18.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

28 gwiazdek = nowy rozdział!

Emily wpadła do domu zatrzaskując za sobą drzwi.

Od razu znalazł się przy niej Elijah.

-Emily, nic Ci się nie stało? - jego zmartwiony ton dał jej do myślenia. Myślała, że cała trójka z braci Mikaleson była zamieszana w jej porwanie, ale czy Elijah byłby zdolny do czegoś takiego?

-Gdzie wszyscy? - wymruczała ledwo łapiąc oddech, widać była zmęczona po tak długim biegu.

-Wyszli Cię szukać. Sam miałem to właśnie zrobić. - wyjaśnił nie rozumiejąc zaistniałej sytuacji - Jak się tu dostałaś? Co się z Tobą działo? - mruknął i powoli pomógł wstać blondynce.

-Kiedy wyszli? - załamał się jej głos.

-Kilka minut temu.

-Więc nie wrócą za szybko. - mruknęła. Elijah pomógł Emily dojść do kanapy, na której usiedli. Nastolatka chwyciła butelkę z wodą ze stołu i całą opróżniła. Westchnęła głośno i spojrzała na bruneta - Musimy porozmawiać. Ta rozmowa ma zostać między nami. - ostrzegła.

Mężczyzna popatrzył na nią zaskoczony. Ledwo wróciła do domu po kilkudniowej nieobecności i chce mieć z nim tajemnice? Dziwna dziewczyna pomyślał.

- Słucham. - skinął głową.

-Obiecaj, że ta rozmowa zostanie między nami.

-Obiecuję. - westchnął - Czy możesz w końcu powiedzieć o co chodzi?

Popatrzyła na niego i zastanowiła się chwilę. Od czego zacząć? Powiedzieć wszystko prosto z mostu czy w jakiś delikatny, subtelny sposób?

-Twoi bracia mnie porwali. - mruknęła w końcu, Elijah otworzył szeroko usta i wybałuszył oczy - Znaczy... Głównie to robota Klausa, ale Kol mu pomógł. - wyjaśniła.

-Możesz zacząć od początku? Wciąż nie bardzo rozumiem. - wzruszył ramionami.

Wzięła głęboki wdech i oparła plecy o oparcie kanapy.

-Obudziłam się w obcym pokoju. Nie miałam pojęcia co się dzieje, a ostatnie co pamiętałam to uderzenie w głowę. Po jakimś czasie przyszedł do mnie Klaus i zawołał Kola... - przeczesała ręką włosy i kontynuowała - Klaus nie zrobił mi jakiejś większej krzywdy, zresztą nawet uleczył rany. Nie był zbyt przyjemny jak to on, ale dało się przeżyć. Dziś rano stwierdziłam, że nie mogę dłużej czekać i uciekłam. Nie było to proste. Gdy już byłam przy wyjściu wpadłam na Kola. Pomógł mi. - ostatnie zdanie wypowiedziała szeptem, po czym spojrzała na bruneta - Pomyślałam, że też jesteś w to zamieszany, ale już wiem, że nie.

Mikaleson spojrzał na nią zaskoczony. Był na siebie zły. Mógł się wcześniej domyślić, że to robota jego braci.

-Wydaje mi się, że większość jest jasna. Nie rozumiem tylko, dlaczego nie chcesz, żeby reszta się dowiedziała. - mruknął.

-Już i tak są w niebezpieczeństwie, nie mam zamiaru im dokładać. - westchnęła - Ale potrzebuję twoje pomocy. Sama nie dam rady z Klausem.

- Nie wiem czy jestem w stanie Ci pomóc. Bądź co bądź, Klaus jest teraz najpotężniejszy z nas wszystkich. Sama rozumiesz, jest pierwotnym i w dodatku hybrydą, a to komplikuje sprawę.

-Ale musi być jakiś sposób! - prychnęła - Nie może być niepokonany! Na pewno ma jakąś słabość. Każdy ma słaby punkt.

- Nie Klaus. - pokręcił głową.

-W takim razie ja coś znajdę. Przez niego straciłam matkę, nie mam zamiaru odpuścić. - warknęła. Była zdeterminowana jak nigdy dotąd.

-Posłuchaj Emily, mogę Ci pomóc, ale wiedz jedno. - pochylił się ku niej - To mój brat, a ja złożyłem obietnicę always and forever i nie złamię jej. Możemy się go stąd pozbyć, ale nie pozwolę go zabić. - wyjaśnił patrząc na nią uważnie.

- Nie musi ginąć. - stwierdziła po chwili - Ale chcę żeby cierpiał, tak jak ja cierpiałam po starcie mamy. - posłała mu pewne sobie spojrzenie.

******
Do następnego rozdziału kochani! Gwiazdki i komentarze mile widziane! ❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro