Fragment 8 mojej drugiej powieści

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


"Żadnej z nas tak na dobrą sprawę nie podobało się to,że jesteśmy zdane na siebie,ale teraz było już za późno. Było już w okolicach godziny dwudziestej a sklep był otwarty jedynie do dwudziestej drugiej. Miałyśmy więc tylko dwie godziny na zakupy. Esmeralda jednak wybawiła nas z tej patowej sytuacji,bo już po chwili zaczęła chwytać w ręce jakieś produkty. Wyglądało na to,że ona już ma plan i nawet,że te dekoracje będą całkiem spójne same ze sobą. Widziałam dużo odcieni koloru niebieskiego od bardzo jasne błękity po granat. Po chwili ja również wzorem przyjaciółki zaczęłam chwytać w ręce różne wstążki,confetti,brokaty i wszystko,co jeszcze wpadło mi do głowy. Kiedy już dokonałyśmy zakupów trzeba było zabrać się na klify i zacząć ozdabiać miejsce imprezy. Zamówiłyśmy więc taksówkę. Zanim się zabrałyśmy z naszymi wielkimi torbami zakupów to minęło dobre kilka albo nawet kilkanaście minut. Sama droga do klifów to było kolejne półtorej godziny drogi. Kiedy już tam dotarłyśmy było pół godziny przed północą. Co za tym idzie było ciemno i,jak na tę porę roku przystało,dosyć zimno bo aż siedem stopni poniżej zera. Jednak nie przeszkodziło nam to w wypełnieniu naszego zadania. Co nie oznaczało jednak,że nie napotkamy na pewne trudności. A trudnościami było to,że z racji ciemności,więc też i mimo wszystko bardzo mocno ograniczonej widoczności,co chwilę potykałyśmy się jedna o drugą. Ale z drugiej strony przyniosło nam to też całkiem dużo śmiechu. Nawet się nie zorientowałyśmy,kiedy zaczęło...wschodzić słońce. Jak się okazało zdążyła wybić godzina czwarta nad ranem. Miało to swoje plusy,bo mogłyśmy zobaczyć efekty naszej pracy po omacku w świetle dziennym. I o dziwo to wszystko nie wyglądało tak źle,jak żeśmy się tego spodziewały. Więc znów zamówiłyśmy taksówkę i czym prędzej udałyśmy się do domu. Ledwo udało nam się wpaść niespostrzeżenie przez drzwi,które o dziwo były otwarte.Weszłyśmy więc bardzo cicho zamykając za sobą drzwi. Udałyśmy się do swoich pokoi z nadzieją,że uda nam się pospać tak co najmniej do dziesiątej. Nasze nadzieje w sumie nie były tak bardzo dalekie od prawdy,bowiem zostałyśmy obudzone dopiero o godzinie dziewiątej pięćdziesiąt.Shannon po prostu bez zbędnych ceregieli weszła do pokoju, odsłoniła zasłony,zabrała nam kołdry i poduszki i kiedy byłyśmy jeszcze pół przytomne zwlokła nas z łóżek."

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro