9.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

25 gwiazdek = nowy rozdział!

Wieczorem każdy w domu braci Salvatore siedział w salonie. Wspólnie próbowali wymyślić jak znaleźć Klausa, jednak nie ruszyli z miejsca. Niklaus jest sprytniejszy niż myśleli i nie zostawiał za sobą śladów.

-Poddaje się! I tak nic nie wymyślimy, ja idę się położyć i odpocząć. - warknął Kol.

-Świetnie! Więc Ty po prostu pójdziesz spać a my będziemy szukać twojego brata wariata! - prychnął czarnowłosy.

- Daj sobie spokój, Damon. - warknął - Czepiasz się mnie od kiedy się tu pojawiłem, a nic złego jeszcze nie zrobiłem. - mruknął i ruszył na piętro mieszkania.

-Chyba nie myślisz, że pozwolę Ci tu nocować. - warknął zdenerwowany.

-Oczywiście! Najlepiej postaw mi budę przed domem. - odparował.

-Stefan powiedz mu, że ma stąd wypierdalać albo ja mu pomogę. - zwrócił się do brata.

-Damon, uspokój się. Kol nie zrobił nic złego. Zresztą skoro Elijah może tu zostać to Kol również. - wyjaśnił młodszy Salvatore.

-Dobrze! Więc niech obaj stąd wyjdą i nie wracają! I tak nam nie pomogą, nie wiedzą i nie mają jak! - prychnął.

-Damon co się z Tobą ostatnio dzieje? - warknęła blondynka. Miała nadzieję, że domysły Kola co do uczyć Damona były prawdziwe. Naprawdę zależało jej na Damonie.

-Co ze mną się dzieje? - parsknął śmiechem - Co z Tobą się dzieje? Łykasz wszystko co ten debil Ci mówi! - wskazał ręką na Kola.

-A co? Zazdrosny jesteś? - zakpił młodszy Mikaelson.

Emily szybko spojrzała na Damona. Tak samo jak reszta obecnych w salonie. Kol idealnie wykorzystał sytuację i wszyscy liczyli, że teraz czarnowłosy się wyda.

-Zazdrosny? Niby o co? - odparował.

Oczy nastolatki zaszyły się łzami. Liczyła na zdecydowanie inną odpowiedź.

Nie mówiąc ani słowa ruszyła na górę do swojego pokoju. Chyba jednak myliła się co do uczuć Damona. Zresztą nie tylko ona. Elijah, Kol, Stefan i Ric zaskoczeni spojrzeli na Damona.

Zatrzasnęła za sobą drzwi a z jej oczu poleciały łzy. Blondynka położyła się na łóżku i wtuliła twarz w poduszkę.

Usłyszała dźwięk otwieranych drzwi.

-Kimkolwiek jesteś, wiedz, że nie mam ochoty na towarzystwo. - jej głos był zniekształcony.

-Nawet dla mnie nie zrobisz wyjątku? - głos Kola dotarł do jej uszu.

Nic nie odpowidziała jedynie mocniej wtuliła się w poduszkę.

Głośno wypuścił powietrze z płuc. Liczył, że będzie łatwiej.

- Daj spokój, Emi... - jęknął i położył się obok Emily.

Dziewczyna pociągnęła nosem. Choć z każdą chwilą z jej oczu leciało mniej łez, wciąż było ich dużo.

- Nie jest wart... - zaczął, ale mu przerwała.

-Już wiemy. - mruknęła - Wiemy, że mu nie zależy. Chyba już wszystko nam powiedział... Pomyliliśmy się i tyle. - powoli się podniosła i usiadła opierając się o ścianę. Mikaelson zrobił po chwili to samo - Już nie musisz udawać. - szepnęła - Bardzo dziękuję, że chciałeś pomóc. W zasadzie... Pomogłeś. - uniosla głowę i spojrzała mu w oczy - Dziękuję.

Nic nie mówiąc przyciągnął ją do siebie i mocno uścisnął. Nie wiele myśląc blondynka wtuliła się w niego jeszcze mocniej. Potrzebowała bliskości. W tym momencie naprawdę potrzebowała czyjeś bliskości.

Normalnie mimo wielu sprzeczek poszłaby do matki. Niestety takie dni już nie wrócą.

Myśl o matce jedynie spotęgowała jej ból. Ponownie z oczu poleciały łzy.

-Ej no nie płacz, Emi. - mruknął Kol, gładząc nastolatkę po plecach - Blondi! Zaraz pomoczysz mi całą koszulkę! - warknął starając się rozładować napięcie.

-Wybacz. - zaśmiała się.




*****
Właśnie wybiło 1 tysiąc wyświetleń i 320 gwiazdek! Bardzo wam dziękuję! ❤❤ Mam nadzieję, że każdy rozdział, który piszę jest w stanie sprostać waszym oczekiwaniom. Do następnego rozdziału kochani!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro