ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀᴌ 12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Toya bardzo długo rozważał, czy przypadkiem nie zapytać Tenko o adres i nie podejść pod niego pod dom i to bynajmniej nie w ramach bezpieczeństwa, bo Keigo wybrał akurat wieczorny seans.

Problem tkwił w tym, że Keigo wybrał właśnie ten cholerny wieczorny seans, co oznaczało, że Toya nie miał co wyściubiać nosa z domu prędzej niż o 18, a to i tak o godzinę za wcześnie. Po Hawksa nie miał co iść, bo teraz w przypływie bohaterskiej aury plującej coraz bardziej na karki wszystkim — albo prawie wszystkim — trzecioklasistom, chłopak był zajęty patrolami nawet w sobotę i zadeklarował, że podleci pod kino od razu po pracy.

Tak więc Toyi nie zostało nic innego jak samotnie podejść pod to kino i poczekać tam na przyjaciół, bo po pierwsze głupio było mu ich pośpieszać i żebrać, żeby którykolwiek zlitował się nad nim i przyszedł szybciej. A po drugie, z bardzo podobnego powodu nie wszedł do budynku sam, głupio mu było siedzieć w środku w pojedynkę. Nie daj Boże, ktoś nie zauważy jego odstraszającej wszystkich — nawet owady — miny i postanowi się przyłączyć!

Tenko zapytał się go, czy na pół godziny przed sensem to odpowiednia pora, aby przyjść i zjawił się nie później nie wcześniej, a Keigo przyleciał praktycznie w tym samym momencie. Na szczęścia Toya nie czuł od niego żadnego smrodu, więc mniemał, że przyjaciel zdążył się jeszcze umyć i bardzo dobrze, bo nie uśmiechało mu się wdychanie odoru jego potu przy jednoczesnym delektowaniu się popcornem. Wtedy już chyba musiałby wyrzucić go z sali i kazać myć się w umywalce w łazienkach w kinie, a to nie było nawet na jego nerwy.

Film wybierał Keigo, tak jak zapowiedział Toya, chociaż blondyn zrobił krótki wywiad, starając się dopytać czy, na pewno Tenko nie ma ochoty iść na coś innego. Ostatecznie po kilkunastu zapewnieniach Shimury, że jest w porządku i że nie boi się horrorów — o co pytał Keigo — i po jednym krzywym spojrzeniu na Toyę, mówiącym: "daruj sobie", po tym jak trzecioklasista zapytał się, czy aby na pewno Tenko nie popuści ze strachu w majtki, bo niedaleko jest sklep i może jeszcze zdążą skoczyć po pieluchy, kupili bilety na Martwe zło: przebudzenie.

Koniec końców to Keigo najwięcej piszczał i zasłaniał sobie oczy kubkiem popcornu, żeby nie oglądać co drastyczniejszych scen, a po skończonym seansie, kiedy już zapalono światła, Tenko zaczął pytać, wyraźnie przejęty, czy wszystko w porządku, bo widział jak bardzo blondyn pobladł ze strachu.

— Może napijesz się coli? Cukier ci skoczy i poczujesz się lepiej — zaproponował Shimura, podając Hawksowi swoją butelkę, bo tamten już dawno wydudlił swoją, tak właściwie jeszcze przed tym jak zaczął się film. Blondyn przyjął ją z wdzięcznością, podczas gdy Toya szturchał go kolanem w ramię, aby go pośpieszyć. Większość ludzi już powychodziła, a oni z Tenko też stali i zbierali kurtki z foteli.

— Mocny film. Bardzo mocny. Jezu! Ale się bałem! — odparł Keigo, kiedy już wyżłopał wszystko, co do ostatniej kropelki i otarł buzię dłonią. Chyba rzeczywiście od razu poczuł się lepiej. Kolory zaczęły wracać mu na twarz.

— Czemu chciałeś iść na taki film, skoro tak bardzo się boisz? Oglądałeś w ogóle jakiś zwiastun? — zapytał Tenko, wkładając kurtkę na ramiona.

— Skończony masochista — rzucił Toya. — I kretyn — dodał.

— Cała zabawa z horroru polega właśnie na tym, że się go boisz. Co z wami nie tak? — bronił się Keigo, łaskawie zwlekając swoje spocone cztery litery z nagrzanego siedzenia, bo Toya był gotów przejść od szturchania go jedynie kolanem do kopania brudnymi butami po czystych spodniach.

— A to co? — zapytał Tenko, zerkając na ciemniejszą plamę na siedzeniu krzesła. Pozostała dwójka machinalnie odwróciła głowę we wskazanym kierunku, ale jeden z nich wpatrywał się w swoje miejsce dalej, kiedy drugi pretensjonalnie machnął ręką.

— No kurwa pięknie, zeszczałeś się — burknął oskarżycielsko Toya, nie racząc  przy tym nikogo nawet cieniem uśmiechu.

Z kolei cała ty sytuacja i strach w głosie tłumaczącego się chwilę później Keigo wydały się Tenko tak komiczne, że musiał zasłonić usta dłonią, aby nie parsknąć śmiechem.

— Rozlałem colę! Przysięgam, że to nie mocz! — krzyczał Keigo prawdziwie przejęty. Spojrzał błagalnie na Tenko, jakby szukał w nim jakiegoś oparcia, ale chłopak właśnie schylał się i udawał, że pilnie musi zawiązać nierozwiązane buty, inaczej nie był w stanie ukryć swojego rozbawienia.

— Ta jasne. Wychlałeś wszystko, jeszcze jak staliśmy przed salą, to jak mogłeś wylać colę tutaj? Drugą stroną niż ją wlałeś? — zapytał Todoroki, kręcąc z niedowierzaniem głową. — Shimura, chodźmy stąd, zanim ktoś powiąże nas z tym palantem — dodał, łapiąc za kurtkę chłopaka i ciągnąc go najpierw ku górze (tamten dalej udawał, że wiąże buty), a potem za sobą w stronę wyjścia z ich rzędu.

— Nie no, chyba nie zesikał się tak naprawdę — zauważył cicho Tenko, oglądając się przez ramię na zbierającego w popłochu swoje rzeczy blondyna. Torba zsuwała mu się z ręki, kiedy schylał się, żeby pozbierać resztki popcornu, które wysypały się, gdy kopnął niechcący tutkę nogą.

— Oczywiście, że nie. Może zachowuje się gorzej niż w zwierzę hodowlane, ale nawet on ma jakiś kodeks moralny. Po prostu wkręcanie go jest większą atrakcją niż film — przyznał Toya, a jego zadziornego uśmiechu na twarzy nie powstydziłby się nie jeden geniusz zła. Tenko wywrócił oczami, akurat przechodzili obok ochroniarza pilnującego wejścia do sali i wypadli na niezwykle jasny i zatłoczony korytarz. Po ich lewej już czekali ludzie, którzy przyszli na kolejny seans, kolejny horror.

— Nie wiem, jak on z tobą wytrzymał tyle czasu. Powinni go za to ogłosić świętym — zawyrokował Tenko. Toya zrobił zbulwersowaną minę, a potem uderzył się pięścią dramatycznie w serce, rekonstruując tym samym scenę wbijania noża, ale bez rekwizytu.

— No wiesz? Ja tu jestem ofiarą. Ja. Przypałętał się do mnie, jak rzep i od trzech lat już mnie nie puszcza. Jeśli ktoś miałby zostać świętym, to ja, że jeszcze nie przekręciłem się od tego jego gadania.

— Ta, właśnie widzę, jaki zmarnowany jesteś. Już prawie zaczynam ci współczuć — odparł Tenko. Ustawili się pod ścianą z drugiej strony wejścia do sali, aby zaczekać na Hawksa.

— I dobrze. Należy mi się — odparł Toya z niemal grobową powagą. Wtem zza drzwi wypadł Keigo w kurtce, której tylko jeden rękaw trzymał mu się na ramieniu, a drugim skrupulatnie zamiatał podłogę. Pudełko po popcornie wyrzucił do kosza podobnie jak butelkę coli.

— O! Jesteście! — zawołał zadowolony. Tenko uśmiechnął się, widząc, że blondyn już czuje się całkiem dobrze. — O czym gadacie?

— O tym, jaki beznadziejny z ciebie przypadek — powiedział od razu Toya. Keigo posłał mu znudzone spojrzenie i pewnie już miał coś odpowiedzieć, ale zamiast słów z jego ust wydostał się niezadowolony syk, kiedy ktoś szturchnął go ramieniem. Odwrócił się szybko, podciągając na wpół opadłą kurtę na ramiona, bo jak na razie stanęła na niej tylko jedna osoba.

— Sorka — odparła niska brunetka. Ładna brunetka. I to, że była brunetką, stanowiło istotny fakt, bo prawie na pewno jeśli ktoś miałby ją jakoś opisać znajomemu, wspomniałby właśnie o tych długich do pasa, ciemnych i gęstych kręconych włosach. To one rzucały się na pierwszy plan, wabiły ofiarę, żeby później spojrzała na śliczną twarz. Duże różowe oczy. Gęste brwi i rzęsy. Zadarty nosek i lekko spiczasta broda, a wszystko współgrało ze sobą bardziej niż idealnie.

— Ach! Nie no co ty, w porządku — odparł Keigo, kiedy ogarnął, że gapi się jak głupi w dodatku z otwartymi ustami. Uśmiechnął się obłędnie, jak to zakładał jego rytuał godowy, dzięki któremu udało mu się już zawrócić w głowie nie jednej samicy. — Szykuje się noc horrorów, co? — zagadnął, wskazując brodą na plakat za plecami dziewczyny.

— Niestety. Przyjaciółka ma obsesję na punkcie takich filmów — odparła, wzdychając przeciągle, ale szybko jej wargi, maźnięte różową pomadką, ponownie ułożyły się w przepiękny uśmiech.

Toya, którego ledwo było widać znad lekko rozłożonych skrzydeł Hawksa (to też był nieodłączny element jego rytuały, który miał mu zapewnić powodzenie u samicy, chciał się wydawać większy, postawniejszy i skrzydła idealnie się do tego nadawały), wyjął z kieszeni telefon, a potem zrobił krzywą minę, przygotowując się do kolejnego performensu.

— Kurde, Keigo, twoja dziewczyna znowu do mnie pisze! Co mam tym razem jej powiedzieć? Numer z biegunką chyba nie przejdzie drugi raz, co nie? — zapytał, zerkając na Hawksa takim wzrokiem, jakim mógłby na niego patrzeć tylko prawdziwy przyjaciel postanowiony w okropnej sytuacji, ale mimo to starający się wymyślić jakieś błyskotliwie rozwiązanie. Dziewczyna wychyliła się, żeby zerknąć na Toyę i upewnić się, że mówi właśnie do tego blondyna.

— Wiesz... ja już muszę lecieć. Zaraz się zaczyna — powiedziała speszona i szybko pomknęła ku wejściu do sali. Keigo stał przez chwilę jak słup soli, ale kiedy już odwrócił się do Toyi, posłał mu takie spojrzenie, że gdyby mogło zabijać na pewno by to zrobiło.

— Przestań palić mnie wzrokiem. Gdybym chciał, to sam bym sobie poradził. W tym akurat jestem dobry — rzucił niewinnie Toya i odwrócił się na pięcie w przeciwną stronę niż sala kinowa. Tenko odczekał chwilę, aż Keigo w końcu ruszy się z miejsca i wtedy dołączył do Todorokiego.

— Już nie mogę się doczekać, aż sobie kogoś znajdziesz. Będę wykręcał ci jeszcze gorsze numery. Szykuj się — burknął blondyn, zarzucając przyjacielowi ramię na szyję tak mocno, że tamtemu aż głowa poleciała do przodu.

— Nie mogę się doczekać — rzucił bez entuzjazmu, a potem, kiedy byli już blisko przejścia i oczywiste było, że nie przecisną się przez nie we trójkę, wbił Keigo łokieć pod żebro tak, aby tamten go puścił. Dłuższe kontakty fizyczne nie były czymś, czego Toya kiedykolwiek wyglądał z utęsknieniem.

— Była naprawdę ładna. Popsułeś mi okazję — jęczał Keigo, nieco rozmasowując miejsce pod żebrami. Zupełnie jakby nie miał na wyciągnięcie ręki co najmniej dwóch tuzinów innych równie ładnych albo nawet ładniejszych (brzydszych na pewno też by się kilka znalazło) lasek. Zupełnie jakby od trzech lat nie biegał z wywieszonym jęzorem za tą jedną i zupełnie, jakby nie zamierzał porzucić tej różowookiej piękności z kina po tygodniu. Mimo wszystko musiał trochę podramatyzować, inaczej nie byłby sobą i denerwowało go, że Toya tak mało się tą tragedią przejmuje.

— Jestem pewny, że nawet ty możesz przyznać, czysto obiektywnie, że była ładna! Do takich wniosków można dojść nawet będąc gejem — dodał szybko.

Tenko o mało nie potknął się o własne nogi na prostym chodniku. Toya o mało co nie zadławił się powietrzem, musiał odchrząknąć i uderzyć się pięścią w mostek, zanim był w stanie posłać Keigo mordercze spojrzenie. Przyjaciel zadzierał wysoko głowę, rozglądając się po rozgwieżdżonym niebie z uśmiechem tak szerokim i zadowolonym z siebie, że właściwie za samo to, powinien zarobić w zęby, z taką siłą, aby przynajmniej wybić mu jedynki.

— Dziękuję, Keigo. A tak właściwie to kiedy prosiłem cię o wyoutowanie mnie przed... kimkolwiek, bo jakoś nie mogę sobie przypomnieć? — zapytał Toya, a brzmiał przy tym mniej pretensjonalnie, niż Tenko mógłby zakładać.

— Oj tam, przesadzasz. Shimura jest w naszej paczce, to powinien wiedzieć, dlaczego kwestię dziewczyn powinien powierzyć mi, a nie tobie — oznajmił zdawkowo Hawks. — Przecież to nic takiego, co nie Shimura? — zagadnął, zerkając na speszonego pierwszoklasistę. Teraz Toya też wlepił w niego spojrzenie.

Młodszemu koledze przez chwilę zaschło w gardle, więc energicznie pokiwał głową.

— Yyy... Tak. Pewnie. Super — wyrzucił z siebie, odzyskawszy głos. Czuł, że musiał coś powiedzieć, żeby zaraz nie wyjść na jakiegoś homofoba, jeszcze tego by mu brakowało. Trzecioklasiści spojrzeli po sobie, Keigo z rozbawieniem z kolei Toya wyglądał, jakby szczerze powstrzymywał się przed ściśnięciem w palcach nasady nosa z czymś na kształt irytacji i zrezygnowania. — Naprawdę. Wszystko w porządku. Nie mam nic do tego — dodawał, a w miarę jak jego usta opuszczała każda kolejna głoska, czuł się jak jeszcze większy głupek. W dodatku zrobiło mu się gorąco i dłonie, wciśnięte do kieszeni, pokryła warstewka potu. — Niech każdemu podoba się... no ten... niech każdy lubi, kogo chce — dodawał coraz bardziej spięty.

— Bajka — uciął Toya. W jego wyobrażeniach podsumował tym samym całą tę bezsensowną dyskusję, a na pewno uciąłby ją, gdyby popchnął Keigo pod nadjeżdżający właśnie samochód. Ostatecznie uznał, że mimo całej złej krwi, jaką w tej chwili pałał do przyjaciela, nie powinien podejmować tak drastycznych kroków przy świadkach. Koniec końców cała trójka zatrzymała się przed przejściem dla pieszych w oczekiwaniu na zielone światło.

Keigo ciągnął dalej, mając Toyę i jego skromne zdanie w głębokim poważaniu.

— Wyluzuj, Shimura — zaśmiał się, widząc, jak bardzo zestresował się młodszy kolega. — Przecież to nie tak, że Toya rzuca się z wywieszonym jęzorem na każdego mężczyznę w zasięgu wzroku.

Toya zerknął z ukosa na przyjaciela i uniósł do góry brew, jakby mówił: "Nie pogrążaj już siebie, dobra?". Keigo pozbawiony zdolności odczytywania niedosłownych komunikatów (z niewerbalnymi miał potrójny problem), zinterpretował to dokładnie na opak. Ba, Toya byłby skłonny przyznać, że Hawks jest szczerze dumny ze swojej działalności na rzecz uświadamiania społeczeństwa w zakresie homoseksualizmu. Nie wątpił nawet, że swego czasu, blondyn musiał dużo o tym czytać.

Toya doskonale pamiętał, jak w pierwszej klasie, wtedy gdy Keigo dopiero co się do niego przykleił, wysłuchiwał długich monologów na temat dziewczyn, które Keigo byłby w stanie z nim umówić. Koniec końców, kiedy Hawks zafiksował się tak bardzo, że był gotów zabrać Toyę do jubilera z zamiarem wybrania jakiegoś pierścionka, Todoroki musiał sprowadzić go na ziemię i powiedzieć o swoich nieco odmiennych upodobaniach. I tak jak początkowo zszokowany Keigo zaczynał z etapu przekonywania czerwonowłosego, że to nie tak i że na pewno mu przejdzie, tak jakiś tydzień później stwierdził z zadowoleniem, że to nawet lepiej, że Toya jest gejem, bo do brzydkich nie należy, a tak to nie będzie musiał się z nim dzielić dziewczynami. "Po prostu przyjaźń idealna" podsumował i tak sprawy miłosne Toyi odłożyli nieco na bok.

— W-wiem! Oczywiście, że wiem. Nie o to chodzi — odparł szybko Tenko. Spojrzał na Toyę ze skruchą, jakby się bał, że chłopak może, nie daj Boże, przypisać mu jakąś niewygodną łatkę.

— To o co chodzi? — dopytywał Keigo.

Shimura otworzył szerzej oczy, zupełnie jakby spostrzegł, że nie wiadomo kiedy został rzucony na środek pola minowego i pewnie, gdyby Toya nie był skończonym bucem, myślącym w pierwszej, drugiej i trzeciej kolejności jedynie o sobie zacząłby mu nawet współczuć. Z drugiej strony, rozpaczliwie szukające ratunku spojrzenie, którym Tenko obrzucił Toyę, nie było czymś, co bohater mógłby tak po prostu zignorować. Szczególnie, że tutaj wchodziło w grę porzucenie kogoś, kto najprawdopodobniej należał do tej samej mniejszości co on.

Przecież wystarczyło tylko jedno przenikliwe spojrzenie i nie bycie tak głupim, jak Keigo, żeby wysnuć dwie dość prawdopodobne teorie. Pierwsza: Tenko podobnie jak on, jest gejem i podoba mu się ktoś, kto jeszcze o tym fakcie nie wie. Druga: był orientacji innej niż ta domyślna, ale sam nie wiedział dokładnie jak się sklasyfikować. Przy czym jedno wcale nie wykluczało drugiego i w obu przypadkach miał solidne podstawy, aby nie chcieć rozmawiać o tym z kimkolwiek.

Toya westchnął ciężko, zanim nie zarzucił Keigo ramienia na szyję i nie wytarmosił mu włosów w ramach małej dywersji.

— Zejdź już z niego, dobra? Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, panie wzorowy bohaterze — powiedział. Zgodnie z oczekiwaniami, Keigo z niezadowolonym jękiem wysunął się spod jego ramienia i przeszedł na drugi koniec chodnika, gdzie zaczął poprawiać włosy z daleka od Tenko i Toyi.

— Sam zaczął — stęknął, gdy przysunął się już do przyjaciół. Mimo to nie odważył się już iść pomiędzy nimi, skąd nie miał szybkiej możliwości ucieczki. Tym razem to Toya miał tę przyjemność.

— Nie. To ty zacząłeś i teraz ciągniesz go za język. Daj młodemu żyć — westchnął Todoroki. Uśmiechnął się półgębkiem do wciąż czerwonego na twarzy Tenko, dając mu znak, że ma sytuację pod kontrolą. Młodszy również się uśmiechnął, założywszy nerwowo włosy za ucho. — Lepiej powiedz, jak wyjaśniłeś ochroniarzowi tę plamę na siedzeniu — rzucił Todoroki. Teraz Keigo już całkiem zapomniał o ciągniętym wcześniej temacie.

— Nie było co wyjaśniać, przecież się nie zsikałem! Powiedziałem, że wylała mi się cola i czy jakaś sprzątaczka mogłaby się tym zająć...

— No pięknie. Przysporzyłeś tylko niewinnym ludziom więcej pracy. Następnym razem przelejemy twój napój do kubka niekapka. A pod dupę podłożymy matę do sikania.

— Gdybyś był na moim miejscu, nie śmiałby się tak głupkowato! Czy to moja wina, że ciągle przytrafia mi się jakiś pech? — jęknął blondyn. Doszli właśnie do kolejnego skrzyżowania, trzecioklasiści spojrzeli się po sobie porozumiewawczo. Pierwszy odezwał się Toya:

— W którą stronę do twojego domu, Shimura? Odprowadzimy cię. 
_________________________________________

Dzisiaj mamy bardziej... rozrywkowy rozdział dla równowagi z akcjami z następnego. Mam nadzieję, że bawiliście się tak dobrze, jak ja kiedy to pisałam hah

Zostawcie gwiazdkę i do usłyszenia za tydzień ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro