29.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

30 gwiazdek = nowy rozdział!

-Emily, co Ty tu robisz? I to jeszcze z nim? - warknął wskazując na bruneta za plecami dziewczyny.

Spanikowana blondynka popatrzyła na Kola, licząc, że ten coś wymyśli, ale jedynie wzruszył ramionami.

-Wyjaśnię to. - wyjąkała i wyciągnęła ręce przed siebie, aby powstrzymać mężczyznę przed wyjściem. Jego wzrok od razu przeniósł się na dłoń Emily, w której znajdował się kołek. Damon spojrzał blondynce w oczy.

- Po co Ci to? - warknął. W oczach dziewczyny pojawiły się łzy. Nie tak miało być.

-Musisz wiedzieć, że naprawdę mi na tobie zależy. - wyszeptała, gdy z jej oczu poleciały pierwsze krople słonej cieczy - Nie chcę, żeby ktoś jeszcze przeze mnie zginął. - mruknęła. Spojrzał na nią zdezorientowany, unosząc jedną brew w górę.

-Blondi, ale o czym ty mówisz? - na jego twarzy pojawił się grymas.

-Wybacz. - wyszeptała jedynie i szybko odwróciła się w stronę pierwotnego - Rób swoje. - poprosiła. Mikaelsonowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. W wampirzym tempie znalazł się przy czarnowłosym i skręcił mu kark.

Emily wstrzymała oddech, patrząc jak ciało Damona upadło na zimną podłogę. Emily powoli podniosła wzrok i spojrzała w oczy bruneta.

-Naprawdę Ci na nim zależy. - stwierdził uważnie ją obserwując, a ona skinęła głową.

- Tak, ale w między czasie pojawił się ktoś jeszcze i miałam niezłe zamieszanie w głowie. - bezwiednie wzruszyła ramionami - Ale tak, zależy mi na nim. Tylko kiedy się już obudzi nie będzie chciał mnie znać... - stwierdziła z bólem.

-Wybaczy Ci. - uśmiechnął się pewnie, ale dziewczyna jedynie pokręciła głową.

- Nie wybaczy mi tego, że to właśnie Ty mi pomagasz. Nie wybaczy, że nie powiedziałam mu co zamierzam zrobić. - z każdą chwilą głos coraz bardziej jej się łamał - Ale nie mogę teraz odpuścić.

-Damy radę, Ema. Nie jesteś sama. - szybko przeczesała dłonią włosy i skinęła głową.

-Idziemy po twojego brata i zaczynamy. - rzuciła pewnie i chowając kołek do wewnętrznej kieszeni bluzy, opuściła pokój Saltzmana. Razem z pierwotnym zeszła na dół, gdzie w kuchni zastała Rica i Stefana zawzięcie dyskutujących o czymś.

-Ric. - mruknęła wchodząc do środka, a mężczyzna spojrzał na nią - Idę się przejść.

- Nie możesz iść sama. - warknął wstając.

-Kol zaproponował, że może ze mną iść. - dodała wskazując na bruneta obok. Stefan zmierzył pierwotnego od stóp do głów. Psychopatyczny Kol Mikaelson, najbardziej szalony członek całej tej popieprzonej rodzinki tak po prostu ma ochotę iść na spacer? Coś tu było nie tak.

- Nie obrazicie się jeśli dołączę? - zapytał młody Salvatore. Zestresowna nastolatka popatrzyła na Kola, a ten jedynie westchnął.

-Nie wiem czemu aż tak mi nie ufacie, ale jeśli wtedy poczujesz się lepiej to chodź. - machnął dłonią i ruszył do wyjścia.

Emily ze Stefanem od razu ruszyli za nim. Ledwie opuścili dom, a Kol chwycił wampira i łapiąc za jego głowę, przekręcił ją, tym samym łamiąc mu kark.

-Oni mi tego naprawdę nie wybaczą... - westchnęła zrozpaczona, przeciągając twarz dłońmi.

-Tym się nie martw. Ogarniemy to jak już pozbędziemy się Klausa.

-Zgadzam się, Kol. - obok nich pojawił się Elijah - Wiem gdzie jest Niklaus. - mruknął pewnie - Jest z nim Rebekah.

-Tam gdzie mówił od początku? - mruknął Kol.

-W rzeczy samej, bracie.

-Nic jej nie jest? - pytanie wyszło z ust blondynki, zanim zdążyła to przemyśleć. Martwiła się o Rebekę.

-Tak. Jest cała i zdrowa. W teraz chodźmy, zanim Stefan i Damon się ockną i z ekipą postanowią działać na własną rękę. - stwierdził Elijah. Pozostali jedynie skinęli głowami i wspólnie ruszyli do miejsca wskazanego przez najstarszego pierwotnego.

****
Do następnego rozdziału kochani! Gwiazdki i komentarze mile widziane! ❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro