19.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!

30 gwiazdek = nowy rozdział!

Drzwi zostały otwarte z takim rozmachem, że prawie wypadły z zawiasów.

-Gdzie ona jest? - warknął Damon ruszając w stronę Mikaelsona.

-Tutaj. - mruknęła cicho wychodząc z kuchni. Podniosła wzrok i spojrzała na czarnowłosego. Sekundy późnej była w ramionach Damona. Niepewnie objęła go w pasie. Chyba jednak nie był na nią zły po ostatnich wydarzeniach. 

-Nic Ci nie jest? - wyszeptał do jej ucha. Emily mocniej się w niego wtuliła.

-Wszystko okey. - wymruczała.

- Emi! - szybko odsunęła się od Damona słysząc krzyk Saltzmana.

-Ric. - pisnęła i rzuciła się w jego ramiona. Mężczyzna mocno ją objął - Jesteś tu. - wyszeptała.

-Spokojnie, młoda. - pogłaskał ją po głowie - Teraz już będzie dobrze. - mruknął i pocałował nastolatkę w czubek głowy. Po chwili odsunął ją na długość swoich ramion - Wszystko w porządku? - spojrzał na nią niepewnie. Uśmiechnęła się i pokiwała głową.

-Tak. Nic mi nie jest. - mruknęła.

-Emily! - do salonu wpadł Stefan. Rozłożył ramiona, a dziewczyna nie wahając się doskoczyła do niego i mocno przytuliła - Nawet nie wiesz jak się o Ciebie martwiliśmy. - wyszeptał w jej włosy.

Emily odetchnęła i powoli się od niego odsunęła.

-Jest okey. Nic mi się nie stało. - mruknęła drapiąc się po głowie. Chciała kontynuować, ale drzwi ponownie zostały otwarte a do środka wpadła reszta znajomych.

-Matko Boska, Ty żyjesz! - krzyknęła Bonnie i dosłownie rzuciła się na niczego nie spodziewającą się Emily. Dziewczyna nie dała rady utrzymać równowagi i obie upadły na podłogę w akompaniamencie śmiechu.

- Do Matki Boskiej mi daleko. - mruknęła leżąc przygnieciona przez Bonnie. Mulatka zaśmiała się jedynie i pomogła wstać przyjaciółce. W końcu każdy przywitał się z blondynką.

- Co się z Tobą działo? - zapytał Alaric, kiedy każdy usiadł w salonie.

Emily odetchnęła głośno. Wiedziała, że będzie musiała powiedzieć prawdę, ale nie zamierzała wydać Kola.

- To dość długa historia.. - zaczęła niepewnie - Ją nawet nie wiem od czego zacząć...

-Najlepiej od początku. - stwierdził Jeremy.

-Serio? Na pewno chciała zacząć od końca... Kto normalny opowiada historię od początku? - prychnął Damon. Jeremy przewrócił oczami. Reszta jedynie cicho się zaśmiała. Humor Damona był trudny, ale nauczyli się już, że lepiej go ignorować niż się czepiać.

Szybko ogarnęła niesforne kosmyki włosów z czoła.

Spojrzała na każdego po kolei i zaczęła opowiadać. Pominęłam fakt o tym, że Kol był w to zmieszany. Nie powiedziała też gdzie, Klaus się ukrywa. Wiedziała, że jeśli by się dowiedzieli od razu postanowili by go złapać, a nie mieli z nim najmniejszych szans.

- Ale jak się tam znalazłaś? I jak uciekłaś? - spytała Elena.

Spojrzała na nią zaskoczona. Jak się tam znalazła? Dobre pytanie... Bo przecież nie powie, że to przez Kola...

-Wyszłam się przewietrzyć na zewnątrz. Pomyślałam, że przed domem nic mi nie grozi. - wzruszyła ramionami. Była fatalnym kłamcą... Nigdy nie potrafiła kłamać i w tym momencie bardzo tego żałowała. Popatrzyła na nich niepewnie. Chyba to kupili. Przynajmniej miała taką nadzieję...

-A jak uciekłaś? - zapytał Enzo wchodząc do środka.

-Ciebie też miło widzieć. - mruknęła, a na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu. Czarnowłosy zaczął się śmiać.

-Tak tak. - machnął lekceważąco dłonią - Mi Ciebie też. Jak uciekłaś pierwotnemu?

- Nie pierwszy raz. - stwierdziła i ponownie przyjechała wzrokiem po każdym z nich - Już raz mu uciekłam. Nie jest taki sprytny jak myśli. Nie zamknął drzwi, więc kiedy udało mi się zdjąć kajdanki to poszło gładko. - wyjaśniła mając nadzieję, że to wystarczy.

-Ale jakim cudem uciekając nie zapamiętałaś drogi? - zainteresowała się Caroline.

- Nie patrzyłam gdzie biegnę... Po prostu ruszyłam przed siebie. Nie rozglądałam się. Ja po prostu biegam ile sił. Bałam się, że zauważy, że zniknęłam... A wtedy pewnie miałabym większe problemy. I raczej nie byłoby to dla mnie zbyt przyjemne. - warknęła. Musiała utrzymać taka wersję wydarzeń. Chciała, żeby jej znajomi dalej mieli zaufanie dla najmłodszego z Mikaelsonów. Był jej potrzebny.

- Na pewno jesteś zmęczona... - mruknęła Elena patrząc na blondynkę. Ta jedynie skinęła głową.

-Idź się połóż, jutro pogadamy. - dodał Ric. Emily szybko ruszyła na piętro. Wbiegła do pokoju i rzuciła się na łóżko. Tym razem nikt przez nią nie zginie. Nie pozwoli, aby komukolwiek stała się krzywda, oprócz Klausa oczywiście...

****
Do następnego rozdziału kochani! 🖤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro