63. Wiem, jak Kenta na ciebie patrzy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nagła śmierć króla Akihiro oznaczała, że na tronie zasiadł jego wtedy trzynastoletni syn, Fujita. Początek rządów młodego władcy oznaczał wdrożenie reform planowanych przez jego ojca, takich jak...

– Hayata? Jesteś gdzieś tutaj?

Słysząc swoje imię, oderwał spojrzenie od tekstu i rozejrzał się dookoła. Siedział w bibliotece, starając się jak najwięcej nauczyć. Kroniki historyczne, chociaż początkowo niezwykle nudne, były jednak świetną okazją do zrozumienia różnych działań politycznych. Zmiany na mapach, wojny, reformy, to wszystko powoli stawało się dla Hayaty logiczne.

Oczywiście, że nigdy nie miał zamiaru wypowiadać się w tej kwestii i liczył, że wszystkie takie decyzje będą w przyszłości Kenty, który z pewnością musiał lepiej to rozumieć. Dalej jednak jako jego przyszły małżonek i Królewska Omega, chciał przynajmniej wiedzieć, czemu świat wyglądał w danej chwili akurat w taki sposób.

Dlatego większość dnia spędzał w bibliotece, czytając to wszystko. Powoli pewne rzeczy zaczynały być zrozumiałe, a Hayata za każdym razem czuł się pewniej, kiedy zaczynał zdawać sobie sprawę z powodów, jakimi kierowani mogli być młodzi władcy. A jeśli mimo czytania kronik coś dalej go zastanawiało, po prostu liczył w tej sprawie na Kentę. Ten może i tłumaczył takie sprawy na swój, dość chaotyczny sposób, ale dalej orientował się w tym wszystkim.

Kiedy kilka sekund później w fotelu obok usiadła Masami, Hayata nawet nie był pewien, co powinien jej powiedzieć. Na balu starał się o rozmowę z samym królem Razan, by ta nie mogła być małżonką Kenty. Wtedy czuł się z tym dobrze, ale teraz miał wrażenie, że zachował się naprawdę egoistycznie, nawet jeśli robił jedynie to, czego chciał jego narzeczony. A przecież właśnie tak powinien się zachowywać – dostosowywać do tego, czego chciała przeznaczona mu Alfa.

– Chciałam cię zapytać, jak było na balu. Naprawdę ci zazdroszczę, że mogłeś uczestniczyć w tak wyjątkowym wydarzeniu. – Masami uśmiechała się szczerze, bez cienia jakiejś złośliwości. Tak jakby wcale nie traktowała go jako zagrożenia dla swojego związku, jakby w pełni zaakceptowała, że w tej relacji istniał Hayata.

– Było... wiele naprawdę ważnych ludzi... – stwierdził cicho, odwracając głowę. – Ale naprawdę nie sądziłem, że bal mógłby być tak przyjemny.

– Mówiłam ci, że będziesz się dobrze bawić. – Zaśmiała się cicho, odgarniając przeszkadzające jej pasmo włosów. – Miałeś okazję rozmawiać z kimś szczególnym? Na twoim miejscu na pewno wykorzystałabym okazję, żeby kogoś poznać. To zawsze później może się przydać.

– Przydać...?

– No wiesz, gdybyś nagle potrzebował jakiejś pomocy, a znał jakiegoś króla czy księcia, to zawsze później można się do takiego zwrócić – zauważyła, uśmiechając się szeroko.

– Właściwie... przez chwilę z Kentą rozmawialiśmy z królem Touto i z królem Razan, ale nie lubię poznawać nowych osób...

Masami zaśmiała się cicho. Wydawała się jednak szczerze zainteresowana tym wszystkim, co było naprawdę dziwne. Na jej miejscu Hayata czułby się źle, gdyby miał narzeczonego, który w tak ważne miejsce zabrałby inną Omegę. Czemu więc dopytywała go o szczegóły i wcale nie traktowała nawet trochę źle?

– A Królewską Omegę Touto też poznałeś? – spytała od razu, jakby z jeszcze większą ekscytacją. – Pamiętam, jak moja siostra opowiadała, co słyszała o tym ślubie w Touto. Później sama czułam się wręcz zazdrosna, że nie przeżyłam czegoś równie wyjątkowego.

– Wyjątkowego? – Hayata lekko zmarszczył brwi.

– Nie słyszałeś o tej historii? To jest tak romantyczne... – Cicho westchnęła i zamilkła na chwilę, jakby się nad czymś zastanawiając. – Z tego, co ja słyszałam, to taka najprawdziwsza i najpiękniejsza miłość. Spotkali się na uczelni w Touto i król całkowicie przepadł, zakochał się tak, że nie mógł być z nikim innym. A jego małżonek był wtedy studentem i nie pochodził nawet ze szlachty, tylko z jakiejś biednej rodziny. Ale król mu się oświadczył, a na ślubie wyglądali podobno tak zjawiskowo, jak gdyby sami Starożytni stali na ich miejscu. A dodatkowo podobno Królewska Omega Touto to ktoś tak piękny, że nikt nie dorównuje mu urodą. Widziałeś go, prawda?

Hayata z lekkim wahaniem skinął głową. Nie mógł zaprzeczyć, że kiedy przez chwilę widział jasnowłosego chłopaka, sam poczuł ukłucie zazdrości o to, jak się prezentował. Ale nie myślał o tym. Historia, którą właśnie usłyszał, z pewnością wyjątkowa, ale zaraz też skojarzył, co przy śniadaniu para królewska Funi mówiła na temat właśnie tej Omegi.

– Słyszałem jedynie, że nie zachowuje się odpowiednio, jak na Królewską Omegę...

– Bo jak rozkochasz w sobie następcę tronu, to wtedy możesz dużo więcej, niż inni. Ty przecież wiesz, jak to jest, prawda?

W uśmiechu Masami dopiero teraz dało się dostrzec coś dziwnie smutnego. Nie patrzyła ona przed siebie, a spuściła spojrzenie na swoje dłonie, jakby przygnębiona tą myślą.

– Ja wcale nie... – zaczął od razu Hayata, chcąc temu zaprzeczyć. Nie uważał, że rozkochał w sobie Kentę, nie chciał nigdy tego zrobić. Podobało mu się to, jak książę go traktował, ale dalej czuł się dziwnie z tą relacją, a po ostatnich wydarzeniach czasami nawet panikował wtedy, kiedy Alfa była trochę bliżej, niż to odpowiednie.

I dalej wiedział, że nie był kimś wyjątkowym. Akira, którego przez chwilę widział i o którym wszyscy ciągle mówili, być może rzeczywiście był. Ze swoim wspaniałym wyglądem, włosach o złotym kolorze, oczach o tak przeszywającym spojrzeniu i odwagą do robienia nieodpowiednich rzeczy. Ale nie Hayata, całkowicie przeciętny, strachliwy i nierozumiejący zbyt wielu rzeczy, o których wiedzę powinien mieć.

– Wiem, jak Kenta na ciebie patrzy... Naprawdę ci tego zazdroszczę, że możesz spędzać z nim czas i traktuje cię tak wyjątkowo... – Masami cicho westchnęła i podniosła na niego spojrzenie. – Wiem, że ani ty, ani ja, nie mamy na to wpływu i cieszę się, że chociaż tobie się udało i bierzesz ślub z powodu uczuć, a nie ze względu na obowiązek... Ale chciałabym, żeby książę chociaż trochę mnie polubił, bo czasami chyba nawet się go trochę boję...

– Nie powinnaś, Kenta nie jest... nie jest kimś, kogo można się bać. Czasami zachowuje się dziwnie, ale gdybyś mu o tym powiedziała, jak się z tym czujesz, na pewno by zrozumiał. Wiem jedynie, że nie jest zadowolony z tego, że ma cię poślubić, ale nie jest wściekły na ciebie, a bardziej na swoich rodziców, że musi tak zrobić... Może jak powiesz mu to samo, co mi, to zacznie być dla ciebie miły?

Widział, jak Masami chwilę się zastanawia, nim kiwa głową, zgadzając się z tym pomysłem. A później ta wstała i przytuliła go, po czym zadowolona po prostu opuściła bibliotekę.

Hayata zaczekał, aż jej kroki ucichną. Dopiero wtedy cicho westchnął i zirytowany zamknął książkę, którą zostawił do tej pory otwartą na stoliku. Miał wrażenie, że pomagając jej, sam coś tracił, ale nie potrafił tak po prostu powiedzieć jej, że tak samo jak Kenta nie chciał podwójnego małżeństwa.

Jednak na samą myśl o tym, że jego narzeczony miałby teraz zabrać gdzieś Masami, czuł się źle. I naprawdę zaczynał liczyć na to, że list od króla Razan się tutaj pojawi i wpłynie na decyzję rodziców Kenty. W innym wypadku zaczynał mieć wrażenie, że może nie poradzić sobie z byciem w takiej relacji i tolerowaniem niechcianej osoby

***

Powrót do pałacu związany był także z powrotem do swoich obowiązków. Tego jednak Akira oczekiwał z niecierpliwością – naprawdę chciał już być na uczelni i dalej wykładać, bo, im dłużej to robił, tym lepiej się z tym czuł.

Z tego powodu też trochę z niepokojem myślał o ciąży. Wiedział, że musiał zacząć na siebie uważać, a to mogło mu przeszkodzić w używaniu magi. Bez niej zaś nie mógł przekazać uczniom wiedzy, a więc podejrzewał, że będzie wręcz zmuszony zrobić sobie przerwę.

Jednak, chociaż kochał nauczać, dziecko było ważniejsze. Nosił w sobie stworzenie, które w przyszłości miało być władcą, które miało decydować o losach tysięcy ludzi. A przy tym miało też być po prostu owocem miłości jego i Kenshina, niezwykle trudnej i pełnej złych momentów, ale dalej ich miłości.

Kiedy studiował, nigdy nie myślał, że będzie w takiej sytuacji. Był pewien, że nigdy nie zwiążę się z żadną Alfą, że skupi się na karierze profesora, a może odkryje coś specjalnego, stworzy nowe zaklęcie, które pomoże Omegom lepiej żyć. A zamiast tego właśnie dochodził do wniosku, że jest w stanie poświęcić przynajmniej kilka lat swojego życia, aby całkowicie oddać się opiece nad dzieckiem, którego przecież miał nie mieć.

Na razie jednak to jeszcze nie było problemem. Chociaż zerkał z lekkim niepokojem w lustro, nie było po nim nic widać, dalej był tak samo szczupły i nikt nie mógł podejrzewać go o bycie w ciąży. I – nie licząc wykańczających go wahań nastrojów – właściwie wszystko było w porządku.

Dlatego już następnego ranka po powrocie z Kano normalnie pojechał na uczelnię. Zjadł śniadanie, a później wsiadł do powozu i z zadowoleniem obserwował tę samą drogę, co zawsze. A później wszedł do budynku, który tak wiele odmienił w jego życiu. Bo w końcu, gdyby nie uczelnia, skończyłby w dużo gorszej sytuacji i na pewno nie byłby teraz Królewską Omegą.

Wszedł do środka pewnie. O tej godzinie nie było jeszcze normalnych zajęć i studenci dopiero się zbierali. Wiedział jednak, że ostatni, trzeci rocznik, powinien teraz razem z Miyu zajmować jego salę wykładową.

Kiedy pisał do swojej przyjaciółki, nie spodziewał się, że ta aż tak poważnie potraktuje jego propozycje. A jednak Miyu nie tylko otoczyła wszystkich studentów swoją opieką i radami, ale także zaczęła organizować z nimi specjalne zajęcia, gdzie w grupach mogli spokojnie rozmawiać o różnych, ważnych dla nich kwestiach.

Akira sam często pojawiał się na tych zajęciach. Siadał gdzieś z boku i nie raz włączał się do dyskusji, kiedy tylko pytano go o zdanie. Lubił to, że studenci nabierali pewności siebie, że zaczynali wierzyć w swoje możliwości, w swoją wartość. To nie były już tylko uzależnione od woli rodziny Omegi, ale ludzie gotowi zadbać o swój los i swoje szczęście.

Wszedł do sali i lekko się uśmiechnął. Od razu wszyscy wstali, aby go powitać, chociaż naprawdę tego nie lubił. Dwa lata temu sam siedział na ich miejscu, stresując się egzaminami i wcale teraz nie czuł potrzeby, by okazywano mu nadmierny szacunek.

Już i tak zbyt często musiał tolerować kłanianie mu się i rozmowy przeprowadzane w tak dziwny sposób, aby tylko przypadkiem go czymś nie urazić.

– Nie chcę wam przeszkadzać, ale wolę wszystkim przypomnieć, że dzisiaj moje zajęcia odbywają się już normalnie. Zostało wam mało czasu do egzaminów, więc liczę, że nikt nie postanowi przypadkiem nie przyjść.

Zaraz wśród studentów kilka osób potwierdziło, że na pewno wszyscy się pojawią. Akira zerknął na nich i lekko zmarszczył brwi, mając wrażenie, że coś było nie tak.

– Panie profesorze? – Jedna ze studentek wstała, poprawiając przy tym chustę, która zasłaniała jej ramiona. Była to Hanan, drobna blondynka, która jednak skrywała w sobie niezwykłe umiejętności. Należała do grupy najbardziej utalentowanych, a przy tym była też jedną z tych, które najgłośniej mówiły o prawach Omeg tak jak Akira. – Czy pan profesor nie mógłby czegoś zrobić z nowym regulaminem uczelni? W imieniu wszystkich studentów chciałabym prosić o wsparcie, to niesprawiedliwe, że tak nagle zasady się zmieniły i nikt nawet nie chciał wysłuchać naszego zdania.

Akira lekko uniósł brwi. Nie słyszał nawet o planach zmiany regulaminu, a widząc zmartwienie w oczach studentów, jedynie poczuł dziwną irytację. Ta informacja jednak wyjaśniała, czemu coś nie pasowało mu, gdy wszedł do środka. Wszystkie Omegi miały zasłonięte ramiona, stroje w stonowanych odcieniach i nikt nie związał sobie nawet włosów dla wygody.

– Dopiero wróciłem, ale na pewno zajmę się tą sprawą – powiedział od razu, zerkając na chwilę na swoją przyjaciółkę. Ta uśmiechnęła się do niego delikatnie, ale także wyglądała na dość zmartwioną całą sytuację. – Na pewno nie pozwolę, by moim studentom narzucane były zasady, które mogą im przeszkodzić w nauce. Ale prosiłbym was by mimo tej sytuacji, na razie stosować się do obecnego regulaminu. Tak, żeby wasze zachowanie nie wpłynęło później na decyzję o dopuszczeniu was do egzaminu, rozumiecie?

Kiedy usłyszał potwierdzenie, wyszedł z sali. Nie podobała mu się ta sytuacja i to bardzo. Nie było go przez dość krótki czas, a już na uczelni zaczęto gnębić Omegi. Jak w tej sytuacji mógł czuć się spokojnie z myślą o rezygnacji z nauczania nawet na kilka lat?

Podczas drugiego roku trwania jego studiów także walczył o prawa Omeg. Ryzykował wiele, kiedy łamał kolejne zasady, których nie uważał za stosowne. Bo dlaczego miał zasłaniać szyję i ramiona, kiedy w budynku nie miała prawa przebywać żadna Alfa? Nie zgadzał się z tym i razem z kilkoma innymi studentami zaczął manifestować swoje poglądy. Nie zrezygnowali nawet wtedy, kiedy grożono im wyrzuceniem z uczelni.

Z tego powodu do dzisiaj nie miał zbyt dobrych relacji z dyrektorem uczelni, który był jej też właścicielem. Co prawda z roku na rok było to miejsce coraz bardziej zależne od króla głównie z powodu finansowania go ze skarbu państwa, dalej ten człowiek miał dużo do powiedzenia w kwestii sytuacji studentów.

Jednak, o ile te trzy lata temu Akira miał w jego oczach niewiele do powiedzenia, tak teraz musiał go wysłuchać i zwrócić uwagę na jego opinię. W końcu to nie był już biedny, uzależniony od swojego stypendium student o wielkich ambicjach, a Królewska Omega, która miała zamiar bronić wszystkich, którzy cierpieli przez głupie decyzje jakiegoś mężczyzny.

Jeśli mieli rozpocząć wojnę właśnie tutaj, Akira był gotów jak jeszcze nigdy.


Czasami mam wrażenie, że rzucanie Akirze kolejnych kłód pod nogi stało się moim hobby. Uwielbiam go, naprawdę, ale z wszystkich postaci to jemu najczęściej mam ochotę dokładać kolejne problemy i patrzeć, czy sobie jeszcze poradzi. Wiem, że to okrutne, ale podobno każdy, kto pisze, jest trochę sadystą, w końcu tworzenie jakiekolwiek historii to zabawa życiem i losem postaci.

Ale, pozwolę sobie uchylić wam odrobinkę tajemnicy, jego prawdziwe problemy dopiero się zbliżają.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro