48. To wyjątkowa sytuacja

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hiroto nie rozumiał całej sytuacji, ale widział, że coś się musiało stać. Inaczej nie musieliby ich aż tak pilnować żołnierze, kiedy tylko siedzieli w bibliotece.

A jednak nie dawali im spokoju.

Przesunął spojrzeniem po zapisanym tekście i westchnął cicho. Lubił czytać, wręcz to uwielbiał, nie potrafił się skupić. W pobliżu siedział Shouta, który regularnie starał się udowodnić światu, że zmuszenie go do takiej czynności było prawdziwymi torturami.

– Nie dość, że przesunęli ślub, to jeszcze musimy tu być... po co? – spytała młodsza Omega. Hiroto w odpowiedzi jedynie wzruszył ramionami. Nikt ich o niczym nie poinformował, najpewniej uznając, że byli zbyt mali, by znać szczegóły.

Co było odrobinkę irytujące. Z jednej strony Hiroto ciągle przygotowywał się, by w przyszłości być Królewską Omegą, ale dalej nie chciano mu mówić o wielu istotnych rzeczach.

– Podobno pojawiły się jakieś komplikacje. Może Isao źle się czuje? – podsunął z lekkim wahaniem starszy książę. Zamknął książkę, uznając, że i tak nie da rady skupić się na tekście.

– Wczoraj bardzo się z tego cieszył. – Shouta lekko pokręcił głową i ciężko westchnął. Przez chwilę milczał, patrząc na sufit. – Też bym już chciał wziąć ślub.

– Namiyo i tak ci się nie oświadczy. Jest za stary.

Shouta wstał i skrzyżował ramiona.

– Tarou mówił, że mógłbym być szpiegiem, ale to nie jest takie fajnie – zaczął tłumaczyć, jednocześnie robiąc kilka kroków do przodu, a później zawracając. – A bez pomocy Namiego nigdy nie będę mógł wstąpić do wojska, bo jestem Omegą. To jest niesprawiedliwe, na pewno poradziłbym sobie lepiej niż Alfy.

Hiroto skinął głową. Zawsze lubił myśleć, że jego brat i tak osiągnie to, co chciał. Był w stanie wyobrazić sobie go za kilka lat pośród żołnierzy – może i mniejszego, drobniejszego i z pozoru delikatniejszego, ale tak naprawdę silniejszego. Chociaż uważał, że próba dostania się tam przez małżeństwo nie było najlepszą opcją.

– Poza tym, z pewnością przyjemnie jest mieć kogoś takiego. Isao mówił, że to bardzo przyjemne – dodał jeszcze młodszy książę i się rozejrzał. W bibliotece znajdowało się kilku żołnierzy, ale żaden nie wydawał się zainteresowany ich rozmową. – Nie chciałbyś już być na jego miejscu?

– Bardzo – stwierdził od razu Hiroto. Zerknął na chwilę na okładkę książki, na której wygrawerowano napis „Baśnie kannyjskie". – Ale to też trochę... stresujące? Alfy są czasami straszne.

– Nie są – zaprzeczył od razu Shouta. – Nami nie jest straszny, a jest Alfą.

– Inne Alfy są straszne – poprawił się Hiroto. Chciał dodać coś jeszcze, ale widząc kątem oka otwierające się drzwi, zrezygnował z tego pomysłu.

Do środka wszedł Shigeo, a zaraz za nim mężczyzna, o którym właśnie mówili. Wydawali się być w trakcie jakieś rozmowy, choć słowa, które dotarły do książąt, nie mogły w żaden sposób zasugerować im, jaki temat poruszono.

– Nami! – Shouta jakby uśmiechnął się szerzej, widząc mężczyznę. Uniósł lekko podbródek i cierpliwie poczekał, aż żołnierz do niego podejdzie. – Dlaczego ty nas nie pilnujesz?

– Musiałem zająć się niebezpieczną i tajną misją – odparł Namiyo. – Ale nie mogę ci o niej opowiedzieć.

– Dlaczego? – książę cicho prychnął, niezbyt z tego zadowolony. Przekrzywił przy tym głowę jak zawsze, kiedy coś mu się nie podobało, ale liczył, że jeszcze kogoś przekona do swojej racji. – Jestem księciem, musisz mi to powiedzieć.

– Chciałem porozmawiać z księciem o innej, ważnej sprawie.

– Jakiej?

Namiyo zerknął jeszcze na Shigeo. Obserwujący całą sytuację Hiroto także zerknął na rodzica. Ten skinął głową, dając żołnierzowi swoją niemą zgodę.

– Czy książę chciałby, żebym towarzyszył mu podczas tego balu?

Hiroto delikatnie się uśmiechnął, widząc zaskoczenie na twarzy młodszego brata. Uważnie obserwował, jak ten odwraca głowę, widocznie zastanawiając się, co powiedzieć. Dopiero po chwili zgodził się, mówiąc dużo ciszej niż zazwyczaj.

Musi być szczęśliwy – przeszło przez głowę starszego księcia. Nawet jeśli wszyscy wiedzieli, że Namiyo nigdy nie oświadczyłby się Shoucie, ten musiał czuć się naprawdę wyjątkowo.

– Hiroto? Chcę z tobą porozmawiać – zauważył w końcu Shigeo. Młodszy chłopak w towarzystwie żołnierza oddalili się, dając im szansę na prywatną rozmowę. – Jak się czujesz?

– Dobrze? – stwierdził z lekkim wahaniem chłopak. Zawahał się trochę, ale właściwie sam nie wiedział, co powiedzieć.

Był zagubiony. Wszyscy dookoła żyli ślubem, wspaniałą ceremonią, balem i wojną. Nikt ostatnio nie zwracał na niego uwagi, ale Hiroto coraz częściej nie umiał nawet stwierdzić, czy czuł się z czymś zwyczajnie dobrze.

Dużo myśli przechodziło przez jego głowę. Obecne w pałacu Alfy stanowczo za bardzo zwracały jego uwagę, a w nocy, kiedy leżał w łóżku, czasami czuł się zwyczajnie nieswojo. Brakowało mu czegoś, zaczynał mieć problemy ze snem.

Obawiał się, czy nie zbliża mu się gorączka. Ale jednocześnie nie rozpoznawał u siebie tych najbardziej charakterystycznych objawów – uderzających w niego fal gorąca, rozkojarzenia czy zwyczajnie podwyższonej temperatury ciała. Było jedynie to niezbyt przyjemne uczucia i wrażenie, że coś było po prostu nie tak.

– Jeśli coś cię trapi, zawsze jestem tutaj dla ciebie – zauważył Shigeo, siadając obok swojego syna.

I Hiroto oczywiście skinął głową, wiedząc o tym. Naprawdę cieszył się z tego, jakich miał rodziców i jak wiele im zawdzięczał. Nie mógł nawet marzyć o niczym więcej, skoro z dziecka żyjącego na ulicy stał się księciem i następcą tronu.

Musiał jedynie odwdzięczyć się za to wszystko, zgadzając się z ich wolą.

– Wszystko jest w porządku – powiedział już pewniej. – Dużo się ostatnio dzieje, ale po tym ślubie wszystko wróci do normy.

– Dla nas wszystkich jest to trudny czas – potwierdził Shigeo. Na chwilę zamilkł, jakby się nad tym zastanawiając. – Jest jakaś Alfa, którą byłbyś zainteresowany?

Hiroto lekko zmarszczył brwi. Przez chwilę zastanawiał się nad tym – było wiele Alf, które mu się podobały. Przystojni mężczyźni, na których widok czuł się zawstydzony ich obecnością. Ale czy mógł nazwać „zainteresowaniem" swoje odczucia, skoro nigdy nawet nie miał odwagi, by z kimkolwiek z nich porozmawiać.

Lekko pokręcił głową.

– Relacja z Alfą to bardzo wyjątkowa rzecz dla każdej Omegi. Wiesz dlaczego?

– Z powodu... zaufania? – zaryzykował Hiroto. To była pierwsza rzecz, która przyszła mu do głowy i brzmiała aż zaskakująco logicznie.

– Tak, to jest najważniejsze. Jeśli ufasz swojej Alfie, nie musisz się niczym przejmować. To zawsze jest kluczowe, by dobrze czuć się w związku. Teraz w pałacu znajduje się naprawdę wiele bardzo ważnych osób, przez co nie jest tu tak bezpiecznie – ostatnie zdanie Shigeo powiedział dużo ciszej.

Hiroto chciał zapytać go, dlaczego tak to wyglądało, ale zrezygnował z tego. Skoro nie było tu bezpiecznie, możliwe, że mówienie o tym na głos mogło przynieść im problemy. A to, że pilnowało ich tak wielu żołnierzy, teraz stało się logiczne.

– Każda Omega musi być bardzo dobrze pilnowana – kontynuowała Królewska Omega. – Ze względu na twoje bezpieczeństwo, podjęliśmy z Sadao pewną decyzję. Wiem, że możesz nie być z niej początkowo zadowolony, ale to wszystko dla twojego dobra. Wiesz, jakie znaczenie ma ugryzienie, prawda?

– Chodzi o więź z Alfą, żeby to była ta wyjątkowa osoba, tak?

Shigeo lekko skinął głową.

– To jeden z powodów. Inny jest taki, że po ugryzieniu, jeśli dostaniesz gorączki, wpłynie to na ciebie. Twój zapach będzie miał za zadanie zainteresować tobą tylko twoją Alfę, a ty sam nie będziesz pragnął zbliżyć się do kogokolwiek innego. To bardzo ważne. Tłumaczyłem ci kiedyś, że gorączka może pojawić się dość nagle, kiedy kierują tobą zbyt silne emocje.

Hiroto lekko zacisnął dłonie. Zaczynało docierać do niego, do czego miała prowadzić ta rozmowa – musieli znaleźć mu Alfę. A on musiał jedynie zgodzić się poślubić tę osobę, którą mu wskażą.

– To wyjątkowa sytuacja. Możesz być bardzo zagrożony i najlepszym rozwiązaniem jest, abyś miał swoją Alfę.

– Ale... – Hiroto wziął trochę głębszy wdech – nie można stworzyć więzi przed ślubem... Sam tak mówiłeś i...

– Tak jest zazwyczaj – potwierdził Shigeo. – Jednak czasami zdarzają się sytuacje, kiedy trzeba podjąć inną decyzję. Starożytni nie będą mogli się na ciebie gniewać, bo robisz to z ważnego powodu.

Hiroto spojrzał na swoje dłonie. Czym innym były jego nieśmiałe fantazje o jakiejś wyjątkowej, przystojnej Alfie, która za kilka lat się nim zainteresuje. Ale teraz musiał zgodzić się na stworzenie więzi z zupełnie obcym dla niego człowiekiem.

Cicho westchnął, starając się uspokoić biegające mu po głowie myśli. Chciał się nie zgodzić, powiedzieć, że jeszcze nie czuje się gotowy, że chciałby z tym zaczekać i na pewno jest inny sposób. Ale wiedział, że sytuacja musiała być naprawdę zła, jeśli rodzice podjęli właśnie taką sytuację. Musiał być w prawdziwym niebezpieczeństwie jako Omega bez ślubu.

Miał obowiązki. Nie tylko wobec ludzi, którzy zapewnili mu odpowiednie warunki do spokojnego życia, ale wobec całego królestwa. Jeśli para królewska podejmowała taką decyzję, musiał się zgodzić.

– Ro...rozumiem – odparł cicho. Zaraz też poczuł, jak Shigeo lekko go przytula, co odrobinę zmniejszyło strach i stres, jaki w nim siedział.

– Nie pozwolilibyśmy, żeby ktoś cię skrzywdził.

Hiroto mocniej zacisnął dłonie, ale nic nie powiedział. Ufał im i tego akurat był pewien – jeśli byłoby inne rozwiązanie, na pewno nie zmuszaliby go do tego wszystkiego.

***

– Wszystko w porządku? – spytał Yasuo, wchodząc do sypialni swoich rodziców. Teraz na wielkim łóżku leżała jego matka, rozmawiając z medykiem.

Mężczyzna przystanął przy drzwiach. Patrzył na kobietę, jej dobrotliwy uśmiech, kiedy zaczęła zapewniać, że wszystko było dobrze.

Nie było – przeszło przez głowę Alfy, choć Yasuo nie powiedział tego na głos. Nie mogło być, jeśli widział, jak zdrowie Omegi się pogarszało. Jej oczy nie błyszczały już tak jak wcześniej, na jej głowie znajdowało się coraz mniej włosów, a każda czynność sprawiała coraz większe trudności. Mimo to zawsze udawała, że wcale nie widziała problemu.

Nie lubił o tym myśleć. Nawet jeśli nigdy nie miał wybitnie dobrych relacji z rodzicami, dalej czuł strach przed ich nagłym zniknięciem. Zwłaszcza matki, która zawsze wpływała na pretensje ojca.

Wiedział jednak, że niewiele dało się zrobić. Kobieta była chora i tak naprawdę umierała – powoli, każdego dnia odchodziła jakaś jej cząstka. Ona mogła to ukrywać, a on mógł udawać, że wierzył w jej słowa.

Przesunął spojrzeniem po pomieszczeniu. Po chwili wahania podszedł do okna i całkowicie rozsunął zasłony, pozwalając, by do środka wpadło więcej światła. Zaraz też otworzył okno.

– Poczujesz się lepiej – zauważył, odwracając się do niej.

– Dziękuję – uśmiechnęła się do niego słabo.

Medyk przed wyjściem zostawił jej kilka ziołowych mieszanek. Yasuo cierpliwie czekał, obserwując jego ruchy – jak zapina skórzaną torbę, zarzuca ją na ramię i powoli wychodzi.

– O której musisz wyjechać? – spytała kobieta.

– Mam jeszcze czas. Może chcesz wyjść do ogrodu? – zaproponował po chwili zastanowienia. Na dworze było ciepło, słońce przyjemnie grzało. – Oczywiście, o ile nie jesteś zmęczona.

– Wolałabym, żebyś miał więcej czasu – odparła kobieta, poprawiając się na poduszkach. – Może na balu uda ci się znaleźć jakąś miłą Omegę?

Cicho westchnął i zacisnął wargi. Nie wiedział, ile razy miałby to tłumaczyć. Nie chciał w swoim życiu żadnej Omegi, choćby najmilszej i najpiękniejszej na świecie. Za bardzo go to irytowało, pragnął żyć w samotności i spokoju.

– Może – powiedział jedynie, odwracając głowę. Patrzył przez chwilę na ogród, zastanawiając się, co właściwie powinien zrobić. Było za wcześnie, by szykować się do balu, na którym nawet nie chciał być. Szczerze żałował, że nie miał żadnej odpowiedniej wymówki, by zrezygnować z obecności podczas tej uroczystości.

– Na pewno niczego nie potrzebujesz? – spytał jeszcze.

Kobieta uśmiechnęła się do niego trochę szerzej.

– Mógłbyś przynieść mi tę księgę z baśniami? Skoro i tak będę tutaj sama, zajmę się czytaniem.

– Coś poza tym?

Kiedy kobieta zaprzeczyła, wyszedł z pokoju. Skierował się do pomieszczenia, gdzie stało kilka regałów z książkami i wyjął odpowiednią. Gruby tom zawierał spis wszystkich kannyjskich baśni, które sobie opowiadano. O pięknych Omegach czekających na swoich książąt i silnych, dzielnych Alfach, mierzących się z wieloma przeciwnościami.

Yasuo nigdy nie lubił tych historii. Wszystkie kończyły się wielką miłością bohaterów i tym idiotycznym „żyli długo i szczęśliwie". Tak, jakby w życiu po jednej nieprzyjemnej sytuacji i problemach, już nigdy nie miało prawo pojawić się coś innego.

Trzeba było być idiotą, by w to wierzyć.

Obrócił w rękach księgę i wyszedł z pomieszczenia. Zaczął kierować się z powrotem do sypialni, kiedy zatrzymała go jedna z pracujących dla niego Bet.

– Panie? – wyglądała na przejętą. Zaciskała lekko dłonie na fartuchu narzuconym na sukienkę, w której chodziła.

Lekko uniósł brwi w pytającym geście.

– Przyjechał królewski posłaniec, podobno to bardzo ważne i...

Zastanowił się przez chwilę. Nie widział sensu w obecności tutaj kogoś takiego. Jednak w jego głowie pojawiła się nadzieja – może bal został odwołany i nie będzie musiał się na nim pojawiać? To byłaby całkiem dobra wiadomość.

– Zanieś tę księgę mojej matce – polecił chłodno, podając kobiecie przedmiot. Ta skinęła głową i od razu skierowała się wykonać zadanie.

On zaś poszedł dowiedzieć się, w jakim celu pojawił się tutaj królewski posłaniec. Odwołanie balu brzmiało dla niego coraz wiarygodniej, w końcu tylko w takim celu zazwyczaj ich wysyłano, jeśli było to kilka godzin przed taką uroczystością.

– O co chodzi? – spytał poważnie. Posłaniec upewnił się, że to właśnie z nim rozmawia, nim zaczął mówić:

– Jego królewska mość żąda natychmiastowej obecności hrabi Motoyo Yasuo w pałacu.

Mężczyzna lekko uniósł brwi. To wcale nie brzmiało na odwołanie balu, a na coś więcej. Coś bardzo problematycznego i kłopotliwego, na co nie miał ani siły, ani ochoty.

– Mogę spytać dlaczego?

– Wszystkie informacje zostaną podane w pałacu.

Lekko skinął głową. Nie bardzo miał inne wyjście – mógł się jedynie zgodzić, pojechać i dowiedzieć, z jak bardzo nieprzyjemną sytuację będzie musiał się mierzyć.

– Poinformuję jedynie matkę o moim wyjeździe i od razu wyruszam – rzekł chłodno.

Odwrócił się, starając w pełni zachować spokój. Wiedział, że rozmyślanie o tym, o co chodziło i tak nie miało sensu – nie był w stanie przewidzieć, co władca mógł od niego chcieć. Zamiast tego powinien skupić się na etykiecie. Jeśli miał rozmawiać z samym królem – a coś podpowiadało mu, że o to chodzi – będzie musiał zachować się w odpowiedni sposób.

Miał tylko nadzieję, że nie będzie to zbyt tragiczna sytuacja, by nie umiał z niej wybrnąć.


Po zaplanowaniu wątku Hiroto i Shouty, długo się wahałam, czy go dodawać. Nie jest to jakoś bardzo istotne dla fabuły, tak, że mogłabym się bez tego właściwie obyć, ale lubię pisać sceny z Shoutą, bo jest w tej jego części historii coś, co strasznie mnie intryguje. Chociaż czasami boję się, że mogę to źle napisać. Ale Hiroto, chociaż jego część teoretycznie nie jest jakaś problematyczna, sprawia mi duży kłopot przy pisaniu nim. Mam tylko nadzieję, że nie dało się tego odczuć podczas czytania.

Co u was? Z trudem przeżyłam ten wyjątkowo trudny tydzień, ale mam nadzieję, że u was było jakoś przyjemniej. Gdzieś pomiędzy szukaniem polsko-amerykańskiej granicy na mapach, a udawaniu, że doskonale rozumiem, co autor kolejnego dziwnego wiersza miał na myślisz, staram się nadążać z pisaniem rozdziałów. Więc, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, kolejny rozdział jak zwykle w następny piątek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro