ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀᴌ 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Okazało się, że Tenko miał mieć teraz japoński w sali dwa pięta niżej niż toaleta, w której doszło do nieprzyjemnego incydentu i jedno piętro niżej od tego, gdzie lekcje miał mieć zaraz Toya. Tak więc proces postępowania w takiej sytuacji powinien być oczywisty: rozstaną się przy schodach na piętrze Toyi. Za dużo aktów dobroci jak na jeden dzień, aby Toya w ogóle rozważał zaprowadzenie młodszego aż pod samą klasę. Jeszcze ani nie zwariował, ani nie zamienił się z Hawksem osobowością, a bachor powinien sobie zacząć radzić, jeśli chce przetrwać w tej szkole i nie chce zostać połknięty, przerzuty, a potem wypluty na jej bruk.

Oboje zeszli spokojnie ze schodów — bo dzwonek dalej nie zadzwonił — ale mimo że szli obok siebie we wspólnym tempie, żaden nie powiedział ani słowa. Przynajmniej nie do następnych schodów.

— Chyba dalej poradzisz sobie sam? — rzucił Toya, choć mimo wszystko zaakcentował to jak stwierdzenie, a nie pytanie. Tenko nie wypominał mu, że obiecał zaprowadzić go pod klasę i tak starszy kolega potraktował go dobrze. Przytaknął mu krótko głową.

— Dzięki... — powiedział, urywając w taki sposób, jakby na koniec chciał jeszcze postawić imię, ale nie wiedział jakie. Zanim to sobie uświadomił, trzymał usta o sekundę za długo otwarte, aż nie postanowił, że lepiej je zamknąć i nie mówić już nic więcej. Toya uniósł jeden kącik ust ku górze (ale tylko największy optymista mógłby nazwać to coś uśmiechem), a potem uznał, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby się przedstawić.

— Toya Todoroki —oznajmił, wyciągając rękę do nowo poznanego pierwszaka. Shimura spojrzał najpierw na starszego kolegę, a potem na jego dłoń z jednej strony jakby nieufnie, a z drugiej trochę jakby był wielce zaskoczony, że ktoś chciał się z nim w ogóle przywitać. W końcu uścisnął ją lekko, żeby nie być niemiłym.

— Tenko Shimura — odpowiedział tym samym, choć nie sądził, aby musiał się przedstawiać, bo jego imię i nazwisko bardzo szybko obiegły całą szkołę. Toya przytaknął głową, na znak, że zrozumiał, a potem dosłownie na sekundę przed dzwonkiem ogłaszającym lekcje, zdążył rzucić krótkie:

— Na razie. O ile to możliwe, nie wpadaj więcej w kłopoty.

Potem odwrócił się na pięcie, nawet nie zerkając już na Tenko. Szedł spokojnym, wręcz spacerowym tempem z dłońmi upchanymi do kieszeni, aż nie dotarł do swojej klasy. Nauczyciel nie zaskoczył go i nie siedział przy swoim biurku. Zapewne tłukł się dopiero na schodach, możliwe nawet, że utknął gdzieś w połowie drogi (nie było mowy, aby udało wcisnąć mu się do tej zatłoczonej windy). Na stare strawy anglisty nie mogła już pomóc nawet Recovery Girl.

꧁꧂

Reszta lekcji, czyli konkretnie trzy kolejne, wraz z następującymi po nich przerwami minęły zupełnie zwyczajnie, więc około 15:39 Toya wraz z Hawksem opuścili budynek szkoły. Pogoda była względnie dobra — według Keigo — i idealna według Dabiego. Raczej pochmurnie, bez słońca rażącego po oczach, ale nie padało ani nie wiało przesadnie, więc nawet nie musieli zaprzątać sobie głowy zapinaniem kurtek (co dla Keigo było zbawienne, bo bardzo nie lubił tego robić, twierdził, że te kilka zapiętych guzików skutecznie odejmuje mu punkty atrakcyjności).

— Kiedy zaczynasz treningi z Big Three? — zapytał Toya, a potem zębami (wolną miał tylko jedną rękę, bo w drugiej trzymał kubek z kawą z automatu) rozerwał papierek od czekoladowego batonika.

— Od przyszłego tygodnia. Będę pewnie zawalony robotą. Już mi się nie chce, jak o tym myślę — westchnął Keigo, przyglądając się, jak Toya wkłada rozpakowany słodycz do kubka, a opakowanie upycha w kieszeni. Oczywiście nie był zaskoczony, bo Todoroki pijał ten swój specjalny napój co najmniej raz dziennie (głównie w czasie lunchu) już od pierwszej klasy. Kubek zawsze dodatkowo podgrzewał swoją mocą, aby czekolada szybciej się rozpuściła i tym sposobem gorzka kawa stawała się czymś w rodzaju kakao z dodatkiem kofeiny.

— Jeśli liczysz, że takim biadoleniem wzbudzisz we mnie poczucie winy i wezmę więcej zadań domowych na siebie to się przeliczyłeś — powiedział Toya. Hawks westchnął ciężko i upchnął dłonie do kieszeni.

— To chociaż się wymieńmy — jęczał. Miał na myśli system, jaki opracowali już w pierwszej klasie. Oboje radzili sobie dobrze z materiałem, więc aby zaoszczędzić czas, podzielili się przedmiotami, z których robili prace domowe, a potem dawali przepisywać sobie nawzajem. Keigo przypadały: japoński, biologia, fizyka, muzyka a Todorokiemu: angielski, matematyka, geografia, chemia.

— Znowu? — Toya, wypił trochę swojej czekoladowej kawy. Ciepło z parującego kubka przyjemnie grzało mu nos, który jako jedyny zaczął marznąć mimo nie najgorszej pogody.

— Jak znowu? Ostatnio wymienialiśmy się w zeszłym roku — Keigo nie dawał za wygraną i Toya doskonale wiedział, że mu ulegnie, jednak wolał go potrzymać jeszcze trochę w niepewności. Tak dla zasady. — No proszę, stary, te przeklęte wzory doprowadzą mnie do szaleństwa — dodał, robiąc krzywą minę, jakby właśnie przypomniał sobie, jak to musiał przekształcać niewyobrażalne długie działania, a potem pieklić się z kalkulatorem naukowym, którego obsługa wcale nie była taka prosta, jak mogło się wydawać. Ogrom funkcji i wachlarz możliwości równań, jakie można było za jego pomocą obliczyć, był imponujący, ale zabrakło miejsca na prosty klawisz "=", więc zanim Keigo doszedł, co włączyć, aby urządzenie dokonało obliczenia, Toya już dawno zdążył sprawdzić wszystko w internecie i przepisać do zeszytu.

— Co ja z tobą mam — mruknął Todoroki, tonem jakby chciał powiedzieć Keigo, że jest najbardziej upierdliwą istotą, jaka mogła się do niego przypałętać (chociaż oboje wiedzieli, że tak nie jest). — Dobra, co wolisz w zamian, angielski czy geografię? — zapytał, choć znał odpowiedź. Hawks nie lubił angielskiego, a już na pewno nie lubił starego anglisty.

— Geografię.

Toya skinął głową na znak, że rozumie. Wchodzili właśnie za bramę U.A, więc Toya szybko dopił swoją kawę (na szczęście nie zostało mu jej za wiele), nie będąc pewnym, kiedy zobaczą kolejny śmietnik, jak nie ten tutaj, a nie miał ochoty wrzucać niby pustego, ale jednak brudnego kubka do swojej torby. Potem wszystko byłoby obklejone.

— Niech będzie. Geografię mamy jutro. Nie zapomnij.

Teraz to Keigo przytaknął energicznie głową, choć po krótkim zastanowieniu, na kilka metrów przed rozwidleniem drogi, gdzie rozstając się z Toyą, zapytał:

— A było coś zadane?

— Nie wiem. Od teraz to twój problem.

— Czyli było — domyślił się Keigo. Toya uśmiechnął się pod nosem, słysząc, jak wściekłym tonem dodaje: — Cholerna geografia sprzątnęła mi wolne popołudnie.

— Sam się na to pisałeś. Pozwoliłem ci wybrać —odparł czerwonowłosy. Wyminął Keigo, żeby móc skręcić w lewo, bo tam biegła jego trasa, a przynajmniej w środy. Odwrócił się jeszcze, aby kilka kroków pokonać tyłem i popatrzeć na przyjaciela.

— Zawsze kończy się dla mnie tak samo — westchnął blondyn.

— Popatrz na to z innej strony. Przynajmniej poznasz wszystkie rzeki w Europie, aż ci zazdroszczę — zaśmiał się Toya, a potem, nie czekając, aż Keigo zacznie prosić go o pomoc (geografia od teraz nie była już problemem Toyi) lub aż pokaże mu jakże serdeczny gest środkowego palca. Machnął mu ręką na pożegnanie i odwrócił się przodem do swojej drogi.

— Mam nadzieję, że babka z fizyki dowali ci porządną porcją wzorów na następnej lekcji!

Toya nie odpowiedział, że on w przeciwieństwie do Keigo nie ma problemów z używaniem kalkulatora naukowego, ale się powstrzymał, bo inaczej mogliby tak stać na tym rozwidleniu i przekomarzać się z kolejne kilka minut. A dzisiaj Toya miał jeszcze coś do załatwienia. Jego pierwszym celem był sklep, gdzie kupił jabłka, biszkopty i cukierki kokosowe. Przez chwilę zastanawiał się, czy powinien jeszcze wstąpić do piekarni, ale koniec końców uznał, że o tej porze może już nie być zbyt dużego wyboru w kategorii innej niż chleb, dlatego udał się prosto do szpitala. Chodził tam co tydzień i kiedy już tam był, wychodził najpóźniej, jak tylko mógł, czyli zazwyczaj wtedy, gdy Rei Todoroki robiła się zmęczona albo gdy wypraszała go pielęgniarka. Prócz zasady "Nie mój problem" wyznawał jeszcze drugą: "Im mniej muszę siedzieć w domu, tym lepiej".
_________________________________________

Okazjonalnie wstawiam dzisiaj tak szybko, bo jadę na urodziny i później może nie być czasu. Od przyszłego tygodnia lecimy normalnie, nie przyzwyczajajcie się XD

Do usłyszenia! Zostawcie gwiazdki, jako mój prezent urodzinowy hah

PS Jestem ciekawa, ile z Was liczyło na jakieś długie wymiany zdań między Toyą i Tenko ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro