45. Zniszczenie światowego spokoju

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Akira wyglądał zjawiskowo i od razu zwrócił na siebie uwagę. Wszedł do środka pewnym krokiem i przesunął spojrzeniem po wszystkich zgromadzonych, jakby zastanawiał się, z kim powinien na początku się przywitać.

Na jego ustach, które teraz w zaskakujący sposób miały krwistoczerwony odcień, widniał delikatny uśmiech. Poprawił jeden z kosmyków włosów, upiętych w większości w coś na wzór niedbałego koka, jakie wielbiły żeńskie Omegi. Ta fryzura była jednak zupełnie inna, dużo bardziej skomplikowana, a najbardziej zaskakiwały w niej dwa ciemne patyczki, na których wydawało się wszystko opierać.

W ten sposób związane włosy sprawiały też, że cała szyja Akiry była odsłonięta. A na niej, prawie że na karku, widniał charakterystyczny ślad, który Omega wydawała się prezentować z dumą.

I dopiero to pozwoliło Amano odwrócić spojrzenie, mając dziwne wrażenie, że nikt inny nie potrafił w taki zjawiskowy sposób łamać pewnych zasad, jak właśnie Królewska Omega Touto.

Amano wstał, zerkając na chwilę na Katashiego. Ten, co prawda zerknął na wchodzącą do środka parę, zaraz jednak wrócił do picia przyniesionej mu herbaty, jakby cała ta sytuacja wcale go nie przejęła i nie uważał nawet, by kultura nakazywała mu się ruszyć. I nikt nawet nie mógł mu na to zwrócić uwagę, oficjalnie w końcu było wiadomo, który z obecnych tutaj władców miał prawo do najbardziej bezczelnego zachowania.

Chociaż Amano i tak uważał, że Katashi powinien przywitać się kulturalniej.

Akira wraz z Kenshinem najpierw przywitali się z Sadao i Shigeo, tak jak wymagały od nich zasady. Dopiero później zwrócili uwagę na gości z Razan, co zaś sprawiło, że Katashi zdecydował się skończyć pić herbatę i także wstać. Na jego ustach błądził ten subtelny uśmiech, który Amano doskonale rozpoznawał – w głowie władcy Razan już musiał pojawić się odpowiedni dla tej sytuacji komentarz, który zamierzał wypowiedzieć na głos.

– Wyglądasz olśniewająco, Akiro – stwierdził spokojnie, po tym jak chłodno przywitał się z Kenshinem. – Jestem zaskoczony, z jaką pewnością siebie łamiesz kolejne konwenanse.

– Nie jestem pewien, czy znajdzie się okazja, abyśmy znowu wszyscy zebrali się w jednym miejscu – przyznała Omega, nie przestając się przy tym uśmiechać. – Jest mi niezmiernie miło, że doceniasz moje starania.

– Ciężko tego nie zauważyć, skoro cały wręcz promieniejesz. Gdyby nie fakt, że nie wypada mi się tak zachować, mógłbym się w ciebie przez cały czas wpatrywać.

Akira odwrócił spojrzenie, jakby komplement naprawdę go zawstydził. Amano zaś poczuł dziwne ukłucie w środku, mając wrażenie, że Katashi przy tym przekracza jakąś granicę. Nie miał pojęcia, co przyjaciel starał się sprawdzić, ale coś w jego spojrzeniu właśnie o tym świadczyło – jakby zrobił pewien ryzykowny krok i teraz upewniał się, czy dalej był bezpieczny, czy jednak powinien się wycofać.

Szybko jednak pojawiła się odpowiedź w postaci zagrożenia – Kenshin odkaszlnął, mierząc Katashiego dość nieprzyjemnym spojrzeniem. Objął przy tym Akirę, robiąc to w dość zaborczy sposób, jak gdyby chciał samym tym przekazać, aby władca Razan trzymał się od Omegi z daleka.

– Wybacz, Kenshinie, o tobie nie potrafię powiedzieć tego samego – stwierdził z lekkim wahaniem Katashi, zaraz jednak wyprostował się pewnie. – O ile Akira rozświetla swoim pięknem całe to pomieszczenia, tak ty co najwyżej psujesz atmosferę swoim pochmurnym nastawieniem.

Na ten komentarz wspomniana Omega zaśmiała się cicho. Amano, słysząc te słowa, zasłonił usta, aby nie pozwolić sobie na podobną reakcję. Wiedział, jak bardzo nieodpowiedni i ryzykowny był to komentarz, jednak był on zabawny i całkiem trafny.

– Nie potrzebujemy już teraz rozlewu krwii – stwierdził po chwili blondyn i odsunął się od swojej Alfy. – Zostało nam niewiele czasu do ślubnej ceremonii, powinniśmy więc zająć się sprawą, dla której jesteśmy.

Wszyscy zajęli swoje miejsca przy dużym, okrągłym stole. Był on stary, wykonany jeszcze ze specjalnie obrobionego kamienia i na jego wielkich, grubych nogach wykuto specjalne nazwy zaklęć w niezrozumiałym dla większości języku. To właśnie w tym miejscu od czasów Starożytnych wielcy władcy podejmowali najważniejsze dla ich kontynentu decyzje. Zarówno te dotyczące wypowiedzenia wojen, jak i zakończenia największych konfliktów.

Amano miał wrażenie, że nie powinno go tu być. Tak, jak Katashi zajął to samo miejsce, na którym kilkaset lat temu siedział Akai, tak jemu kazano być zaraz obok. A przeznaczone było ono dla Królewskiej Omegi Razan, którą Amano z pewnością nie był.

Była ich tutaj szóstka. Władcy Kano, Touto i Razan, najbardziej wpływowi na kontynencie, wyłączając z tej grupy Youtę. To właśnie przeciw niemu według planów mieli się wszyscy zjednoczyć i to zaczął tłumaczyć Sadao, widocznie mając nadzieję, że nie będzie żadnych większych problemów.

– Razan nie może włączyć się do wojny przeciwko Shiwie – powiedział Katashi, kiedy Sadao zakończył mówić. Przez chwilę obaj mężczyźni mierzyli się spojrzeniami, nim młodszy z nich zaczął tłumaczyć swoje zdanie. – Seio, a nawet Kajo i Sini, nie jest warte zniszczenia światowego spokoju.

– Pokonanie Shiwy oznacza pozbycie się problemu już na zawsze – zauważył od razu Akira, odkładając swoją filiżankę. Był jedyną Omegą w towarzystwie, która rzeczywiście miała zamiar odzywać się w tej sprawie i była gotowa sprzeczać się, aby osiągnąć swój cel.

I tak, wszyscy chcieli pozbycia się Youty, który od przejęcia władzy był dla wszystkich naprawdę kłopotliwy. Słuchając wyjaśnień Katashiego, Amano czuł w sobie dziwny, wewnętrzny konflikt. Chciał, aby Shiwa zniknęła z map i przestała stanowić poważny problem, jednak wiedział, jak bardzo cenny był pokój, który udało się osiągnąć po wielu wiekach ciągłych walk.

– Nie potrzebujemy wojny o takiej skali – zauważył król Razan. Miał dalej kontynuować swoją argumentację, ale nagłe otworzenie się drzwi sprawiło, że zdecydował się zamilknąć.

Do środka dosłownie wpadł żołnierz, który dopiero widząc tylu władców, zdecydował się jednak inaczej zachować. Skłonił się nisko, dość niewyraźnie przeszkadzając za przerwanie w spotkaniu. Zaraz jednak skupił spojrzenie na Katashim.

– Haru przekazał informacje, wasza wysokość.

Amano spojrzał na swojego przyjaciela. Widział, jak ten całkowicie poważnieje i delikatnie marszczy brwi, jakby to było naprawdę coś istotnego.

– Czego się dowiedział? – zapytał spokojnie, ignorując wszystkich innych w pomieszczeniu. Każdy jednak wydawał się chcieć wiedzieć, z czym związana była ów informacja, skoro żołnierz pozwolił sobie wtargnąć do takiego miejsca.

Żołnierz zaczął przekazywać wszystko, czego się dowiedział – o planach Youty najpewniej skierowanych w Nemę, kolejne małe królestwo, które jeszcze mogło cieszyć się wolnością, o ich zmianie, kiedy jakimś cudem musiało jednak dotrzeć do władcy Shiwy, gdzie znajdował się książę Seio. A także o planach, aby spróbować nieoficjalnego ataku na Kano właśnie teraz.

– Udało nam się złapać kilku szpiegów wewnątrz pałacu, jednak mamy przypuszczenia, że jest ich więcej, ukrytych pośród służby i straży.

Katashi skinął głową i nakazał żołnierzowi zmobilizować wszystkich, aby nie dopuścili do żadnego ataku. Później dopiero zerknął na ludzi zgromadzonych przy stole. Wszyscy czuli, jak bardzo atmosfera się zagęściła i jak wielki problem właśnie ich spotkał.

– Tak, jak mówiłem, Razan nie przystąpi do wojny. Po konflikcie każde z państw będzie musiało odbudować swoją gospodarkę, proponuję więc już teraz, że ze swojej strony zadbam, by poprzez odpowiednią współpracę każde mogło wrócić do stanu sprzed wojny – oświadczył Katashi, wstając. Wydawał się poważny i chociaż podjął tę decyzję właśnie teraz, musiał być pewny swoich słów. – Uważam, że większy problem stanowi teraz to, jak bardzo zagrożone są obecne tutaj Omegi.

Amano przyglądał się przyjacielowi. Sam nie czuł strachu – wiedział, że jeśli będzie w jego towarzystwie, nie ma szans, by cokolwiek mu zagroziło. Bardziej skupiał się na tym, jak bardzo Alfa wydawała się teraz silna, nie robiąc przy tym nic spektakularnego.

– Wystarczy, że każdy będzie osobiście ochraniał swoją Omegę. Jest pełno straży w pałacu, Youta popełnia duży błąd, planując atak w taki sposób – stwierdził Kenshin, choć przy tym trzymał dłoń Akiry, jakby już teraz bał się o jego bezpieczeństwo.

– W pałacu znajdują się książęta – zauważył poważnie Katashi, zerkając na Sadao i Shigeo. Amano także na nich zerknął i od razu dostrzegł zmartwienie wymalowane na ich twarzach.

– Nie można ich zostawić pod opieką obcych strażników, w przypadku ataku silny strach może spotęgować u nich różne uczucia i doprowadzić do nagłej gorączki – dodał od razu Akira, lekko przy tym ściskając dłoń swojego męża. – Musi ich pilnować ktoś dla nich bliski.

Przez kilka sekund Sadao milczał, nim oświadczył jedynie, że jego synowie na pewno będą mieli zapewnione bezpieczeństwo. A później kazał przywołać do siebie posłańca, któremu następnie polecił sprowadzić tutaj pewną Alfę.

***

Hayata powoli przesunął grzebieniem po długich włosach Kenty, upewniając się, że nie są nawet w najmniejszym stopniu poplątane. Było w tym coś relaksującego dla nich obu, choć Omega czułaby się bardziej zadowolona, gdyby mężczyzna chociaż na chwilę zamilknął.

Na co, jak obaj wiedzieli, nie można było liczyć, bo usta Kenty nie zamykały się od momentu, w którym wstawał, aż do momentu, w którym zasypiał.

Hayata nauczył się już jednocześnie słuchać swojego narzeczonego i myśleć o czymś zupełnie innym. To nie tak, że męczyło go towarzystwo Kenty, jednak ostatnie zachowanie Alfy odrobinę zdenerwowało Omegę. Bo były pewne rzeczy, których po prostu nie wypadało robić, chociaż książę wydawał się o tym nie wiedzieć.

A do takich zachowań na pewno należało upieranie się na coś aż do stopnia stosowania szantażu. I to wobec własnych rodziców, do których należało mieć bezwzględny szacunek. Hayata wiedział, że nigdy nie odważyłby się nawet pomyśleć o czymś takim i to nie tylko dlatego, że sam był Omegą bez prawa głosu. Tu chodziło właśnie o pewne niepisane zasady, których Kenta zupełnie nie przestrzegał, na pierwszym miejscu stawiając swoje własne potrzeby i zachcianki.

Według planu na ślub i bal w Kano, książę miał wybrać się ze swoją narzeczoną. Tak wypadało, kiedy to pierwszą żoną Kenty miała zostać Masami. Z tym Hayata też się zgadzał, nawet jeśli coraz częściej zastanawiał się, czy nie udałoby mu się przynajmniej awansować w tym rankingu.

W końcu wiedział już, że szlachcianka także nie posiadała tych cech, na których parze królewskiej Funi najbardziej zależało.

Jednak Hayata na razie na ten temat milczał. Często rozmawiał z Królewską Omegą, zdobywając w ten odpowiednią wiedzę. Matce Kenty najbardziej zależało, aby jej syna ktoś w końcu potrafił opanować, jeśli jego zachowanie zaczynało przekraczać pewne granice. I chłopak chciał osiągnąć tę umiejętność, nawet jeśli stawianie się księciu było praktycznie niemożliwe.

Ale się starał. Powoli, ale skutecznie informował go, co chciał, chociaż na razie ograniczał się do nic nieznaczących sytuacji. W sprawie zjedzenia czegoś, w sprawie pojechania w jakieś miejsce. I w sprawie tych cudownych, ale nieodpowiednich pocałunków.

To były te małe sukcesy, na które Hayata długo pracował. Pewne rzeczy przychodziły mu z większym trudem, ale osiągnął to, by Kenta nie wchodził do jego sypialni bez wcześniejszego pozwolenia.

Być może nawet już radził sobie lepiej niż Masami, chociaż nie mógł jeszcze tego ocenić. Jednak ona się nie starała, za bardzo zazwyczaj bojąc się odezwać w towarzystwie księcia. A Hayata robił to, coraz pewniej.

Bo przychodziły też takie dni, kiedy najtrudniejsza sytuacja w jego życiu ciągle do niego wracała, a wtedy powiedzenie choćby słowa wydawało się zbyt trudne. Ale – co było całkiem zaskakujące – Kenta to rozumiał. I wtedy Hayata odnajdywał wsparcie w jego silnych ramionach, może i samemu łamiąc kilka zasad, ale za to czując się bezpiecznym.

Teraz jednak był zły. Kenta oświadczył, że nie wyjedzie do Kano, jeśli miałaby towarzyszyć mu Masami. To stanowiło już problem, kiedy niepojawienie się na tak ważnej ceremonii mogło zostać źle odebrane. A król nie czuł się na siłach na tak daleką podróż, jak do sąsiedniego królestwa.

– Uważam, że nie powinieneś zachowywać się w taki sposób – oświadczył Hayata, kiedy w końcu podjęto taką decyzję, jakiej życzył sobie książę. Ten wtedy spojrzał na niego lekko zaskoczony, po czym stwierdził, że to było jedyne rozsądne wyjście. Później przez jakiś czas atmosfera między nimi była dziwnie napięta i przez chwilę Omega nawet czuła się winna całej tej sytuacji. Ale pewne rzeczy były niedopuszczalne.

Hayata odpuścił dopiero po kilku godzinach takiej męczarni. Wtedy, kiedy Kenta objął go ostrożnie i cicho powiedział mu, że musiał tak zrobić dla nich. Oraz, że ma pewien plan, który im pomoże.

– Dlaczego zapuściłeś tak długie włosy? – spytał nagle Hayata, lekko marszcząc brwi. Za bardzo wyłączył się i nie wiedział, o czym Kenta mówił, a nie planował przyznawać się, że nie słuchał. Zmiana tematu była całkiem dobra, tym bardziej, że rzeczywiście trochę go to ciekawiło, nigdy w końcu nie widział Alfy z tak długimi włosami.

– Jak miałem piętnaście lat, to było modne. A później stwierdziłem, że szkoda je ścinać, skoro wyglądają tak dobrze.

Hayata lekko skinął głową. Odłożył do pudełka wcześniej wyjęty grzebień i delikatnie zmarszczył brwi.

– Zrobić ci od razu warkocza? – zaproponował po chwili milczenia. Kiedy usłyszał potwierdzenie, rozdzielił włosy na trzy pasma i zaczął je ostrożnie splatać.

Jechali już Kano, w lekkim pośpiechu głównie przez zachowanie Kenty. Książę nie potrafił wyszykować się na czas, przez co nie byli teraz pewni, czy się nie spóźnią. Jedyną dobrą wiadomością było to, jak blisko znajdował się cel ich podróży, przez co mogli liczyć, że jednak będą na czas.

– Planuję na balu już porozmawiać z królem Katashim, żeby wstawił się za mną – oświadczył nagle książę. – Chociaż nie wiem, czy się zgodzi. Ale wtedy wymyślę coś innego.

Hayata skinął głową, nie przestając robić warkocza. Sam bal tak bardzo go nie przerażał, jak goście, którzy mieli się na nim pojawić. Przyzwyczaił się do obecności księcia i jego rodziców, ale spotkanie innych władców wydawało mu się straszne.

Nie był pewien, czy będzie umiał odpowiednio się zachować. Czy nie zrobi nieświadomie czegoś nieodpowiedniego lub też nie urazi kogoś zupełnie tego nie zamierzając. Było zbyt dużo takich opcji, które ciągle chodziły chłopakowi po głowie, chociaż Kenta zapewniał go, że większość osób, które się tam znajdą, nie będzie go z takiego powodu oceniać.

Hayata jednak był pewien, że dopóki sam nie przekona się, jak będą zachowywać się inni władcy, nie uwierzy w słowa ukochanego. W końcu nie bez powodu nosili oni tytuły królewskie. I nawet, jeśli o niektórych z nich Kenta wypowiadał się jak o przyjaciołach, nie mieli żadnego obowiązku by potraktować Hayatę miło.


Już prawie wszyscy się w końcu spotkali, tak się cieszę! Nigdy nie sądziłam, że ściągnięcie wszystkich do Kano zajmie mi aż tyle rozdziałów. Ale to mój pierwszy tak długi i zaplanowany projekt, więc ciężko mi było przewidzieć, ile to zajmie.

Przypominam też i gorąca zapraszam, jeśli ktoś jeszcze nie widział - na moim profilu pojawił się już pierwszy rozdział "Nadludzi", mojego drugiego omegaverse, które mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. A w poniedziałek pojawi się już kolejny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro