Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Cześć. Piszę tę książkę z nudów. Książka nie jest na podstawie serialu Ninjago. Jedynie bohaterowie są tacy sami. Miłego czytania, szanujcie siebie nawzajem. ♡

~~~

Właśnie wychodziłem z auta mojej starszej siostry, Nyi. To dziś. Pierwszy dzień w nowej szkole, jestem bardziej niż podekscytowany. Możecie uznać mnie za totalnego dziwaka, bo zazwyczaj ludzie w takich momentach się stresują, boją. Jednak nie ja, przecież to ten czas, kiedy idę do nowego miejsca. Nowi nauczyciele, uczniowie a najważniejsze to jest tutaj kółko talentów gdzie każdy może rozwijać swoje pasje. W mojej poprzedniej szkole nie było czegoś takiego. Szkoła w Stixx była mała, wredni nauczyciele i uczniowie, którzy kablowali na siebie nawzajem. Tutaj podobno wszyscy są dla siebie mili, życzliwi i chętni do pomocy. To mnie chyba cieszy najbardziej i może jednak są jeszcze dobrzy ludzie na tym świecie.

Kieruje się z siostrą do sekretariatu, ona dostaje swój plan i wynika z tego, że ma mniej lekcji ode mnie. Co się dziwić, jest w trzeciej liceum i wiele przedmiotów już jej odpadło. Ja mam dowalone każdego dnia od ósmej rano aż do trzeciej po południu a we wtorki nawet do szesnastej. Może jakoś to przeżyje, oby.

- Dobra młody ja kieruje się do sali 330. Wiesz gdzie masz? Mam iść z tobą? - pyta Nya spoglądając na mnie.

Przed odpowiedzeniem na pytanie sprawdzam dokładnie co mam - Matematyka, sala 126. Nie musisz, nie jestem już małym dzieckiem, dam sobie radę. - prycham.

- Jak wolisz, to do zobaczenia potem.

I tyle ją widziałem. Ruch tutaj jest straszny, to nie to samo co w Stixx'ie. Powolnym krokiem ruszyłem przed siebie, nie za bardzo wiedząc gdzie mam się kierować. Zacząłem się rozglądać, by poprosić kogoś o pomoc, zobaczyłem chłopaka o jasnych blond włosach siedzącego pod zegarem. Miał na sobie czarną, długą bluzę i dresy. Zastanawiam się, czy nie jest mu za gorąco, mimo iż jest koniec lata to słońce daje o sobie znać.

- Um... c-cześć, nazywam się Kai... - zacząłem powoli drapiąc się po karku. - chciałem się tylko zapytać, czy wiesz gdzie może jest sala 126? Jestem tutaj nowy i kompletnie się nie orientuje co gdzie jest. - zaczynam się nerwowo rechotać. Chłopak się nie odezwał. Wygląda na to, że mnie w ogóle nie słuchał. Chciałem powtórzyć jeszcze raz, ale ktoś mocno się do mnie przytulił.

- Kai!!! Przyjacielu jezu kupę lat! - usłyszałem dobrze znany mi głos.


Jay. Najbardziej uroczy chłopak, jakiego udało mi się poznać, w dzieciństwie byliśmy nierozłączni. Zmieniło się to po tym, kiedy państwo Walker postanowili się wyprowadzić. Nie spodziewałem się, że akurat tutaj do Ninjago City. Świat jest jednak mały.

- Jay! Jezu jak dobrze, że Cię widzę... kompletnie nie umiem znaleźć mojej klasy i... no. - zacząłem się rechotać.

- Pokazuj mi to. - przyjmuje ode mnie mój plan i głupio się uśmiecha. - Chodzimy do tej samej klasy! To cudownie matko!

- Oh to świetnie, dobrze mieć tutaj kogoś, kogo się zna i pomoże Ci w nowej szkole. - śmieje się, po czym zostałem pociągnięty przez rudzielca w kierunku sali.

Podchodzimy do grupki trzech osób, trochę się stresuje, bo patrzą raz na mnie, a raz na Jaya co jest... dość nieprzyjemne.

- Cole, Zane, Pixal to jest Kai. Mój dawny przyjaciel z dzieciństwa, będzie od teraz chodził z nami do jednej klasy! - mówi rudzielec dalej się do mnie tuląc. Zastanawiam się kto bardziej tęsknił, ja czy on.

- Cześć... - mówię cicho, od kiedy ja jestem taki nieśmiały?

- Hej! - mówi uśmiechnięta dziewczyna o siwych włosach, malutkich piegach i zielonych oczach. Tuli się do wysokiego chłopaka o blond włosach i szczerze? Przeraża mnie trochę, wydaje się wredny.

- Miło Cię poznać Kai, przyjacielu naszej uroczej kuleczki szczęścia. - śmieje się i podaje mi rękę ostatni chłopak. Muszę przyznać, że jest cholernie przystojny. Ma czarne włosy, brązowe oczy i widać, że chodzi na siłownie. - Jestem Cole. Witaj w naszej paczce. - puszcza mi oczko, po czym podchodzi do mojego przyjaciela i wita się z nim pocałunkiem w policzek.

- Czekaj. Czekaj, ty masz chłopaka?! - krzyczę do Jaya, przez co zwracam uwagę kilku jak nie kilkunastu osób.

- Oh... no wiesz... - rumieni się rudzielec. - T-tak jakość wyszło, przyszedł sobie do mnie, zabrał mi serce i nie chce mi oddać! - śmieje się a zaraz za nim Cole.

- I Ci go nie oddam, dobrze mi z nim. - szepcze mu a młody Walker zaczyna się w niego wtulać.

- Jesteście uroczy, ale bez przesady. Już ja i Zane nie mówimy tak obrzydliwych i słodkich tekstów a w tamtym roku wygraliśmy konkurs najsłodszej pary w szkole. - wywraca oczami Pixal.

- W tym roku to ja i Jay wygramy. - prycha czarnowłosy.

- W to nie wątpię, ale tak łatwo podium nie oddamy. - warczy Zane, jednak widać, że jest to na żarty. Chyba polubię tę paczkę.

- A ty Kai? Masz kogoś?

Podnoszę wzrok w górę i widzę, że cała czwórka się na mnie patrzy. - Oh ja... nie nie mam nikogo. Jakoś tak... - przerywa mi Jay, który piszczy aż mnie zaczęły boleć uszy.

- To musimy Ci znaleźć jakąś laseczkę!

- Nie ta droga, mój drogi. - mówię do niego z uśmiechem. Nie wstydzę się swojej orientacji. Już dawno wyszedłem z szafy jak to się mówi. To, że jestem gejem nie czyni mnie gorszym od innych.

- Oh no to chłopaka!

- Jay... opanuj się trochę skarbie.

- No.... ale?

- Jay....

- Oh no dobra już dobra. - u Jaya to oznacza jedno "mam na ciebie focha, spadaj".

- Pójdę z Tobą do Jamy Komiksów Ninjago co ty na to?

- Kocham Cię Cole! - przytula się do niego, a ja mam ochotę im pstryknąć zdjęcie. Są naprawdę uroczą parą.


Mija nas chłopak, do którego próbowałem zagadać, czeka pod naszą salą. Czyli wychodzi na to, że jesteśmy w jednej klasie.

- Em... sorry, że przerywam ten romantyczny moment, ale wiecie kto to jest? - pytam pokazując na blond chłopaka.

- Lloyd Garmadon. - mówi obojętnie Cole. - Klasowy dziwak, do nikogo się nie odzywa. Zawsze chodzi sam, a jak podejdziesz do niego to zaczyna się trząść i ucieka. Nie przejmuj się nim. - macha ręką, po czym znowu tuli się do swojego chłopaka.

Spoglądam na chłopaka i faktycznie jest trochę inny od reszty. W sensie nie tylko z wyglądu, ale zachowania również. Jego przestraszony wzrok błądzi po ścianach, a może zmęczony? Nie wiem... i nie mam czasu się zastanawiać, bo słyszę dzwonek na lekcje.

Wchodzimy do sali i jedyne wolne miejsce jest obok "klasowego dziwaka". Jestem zmuszony usiąść koło niego. Ten widząc mnie szybko odsuwa się na sam koniec ławki i zastanawiam się co z tym chłopakiem jest nie tak. Chyba aż taki straszny nie jestem? Ja wiem, że mam włosy jak jeż, ale żeby się bać?

Do klasy wchodzi nauczycielka, już po twarzy widać, że jest surowa. Wszyscy w klasie sztywnieją a ta siada przy biurku i otwiera dziennik.

- Dzień dobry młodzieży. Widzę, że dzisiaj jest was o jedną osobę więcej. Witaj w naszej szkole Kai. Proszę, wstań i opowiedz nam coś o sobie.

Niechętnie wstaje i rozglądam się po klasie. Wszystkie oczy skierowane są tylko na mnie. Jedynie Garmadon siedzący obok mnie patrzy w ławkę. Chociaż on...

- Więc... Jestem Kai Smith, przyjechałem ze Stixx'u. Interesuje się muzyką i... nie wiem co mogę jeszcze powiedzieć, proszę pani.

- Dobrze, usiądź. Proszę jednak o zwracanie się do mnie jako "Pani Profesor" nie jestem waszą koleżanką, nasza szkoła ma pewne zasady. Wiem, że tego od szkoły w Stixx'ie nie można wymagać, jednak tutaj są one dobrze przestrzegane. - patrzy na mnie złym wzrokiem, po czym klaszczę w dłonie i podaje temat lekcji.

Już jej nie lubię, wydaje się bardzo zarozumiałą i okropną osobą. Otwieram zeszyt i zaczynam pisać to, co nam podaje.

Po lekcjach żegnam się z Jayem i resztą naszej paczki i kieruje się na parking. Kiedy docieram pod czarne Audi opieram się i czekam na Nyę. Skończyła lekcję wcześniej więc powinna niedługo przyjść. Prawdopodobnie siedzi w bibliotece i robi te swoje zadania z rozszerzenia. Czekając tak mija mnie "klasowy dziwak", przyglądam mu się i widzę jak podjeżdża biały samochód. Garmadon od razu wchodzi do środka i zanim odjeżdżają mogę usłyszeć jak ktoś na niego krzyczy. Nie wiem, o co chodziło, ale to było nieprzyjemne uczucie. Krzyk nie należał do tych łagodnych, chociaż może wyolbrzymiam? Za dużo filmów Kai. Zdecydowanie trzeba je ograniczyć. Czekam jeszcze z pięć, dziesięć minut i widzę siostrę.

- Dużej się nie dało? I to niby ja kończę później. - prycham i wsiadam do auta.

- Hej, u mnie wszystko okej. - wywraca oczami - W tym roku mam egzaminy głąbie. Muszę się skupić i przykładać do nauki. Nie to, co ty. Jak Ci nie pasuje to mogłeś iść na przystanek albo na nogach. - mówi, po czym wyjeżdża z parkingu kierując się w stronę domu.

- Mogłem, ale umówiliśmy się, że na mnie poczekasz. Nie wiem, po co się tak uczysz, przecież i tak wiadomo, że zdasz, bo jesteś mądrą kobietą.

- Nic nie jest pewne młody. - wzdycha - Chcę się dostać do najlepszego uniwersytetu w Ninjago. Muszę mieć dobre wyniki.

- Rozumiem, ale ty siedzisz od początku pierwszej liceum nad tymi książkami!

- Zmieńmy temat bo zaczynasz wkurzać. Poznałeś kogoś nowego? Masz już przyjaciół?

- Na korytarzu zaczepił mnie Jay.

- Jay? Walker? Ten, z którym się przyjaźniłeś w dzieciństwie?

- Tak ten, dziwne co nie? Świat jest mały. - śmieje się. - Ma paczkę znajomych, są nawet okej. Zane, Pixal i Cole. Zane jest z Pixal a Cole z Jayem, tylko ja sam. - prycham.

- Jay jest z kim?

- No z Cole'm. Cole Brookstone.

- Ah.... Jest gejem?

- Też się zdziwiłem, ale jednak. A ty?

- Poznałam dzisiaj Harumi i Morro. Spoko ludzie, bardzo przyjaźnie nastawieni. Chyba się polubimy.

- To dobrze.

Im się obejrzałem byliśmy już pod domem. Od razu po wejściu poczułem zapach obiadu mamy.

- Dobrze, że już jesteście. Umyjcie ręce i siadajcie już nakładam. Zaraz mi opowiecie jak tam u was szkole.

Po jedzeniu i przesłuchaniu mojej mamy udałem się do pokoju. Najpierw przeglądam media społecznościowe i przyjmuje zaproszenia od znajomych, po czym biorę się za lekcję. Najgorsza jest matematyka, baba zadała nam 5 stron! Kto normalny tyle zadaje?! Jeszcze, żeby na każdej stronie było jedno zadanie, ale nie. Jest ich po pięć, nie wiem, kiedy ja to zrobię.

Po dobrych trzech godzinach nad książkami schodzę na dół, witam się z ojcem, który zdążył wrócić i idę do mojego sensu życia, czyli lodówki. Nie mam siły robić jakiś wybitnych dań więc robię zwykle płatki z mlekiem. Po zjedzeniu myje po sobie i siadam na kanapę obok rodziców, którzy rozmawiają na jakiś temat, który kompletnie mnie nie interesuje.

Biorę pilota i szukam kanału, który mnie zainteresuje. Jak zwykle nic nie ma więc podnoszę się i wracam do siebie. Chce zasłonić okno jednak dostrzegam ciekawą rzecz. Moim nowym sąsiadem jest nie kto inny jak Lloyd Gamradon no proszę. Wynosi śmieci, po czym szybko wraca do domu i tyle go widzę. Czyli dziwny chłopak z klasy mieszka obok mnie? Dlaczego nie mógł być to Jay lub ktokolwiek inny z mojej paczki? No cóż, zasuwam rolety i kładę się spać. Jutro czeka mnie naprawdę ciężko dzień, bo zaczynam od dwóch matematyk.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro