epilog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy przez ostatnie miesiące wyobrażałam sobie dzień publikacji epilogu, byłam pewna, że z trudem będę hamowała cisnący mi się na twarzy uśmiech. I chociaż jestem szczęśliwa, to jednocześnie muszę wkładać naprawdę dużo wysiłku w to, by się nie popłakać. Ale to normalne. Kiedy to publikuję, cały świat żyje praktycznie tylko jedną sytuacją i stąd chciałabym na wstępie przypomnieć wam coś, co może i jest oczywistością, ale zwłaszcza w stresujących momentach ludzie potrzebuję słyszeć takie oczywistości - macie prawo do przeżywania wszystkich emocji, a jeśli są one dla was zbyt trudne, nie wahajcie się prosić o pomoc. I mam też nadzieję, że chociaż nie jest to najprzyjemniejszy czas, to epilog zamykający "Amano" może chociaż na moment poprawi wam humor i pozwoli oderwać myśli od tego, co dzieje się dookoła (i pamiętajcie, że macie też prawo przyjemnych emocji, nawet wtedy, kiedy dookoła nie dzieje się zbyt wiele dobrego).

(Pod rozdziałem znajduje się moja pewnie dość długa wypowiedzieć, ale polecam zerknąć, jeśli ktoś jest ciekawy, co dalej będzie się działo z tym opowiadaniem)


Starożytni nigdy nie obiecywali ludziom, że ich życia będą łatwe i przyjemne.

Wręcz przeciwnie – zsyłali na nich problemy i obserwowali, jak radzą sobie z kolejnymi próbami ich charakteru. Czasami były to sytuacje łatwe i wspominane po czasie z uśmiechem, czasami takie, które powodowały niemające nigdy zniknąć traumy. Nikt nie wiedział, na co trafi w danej chwili i czy to, co właśnie przeżywał, będzie nadawało się kiedyś na moralizatorską opowieść dla dzieci.

A najważniejszych w życiu ludzi można było poznać zupełnie przypadkiem. W ukrytym środku lasu domku pewnego deszczowego dnia, w trakcie walki o swoją przyszłość na uczelni, wtedy, gdy trzeba uciekać z kraju, aby móc marzyć chociaż o przeżyciu albo podczas obserwowania spadających do rzeki liści.

Czy właśnie ta niepewność co do najważniejszej chwili swojego życia nie była ekscytująca?

Amano nigdy nie uważał, że powinien narzekać na swój los. Starożytni przewidzieli dla niego życie pełne problemów, które przeplatały się z naprawdę pięknymi chwilami. Może stracił rodziców, o których istnieniu przez lata nawet nie pamiętał, ale zyskał przyjaciela, w którego ramionach mógł poczuć się całkowicie bezpiecznie. Może popełnił kilka błędów, ale to właśnie w ich wyniku zyskał rodzinę – taką daleką od idealnej, ale wyjątkową na swój naprawdę dziwny sposób.

Był on, Katashi i dwójka ich problematycznych, ale kochanych dzieci. Tatsuo i Tetsuo, bliźniacy o inteligentnym spojrzeniu i specyficznych, zupełnie różnych charakterach.

Nie było kolorowo. Poród, niezwykle bolesny, przyniósł im nową porcję strachu. Jakby ostatnie miesiące pełne niepewności nie wystarczyły, Starożytni dorzucili im jeszcze kolejne wyzwanie w postaci walczącego o każdy dzień Tetsuo. Amano sam był zbyt słaby, by chociaż podnieść się z łóżka, więc to w rękach zupełnie nieprzygotowanego Katashiego leżało wspieranie ich dziecka w jego pierwszym wyzwaniu jego życia.

Amano mógł jedynie to obserwować, jak Katashi spędzał kolejne godziny przy małej kołysce, a jego wargi co jakiś czas poruszały się w niemo wypowiadanych słowach. Być może były to jakieś ostrożnie używane zaklęcia, a może błagalne modlitwy o życie dziecka. Bał się zapytać i nawet po latach nie znalazł w sobie dość odwagi, by dowiedzieć się, co wtedy chodziło po głowie króla. Ale Tetsuo wygrał swoją walkę i teraz mógł swoim charakterystycznym uśmiechem rozświetlać im każdy dzień.

Byli różni. Z każdym kolejnym rokiem podobieństwa coraz bardziej zanikały, a ich charaktery coraz mniej ze sobą współpracowały. Tatsuo zawsze zachowywał się spokojnie i o wiele doroślej, niż sytuacja tego od niego wymagała. I zawsze spoglądał na Katashiego z wielkim respektem, starając się zyskać choć trochę jego uwagi, jednocześnie nigdy mu się nie narzucając. Tetsuo nie miał z tym problemu – niedługo po tym, jak nauczył się mówić, regularnie prosił króla Razan o dołączenie do nich, gdy w trójkę spędzali czas. I chociaż początkowo Katashi robił to niezwykle niechętnie, a w otoczeniu dzieci był niezwykle spięty, im te stawały się starsze, tym więcej uwagi im poświęcał.

A teraz... W ostatnich miesiącach wydawał się naprawdę lubić dwójkę już trzynastoletnich książąt.

– Wiem, że traktujecie to jako okazję do poznania bliżej sytuacji w innych królestwach, ale chciałbym, żebyście poza tym spróbowali się tam dobrze bawić – powiedział Amano, uważnie przyglądając się stojącemu przy powozie Tatsuo.

Chłopiec spoglądał na niego dużymi, błękitnymi oczami o niezwykle chłodnym spojrzeniu. Chociaż z wyglądu chyba nawet nieświadomie starał się upodobnić do swojego ojca, to właśnie te oczy podobne do drugiego rodzica zawsze najbardziej przykuwały uwagę innych. I to właśnie w nich, tak jak u Katashiego, odbijało się najwięcej emocji, zwłaszcza tych usilnie ukrywanych przez Alfę.

– Nie musicie się o to martwić – odparł spokojnie, chowając dłonie za plecami i trochę bardziej się prostując. – Wykorzystamy tę okazję najlepiej, jak będziemy mogli.

– Mam na myśli, żebyś nie myślał o ewentualnych planach związanych z momentem, kiedy przejmiesz władzę, a zwyczajnie spróbował tam kogoś poznać. Masz jeszcze wiele czasu na opracowywanie swojej strategii, a w waszym wieku najważniejsze jest znaleźć kogoś, na kogo będziecie mogli liczyć w każdej sytuacji. Wiesz, co mam na myśli?

Coś w spojrzeniu Tatsuo drgnęło, a później na jego ustach pojawił się oszczędny uśmiech.

– Może gdybym częściej wychodził na spacer nad rzekę, już miałbym dobrego przyjaciela.

Amano pokręcił głową zrezygnowany. Na pewne rzeczy chyba nie dało się wpłynąć. Choć Tatsuo był niezwykle grzecznym i kulturalnym chłopcem, dalej pozostawał dzieckiem Katashiego i pewne zachowania musiały być u niego wręcz odruchowe.

Już otworzył usta, aby coś odpowiedzieć, ale z tyłu usłyszał stłumiony śmiech. Odwrócił się, z lekkim zaskoczeniem dostrzegając zmierzającego ku niemu Katashiego i ich drugiego syna w widocznie dobrym humorze.

– To na pewno będzie fantastyczny bal – stwierdził Tetsuo, kiedy podeszli bliżej. – I naprawdę się cieszę, że jedziemy tam sami.

– Kiedy tak mówisz, zaczynam mieć wrażenie, że jednak będę tego żałował – mruknął Katashi, przystając zaraz obok Amano. – To dalej jest tylko bal w sąsiednim królestwie, z którego macie dość szybko wrócić.

– To nie jest taki zwykły bal. – Tetsuo odgarnął z twarzy ciemny kosmyk dość krótkich jak na Omegę włosów. – Wśród gości ma być przyszły król Shiwy, a ja koniecznie muszę dowiedzieć się, czy jest kimś, kim warto się przejmować.

Amano zerknął w milczeniu na Katashiego. Był pewien, że w głowie jego męża już powstał praktycznie nierealny scenariusz, gdzie rozpoczęta na balu znajomość kończy się ślubem. Pozycja Razan była na tyle silna, że nie musieli nawet myśleć o ich małżeństwach politycznych. A ich dzieci wcale nie wydawały się zainteresowane faktem, że w ciągu najbliższych lat powinny zacząć rozważać związanie się z kimś.

Sam Tetsuo, którego przyjęte normy dużo wcześniej zobowiązywały do małżeństwa, na samo zaczęcie tematu zawsze reagował argumentem swojej edukacji. Powtarzał, że dopiero po studiach będzie mógł zająć myśli czymś takim jak relacje z Alfami. Amano i Katashi właściwie przyjmowali to z ulgą, bo obydwoje czuli, że kiedy już chłopak znajdzie się na tym etapie, przyniesie im więcej kłopotów, niż będą umieli sobie wyobrazić.

– Czy nie bardziej opłaca się skupić na księciu Touto? W końcu w teorii to on będzie mieć wpływ na politykę Shiwy – przerwał mu zaraz Tatsuo, zerkając przy tym na chwilę na Katashiego, jakby od razu szukał u niego potwierdzenia.

– Mówisz tak, jakby poznanie dwóch Alf na jednym balu było niemożliwe – mruknął Tetsuo, krzyżując przy tym ramiona.

Katashi i Amano wymienili się spojrzeniami. Jeśli było coś, z czym zupełnie nie potrafili sobie poradzić, to sprzeczki tej dwójki. Może i byli ich rodzicami, ale w takich chwilach obydwoje sami szukali raczej sposobu na wycofanie się, bo próby pogodzenia ich zupełnie mijały się z celem.

Przez wiele lat się starali. Próbowali wchodzić między nich, poznawać powody i tłumaczyć to wszystko, ale w końcu zaczęli po prostu traktować je jako coś normalnego. Pozostawała nadzieja, że z tego wyrosną, inaczej kraj mogła czekać nieciekawa przyszłość. Chyba dlatego już kilka lat temu spędzili razem wiele nocy, ostrożnie spisując pierwotną wersję testamentu, który być może mógł być nawet jedyną szansą na powstrzymanie walk między nimi o władzę.

– Jeśli będziecie się sprzeczać, z pewnością zrobicie na wszystkich dobre wrażenie – stwierdził ze zrezygnowaniem Katashi. – Postarajcie się po prostu nawiązać odpowiednie znajomości, ale nie skupiajcie się na tym bardziej, niż to konieczne. I jeśli zaraz nie wyjdziecie, rozpoczniecie od spóźnienia.

– Z naszym tytułem i tak nikt nie zwróci nam uwagi. – Tetsuo cicho westchnął, ale skierował się już do powozu. Zatrzymał go jeszcze brat, który narzucił mu na ramiona wcześniej zdjęty płaszcz, aby w ten sposób nakazać mu zasłonięcie do tej pory niczym nieprzykrytej szyi i ramion.

– Yushichin Młodszy pisał, że nawet największego cesarza powinny obowiązywać maniery, więc jednak nie powinniśmy się spóźniać – odparł Tatsuo. Zerknął jeszcze na rodziców i lekko się wyprostował. – Obiecuję, że zadbamy o to, by godnie reprezentować Razan i nie przynieść wam wstydu. I zadbam też, żeby Tetsuo nic się nie stało.

Dopiero po tych słowach obydwoje wsiedli do powozu, który po chwili ruszył. Przez chwilę Amano i Katashi w ciszy wpatrywali się w odjeżdżających chłopców. Już zaczynali odczuwać przyjemność z panującego dookoła spokoju, który ostatnio niezwykle trudno było znaleźć.

– Nie są za mali, żeby sami uczestniczyli w takich wydarzeniach? – spytał w końcu Amano, zerkając na swojego małżonka.

– Czekaliśmy z tym wystarczająco długo. – Katashi też na niego spojrzał. W jego oczach kryły się iskierki rozbawienia. – Potrzebujemy tych kilku chwil spokoju, a Kano jest wystarczająco blisko, by mogli tam jechać.

Amano nie zaprzeczał. Jedynie złapał ramię swojego męża i pozwolił poprowadzić się z powrotem do środka pałacu. Dawno już nie mieli chwili dla siebie i dopiero teraz zaczynał odczuwać, jak bardzo jej potrzebował.

Przez ostatnie lata dzieci bardzo absorbowały jego uwagę. Kochał tę dwójkę i wiedział, że głęboko w środku Katashi też to czuł, nawet jeśli na co dzień nie umiał tego wprost okazać. Wychowywali ich razem w dość specyficzny sposób, jednak zapewniali im wszystko, zwłaszcza to, czego sami potrzebowali – chłopcy otrzymywali dużo ich uwagi i wsparcia, a także od początku mogli porozmawiać z nimi o wszystkim. Chyba dlatego nie czuli się źle, kiedy sprzeczali się w ich towarzystwie.

Leżąc już na łóżku i opierając głowę o klatkę piersiową swojej Alfy, Amano ciężko było powstrzymać delikatny uśmiech. Mimo problemów wszystkie jego marzenia się spełniły – miał rodzinę, dzieci, których zawsze pragnął i nie stracił przy tym Katashiego. Koniec końców miał naprawdę wiele szczęścia w swoim życiu.

– Ostatnio chodzi mi po głowie pewna myśl – powiedział nagle Katashi. – Intuicja podpowiada mi, że stanie się coś, na co zupełnie nie jesteśmy przygotowani.

– Myślisz, że jest coś takiego? – Amano obrócił się i położył na brzuchu, aby móc spojrzeć na twarz mężczyzny. – I, uprzedzając to, co zaraz powiesz, nie jestem w ciąży i raczej nie zamierzam mieć więcej dzieci. Może po prostu stałeś się zbyt przewrażliwiony?

– Chodzi o coś innego. – Katashi lekko zmarszczył brwi, skupiając spojrzenie gdzieś nad łóżkiem. Po chwili jednak wrócił spojrzeniem do Amano. – Mój autorytet naprawdę podupada, skoro bez wahania mówisz mi, że mogę być przewrażliwiony.

– Może więc masz przeczucie, że Tetsuo zakocha się w synu Nao? – zażartował Amano, przysuwając się bliżej Katashiego. – To mogą być te kłopoty, które przeczuwasz.

– Zamknę go w tym pałacu i nie pozwolę mu wyjść aż do mojej śmierci – stwierdził od razu Katashi. – Jednak nie powinniśmy ich tam puszczać, to zbyt ryzykowne.

– Już i tak nic nie zrobisz. A zanim dowiesz się, czy coś między nimi jest, mam pewną propozycję.

– Jeśli chcesz zaproponować mi małżeństwo, obawiam się, że mam już kogoś. – Katashi lekko go objął.

– Nie mógłbym poślubić przyjaciela, pamiętasz? – spytał Amano, z trudem hamując uśmiech. Zresztą, wcale nie musiał się powstrzymywać, skoro wargi Katashiego już zetknęły się z tymi jego. Coś, co kiedyś miało być niemożliwe, teraz stało się czymś całkowicie normalnym i naprawdę uwielbiał tę normalność.

I cokolwiek miało się stać w przyszłości, Amano był pewny jednego – poradzą sobie z każdym problemem, który miał pojawić się w ich życiach. W końcu byli specjalistami od radzenia sobie z kłopotami, których nikt nie mógł przewidzieć.


Wow, to naprawdę koniec. Nie do końca to wierzę, ale przez te dwa lata skończyłam swoje pierwsze, długie opowiadanie. Publikowałam je od pierwszego piątku lutego 2020 i skończyłam w ostatni piątek lutego 2022. Dwa lata mojej ciężkiej, ale jednocześnie niezwykle przyjemnej pracy. Ciężko mi nawet opisać, co w tym momencie czuję.

Dla tych, którzy tak jak ja lubią liczby, mała ciekawostka: Amano ma (włącznie z prologiem i epilogiem) 95 rozdziałów zawierający łącznie 239 794 słowa, czyli 1 538 269 znaków (a w pliku obejmuje mi to 584 strony A4, ale przez fakt, że lubię ładne czcionki i rozdziały zaczynające się od nowej strony nie jest to miarodajna liczba). Jest to naprawdę sporo, bo internet podaje, że książki mają od 400-600 tysięcy znaków (w przybliżeniu oczywiście), czyli "Amano" mogłoby być pewnego rodzaju trylogią.

Pisząc to jestem bardzo rozemocjonowana i obawiam się, czy nie zapomnę napisać o czymś szczególnie istotnym. Ale z najważniejszych rzeczy, chciałabym podziękować wszystkim tym, którzy dotarli aż tutaj. Jest to moje pierwsze długo opowiadanie, mój eksperyment, moja próba charakteru. I jestem wdzięczna każdej osobie, która zostawiła tu po sobie ślad, ale zwłaszcza tym osobom, które razem ze mną zmierzały do końca tej historii. Po każdej publikacji z uśmiechem śledziłam reakcje i zapewniam was, że te osoby, które regularnie zostawiały po sobie gwiazdki, były przeze mnie zauważane. Każdej takiej osobie chciałabym podziękować, bo to upewniało mnie, że powinnam pisać, kiedy dopadały mnie jakieś chwile zwątpienia.

Jednak myślę, że szczególne podziękowania należą się dwóm osobom. Mojej wspaniałej korektorce, która nie tylko czytała wcześniej każdy rozdział, ale od początku tworzyła ze mną fabułę i doradzała mi, kiedy tylko nie byłam czegoś pewna. A także XxXMiKOXxX, z którą wymieniłam tysiące komentarzy i dała mi ogromne wsparcie każdym z nich. Bardzo wam dziękuję <3

Amano zaczęłam pisać w grudniu 2019, choć pomysł zrodził się gdzieś w sierpniu. Było to dość niespodziewane, bo gdy pierwszy raz poznałam termin omegaverse, byłam do tego naprawdę niechętnie nastawiona i pewna, że to po prostu jakiś okrężny sposób yaoistek na wytłumaczenie, czemu piszą mpreg. Ale mam swoje zasady, a jeśli już coś krytykuję, to lubię wiedzieć, na czym to polega. A kiedy już znalazłam poradnik, zatrzymała mnie przy nim pewna sugestia, że w omegaverse ciekawe może być nastawienie społeczeństwa. To było coś, co sprawiło, że zaczęłam drążyć głębiej tę myśl, szukać różnych rozwiązań, aż w końcu z połącznia wielu motywów powstało "Amano".

I - tu pierwsza można informacja! - już wtedy wiedziałam, jak dokładnie się ono skończy. Przy pisaniu prologu znałam już imiona dzieci Katashiego i Amano. A także wiedziałam, że nie zmieszczę tu wszystkiego, co chciałabym zawrzeć. Dlatego właśnie, choć "Amano" jest skończoną historią, o której macie pełne prawo teraz zapomnieć, to jednak nie żegnam się całkowicie z tymi bohaterami. Bo będą pojawiać się tutaj dodatki odnoszące się zarówno do tego, co działo się przed samą fabułą, w przyszłości, ale także w trakcie, bo delikatnie wam ty zasugeruję, że kilka postaci nie dostało swojej szansy na obronę i to nie dlatego, że są czarnymi charakterami, a zasługują na osobny tekst, by opowiedzieć niektóre rzeczy z własnej perspektywy.

Dodatki nie będą się pojawiać już regularnie, co tydzień. To kwestia nie tylko tego, że chcę podejść do nich zdrowo i nie narzucać sobie pewnych rzeczy, ale też ich długości. Pierwsza próba napisania dodatku skończyła się na ponad 10 tysiącach słów. To prawdopodobnie będą teksty o wielkości kilku rozdziałów, więc napisanie ich zajmie mi więcej czasu. Mam w planach ich przynajmniej kilka (i, odpowiadając na komentarze, których się trochę spodziewam - epilog nie był dobrym miejscem na pierwsze dni Katashiego jako rodzica, ale wrócę do tego tematu, obiecuję!), ale jeśli macie sugestię, o czym chcielibyście przeczytać, możecie jak najbardziej mi to napisać. Może jest jakiś wątek, na który nie zwróciłam wystarczającej uwagi, a wam wydał się ciekawy i chcielibyście zobaczyć jego rozwinięcie?

No i od dawna byłam też pewna, że teraz zapowiem wam pojawienie się nowego, zupełnie innego opowiadania, którego pomysł chodzi za mną od lata 2018. Ale tak nie będzie i to jest druga, chyba najważniejsza informacja tutaj. Kiedy pisałam już ostatnie rozdziały "Amano" był listopad. Miesiąc niezbyt optymistyczny, a dla mnie też prywatnie dość trudny. Ale pod koniec listopada miałam sen, w którym - uwaga! - pisałam drugą część "Amano". To było coś naprawdę dziwnego, a po obudzeniu się miałam przed oczami dwie sceny niczym dwa zdjęcia, które niewiele mi mówiły. I chciałam to zignorować, bo "Amano" miało się kończyć właśnie teraz.

Ale nie mogłam tego zrobić. Walczyłam przez kilka tygodni, nim poddałam się wizji, która zaczeła tworzyć się w mojej wyobraźni. I zanim się zorientowałam, samoistnie właściwie stworzyłam fabułę, z której jestem aktualnie naprawdę dumna. Nie lubię takiego przeciągania na siłę czegoś, co powinno się kończyć, ale mam nadzieję, że nie będziecie na mnie za to źli, że jednak będę chciała opisać tę kontynuację. Będzie ona trochę inna, bo wśród najważniejszych postaci nie będzie żadnej z tych, które do tej pory opowiadały swoją historię. Te stąd dalej będą się pojawiać, ale główny głos zabiorą zupełnie inne postacie, o których na razie mogę powiedzieć tyle, że jestem zachwycona tym, jak skomplikowane i trudne charaktery im nadałam. "Amano" jest o świecie, w którym Omegi walczą o zmianę. Druga część będzie bardziej wchodzić wewnątrz ludzi, ale choć pojawią się nowe wątki (a także dość nietypowe użycie pewnego bardzo popularnego schematu), to będę też wracać do niektórych wydarzeń, które miały tu miejsce.

Druga część pojawi się jednak dopiero w czerwcu, w pierwszy piątek czerwca. Wiem, że to strasznie długo i najchętniej jeszcze dzisiaj podzieliłabym się z wami prologiem, który niedawno napisałam, ale wiem, że teraz tego nie udźwignę. Zdecydowałam się na poprawę matury, więc do maja staram się ograniczać pisanie i dopiero później będę mogła do tego na spokojnie przysiąść. Tak więc mam nadzieję, że poczekacie do tego czerwca, bo naprawdę uważam, że warto. A tak na zachętę, żebyście lepiej pamiętali o tej kontynuacji, podrzucę wam jej tytuł, który na 99.9% będzie nosić, bo już się do niego przyzwyczaiłam:

Więc druga część "Amano" będzie nosić tytuł "Bezczelny książę". Możecie to potraktować trochę jako sugestię o tym, czego będzie ona tego dotyczyć.

Na koniec jeszcze chciałam powiedzieć, że po maturach będę miała wystarczająco czasu, żeby zająć się większymi poprawkami, skoro jest to już skończony tekst. I stąd mam pytanie do was - czy są jakieś rzeczy, które dostrzegliście, że wymagają poprawy? Nie chodzi mi tu o literówki czy przecinki, bo tym na spokojnie się zajmę, ale mam na myśli kwestie fabuły/świata przedstawionego/bohaterów/sposobu pisania. Może nie jestem wielką fanką sytuacji, w której ktoś mnie krytykuje, ale w tym miejscu będę wdzięczna, jeśli wypiszecie mi to, co zauważyliście, a czego ja, jako autorka, mogłam nie zauważyć.

Na ten moment mogę was jeszcze zaprosić do mojego drugiego opowiadania, czyli "Nadludzi" (choć ostrzegam, że przez najbliższe dwa tygodnie mogą być problemy z publikacją, bo nie udało mi się napisać rozdziałów do przodu, a mogę nie być w stanie pisać). Jeszcze raz wszystkim dziękuję i mam nadzieję, że w czerwcu ciepło przywitacie historię, którą wam przedstawię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro