21.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

30 gwiazdek = nowy rozdział!

Patrzyli sobie w oczy. Emily nie zamierzała rezygnować. Szukała w jego oczach podstępu, czegoś co pokazałoby po czyjej stronie jest Kol. Ale nie widziała nic takiego. Widziała tylko nadzieję. Westchnęła zniechęcona. Bała się mu zaufać, ale czy miała inne wyjście? Niestety nie.

-Niech będzie. - jej palec wskazujący poszedł w górę - Lepiej żebyś mnie nie zdradził, jeśli to zrobisz, przysięgam, że będziesz żałował aż do śmierci. A że jesteś nieśmiertelny to będziesz cierpiał długo. - warknęła przeciągając ostatnią literę.

W kącikach ust pojawił się uśmiech.

-Jesteś urocza kiedy chcesz kogoś przestraszyć. - stwierdził śmiejąc się.

-Żeby ten twój śmiech nie skończył się płaczem. - skwitowała, a on podniósł ręce w górę.

-Więc - zaczął - Damon już świętuje fakt, że okazałem się dupkiem? - zażartował.

Wzruszyła ramionami.

-On nie wie. - mruknęła.

Kol spojrzał na nią jak na wariatkę.

-Czekaj! Co?

-No.. - przeczesała dłonią włosy i odwróciła się do niego plecami. Podeszła do pnia i usiadła patrząc na bruneta. - Potrzebuję pomocy. Dalej mam zamiar zemścić się na twoim bracie, ale sama nie dam rady. Potrzebuje pomocy twojej i Elijah'y. Nie chcę mieszać w to Rica i reszty, to nie ich wojna. Wystarczy, że przeze mnie moja mama straciła życie. Nikt więcej nie ucierpi. - potrząsnęła głową - Ale mniejsza! Nie powiedziałam im, bo gdyby się dowiedzieli to byłyby problemy. Tylko Elijah zna całą prawdę. - wyjaśniła.

-Więc z moją pomocą chcesz pokonać Klausa? - kiwnęła głową, a on wybuchł śmiechem - Przecież my nie mamy z nim szans.

-Elijah..

-On też. - wszedł jej w słowo - Nikt nie ma szans z Klausem. Chyba, że masz kołek z białego dębu.

-Alaric ma, ale mogę go zdobyć. - Popatrzył na nią sceptycznie nastawiony.

- To się nie może skończyć dobrze...

-Jesteś mi winny pomoc! Przez Ciebie zostałam porwana! - warknęła i podeszła bliżej niego.

- Nie zapominaj, że pomogłem Ci uciec! - prychnął i zrobił krok w jej stronę.

- Nie musiałbyś tego robić, gdybyś najpierw mnie nie porwał! - wrzasnęła zdenerwowana do granic możliwości.

-Dobra! Sorry.. - wyrzucił ręce w powietrze - Ale wiesz, że jeśli nagle wrócę do domu to Damon mi nie odpuści? -

Westchnęła.

-Wiem. Dlatego wymyślisz ściemę o tym, że dopadł Cię Klaus i torturował Cię, aby dostać jakieś informacje. - wyjaśniła w skrócie.

-Nie mam możliwości odmowy, prawda?

-Prawda. - uśmiechnęła się podle.

-I myślisz, że oni to kupią? Tak po prostu? - zaśmiał się.

-Spokojnie, wrócisz jutro, ale zanim wejdziesz do domu spotkasz się ze mną. Zrobię Ci lekką krzywdę i dopiero wtedy wejdziesz do środka. - wytłumaczyła, a Mikaleson zmarszczył brwi.

-Robisz to dlatego, że chcesz dorwać Klausa czy zemścić się na mnie? - zacisnął usta w wąską linię.

-Dwie pieczenie na jednym ogniu. A teraz chodź.

-Niby gdzie? - prychnął.

-Muszę wejść oknem, które jest na pierwszym piętrze. Sama się tam nie dostanę.

Nic nie mówiąc ruszyli w drogę powrotną. Emily starała się zachować jak największy dystans. Owszem, liczyła na pomóc Kola, ale pamiętała, że to przez niego miała kłopoty. W kilka minut doszli pod dom braci Salvatore.

-Jak niby mam tam teraz wejść, geniuszu? - wkurzyła się, bo przecież to było nierealne. Mikaelson rozejrzał się wokół.

-Widzisz to drzewo? - wskazał palcem, na dąb przy oknie - Można się po nim wspiąć, wtedy mógłbym Ci pomóc dotrzeć do okna.

-Przecież między tą gałęzią a oknem jest z metr odstępu. - mruknęła zrezygnowana.

-Chodź, pomogę Ci. - chwycił dziewczynę za nadgarstek i pociągnął w stronę drzewa. Szybko wyskoczył na pierwszą gałąź i podał rękę Emily, aby pomóc jej wejść. Długo się wahała. Ale czy miała jakąś inną alternatywę? Wypuściła powietrze ze świstem i chwyciła dłoń bruneta. Kol pomogał jej tak długo, aż doszli do gałęzi, która była ich celem.

-Dalej ostatnia gałąź. - mruknął. Szybko chwyciła jego dłoń, jednak pociągnął ją zbyt mocno i wpadła na jego tors. Gałąź była zbyt wąska, żeby Emily mogła się odsunąć od Kola.

-I co teraz, geniuszu? - prychnęła.

-Teraz Cię podsadzę. - wyszczerzył się jak głupi. Blondynka pokręciła głową.

- Nie ma opcji. Jeszcze mnie upuścisz! - warknęła.

-Pierdolenie. - mruknął pod nosem. Nie czekając chwycił blondynkę w pasie.

-Co. Ty. Robisz. - wycedziła przez zaciśnięte zęby.

-Pomogam.

Emily chwyciła dłońmi za parapet.

- Nie dam rady się wciągnąć. - wyszeptała.

-Zacznij chodzić na siłownię. - prychnął. Jedną dłoń trzymał na jej talii, a drugą zjechał na udo.

-Gdzie z tą łapą? - warknęła.

-A Ty tylko o jednym. - roześmiany pokręcił głową. Po chwili opuścił drugą dłoń. Trzymając blondynkę za uda, podniósł ją wyżej. Emily podciągnęła się i wpadła po pokoju z hukiem.

-Ał. - warknęła.

Kol zaśmiał się pod nosem.

-Do jutra, blondi. - mruknął i zeskoczył na ziemię.

****
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał możecie zostawić gwiazdkę i komenatrz! Do następnego rozdziału kochani! ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro