ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀᴌ 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hawksowi oczywiście nie zamykała się buzia. Nie zamykała tak bardzo, że aż zapomniał, po co w ogóle do tej przeklętej szatni razem z Toyą schodzili. Nie zamykała się tak bardzo, że przez całą drogę na stołówkę ani Tenko, ani Todoroki nic nie powiedzieli. Oczywiście nie, aby któremuś z nich to przeszkadzało. Toya nigdy nie mówił przesadnie dużo, a Shimura nie czuł się na tyle pewnie przy starszakach, żeby coś opowiadać. W końcu o czym?

Keigo opowiadał trochę o U.A. (z radością zdradzając Tenko, u którego nauczyciela można ściągać na kartkówkach, a którzy biorą gotowe sprawdziany z internetu), trochę o ćwiczeniach i testach sprawnościowych, gdy Toya oddalał się na chwilę od ich stolika — po tym jak postawił na nim tackę ze swoim obiadem — żeby skorzystać z usług automatu ze słodyczami i wziąć ulubiony baton czekoladowy. Oczywiście nie zapytał kolegów, czy im czegoś nie wziąć.

Kiedy wrócił do stolika Hawks był w trakcie opisywania zadań Big Three, podkreślając, jakimi ważnymi są uczniami, jak dobrze reprezentują szkołę i jak bardzo ich wiedza może się przydać młodszym rocznikom.

— Znowu popadasz w samozachwyt? — zapytał Todoroki, zajmując swoje miejsce. Zazwyczaj było to naprzeciwko Hawksa, ale tym razem usiadł tam Tenko i czerwonowłosy nie miał zamiaru się wykłócać. Usiadł po prostu obok pierwszaka.

— Opowiadam młodemu, bo może nadejdzie dzień, że to on wstąpi do Big Three, ma talent! — oburzył się Keigo. Może poddenerwował się, ponieważ Toya umniejszał jego zasługom i nie pozwalał na publiczną masturbację, a może dlatego, że folia zabezpieczająca, którą próbował właśnie zerwać ze swojego obiadu, oderwała się nie tak, jak powinna i sos pomidorowy wystrzelił prosto na jego koszulę.

— Boże, czy ty musisz jeść jak świnia? — westchnął Todoroki, z pseudo dezaprobatą kręcąc głową, ale nie wytrzymał powagi, kiedy Hawks uniósł głowę znad upaćkanej koszuli, aby posłać mu groźne spojrzenie i okazało się, że na jednej z jasnych, krzaczastych brwi też ma kawałki sosu. Tenko parsknął krótkim śmiechem, ale szybko zasłonił usta dłonią i udał, że był to niespodziewany atak kaszlu.

— Doprawdy, duma szkoły. Nic, jak tylko podziwiać — dodał Toya, odwracając wzrok od ufaflotanego Hawksa i skupiając się na swoim jedzeniu.

— Zdarza się nawet najlepszym — mruknął Keigo, przecierając prawie całą twarz dłonią (uważał na oczy, w których wewnętrznych kącikach zawsze robił czarne kreski eyelinerem), jakby się obawiał, że jest ubrudzony w większej ilości miejsc niż tylko na brwi. Potem spojrzał na Tenko i wskazał na swoją buzię w niemym pytaniu, czy już jest w porządku. Chłopak przytaknął głową.

— No dobra, Shimura, jaką masz moc? — zapytał Keigo, wylewając z kubeczka sos, który mu pozostał, na ryż. Potem wziął pałeczki i wymieszał wszystko dokładnie. — Coś z rękami tak? Po to te rękawiczki?

— Tak... Coś z rękami — przyznał Tenko. Potem odruchowo spróbował zaciągnąć mankiety mundurka tak, aby zakryć dłonie, ale nie było to możliwe, więc po prostu schował je pod stolikiem i zacisnął na kolanach. Wstydził się swojej mocy i historii z nią związanej, poza tym wolał unikać masy pytań a propo tego czy ludzie, których dotyka, są na pewno bezpieczni. W końcu już nie jeden raz usłyszał, że ktoś nie poda mu ręki albo (kiedy był mały), że dzieci nie chcą nawet dotykać tych samych rzeczy co on, zupełnie jakby był trujący.

— Rozkład — powiedział w końcu.
Keigo akurat wypchał sobie całą buzię ryżem, którego nie był w stanie na raz połknąć, więc zatoczył w powietrzu kółeczka pałeczkami, chcąc przekazać, żeby Tenko opowiedział coś więcej. — Upraszczając, wszystko, czego dotknę pięcioma palcami, zmienia się w popiół. Rozkłada się — wyjaśnił.

— Wszystko, wszystko? — zapytał Keigo, przełknąwszy już połowę przeżutego ryżu. Tak, mówił z pełnymi ustami. Toya się już do tego przyzwyczaił, więc nie rzucił drugi raz uwaga, że jego przyjaciel je jak świnia. Zamiast tego zerknął na Shimurę. Baton, który kupił, już dawno pływał w kawie.

Tenko jeszcze raz przytaknął.

— Wszystko... Prócz mnie, nawet jeśli dotknę się całą dłonią, nic mi się nie stanie. Poza mną to wszystko — wyznał, patrząc na swoją tackę z lunchem.

— Teraz jasne, jak bez problemu rozwaliłeś wszystkie roboty na egzaminie. Szacun. Już teraz jesteś silny, a co dopiero, kiedy skończysz szkołę — odparł z uznaniem Hawks. Toya nie mógł nie pomyśleć o tych artykułach, które widział ostatnio w internecie albo o masakrze w centrum miasta, której sam był świadkiem.

— Paskudny dar. Niewyobrażalnie silny, ale paskudny — powiedział, na powrót skupiając się na swojej własnoręcznie zrobionej czekoladowej kawie.

Baton rozpuścił się dopiero do połowy, ale ty wystarczyło, aby smakowało już tak, jak powinno. Toya złapał nieroztopiony kawałek w dwa palce i ugryzł goły wafelek. Wzruszył ramionami, czując, jak Keigo po raz kolejny tego dnia wbija w niego mordercze spojrzenie. Gdyby siedzieli naprzeciwko siebie, na pewno jeszcze by go kopnął.

— Mój też jest paskudny. Stwierdzam fakty. Nie wszyscy mają takie super moce, jak ty, panie cudowny członku Big Three — dodał, biorąc kolejny gryz batona.

Wzrok Keigo trochę złagodniał, jak zawsze, kiedy Toya mówił o swoim darze i tym, jak bardzo go nie lubi. Chyba oboje przypominali sobie wtedy dzień, w którym spojrzenie Todorokiego na jego własną moc i predyspozycje na przyszłego bohatera uległy diametralnej zmianie. Oczywiście na dużo gorsze, a przynajmniej według Hawksa. Toya był zdania, że w końcu przejrzał na oczy.

— Jaki masz dar? — zapytał niepewnie Shimura. Toya dojadł swojego batona, a potem łaskawie puścił kubek, który trzymał w czystej dłoni (palce drugiej były brudne od rozpuszczonej czekolady) i uniósł palec wskazujący, na jego koniuszku zatańczył niebieski płomień.

— Ogień — odparł, prawie od razu gasząc swoją moc. — Albo kremacja. Mów jak chcesz.

— Jak twój tata? — Tenko zadał kolejne pytanie, ale widząc, jak Toya przygląda mu się uważnie, speszył się trochę i poczuł potrzebę wytłumaczenia. Nie chciał wyjść na jakiegoś psychofana albo stalkera przed nowym kolegą. — Nazywasz się Todoroki, jak ten bohater Endeavor, więc myślałem, że to twój tata — wyjaśnił szybko, zerkając przelotnie na Hawksa, jakby liczył, że blondyn udzieli mu jakiejś pomocy.

— Ach, stary Enji — westchnął Keigo, wkładając między pałeczki kawałek kurczaka. — Toya jest od niego dużo silniejszy — powiedział. — Endeavor mógłby tylko pomarzyć o takiej mocy. Serio, nie podlizuję się — ostatnie zdanie dodał szybko, bo zobaczył wzrok Toyi, który mówił: "Wiem, co kombinujesz, nie przekonasz mnie". Dlatego też Hawks nie mógł teraz nie dorzucić swojego ukochanego: — Toya jest dużo silniejszy i uważam, że powinien to wykorzystać.

— A ty powinieneś zająć się sobą. Nie wiem, gdzie zostawisz swoje rzeczy, skoro znowu zapomniałeś kluczyka do szafki. Jeśli w kiblu, to już powinieneś zacząć się modlić, żeby były tam, kiedy wrócisz z treningu — mruknął Toya, a potem wypił swoją ulepszoną kawę.

Hawks westchnął ciężko, doskonale wiedząc, że ta zmiana tematu jest celowa i nic nie wskóra ani w sprawie talentu Todorokiego, ani w sprawie zostawienia swoich rzeczy w jego szafce.

— A jak obiecam, że następnym razem będę pamiętać? — zapytał, składając dłonie razem w błagalnym geście.

Toya wstał ze swojego miejsca. W przeciwieństwie do Keigo miał lekcje na dwa piętra wyżej, a przerwa lada chwila miała dobiec końca. Złapał tacę z tylko trochę naruszonym jedzeniem (dzisiaj nie miał ochoty na ryż) w jedną rękę, a drugą pokazał blondynowi środkowy palec w ramach odpowiedzi.

— Oj no weź, stary! — jęknął Keigo, sięgając na oślep po swoją torbę, bo zamierzał męczyć Todorokiemu dupę o ten przeklęty kluczyk całą drogą do schodów, a wiedział, że ten na niego nie poczeka, jeśli się nie pospieszy. Złapał pasek tornistra i pociągnął energicznie, podnosząc się ze swojego miejsca. Pech chciał, że pasek od torby zaplatał się pod nogę żółtego krzesła i to wylądowało teraz z wielkim hukiem na ziemię. Uczniowie z pobliskich stolików od razu odwrócili się w ich stronę, aby zobaczy, co się dzieje.

— Będę udawać, że cię nie znam — oznajmił Toya, zakrywając oczy dłonią. — Na razie, Shimura — dodał, zerkając tylko lekko przez ramię. Pierwszoklasista pomachał mu ręką, bo usta miał zajęte porcją ryżu.

— Hej, hej, poczekaj! — wrzeszczał Hawks, sprzątając chaotycznie bałagan, jaki narobił. W sumie już miał pędzić za Toyą, ale się zreflektował i cofnął do stolika. — Trafisz do klasy? — zapytał, ewidentnie przejęty. Tenko uśmiechnął się lekko i przytaknął mu głową. Hawks też uśmiechnął się, ale znacznie szerzej. — Super. A i pamiętaj, masz oficjalne zaproszenie do naszego stolika. Zawsze jesteś mile widziany — dodał szybko, przebierając nogami, jakby musiał skorzystać z toalety.

— Dzięki — odparł Tenko.

Hawks poklepał go jeszcze po ramieniu, a potem pobiegł za Toyą, zdającym właśnie swoją tacę z powrotem. Miał nadzieję, że może jednak uda mu się wydębić, choć troszkę miejsca w szafce Toyi. Szkolne kible naprawdę były niebezpieczne do przechowywania swoich rzeczy i Todoroki nie wspomniał o tym na darmo. W zeszłym roku ktoś ukradł Keigo dezodorant, rozwalając przy tym zamek w jego torbie tak, że blondyn nie mógł jej później zamknąć.
_________________________________________

Przepraszam za spóźnienie! Nie zapomniałam o Was!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro