ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀᴌ 11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Słyszałem, że poszło ci chujowo — oznajmił bez ogródek Toya. Znowu zaszedł niczego nieświadomego Tenko od tyłu. Znowu mieli piątek i Tenko znowu siedział na placu zabaw. Aktualnie oblegał piaskownicę, jednak tym razem jego cztery litery nie spoczywały grzecznie na ławeczce, a chłopak siedział w środku, na piasku razem z na oko 5-letnią dziewczynką. Z zapałem budowali piaskową fortecę.

Kiedy pierwszoklasista nagle usłyszał znajomy głos tuż za sobą, wzdrygnął się i aż upuścił foremkę wypełnioną po brzegi piaskiem na siebie. Siedząca z nim dziewczynka uniosła wysoko głowę, próbując w rażącym świetle popołudnia zobaczyć twarz przybysza, co nie udało się jej, mimo że bardzo mrużyła oczy i zrobiła prowizoryczny daszek z dłoni.

— Todoroki? Ty znowu tutaj? — zapytał Tenko, osłaniając oczy przed słońcem. Sam zadzierał głowę. Toya parsknął śmiechem, a potem usiadł na ławeczce z nogami w piaskownicy.

— Ja we własnej osobie. Nie krępuj się możesz poprosić o autograf — powiedział, zerkając pobieżnie na to, co udało im się już wyczarować. Kilka przysadzistych wież, połączonych jakąś bliżej nieokreśloną figurą geometryczną o łagodnych krawędziach. Wokół zamku dziewczynka wyryła koryto fosy i nieudolnie próbowała postawić jakiś most łączący królestwo ze światem zewnętrznym. Niestety, ilekroć nasypywała piasek do prostokątnej foremki i próbowała odbijać ją nad dziurą, cała konstrukcja się burzyła.

— Na twoim miejscu poszukałbym jakichś gałązek. Most będzie trwalszy — powiedział do niej Toya. Misaki, zapamiętał jej imię, spojrzała na niego niepewnie spod opadającej na oczy grzywki. Pewnie nie chciał jej odgarniać brudnymi rękoma, jeszcze, nie daj Boże, musiałaby później umyć włosy. Toya uśmiechnął się do niej, a wtedy ta szybko przeniosła zdezorientowane spojrzenie na Tenko, jakby chciała wiedzieć kim, u licha, jest ten pan i dlaczego im przeszkadza.

— Dobry pomysł. Może poszukasz jakichś gałązek, Misaki? — zapytał Shimura. Dziewczynka nic nie powiedziała, ale pierwszoklasista wiedział, że się po prostu wstydziła. Popatrzyła jeszcze raz na Toyę, z otwartymi ustami, a potem na swój zamek.

Odezwała się, dopiero kiedy wyszła z piaskownicy i stanęła jakieś dwa metry dalej, w bezpiecznej odległości od "obcego pana".

— Zbuduj jeszcze jedną wieżę — rzuciła do Tenko, a potem podbiegła bliżej płotu, gdzie ostały się pasy całkiem zielonego i nie aż tak bardzo wydeptanego trawnika.

— No proszę, proszę, jaki z ciebie mały budowniczy — zadrwił Toya, choć jego zaczepka miała wyraźny koleżeński wydźwięk. Potem spojrzał ostentacyjnie na zabrudzone rękawiczki chłopaka, jakby tamten jeszcze nie załapał małej aluzji co do swojej mocy. Oczywiście, że załapał. Zawsze wyłapywał takie rzeczy.

— Możesz nie przeklinać przy dzieciach? — mruknął, jakby chciał zmienić temat, jednak jego intryga nie poszła do końca po jego myśli.

— Mogę — odparł Toya. Uśmiechnął się, bo wraz z tym jak Tenko zwrócił uwagę na sam początek ich rozmowy, tak Toyi przypomniało się, że o coś go pytał i nie dostał uprahnionej odpowiedzi. Nachylił się konspiracyjnie, zanim nie zaczął drążyć tematu. — To, co masz na swoje usprawiedliwienie? Nie wierzę, że osoba z najwyższym wynikiem z testów wstępnych praktycznie potyka się o własne nogi. Keigo powiedział, że chujowo ci poszło.

Tenko posłał mu spojrzenie spod byka i wcale nie musiał przypominać mu na głos, że jeszcze chwilę temu Toya wyraził chęć nieprzeklinania.

— Nie widzę tu teraz żadnych dzieci — odparł starszy, rozglądając się teatralnie.

Tenko posłał mu jeszcze jedno wymowne spojrzenie spod zmarszczonych brwi, ale poza tym puścił jego słowa mimo uszu. Strzepał resztki piasku, które osiadły gdzieniegdzie na jego bluzie, kiedy przestraszony wypuścił z rąk foremkę. Potem westchnął ciężko, potem odłożył ręce na kolona, a potem uznając, że wygląda jak małe dziecko w takiej pozycji, skrzyżował je na ramionach z braku lepszych opcji.

— Takich słów użył? — zapytał, niby od niechcenia, zerkając na Toyę tylko kontem oka, inaczej nie zauważyłby, że trzecioklasista kręci głową.

— Nie. To moja własna interpretacja — odparł. — Ale powiedział, że był w szoku, bo poszło ci kiepsko — dodał i o dziwo nie pluł ani jadem, ani swoją zwyczajową złośliwością.

Tenko uśmiechnął się do niego krzywo.

— I co? Teraz przyszedłeś tutaj, żeby zaszczycić mnie jakąś przemową motywującą? — zapytał, zmieniając uśmiech w krzywą minę, jakby właśnie zjadł coś niewyobrażalnie kwaśnego.

Toya parsknął śmiechem.

— Wyszedłem z domu się przejść, a że zobaczyłem cię tutaj, to pomyślałem, że będziesz zachwycony, jeśli się dosiądę. Chyba mi nie powiesz, że nie mam racji.

— Nie posiadam się ze szczęścia, o dzięki ci wspaniały i łaskawy bohaterze — odparł Tenko.

— Hmm, wyczuwam sarkazm. Nie ładnie — Toya teatralnie pogroził młodszemu palcem, ale obaj się uśmiechnęli.

— Nie zabrałeś dzisiaj ze sobą Shoto? — Shimura mimowolnie zerknął na boisko, gdzie biegała piątka chłopców w tym Kenta. Dzisiaj nie poprosili Tenko o sędziowanie pewnie ze względu na Misaki, która oznajmiła, że będzie budować z Tenko zamki z piasku, a powiedziała to tonem tak stanowczym, że wszyscy wiedzieli, że nie mają po co wtrącać tam swoich "ale".

— Shoto jest dzisiaj zajęty — odparł zdawkowo Todoroki. Też obrócił się w stronę boiska i przez chwilę patrzył na nie niemal z jakimś nieuzasadnionym utęsknieniem, bo nie chodziło mu o to, że sam wyrósł z czasów, kiedy biegał za piłką tak długo, aż od wysiłku zbierało mu się na wymioty. — Może innym razem go zabiorę — dodał po chwili, jakby nieco przedłużająca się cisza miała zwiastować, że Tenko mógłby, chociażby niechcący poruszyć niewygodny temat.

Shimura już nie drążył.

— To co? Dzisiaj pan bohater pomoże nam w budowaniu zamków z piasku osobiście — zapytał, sięgając po drugą łopatkę, do tej pory leżącą gdzieś z boku, bo nie miał jej kto używać. Była czerwona i ładnie korespondowała z włosami Toyi.

— Chyba musielibyście mnie bardzo ładnie poprosić — odparł Todoroki, przybierając tak poważną twarz, że aż komiczną.

Tenko podał mu łopatkę z miną, która mówiła, że skoro już tu jest i marnuje jego czas, to nie ma odwrotu. Toya zrozumiał przekaz i już sięgnął, żeby odebrać swoje nowe narzędzie pracy, kiedy spomiędzy radosnych wrzasków, pisków i śmiechów dzieci z placyku, na które przyzwyczajeni nastolatkowie nie zwracali uwagi, przedarł się jeden krzyk zupełnie odstający od pozostałych.

Tenko pierwszy poderwał się na równe nogi i od razu odwrócił w stronę, z której dobiegał głos Misaki. Widać było po jego reakcji, że po pierwsze jest wyczulony na takie sytuacje, a po drugie ma refleks znacznie lepszy od Toyi, który mimo posiadania większej ilości młodszego rodzeństwa wzdrygnął się i jakby zastygł w miejscu, nie wiedząc, o co chodzi. Wpatrywałby się w Tenko, w którym szukał oparcia, gdyby nie fakt, że Shimura już biegł przez gumowe, kolorowe płytki prosto do połaci trawnika i krzaków, przy których siedziała dziewczynka.

— Misaki! Hej! Misaki, co się dzieje? — zapytał, padając przy niej na kolana, nie przejmując się zupełnie, że zarył nimi w lekko wilgotną trawę i na spodniach na pewno pozostaną mu plany co najmniej ciężkie do usunięcia. Toya podbiegł do nich chwilę później, ściskając łopatkę w ręce.

— Skaleczyłaś się? Ugryzło cię coś? — pytał przejęty Tenko. Dziewczynka tylko rozpłakała się głośno i pokręciła głową. Wstała, wyciągnęła krótkie rączki, a potem ruszyła trochę na oślep do Shimury z twarzą wykrzywioną najprawdziwszą rozpaczą.

— T-tam coś się rusza! — beczała, zarzucając mokre ręce na szyję Tenko. Chłopak przymrużył oczy, jakby to miało mu pomóc coś zobaczyć, po czym uważnie zeskanował wzrokiem trawę, którą przez ostatnie 10 minut dziewczynka wygniatała swoim ciężarem. — T-tam coś s-skacze! Duuużego! — zawyła mu prosto do ucha, a potem się rozkaszlała. Tenko przytulił ją mocno i pogłaskał czuło po plecach.

— To pewnie żaba. Nie są niebezpieczne — powiedział spokojnie, jeszcze raz prowizorycznie taksując wzrokiem trawnik. Toya kucnął przy nich, a potem wskazał czerwoną łopatką punkt, tudzież prześwit, w krzakach.

— Raczej ropucha, ale nie słyszałem jeszcze, żeby kogoś pogryzła — dodał. Spojrzał to na płaczącą Misaki, to na Tenko z miną jasno mówiącą: "Ona tak na serio?", a potem gwałtownie wciągnął powietrze i głosem najbardziej przerażonym, na jaki mógł się w tej sytuacji zdobyć, wrzasnął: - O Boże! Ona jednak wraca! Skacze do nas! — I stanął gwałtownie na równe nogi. Nie zdziwił się, kiedy dziecko zaczęło krzyczeć i płakać jakieś trzy razy głośniej, ale teraz to już chyba na pokaz niż z jakiegoś szczególnego przerażenia.

Tenko posłał Toyi — który de facto zrobił się aż czerwony od wstrzymywanego śmiechu — mordercze spojrzenie, a potem złapał Misaki, która kurczowo uczepiła się jego szyi pod kolana i wstał z nią na rękach.

— Nic do nas nie idzie. On przecież żartuje, zobacz, jak się śmieje — powiedział spokojnie, ale dziewczynka wcale nie przestała beczeć mu do ucha, więc chłopak zacisnął zęby i, jako że ręce miał teraz dosyć zajęte, udało mu się jedynie pokazać Toyi środkowy palec za plecami Misaki. Potem ruszył z powrotem w stronę piaskownicy, czując z każdą sekundą rosnącą wilgoć na jego szyi.

Toya oczywiście poszedł tuż za nim. Przez jakiś czas odprowadzały ich spojrzenia ciekawskich oczu, ale wszyscy szybko powrócili do swoich zajęć. W końcu nie pierwszy raz na placu zabaw jakieś dziecko zdzierało sobie gardło i krztusiło się własnymi smarkami.

— No już, już. Jesteśmy daleko. Nie ma tutaj żadnej żaby. Obiecuję — uspokajał podopieczną Tenko, kiedy usadził ją na swoich kolanach, a ta dalej nie chciała odkleić się od jego szyi, żeby mógł poszukać chusteczek w plecaku, który ze sobą zabrał. Toya sam schylił się po niego i wyciągnął z głównej kieszeni małą paczuszkę, którą podał Shimurze.

— Żartowałem, Misaki. Nie becz już. Wszyscy chłopcy się na ciebie patrzą — powiedział, szturchając dziewczynkę w plecy. Poskutkowało przynajmniej w jakimś stopniu, bo odkleiła się od Tenko i odwróciła, żeby wytknąć Toyi język. Trzecioklasista odpowiedział jej tym samym, robiąc przy tym na tyle głupią minę, że mała zaczęła się śmiać przez łzy. Pierwsza delikatna nić przyjaźni została miedzy nimi zawiązana.

Tenko wyciągnął chusteczkę, po czym nachylił się tak, aby pomóc Misaki wysmarkać nos. Niecałe trzy zużyte chustki później zadowolona dziewczynka siedziała z powrotem w piaskownicy i nasypywała piasek do foremek, jakby nigdy nic się nie stało. Toya usiadł obok niej i starał się pomagać, choć niecna chęć dokuczenia i robienia wszystkiego, żeby budowla legła w gruzach była ogromna. Mimo to się powstrzymywał.

Shimura wytarł ślinę, łzy, smarki i cokolwiek innego co Misiaki zostawiła na jego szyi, a potem usiadł w piaskownicy obok Todorokiego, żeby mieć na niego oko na wypadek, gdyby jego podła strona przejęła nad nim kontrolę i próbował zrobić jakiś zamach stanu na piaskowe królestwo.

— Idziemy jutro z Keigo do kina — powiedział Todoroki, układając plastikową gwiazdkę wypełniona po brzegi nieco wilgotnym piaskiem do góry dnem. — Chcesz iść z nami? Nie wiem jeszcze na jaki film, bo to on wybiera, ale przynajmniej najemy się popcornu — dodał, a przerwy pomiędzy poszczególnymi słowami zagłuszały huki Misaki, która uderzała łopatką o foremkę, którą wcześniej przygotował.

Tenko spojrzał na niego, co najmniej, jakby dostał właśnie informację, że jutro ma nastąpić koniec świata, a nie zaproszenie do kina.

— I to nie jeden z tych twoich wybitnych, sarkastycznych żartów? — upewnił się, badawczo analizując twarz starszego kolegi.

— Tym razem jestem śmiertelnie poważny. To jak? Chętny?

Tenko przez chwilę patrzył na niego w napięciu, jakby czekał, aż tamten zaraz wybuchnie śmiechem i stwierdzi, że Shimura dał się nabrać, ale kiedy nic takiego nie nastąpiło, uśmiechnął się lekko i skinął głową na znak zgody. Toya też się uśmiechnął, ale Tenko nie mógł za długo tego podziwiać, bo szybko spuścił głowę, żeby obnacać kieszenie w poszukiwaniu swojego telefonu.

— Świetnie. Daj mi swój numer, to napiszę ci jutro, o której godzinie idziemy.
_________________________________________

Błagam, niech ktoś przeniesie mnie w czasie i sprawi, że wakacje zaczną się od poniedziałku 🙏

A po drugie, Toya musi przestać już być takim chujem dla Tenko, bo to nie będzie Shigadabi XD

Ponadto po drobnym wyliczeniu uznałam, że jednak jesteśmy już za połową i powinniśmy skończyć to opowiadanie jeszcze przed wakacjami. A wtedy wracam do bakudeku (do Villain Deku też, ale po korekcie zostanie tam maks 5 rozdziałów do dodania).

W każdym razie, zostawcie gwiazdeczkę i do usłyszenia za tydzień!

PS Jak obstawiacie, Keigo wystawi Toyę i Tenko z tym kinem, bo coś mu wypadnie czy jednak przyjdzie? ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro