Fragment 11 mojej 2 powieści

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Ona tylko potrząsnęła grzywą po czym...Zaczęła nas prowadzić do bramy Rezerwatu Odanak i dalej, wgłąb tegoż właśnie rezerwatu.
Prowadziła nas tak i prowadziła. Po drodze mijaliśmy kilku mieszkańców rezerwatu, klacz jednak przy żadnym z nich się nie zatrzymała.
Wildfire zatrzymała się dopiero dużo dalej, przy jednym, jedynym tradycyjnie wyglądającym wigwamie.
Po chwili wyszła z niego kobieta.
Jej twarz wyglądała naprawdę tak,jakby miała co najmniej ze sto lat...Za to cała reszta absolutnie nie.
Kobieta miała na moje oko metr osiemdziesiąt wzrostu, ciemniejszą karnację, ciemnobrązowe oczy, rozpuszczone, długie do pasa,czarne włosy, o dziwo nawet w najmniejszym stopniu nie pokryte jeszcze siwizną.
Była ubrana jak się domyślałem w tradycyjne dla jej plemienia ubrania.
Gdzieniegdzie miała też plemienne tatuaże.
Była również bosa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro