... przebrać — dukał, pomiędzy próbami przemielenia pokarmu. Mlaskał przy tym i cud, że się nie opluł. Tenko przypomniał sobie słowa Toyi o tym, że jego przyjaciel je jak świnia i uśmiechnął się pod nosem. W sumie ciężko się było z tym stwierdzeniem nie zgodzić.

— Todorokiego dzisiaj nie ma? — zapytał Tenko, mieszając sos z ryżem. Keigo kręcił głową, dopóki nie przełknął tego, co miał w buzi.

— Poszedł do automatu po kawę. Chyba to ustrojstwo jest zepsute i zrobiła się kolejka — powiedział. Potem nabrał kolejną potężną łyżkę ryżu, jednak gdzieś pomiędzy tym jak szybko dodawał, że Toya nie będzie miał nic przeciwko, że Tenko z nimi siedzi, połowa tego ryżu wypadła mu z powrotem do pudełka. Druga połowa kolejno zahaczyła o kant stołu i jego spodnie. Chłopak patrzył się przez chwilę po sobie ze ściągniętymi ustami, jakby nie dowierzał we własnego pecha.

— Chcesz chusteczkę? — bąknął Tenko. Zaczął grzebać w swoim plecaku z nisko pochyloną głową, aby włosy zasłaniały mu twarz, czerwoną od wstrzymywanego śmiechu. Jak ten chłopak dostał się do Big Three, kiedy nawet jedzenie sztućcami go przerasta, Tenko nie miał pojęcia, ale zdążył już go polubić.

— Jest okej. Na szczęście nie było na tym za dużo sosu. Już wszystkie koszule mam ufaflotane i wiesz co? To cholerstwo nie chce się nawet doprać — oznajmił blondyn z prawdziwym oburzeniem, jakby był niezwykle zaskoczony, że sos pomidorowy lubi się z tkaninami i ciężko go z nich wyplenić. Tenko to wiedział, bo pani od sprzątania często mówiła to, kiedy prała koszule wujka Toshinoriego. Może tak już jest, że najlepsi bohaterowie są okropnymi fajtłapami w codziennym życiu?

— Czekaj, czekaj — burknął blondyn, łapiąc między palce grudę ryżu, która spadła mu na spodnie i ładując ją sobie do buzi. Potem oblizał palce. — Czy to nie ty jesteś w 1A? — zapytał.

Tenko przytaknął głową, bo sam miał pełną buzię i wolał nie ryzykować tak jak Keigo. Oczami wyobraźni już widział, jak przy odrobinie jego "szczęścia", zapluwa nie tylko siebie i swoje spodnie przemielonym jedzeniem, ale i obiad Hawksa, a po czymś takim to chyba wolałby się już nie pokazywać w szkole. Musiałby opanować sztukę zapadania się pod ziemię.

— To mamy razem trening! Teraz. W sensie po przerwie — Keigo ożywił się, a na jego usta wpłynął szeroki uśmiech. — Macie już wasze kostiumy bohaterskie?

— Tak. Jeszcze przed rozpoczęciem szkoły mieliśmy przesłać projekty — powiedział Tenko, przypominając sobie, że jego wujek był równie podniecony tematem kostiumów, co teraz Keigo. Doradzał chłopakowi jak mógł i w sumie dobrze, bo pewnie gdyby nie on to chłopak byłby przez całą karierę kojarzony z typowym strojem do ćwiczeń, jaki mają wszyscy uczniowie U.A.

— Czad. Kiedyś tak nie było. Musieliśmy trochę poczekać, zanim szkoła to ogarnęła. Chyba dopiero po festiwalu sportowym dostaliśmy swoje stroje — mruknął Keigo. Chwilkę się zamyślił, ale kiedy znowu wrócił do rzeczywistości, od razu podłapał kolejny temat, chyba jeszcze żywiej niż poprzedni. — No właśnie! Festiwal sportowy! Bierzesz udział?

Tenko zrobił zmieszaną minę, która miała przekazać, że w sumie jeszcze się nad tym nie zastanawiał. Keigo uniósł do góry brwi.

— No coś ty! To wielka szansa!

— A ty? Bierzesz udział? — skontrował Tenko. Keigo westchnął z rezygnacją i wzruszył ramionami.

— Chciałem, ale nie wiem, czy nauczyciele mnie dopuszczą. "Inni uczniowie nie będą się starać, wiedząc, że mierzą się z Big Three U.A." — wyrecytował monotonnym skrzeczącym głosem, naśladując swoją wychowawczynię. — Ciągle próbuję namówić Toyę. Jeśli ja nie mogę wziąć udziału to chociaż chciałbym popatrzeć na kogoś znajomego na arenie. Miałbym komu kibicować.

— Nie lubi festiwali sportowych? — zapytał Tenko, chociaż jak tak sobie pomyślał, to ciężko mu było wyobrazić sobie tego zgryźliwego i gburowatego chłopaka, biegającego po arenie. Już nawet słyszał głosem wyobraźni Toyę mówiącego tym swoim pogardliwym tonem: "Nie jestem małpą w zoo". — W sumie, jak tak o nim myślę, to chyba nie jest jego bajka. Nie pasuje mi tam.

Keigo uśmiechnął się lekko.

— Zdziwiłbyś się, gdybyś zobaczył go na pierwszym festiwalu. Był faworytem — powiedział blondyn.

— W takim razie znudziło mu się? — Tenko nie dziwił się, że coś, co już raz się przeżyło, nie budzilo takiej samej ekscytacji za drugim razem. Blondyn pokręcił głową, zacisnął usta, po czym pochylił się nad stolikiem, jakby miał zaraz zdradzić jakiś niezwykle tajny sekret. Shimura odruchowo również nachylił się w jego stronę.

— Miał pewien... wypadek.

— Wypadek? Na festiwalu?

— Niestety. Dość... poważny. Ludzie już myśleli, że tam umrze. Tak właściwie to cud, że się z tego wylizał — mruknął Hawks. Już chciał otworzyć usta, żeby powiedzieć coś więcej, ale wtedy czyjaś ręka z plaskiem uderzyła w tył jego głowy, przez co zderzył się z Tenko czołami.

— Co to za klub dyskusyjny? Życie ci nie miłe, Keigo? — burknął stojący nad nimi Toya. Potem obszedł stolik i zanim blondyn zdążył rozmasować bolącą głowę, już siedział na miejscu obok Tenko. Spojrzał na niego spod przymrużonych oczu, zanim nie odwrócił się do swojej ukochanej kawy i nie zaczął rozpakowywać Twixa. — A ty sam tu przyszedłeś czy nasza duma szkoły znowu musiała ratować ci dupę?

— Nikt mi "głowy w kiblu nie moczył". Dzięki za troskę — odparł Tenko. Hawks spojrzał na przyjaciela ganiącym spojrzeniem, jakby chciał mu dać o zrozumienia, aby hamował swoją zgryźliwą stronę, ale nic to nie dało, bo Toya nawet na niego nie patrzył. Wkładał właśnie jeden batonik do ust, a drugi wrzucił do kubka z kawą.

— Cholerne kolejki. Połowę przerwy mi zabrały — burknął, kiedy już przełknął to, co miał w ustach.

— Ej, a nie miałeś kupić mi Pepsi? — przypomniał sobie Keigo. Toya wzruszył ramionami.

— To, że jesteś ofermą, nie sprawi, że będę twoim chłopcem na posyłki. Poza tym ty nie potrzebujesz dodatkowej porcji cukru i tak jesteś nakręcony jak katarynka — skwitował, ostentacyjnie popijając swoją kawę z czekoladą. Hawks już miał mu odpowiedzieć, kiedy cała trójka usłyszała charakterystyczny dźwięk powiadomienia o nowej wiadomości. Keigo jak poparzony zaczął się obmacywać od góry do dołu w poszukiwaniu telefonu.

— Nie możesz być takim pantoflem, Keigo. Zgrywaj niedostępnego, jeśli chcesz ją zdobyć — podpuszczał go Toya. Kolejny odgłos, jaki usłyszała cała trójka to huk upadającej komórki. Keigo nie przejął się tym, a wręcz przeciwnie cieszył się, że w końcu znalazł telefon.

— Spadaj. Gdybym słuchał twoich rad, w dupę mógłbym się pocałować. Nigdy nie znajdziesz sobie dziewczyny — burknął, nurkując pod stołem, żeby znaleźć urządzenie.

— I o to chodzi. Nie szukam żadnej dziewczyny — burknął Toya, akurat w momencie, kiedy Hawks próbował wyprostować się trochę za wcześnie i uderzył głową o kant stołu. Chłopak syknął wściekle, ale chwilę później już siedział wpatrzony w wyświetlacz jak w obrazek.

— Gdybyś szukał kiedyś prawdziwego coacha podrywu, Shimura, to wal do Keigo. On się na tym zna. Tylko pamiętaj, że te jego metody to trzeba stosować w perspektywie wieloletniej — powiedział Toya konspiracyjnym szeptem, nachyliwszy się do Tenko. — Już od trzech lat próbuje wyrwać tę dziewczynę.

— Jesteśmy na dobrej drodze! Byliśmy ostatnio na randce! — oburzył się Keigo.

— Chyba coś ci się pomyliło. Patrol w obrzyganych mrocznych uliczkach to nie romantyczna randka — westchnął Toya. Hawks posłał mu ostatnie krótkie spojrzenie znad telefonu, a potem przyszedł kolejny SMS i chłopak przepadł w wirtualnym świecie. Todoroki znowu napił się kawy. — Kenta wygrał ten mecz w piątek? — zagaił.

Tenko zamrugał jakby zaskoczony, że chłopak zadał mu jakieś pytanie, które wymagało odpowiedzi i nie było przesiąknięte zgryźliwością.

— Był remis. Po tym jak Shoto poszedł, musieli namówić Misaki, żeby dołączyła do ich drużyny, a ona za bardzo nie umie grać — wyjaśnił Shimura.

— Mogłeś samemu wejść na boisko i ganiać za piłką.

— Podziękuję. Takie rzeczy to nie moja bajka — mruknął Tenko. — Pewnie potknąłbym się o własne nogi i wyrył twarzą dziurę w boisku.

Toya parsknął śmiechem.

— Chciałbym to zobaczyć.

Keigo wyłonił twarz znad telefonu.

— Zagapiłem się. Dzwonek jest za pięć minut. Muszę iść się przebrać — oznajmił. Tenko spostrzegł, że ze stołówki zniknęła już mniej więcej ⅓ uczniów i ten ułamek stale się powiększał. Spojrzał na swój w połowie zjedzony obiad, którego już raczej nie zamierzał dojadać. Wolał nie biegać po sali z pełnym żołądkiem, jeszcze skończyłoby się to jakaś wielką kompromitacją.

— Ja też — westchnął.

— To możemy iść razem — zaproponował Keigo i żwawo wstał ze swojego miejsca, nawet się przeciągnął. Koszula, która nie do końca została wpuszczona w spodnie, teraz podwinęła się tak, że było widać mu nie tylko pępek, co idealnie wyeksponowane jasne spodnie mundurka upaćkane oczywiście nie gdzie indziej, jak na kroczu. Kawałek ryżu, który wcześniej wypadł Hawksowi z łyżki, musiał mieć więcej sosu pomidorowego, niż chłopak przypuszczał.

— A ty co? Szczałeś krwią, jak mnie nie było? — zapytał Toya, przyglądając się czerwonej plamie. Tenko parsknął śmiechem, kiedy to Hawks próbował gorączkowo zeskrobać już zastygnięty sos paznokciami.
_________________________________________

Okej, to był długi rozdział. Dawno takiego nie napisałam hah

Mam nadzieję, że się podobało i że z chęcią zostawicie gwiazdkę ;)

Nie mam spojlerów co do kolejnego rozdziału, to będzie nie spodzianka zarówno dla was, jak i dla mnie.

Do usłyszenia za tydzień!

PS Udanej majówki <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro