Epilog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Kiedy tylko wypowiedziałem te słowa zobaczyłem naszych przyjaciół, którzy do nas podeszli. Wszyscy z uśmiechami na twarzy i już widziałem, że wszystko będzie dobrze. Nic ani nikt nie rozdzieli mnie z moim ukochanym, będziemy szczęśliwi.

- Jak ja się cieszę, że tutaj jesteś!!!! - krzyczy Jay i rzuca się na Lloyda, który wygląda trochę na przerażonego, ale otula rudowłosego swoimi ramionami. Po tym jak się odsuwają patrzą sobie w oczy. - Przepraszam... poważnie, jest mi tak strasznie głupio ze to jak cię traktowaliśmy, nie powinniśmy... nawet jeśli uh byłeś inny? to było okropne.

- Ja również podpisuję się pod tym co mówi Jay. - podchodzi do nich czarnowłosy i otula swojego chłopaka. - Mam nadzieję, że nadejdzie czas, kiedy nam wybaczysz.

- Już to zrobiłem. - mówi śmiało blond włosy chłopak. - Nie wiedzieliście, b-było minęło. - uśmiecha się, a para odwzajemnia to.

Po tym podchodzi Zane, ten który zrobił tyle złego, że nie mogę naliczyć.

- Słuchaj Lloyd. Nie chcę żebyś mi wybaczył wszystkie moje błędy. Postąpiłem niewłaściwie, byłem okropny i jestem tego w pełni świadomy. Nie będziemy przyjaciółmi, ale może znajomymi? Którzy mają wspólnych cóż... przyjaciół? Tak myślę. 

- Jasne, może kiedyś to się zmieni? Jak się um... lepiej poznamy? 

Zane tylko kiwa głową po czym informuje, że pójdzie już do siebie. Chcemy go zatrzymać, ale po jego oczach widać, że wybiera się jeszcze w jedno miejsce, na grób swojej dziewczyny. 

Po tym małym przedstawieniu w parku wracając do domu, kiedy odprowadziliśmy Jaya i Cole'a idziemy ciemnymi ulicami, które oświetlają tylko lampy. Śmiejemy się, cieszymy sobą. Trzymam mocno chudą rękę mojego chłopaka i jestem tak szczęśliwy, że nic tego nie zmieni.

Do pewnego momentu...

Dopóki jakiś samochód nie trafia w naszą dwójkę. 

OD TEJ PORY MOŻE POJAWIĆ SIĘ KREW, RANY I DRASTYCZNE RZECZY. - POINFORMUJĘ, KIEDY SIĘ SKOŃCZĄ!!! NIE CZYTAJ JEŚLI NIE CZUJESZ SIĘ Z TYM KOMFORTOWO!

Zanim zamykam oczy widzę tylko ciało Lloyda, które leży niedaleko. 

Kiedy się budzę widzę białe ściany, na moich rękach znajdują się bandaże, głowa mi pulsuje i z całej siły próbuję sobie przypomnieć co właśnie miało miejsce. Obok mnie siedzi czarnowłosa dziewczyna, jak tylko zobaczyła, że otwieram oczy na jej twarzy zagościł uśmiech.

- K-Kai!! Żyjesz! Tak bardzo się bałam!!! 

- C-co się stało? Gdzie j-jestem? L-Lloyd?

- W szpitalu. Miałem wypadek, jakiś idiota wpadł w ciebie i Lloyda, kiedy wracaliście do domu.

- C-co z nim? Co z Lloydem?!

- Przykro mi Kai... kiedy ratownicy do was przyjechali... on stracił za dużo krwi, wyglądało na to, że kierowca specjalnie jechał prosto na niego tak jakby miał to zaplanowane.

- Nie. - czuję łzy, to nie może być prawda. Zaciskam oczy, a przed moimi oczami pojawia się scena. 

Uśmiechnięty Lloyd, ulica i to.

Auto jadące prosto na Lloyda i przygniatające je do murku. Do moich uszu dochodzi odgłos łamiących kości, płacz i błaganie o zaprzestanie.

Ten ktoś zabił mojego chłopaka. 

- Żebra Lloyda wbiły się w płuca i dopóki nie przyjechało pogotowie dławił się własną krwią... - mówi Nya. - Nie udało się, nie było szans... żadnych. Przykro mi Kai, tak bardzo...

- P-przynieś mi wodę. 

Nya kiwa głową i wychodzi, a ja patrzę po pokoju. Odpinam wszystkie kabelki i wstaję, kiedy nie ma Lloyda to po co mam żyć? Jaki sens ma teraz moje istnienie? 

Podchodzę do okna i otwieram je. Czuję jak powietrze spotyka się z moją twarzą a ja już wiem, że na pewno chcę to zrobić. 

Do pokoju wchodzi moja siostra i patrzy na mnie z przerażeniem na twarzy.

- K-Kai?! Co ty do cholery chcesz zrobić?! - widzę, że chcę do mnie podejść więc patrzę na nią ostatni raz z uśmiechem na ustach po czym przechylam się.

Lecę w dół, czuję jak upadam na twardy beton, moja czaszka pulsuje, widzę krew. Wszędzie widzę mnóstwo czerwonego koloru.

KONIEC DRASTYCZNYCH SCEN!

Trafiłem do świata gdzie spotkałem się znowu z moim okruszkiem. Jesteśmy razem i już nic nas nie rozdzieli. Nigdy.

W końcu... Always you, Lloyd. Prawda?

Na zawsze razem.

Tylko my, nikt więcej.


Tak wygląda koniec książki. Postanowiłem to teraz dodać, a jak skończę pisać pov Lloyd z pobytu w domu dziecka to będzie to dodatkowy rozdział, bo w sumie nie jest jakoś wielce powiązany z fabułą książki. Dziękuję za przeczytanie, gwiazdki, komentarze i słowa wsparcia.

Przepraszam, że tak kończę tę książkę. Mam nadzieję, że wam się spodoba chociaż trochę.

Do zobaczenia wkrótce ;) 

~Lee.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro