Rozdział 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po raz pierwszy chyba nie Nightcore xD

Nathalie

Kilka dni po weselu wciąż nie mogłam wyjść z szoku. Te halucynacje... tak realistyczne... byłam przerażona... nie chciałam na razie nic mówić tacie ale na wszelki wypadek zażyłam tabletki, które zawsze dawał mi tata gdy miałam ataki. Postanowiłam mimo wszystko cieszyć się z tego, że w ogóle żyję.

Wyszłam właśnie z cukierni, gdy zaczepił mnie chłopak. Miał fioletowe włosy, a jego ręce były pokryte szwami.

-Znalazłem cię- powiedział to bardziej do siebie niż do mnie ale i tak to usłyszałam. Odruchowo cofnęłam się. Moja lewa ręka powędrowała do torby w której miałam pistolet, nigdzie się bez niego nie ruszałam.

-Kim jesteś?-spytałam podnosząc głowę. Nie chciałam okazywać, że się boję... a przynajmniej starałam się.

-Vincent jestem, a ty Nathalie-jego odpowiedź mnie zaskoczyła. Nie widziałam go nigdy wcześniej, skąd więc on znał mnie?

-S...skąd znasz moje imię?

-Odpowiem na twoje pytanie, jeśli pójdziesz ze mną- powiedział i wyciągnął do mnie rękę. Niepewnie ją złapałam. Chłopak odwrócił się i zaczął biec w kierunku jakiegoś zaułka. Po chwili zauważyłam, że stoi tam dwójka ludzi. Dziewczyna miała jaskrawo fioletowe włosy i oczy tego samego koloru. Oprócz tego jej twarz była poprzecinana licznymi bliznami. Obok niej stał chłopak, jego włosy były czarne, natomiast jedno oko miał brązowe a drugie całkowicie białe. Gdy podeszliśmy bliżej przerwali rozmowę i odwrócili się w naszą stronę.

-Witaj Nathalie. Zapewne zastanawiasz się co tu robimy. Pozwól najpierw, że się przedstawię. Jestem Eve, ten chłopak obok mnie to Mahiru. Jesteśmy tu by cię poinformować o tym co się dzieje. Ostatnio gdy byłaś na weselu doznałaś halucynacji. Jednak one nie są takie zwyczajne. Wiesz zapewne kim są Oni? To nasi władcy, pilnują porządku. Ostatnio natomiast zaczęli wszędzie widzieć zagrożenie. Silniejsze istoty magiczne są zsyłane na wyspy a tam umierają, jedni wolniej, drudzy szybciej. Ty jesteś inna. Ciebie nie mogą zesłać na wyspę. Muszę cię zabić w inny sposób. Przede wszystkim niszczą twoją psychikę. Drugą rzeczą miało być "wylosowanie cię" jako następczynię. Będą udawali, że chcą wybrać losową czarownicę która ma "szansę" dostać się do Ich Rady, jak się domyślasz jest to ustawione. Wybiorą ciebie i zamkną w zamku a tam zabiją-mówiła powoli i spokojnie jednak gdy skończyła milczałam jeszcze przez dłuższą chwilę. Rozsądek mówił mi, że to wariaci ale... no właśnie. Skąd wiedzieliby o tej sytuacji na weselu? NIKOMU o niej nie mówiłam. Coś mówiło mi, że muszę im zaufać.

-Dobra... chyba to rozumiem... ale czego oczekujecie ode mnie?

-Współpracy. Staniesz na czele armii przeciwko Nim. Zmienisz świat na lepszy. Nie chcesz tego?- zapytała.

-Chcę... ale co z tymi "wyborami"?

-Bez obaw. Mamy już osobę, która zgłosi się za ciebie.

-W razie czego to dzwoń- powiedział Vincent podając mi kartkę na której był rząd cyfr-mój numer-dodał widząc moją zaskoczoną minę.

-No dobra... dzięki...- odwróciłam się. To wszystko było szalone! Biegłam w stronę domu nie oglądając się. Musiałam to wszystko przemyśleć. Miałam nadzieję, że to tylko sen... ale myliłam się.

Heyo! ^^ Kolejny rozdzialik ^^ tym razem dłuższy. Nieźle się wyrobiłam nie? Ogólnie powiem wam... że ten rozdział gdy pisałam go w zeszycie zjebałam... ale teraz jest ok ^^ prawda? Iza powiedz czy tak, wiem że to przeczytasz xD A teraz uwaga sytuacja z dnia dzisiejszego:

Nudna lekcja wychowawcza, pani omawia regulamin, ja piszę w zeszycie opowiadanie, które może kiedyś przepiszę na wattpada na moje prywatne konto. Nagle pani odwraca głowę i spogląda na mnie.

-Zuzia notujesz to?

Ja taka speszona mówię, że nie. Wszyscy nagle zaczęli szeptać między sobą... w ten sposób chyba już wszyscy wiedzą, że pisałam opowiadanie... Pozdrawiam moją wychowawczynię, która uczy chemii i fizyki #przejebane. Do zoba, być może jutro albo w następny piątek ^^ Bayo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro