7.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

25 gwiazdek= kolejny rozdział.


I kolejny huk.

Emily siedziała w swojej sypialni już od ponad piętnastu minut i usłyszała w między czasie huk, jakieś uderzenia, dźwięk tłucznego szkła i krzyki.

Westchnęła i po raz kolejny okrążyła swój pokój.

Przależywała wewnętrzny konflikt. Zejść czy nie?...

W końcu kiedy już trzymała dłoń na klatce drzwi się otworzyły. A ona w wyniku mocnego szarpnięcia poleciała w przód. Nie zaliczyła jednak spotkania z podłogą a z czyjąś klatką piersiową. Spojrzała w górę i ujrzała brązowe tęczówki.

J-jak poszło? - wyjąkała dalej będąc w ramionach Kola.

-Dobrze. - mruknął. Pomógł jej wstać i oboje weszli do pokoju.

Szybko zamknął za sobą drzwi i odwrócił się do Emily.

Blondynka momentalnie zakryła usta dłońmi.

-Mój Boże! - jęknęła. Miał podbite oko i rozwaloną wargę.

Mikaelson przewrócił oczami i parsknął śmiechem.

-Wyluzuj! Damon wygląda dużo gorzej.

Blondynki wcale to nie uspokoiło.

-Co mu się stało? Co mu zrobiłeś? - warknęła łapiąc go za kołnierzyk koszulki.

Brunet przeniósł swoje dłonie na biodra dziewczyny.

- Po pierwsze, jesteś urocza, gdy próbujesz być groźna. - zaśmiał się - Po drugie, on zaczął bójkę, a to chyba oczywiste, że jestem starszy i silniejszy, więc od początku był skazany na porażkę. Sam jest sobie winny. - skwitował.

Nastolatka wstrzymała oddech i skinęła głową.

- Ale nie musiałeś mu od razu robić krzywdy! Co mu zrobiłeś?

- Nic poważnego. Ma trochę rozwaloną twarz i możliwe, że skręcaną rękę, ale spokojnie.. Szybko się zregeneruje i nie będzie śladu. - wyjaśnił.

Emily jedynie pokiwała głową.

Po chwili uświadomiła sobie, że dalej stoi bardzo blisko bruneta, a jego ręce ciasno oplatają ją w talii.

Szybko wyplątała się z jego objęć.

Odchrzaknął.

- To... Jaki mam plan? - mruknęła.

- Nie rozumiem... - stwierdził po chwili.

-Zakładam, że już nie chcesz udawać, że jesteśmy blisko.. - wyszeptała.

-Niby czemu? - zaśmiał się - Myślisz, że przez to, że przyjąłem kilka ciosów to teraz odpuszczę? - parsknął po czym pokręcił głową - Wręcz przeciwnie! Zrobię wszystko, żeby go zdenerwować. - wyjaśnił z szerokim uśmiechem na twarzy.

-Naprawdę? W sensie... zrozumiem jeśli już nie masz ochoty udawać.

- Nie, serio. Jest okey, z przyjemnością Ci pomogę. - stwierdził.

- Tylko, że nie robisz tego, żeby mi pomóc. - zaśmiała się - Po prostu chcesz wkurzyć Damona.

Wzruszył ramionami.

-Nie będę kłamał. Głównie o to mi chodzi, ale jeśli przy okazji Ci pomogę to Ma mu dwie pieczenie na jednym ogniu.

-Niby tak, ale myślę, że musimy wymyślić jakiś inny plan. Taki, żebyś nie obrywał po każdym naszym spotkaniu... - stwierdziła z grymasem na twarzy.

-W sumie to całkiem mi się podobało. Zwłaszcza moment, w którym poleciał na ścianę w wyniku mojego uderzenia. - zaczął się śmiać gdy przypomniała mu się ta chwila.

-Jesteś okropny... - stwierdziła.

-I pewnie będę miał na Ciebie zły wpływ. Więc przemysł czy chcesz takich znajomych jak ja. - rzucił się na łóżko z uśmiechem na twarzy.

-Wydajesz się być całkiem nie groźny, przynajmniej narazie.. No i dla mnie, bo Damon raczej nie podzieli mojej opinii.

Jej wypowiedź sprawiła, że Kol znowu zarechotał.

-Gdyby Damon wiedział o co w tym wszystkim chodzi wkurzył by się. - rozmarzył się.

-I to jak... - pokiwała głową.

-No mniejsza... Co proponujesz? Jak chcesz wkurzyć Damona, żeby spotkanie z nim nie kończyło się bójką?

-Nie wiem. - mruknęła i skoczyła na łóżko, kładąc się obok niego.

-A gdyby tak... - zastanowił się chwilę. Nagle podniósł wzrok i spojrzał blondynce prosto w oczy. - A gdyby tak poprosić o małą pomoc? - zaproponował.

****
Mam nadzieję że rozdział się spodobał, jeśli tak możecie zostawić gwiazdkę i komenatrz! Do następnego rozdziału kochani! ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro