20.
30 gwiazdek = nowy rozdział!
Emily westchnęła i po raz kolejny obeszła pokój.
Ile można czekać na wampira? Chyba były dość szybkie.
W końcu po piętnastu minutach czekania, usłyszała pukanie w okno. Uchyliła je i spojrzała w dół.
-W końcu. - warknęła widząc Kola.
-Jeśli ktoś się zorientuje, że tu jestem...
-Nikt nic nie wie.. zresztą zaczekaj! Zaraz zejdę. - już chciała zamykać okno, ale przerwał jej głos bruneta.
- Nie! - warknął - Przecież oni Cię nie wypuszczą z domu tak po prostu!
-Wampirem nie jestem, więc nie skoczę! - prychnęła i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
-Skacz. Złapię Cię. - wyciągnął rękę w przód.
Emily popatrzyła na niego jak na wariata i pokręciła głową.
-Jeszcze mnie nie pojebało! Mimo wielu wad, lubię moje życie! - podniosła głos, Kol jedynie machnął dłonią.
-Chcesz pogadać? To skacz.
- Nie. Ma. Takiej. Opcji. - wycedziła przez zęby.
Młody Mikaelson jedynie wywrócił oczami.
-Blondi skaczesz albo stąd idę. Zaufaj mi do cholery!
-Już raz to zrobiłam! I jak na tym wyszłam?! - wrzasnęła odrobinę za głośno.
-Jak dalej będziesz drzeć mordę to nadrobisz nam problemów. Skaczesz czy mam sobie iść?
-Dobra! - wyrzuciła ręce w górę. Powoli stanęła na parapecie, na którym następnie usiadła. Przerzuciła nogi na drugą stronę i spojrzała w dół.
Za wysoko. Zaparła się dłońmi i nie zamierzała puszczać.
- Nie ma opcji. Nie zrobię tego.
-Jestem tu. Naprawdę Cię złapię. - oznajmił pewnie. Popatrzyła na niego zdezorientowana. Po tym wszystkim co przez niego przeszła teraz rozwała czy skoczyć mu w ramiona z wysokości prawie dziesięciu metrów.
- To jakieś szaleństwo... - szepnęła sama do sobie.
- Tylko wariaci są coś warci. - mruknął zachęcająco Kol. Zmierzyła go wzrokiem. No tak... słuch wampira. Dobra, co może pójść nie tak? Przecież to tylko mały skok. Skok z dziesięciu metrów prosto w ramiona chłopaka przez którego miała doczynienia z facetem, który chciał ją zabić. No tak.. co mogłoby pójść nie tak?..
-Kurwa... - mruknęła - A spróbuj mnie nie złapać! - dodała i pochyliła się w przód. Nie mając kontroli nad ciałem poleciała w dół. Zacisnęła oczy. I nie otwierała ich przez dłuższą chwilę.
-Możesz otworzyć oczy. Już jesteś bezpieczna. - usłyszała szept.
Powoli i niepewnie uchyliła powieki i się rozejrzała. Spojrzała w górę prosto w oczy Kola, w których widać było radosne iskierki. Minął moment znaim zdała sobie sprawę z tego co zrobiła. Mocno złapała się za kark bruneta.
-Z-zribiłam to? - wyjąkała i przycisnęła policzek do jego klatki piersiowej. Usłyszała miarowy oddech i powoli zaczęła się uspokająć.
Wzięła ostatni wdech i z całej siły odepchnęła od siebie Kola. Stanęła o własnych nogach i patrząc mu w oczy wzięła zamach. Nim brunet się obejrzał, dłoń blondynki wylądowała na jego policzku. Użyła tyle siły, że głowa pochyliła się w bok.
-Za wydanie mnie Klausowi, dupku. - warknęła - A teraz chodź zanim się zorientują, że nie ma mnie w domu. - chwyciła nadgarstek Mikaelsona i pociągnęła w stronę lasu. Przeszli kilka metrów, zatrzymując się w końcu.
-Musiałaś tak mocno? - spytał masując policzek.
Prychnęła pod nosem.
-Ciesz się, że masz głowę na miejscu. - warknęła. Przewrócił oczami. W ciągu tych kilku chwil, które z nią spędził już zdążyła go zirytować.
-Czemu chciałaś się spotkać? - zapytał w końcu.
-Naprawdę jesteś po stronie Klausa? - spojrzał na nią zaskoczony.
-A czy to ma jakiekolwiek znaczenie?
-Dla mnie ogromne. - odparła pewnie. Popatrzył na nią zaskoczony. Może jednak byka szansa, aby przestała go nienawidzić? Może mógł to wszytko naprawić? Westchnął i przejechał dłońmi po twarzy. Przygryzł dolną wargę i spojrzał Emily w oczy.
-Jestem teraz z Tobą, a nie z nim. To wystarczy?..
****
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał! Jeśli tak gwiazdki i komentarze mile widziane, moi mili! Do następnego rozdziału! ❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro