33.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

30 gwiazdek = nowy rozdział!


Klaus szybko ulotnił się z miejsca zbrodni, nie miał za miaru po raz kolejny słuchać tego jaki to on jest zły. Gdy był już w bezpiecznej odległości zwolnił i postanowił pospacerować. Wiedział, że to jego ostatnie dni w Mystic Falls, polubił to miasto. Spędził tu dużo czasu i ma z tym miejscem wiele wspomnień. Większość z nich to, co prawda morderstwa i porwania, ale do takich rzeczy też można mieć sentyment. Prawda?

W końcu stanął przed znakiem "Witamy w Mystic Falls".

Westchnął i zrobił kolejny krok jednocześnie opuszczając Mystic Falls.

-Chciałeś odejść bez pożegnania? - usłyszał dobrze znany głos zza pleców. Odwrócił się i z uśmiechem na ustach spojrzał na brata.

-Kol. - westchnął i szybko znalazł się przed bratem. Szczęśliwi objęli się w męskim uśmiechu - Co tutaj robisz? - mruknął odsuwając od siebie brata.

-Przyszedłem się pożegnać z bratem. - stwierdził wzruszając ramionami jakby nigdy nic.

-Kol, powinieneś być teraz z nimi i przynajmniej udawać, że ruszyła Cię śmierć tej blondyneczki. - prychnął - Zresztą mogłeś tam jeszcze poleżeć i udawać złamany kark, żeby nie było podejrzeń. - stwierdził po chwili namysłu.

-Nik, Elijah i tak będzie na mnie wściekły, że skręciłem mu kark i z pewnością powie to reszcie. - warknął niechętnie.

-Przecież to był pomysł blondyneczki. - zmarszczył brwi.

-I myślisz, że mi w to uwierzą? - parsknął.

-Powinni. - wzruszył ramionami.

-Emily nie żyje. - warknął młodszy - I dobrze wiemy czyja to wina

Blondyn przewrócił oczami i uniósł ręce w górę.

-Wiedzą tyle, ile chcieliśmy, żeby wiedzieli. Wiedzą, że to ja ją zabiłem. Dla nich tylko ja jestem winny. I myślę, że lepiej, żeby tak pozostało. Lepiej, żebyś się nie wydał. - westchnął patrząc karcąco na brata.

- Nie mam zamiaru im mówić. - prychnął zirytowany.

-I bardzo dobrze. - warknęła hybryda - Powiedz mi tylko, po co to wszystko? Dlaczego poprosiłeś mnie o pomoc? Tyle zachodu i ukrywania wielu faktów, po co? - westchnął nie rozumiejąc młodszego brata.

Kol uśmiechnął się w typowy dla siebie sposób. Ten psychopatyczny błysk w oku, miał tylko on z całej rodziny.

-Damonowi na niej zależało. - wzruszył ramionami - A oboje wiemy ile razu Salvatore wszedł mi w paradę i pokrzyżował mi plany. - zrobił kilka kroków i rozejrzał się po okolicy. Cisza i spokój. A wokół nich był jedynie las - Taka zemsta. - dodał na zakończenie.

Klaus skinął głową dając mu do zrozumienia, że rozumie.

-Przecież ją lubiłeś. - zaoponował po chwili - Naprawdę polubiłeś tą blondyneczkę. Było tyle innych rozwiązań. Mogłeś mu ją odbić? Albo nastawić przeciwko niemu? A Ty zrobiłeś coś czego raczej nikt by się po tobie nie spodziewał. - mruknął - Mówię to z bólem, ale mam wrażenie, że jesteś jeszcze większym psychopatą niż ja.

Brunet uśmiechnął się diabelsko na słowa brata.

-Z twoich ust to prawdziwy komplement. - stwierdził zadowolony z siebie.

Blondyn zaśmiał się i rozejrzał wkoło.

-Na mnie już czas. - skwitował po chwili - Wolę uniknąć kolejnego spotkania z nimi. - młodszy pokiwał głową doskonale go rozumiejąc.

-Jasne. - zaśmiał się krótko. Po raz drugi tego dnia objęli się mocno i pożegnali. Klaus nie czekał długo od razu po odsunięciu się od brata z prędkością wampira ulotnił się.

Kol po raz ostatni spojrzał na miejsce, w którym przed chwilą stał jego brat i po raz ostatni tego dnia na jego twarzy pojawił się uśmiech.

****
Moi drodzy, mam nadzieję że rozdział się wam spodobał! Jeśli tak pamiętajcie że gwiazdki i komentarze są mile widziane! Do następnego rozdziału! ❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro