Amin mela le

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

One-shot powstały ze współpracy z Duchognisty, z którą się przemiło pracowało. Zapraszam również do zajrzenia na jej profil.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Będzie dobrze - szepnęła cicho, stojąc przed ogromnym, zdobionym roślinnymi ornamentami lustrem w jednej z odnowionych odchodzących od głównych komnat łazienek i od kilku minut nerwowo przystępując z nogi na nogę.

Bose stopy delikatnie odbijały się od kafelków, wystukując w ciszy rytm do nuconej przez kobietę staro elfickiej kołysanki. Pięknej pieśni, jaką z dawien dawna zwykł śpiewać jej ojciec. Jako dziecko zasypiała przy tej melodii, wsłuchując się w kolejne zwrotki opowieści o dalekich podróżach, skarbach i niedostępnych miejscach z błogością oddając się we władanie Irmo, daleka od wszelkich życiowych zmartwień, jakich trosk doznała w ciągu dnia. Ballada niosła ze sobą ukojenie, ciepło, pokłady potrzebnej równowagi emocjonalnej przez te wszystkie czasy, gdy jako młoda Elfka stawiała czoło swoim pierwszym przeżyciom, błędom, odkryciom... Swojej pierwszej miłości. Jedynej miłości.

Estel" pomyślała Arwen, zaciskając dłoń na materiale jedwabnego szlafroka.

Szara satyna ozdobiona mnóstwem maleńkich, białych detali zaszeleściła pod wpływem nagłego gestu, zawijając się w drobnych palcach jej wysokości w delikatne drobne, kwieciste fałdki, a tym samym uwydatniając ukryty pod prawie przezroczystą tkaniną blady brzuch, smukłą talię oraz drobne, kształtne piersi z widocznymi zza odzienia delikatnie zaróżowionymi, lekko twardymi już z podniecenia sutkami. Po oddaleniu się od zwierciadła na odległość widoczne stawały się również szerokie, niezwykle ponętne biodra i delikatny okryty koronkową bielizną ciemny punkt między stykiem ud. Na widok dolnej partii ubioru Półelfka wykrzywiła delikatnie usta nie do końca zadowolona z zaproponowanej jej, o ironio, przez babkę propozycji. Będąc jednak zżyta z Panią Złotego Lasu, nie odmówiła podarku, czując, że chociaż ona nie jest przekonana co do upominku, sam król Elessar, może mieć nieco odmienne do niej zdanie na ten temat.

- Król Elessar... - Arwen westchnęła, odgarniając hebanowe kaskady za ramiona, pozwalając im swobodnie spływać wzdłuż kręgosłupa aż do zwieńczenia wąskich pleców, jednocześnie chwytając w palce dwa pozostawione wolno kosmyki grzywki, by zająć się zaplataniem drobnego warkoczyka.

Elessar, Thorongil, Obieżyświat, Dúnadan, Aragorn II, zwany też Telcontar, gdyż w quenyi nie brzmi to tak źle... Estel...

Ten sam, którego przed laty poznała w Rivendell. Jej jedyna miłość, człowiek, dla którego zdolna była posunąć się do poświecenia daru wieczności, Wódz Strażników, władca Gondoru i Anoru, a od dziś...

Wzrok Półelfki odruchowo padł na starannie złożoną, białą suknię zwieńczoną u dołu szeregiem udrapowań i milionami powszywanych w falbanki różnokolorowych pereł. Mieniły się wszystkimi możliwymi odcieniami niebieskiej oraz fioletowej barwy, począwszy od grantów, przechodząc w subtelne kolory błękitu lilii, by zakończyć na całkowitym niezmąconym niczym, ostrożnie wprowadzonym w kompozycję srebrze. Pasowały do ułożonego tuż obok pobłyskującego zdobionego drogocennymi szafirami diademu, wykonanego z tak ogromną precyzją i szczegółowością, iż mogącego należeć do jednej tylko obecnej w Gondorze persony. Niegdyś Półelfia księżniczka, teraz żona króla musnęła dłonią materiał ślubnej kreacji ślubnej, znów delikatnie unosząc kąciki ust ku górze, po chwili opuściła je, uświadomiwszy sobie czekające ją niebawem nowe doświadczenia, na które bądź co bądź mimo licznych pouczeń, zapewnień Lady Galadriel nie czuła się wciąż dostatecznie przygotowana. Chociaż babka ostrzegła ją, czego może się spodziewać, a na myśl o czekającym na nią za drzwiami mężczyzną, wciąż doznawała lekkiego zmieszania, czując jednocześnie, jak jej delikatne policzki pąsowieją, tworząc na powierzchni lica zaróżowiony ślad i choć usiłowała zlikwidować rumieniec. Ten uparcie trzymał się swojego położenia, za nic nie dostosowując do zamierzeń właścicielki, jakby tego było mało, powiększając z każdą kolejną przybliżającą ją do ponownego zetknięcia z mężem chwilą. Nowe wyobrażenia na temat skrytych pod tuniką, dobrze zbudowanych mięśni torsu i ramion powodowały gwałtowny przypływ gorąca, przyprawiając początkującą królową o szybsze bicie serca, jednocześnie dając również upust zmieszanym z podnieceniem obawom.

- Będzie dobrze - Jej Wysokość otuliła się szczelniej podomką, doskonale zdając sobie sprawę, iż cienki materiał nie ochroni jej ani przed wzrokiem oczekującego ją małżonka, ani tym bardziej zimnem, które teraz stojąc po zażytej wcześniej kąpieli, zaczynała odczuwać na powierzchni odsłoniętej skóry.

- Przecież nie może być inaczej. Tyle lat na to czekałaś! Dasz sobie radę księżniczko Lórien i Imladris. Pokaż mu, że wyszedł za właściwą osobę Pani Gondoru... - szepnęła, cicho bardzo powoli zbliżając kroki do dębowego przejścia do komnaty.

- Valarowie - zatrzymała się z dłonią na gałce - Żebym tylko sprostała jego oczekiwaniom.

Aragorn siedział rozłożony na stercie leżących wokoło ozdobnych poduszek. Gdy drzwi do łazienki uchyliły się, wypuszczając do pokoju smugę chłodnego powietrza, podniósł głowę w kierunku powiewu, po czym zamarł, gdy jego oczom ukazała się rozświetlona przez płomień zawieszonego przy oknie kaganka sylwetka. Kobieta, która weszła do pomieszczenia, mimo widocznego niepokoju w oczach, zdawała się emanować nieznaną mu dotąd siłą. Stalowe tęczówki wpatrywały się w niego, mieniąc odbitym światłem świec. Lady Undómiel zbliżała się powoli w stronę łóżka, zaciskając delikatnie palce na końcach rozszerzanych rękawów. Gdy stanęła przy filarze łoża, oparła się o niego, unosząc niepewnie kąciki ust. Po chwili mężczyzna również odwzajemnił uśmiech, przeczesując palcami przydługie włosy.

- Moja Lady nie zmarzniesz? - zapytał z troską, powłócząc wzrokiem po sylwetce partnerki, czując ciepło wokół serca, stojąca przed nim kobieta przed paroma godzinami stała się jego żoną, tak długo wyczekiwaną.
- Estelu, kiedy myślę o tym, co stanie się dzisiaj, nie jest mi przeznaczone zmarznąć, gdyż spełniło się nasze marzenie - szarooka usiadła na skraju łóżka, opierając się bokiem o zagłówek.

Elessar chcąc lepiej widzieć świeżo upieczoną małżonkę, obrócił się na bok, wspierając głowę na ręce opartej na poduszkach. Trwali przez jakiś czas w takich pozycjach obserwując siebie nawzajem, po czym Arwena usiadła z typową dla siebie gracją, przysuwając w kierunku Strażnika. Mężczyzna uważnie obserwował ruchy kobiety, czekając na pierwszy krok z jej strony. Przesunęła palcami po policzku męża, muskając opuszkami wypukłość na szyi, co spowodowało wzięcie głębszego oddechu przez partnera. Po tym, jak pochyliła się w kierunku twarzy, omiotła dmuchnięciem lewy płatek ucha, powodując dreszcze na skórze Aragorna, który zatopił swoją dłoń w hebanowych włosach kobiety, pozwalając im opaść do przodu. Ciemne kaskady łaskotały go po ramieniu. W chwili, gdy palce drugiej dłoni zbliżyły się, jednak wsuwając pod poły czarnej tkaniny, Półelfka zastygła nagle bez ruchu, prostując się jak struna odnawianej harfy. Czuła ciepło dłoni dotykające jej talii, widząc, że jest to dopiero preludium do tego, co ma się dopiero wydarzyć. Tymczasem Aragorn widząc oblicze elfiej księżniczki, zaprzestał czynionych w jej kierunku pieszczot, zatrzymując jedynie dłoń na drobnym ramieniu. Mimika króla zmieniła się diametralnie, widoczne pożądanie w spojrzeniu zniknęło, ustępując miejsca wyrazom troski.

- Undóme? - szepnął lekko zbity z tropu zachowaniem małżonki.

- Arwen... - przesunął dłonią po wcięciu w talii - Co się dzieje moja miła ? Czy uczyniłem coś nie po twojej myśli ?

Nie odpowiedziała jednak od razu. Mimo miłości do władcy, która w niej istniała, nie była pewna kolejnych kroków. Zamiast tego wpatrzyła się we własne stopy, nerwowo bawiąc ozdobą od odzienia, za wszelką cenę starając unikać spojrzenia jasnych tęczówek męża.

- Moja Miłości - zaczął łagodnie - Czy zechciałabyś porozmawiać o tym, co trapi twoje myśli?

Królowa znów nie zabrała jednak głosu, tym razem pociągając nogi, tak by siedzieć z kolanami pod brodą. Po chwili twarz władcy wygładziła się, Król spokojnie pokiwał głową, po czym ujął delikatną dłoń małżonki w swoje ręce i pogładził kciukami wierzch, unosząc kąciki ust w szczerym uśmiechu.

- Zdenerwowana ?
- Trochę.

Estel zmarszczył brwi, po czym wstał z materaca i po okrążeniu Arweny stanął za jej plecami.

- Pochyl głowę do przodu - szepnął, kładąc dłonie barkach wybranki.

Usłuchała, wykonując prośbę męża. Aragorn zaczął masować ramiona Undómiel, czując pod palcami, jak bardzo jest spięta. Początkowo ruchy były łagodne, jednak im bliżej karku znajdowały się opuszki, tym siła nacisku delikatnie się zwiększała. Im dłużej czynił gest, tym władczyni rozluźniała się stopniowo, oddychając głębiej i spokojniej. Plecy przestały wydawać się tak twarde, jak z początku. Skóra stała się delikatniejsza tym bardziej skłonna do pozytywnych na odczuwany miły dotyk.

- Dziękuję.

W odpowiedzi poczuła delikatny niczym muśnięcie piórkiem pocałunek na czubku lewego ucha.

- Wybacz Estel. Najpierw tłumy ludzi gotowych oglądać nasz ślub potem wesele, na którym, choć bawiłam się przednio, przyszło mi przyjmować gratulacje od wszelkich przybyszy z terenów Śródziemia. Do tego dochodzimy do obecnego punktu i spraw, w których, choć jak na Elfkę mam już swoje lata - królowa zaczerwieniła się nieznacznie, aż po ostre czubki uszu, upodabniając tym samym do ledwie wkraczające w dorosłe życie podlotka - Nie mam jeszcze aż takiego doświadczenia. Chciałam jak najlepiej, ale ogrom okazywanego mi zainteresowanie nieco mnie przytłoczył.
- Arwen - Strażnik objął ramionami drobną sylwetkę kobiety i przytulił twarz do zagłębienia w jej szyi - Dla mnie zawsze będziesz tą roześmianą Elfką, którą poznałem w Imladris. Nie ma dla mnie znaczenia czy jesteś królową, czy zwykłą uzdrowicielką. Nie ma również to, czy jesteś w pięknych strojach i uczesaniach, czy prosto po pobudce w wiosenny dzień, w koszuli nocnej i prostym warkoczu. Do tego słodko wyglądasz, gdy tak oblewasz się rumieńcem - usłyszała przy swoim uchu władczyni.
- Estel!
- Hmm...? - mruknął, drapiąc zarostem po smukłej szyi elfki.

Arwen spurpurowiała jeszcze bardziej. Gdy dłonie Strażnika znów znalazły się niebezpiecznie blisko jej biustu, jęknęła cicho, przysuwając się do niego. Dúnadan zachichotał cicho, odwracając Półelfkę przodem, by ucałować drobny, dziewczęcy nos. Arwen wsunęła się na kolana władcy, siadając na nich, by po chwili przewrócić męża na plecy.

- Hapf...- zdążył tylko stęknąć, czując drobne dłonie na skórze głowy.

Arwen, widząc zadowolenie, kontynuowała czułe gładzenie, stopniowo przenosząc jedną z rąk na męski kark, drugą zaś w kierunku zapięć męskiej koszuli z ekscytacją obserwując zachwyconego monarchę. Drobne palce zręcznie radziły sobie z guzikami tuniki. Dúnadan nie chcąc bardziej poranić swoich dłoni, od zaciskanych z emocji pięści i wzbijających się przez to paznokci, przeniósł je na szczupłą talię Undómiel, badając fakturę skóry na niej i brzuchu kobiety. Gdy usta mężczyzny zbliżyły się do jednej z piersi, gryząc delikatnie wystający element, Pani Gondoru pisnęła z zaskoczenia, podskakując na materacu z taką gwałtownością, iż Estel leżący pod kobietą przesunął się dobre kilka centymetrów do przodu, niemal wypadając głową tuż za spód materaca.

- Estel ! Co ty robisz ?! - władczyni zaśmiała się perliście, podczas gdy Strażnik znów zsunął się nieświadomie głową ku posadzce, ostatkami sił trzymając dębowych wykończeń łoża.
- Emm... Całuję?
- To nie był pocałunek ! Ugryzłeś mnie !

Mężczyzna uśmiechnął się szeroko i bezczelnie.

- Ależ Najdroższa...

Oczom Arwen ukazał się rząd zdrowych, białych zębów. Elfka wciąż nie schodziła z męża, chroniąc go przed niechybnym zderzeniem z podłogą.

- Nie rób tego wię... - zmrużyła szare tęczówki.

Nie zdążyła jednak dokończyć, gdyż jej dolna warga została pocałowana przez wybranka.

- Aragornie! Doigrałeś się teraz! - zawołała, gdy usta władcy przeniosły się na drugi z sutków.
- Oj... - zdążył jęknąć.

Nie dane mu jednak było powiedzieć nic więcej, gdy coś z głośnym trzaskiem przerwało wesołe przekomarzanie. Nim którekolwiek z nowożeńców zdążyło się zorientować w sytuacji, leżeli już na posadzce pośród rozsypanych poduszek, złamanych nóg łoża, desek oraz kilku sprężyn. Całości zaś dopełniała trzymana przez króla oderwana rama.

- Co... co się stało? - Arwen zamrugała ze zdumienia.

Aragorn uniósł się nieco, przyglądając to oderwanemu elementowi, to obliczu małżonki. Rozejrzał się po komnatce, by zorientować w zaistniałej sytuacji, a uczyniwszy to, lokalizując źródło zaistniałego, pokręcił z niedowierzaniem głową.

- Rusztowanie się zapadło - odparł z rozbawieniem.
- Faktycznie. Tego bym się nie spodziewała.
- No cóż... Emm... Chyba nowe łóżko nam się przyda. Chociaż... Tak też mi wygodnie - powiedział i poderwał się razem z kobietą, obracając się w powietrzu, przez co królowa teraz leżała na poduszkach, odrzucając wcześniej dzierżoną ramę.

Oboje parsknęli nagle gromkim, niekontrolowanym śmiechem, tarzając pośród rozrzuconej pościeli i odgarniając na boki stos połamanego drewna.

- Zapamiętać - wymruczała Arwen, muskając wargami żuchwę mężczyzny - Nigdy więcej nie zlecam składnia nowych mebli moim starszym braciom, nawet jeśli sami zdecydują się pomóc. Noldorowie znają się na metalurgii, nie obróbce drewna.
- Wiedziałem, że są typami śmieszków, ale nie sądziłem, że aż tak, żeby zaskakiwać nad podczas nocy poślubnej - powiedział, śmiejąc się głośniej - Żebym ja im kiedyś nie pomógł, gdy znajdą sobie partnerki - mruknął znacznie spokojniej.
- Nigdy mi nie odpuszczą, ale cóż przynajmniej nie podrzucili mi orczych łbów do komnaty jak za czasów mojego dzieciństwa.
- Kochanie... Tylko się nie denerwuj, jak ci zaraz coś powiem. Ten łeb co miałaś w szafie to moja sprawka...

Mężczyzna schował głowę pod jedną z poduch. Gwiazda Wieczorna uśmiechnęła się lekko by sekundę później przybrać udawaną urażaną minę.

- Wiedziałam. Jak można być aż takim zuchwałym! - odwróciła twarz w przeciwnym kierunku.

Oczy kobiety jednak śmiały się razem z nią, zdradzając prawdziwe uczucia Półelfki, gdy zaczęła trząść się z hamowanego chichotu, Strażnik mocniej objął ją w pasie, przytulając do siebie.

- Aragornie - zarzuciła mu ręce na szyję, by po chwili pozwolić ukochanemu na złączenie ich warg w namiętnym i długim pocałunku.

Sekundę później oderwała dłonie od karku władcy, przenosząc je na ramiona. Wciąż kontynuując oddawanie pocałunków z równą mężowi pasją, skończyła rozpinanie górnej części odzienia króla, odrzucając koszulę na bok. Tunika celnie wylądowała na parapecie ogromnego podłużnego, wchodzącego na dziedziniec zamkowy okna wraz z dołączającym do niej jedwabnym szlafrokiem. Elessar bowiem nie pozostał dłużny żonie, pozbywając się i jej okrycia uwalniając atrakcyjne ciało spod cieniuśkiego materiału. Równocześnie przyciągnął ją jeszcze bliżej, zatapiając twarz w ciemnych puklach. Musnął językiem zaostrzony czubek ostrego ucha, nagrodzony pomrukiem satysfakcji, posunął się do kolejnych pieszczot w postaci nieznośnie powolnych muśnięć wzdłuż linii szczupłej szyi. Szorstki zarost łaskotał delikatnie wrażliwą skórę okolic dekoltu, przysparzając wyjątkowo intensywnych, a zarazem wspaniałych doznań. Arwen odchyliła głowę w bok, z ochotą przyjmując kolejne propozycje oferowanej jej czułości, gdy zaś usta zachęconego pozytywną reakcją mężczyzny zniżyły się jeszcze, sunąc wzdłuż szczupłego mlecznobiałego ciała, aż do miejsca położenia żeber, znów wydała z siebie cichy odgłos aprobaty dla poczynań Jego Wysokości, nie kryjąc zdumienia z precyzji czynionych gestów.

- Estelu! - jęknęła, gdy dłoń Aragorna znalazła się na wysokości jej pępka, tworząc leniwe okręgi wokół małego otworu - Gdzieś się tego nauczył?

Nie odpowiedział, uśmiechając się jedynie z wyraźnym błyskiem w oku, kontynuując swoją część gry miłosnej poprzez pieszczenie kolejnych fragmentów ciała kochanki. Oddech Undómiel przyspieszył gwałtownie, stając się szeregiem szybkich cichych westchnień, na delikatnej buzi ukazały się największe jak dotąd wypieki. Po skroni spłynęła kropelka potu. Oczy Lady Rivendell zalśniły ponownie, tym razem z rosnącym weń podniecenia, ciśnienia krwi oraz palącej różnicy temperatur między nią, jej mężem a chłodną, zdającą się teraz prawie lodową pokrywą pościeli.

- Mani naa ile umien? (Co robisz?) Estel A!

Uśmiechnął się jeszcze szerzej z satysfakcją, czując, jak leżąca teraz pod nim Półelfka skręca się w agonii słodkich tortur. Zniżył się do jej podbrzusza, bawiąc się delikatnie ozdobną koronką blizny. Materiał stał się wilgotny.

- Wiesz, gdy jesteś w chwili pełnej ekscytacji, mówisz w sindarinie? - usłyszała kojący głos partnera.
- Lav (Nie)
- Tak.
- Lav! U bedin Sindarin (Nie mówię w sindarinie !)
- Mówisz.
- Estel! - skarciła go - Mmmph - ciepłe dłonie sięgnęły za gumkę od majtek.

Królowa odruchowo wypięła biodra w stronę mężczyzny, ułatwiając mu pozbycie się ostatniego elementu odzienia. Sekundę później leżała przed nim całkowicie naga, zaczerwieniona i bezbronna.

- Hym... - zdając sobie sprawę z tego, w jakim stanie ma okazję oglądać ją ukochany, mimo wielu lat przeżytych na Ardzie, odruchowo spłoniła się speszona swoją nagością.

Chciała sięgnąć po kołdrę, powstrzymały ją jednak ramiona męża.

- Arwen proszę nie - mruknął głosem pełnym emocji - W żadnych snach i marzeniach nie wyobrażałem sobie piękniejszego momentu niż ten.
- Wybacz... Żaden mężczyzna jeszcze nie widział mnie w całej okazałości.
- Jestem zaszczycony, będąc tym pierwszym.
- Czy ja...

Patrzył na nią przez kilka dobrych minut z lekko rozchylonymi ustami. Wiedząc, że gdyby nie miał świadomości, ile czasu trzymała swoją niewinność dla niego, z pewnością rzuciłby się na nią niczym głodny drapieżnik, chcąc mieć we władaniu każdy najdrobniejszy fragment jej kobiecości.

- Stało się coś ? - początkująca królowa zaczynała przyzwyczajać się do nowego położenia. Widząc zastygłego w zachwycie Strażnika, uniosła z zaciekawieniem brwi.

- Estel? Estelu ?! - uszczypnęła go delikatnie w łopatkę - Kochanie, znieruchomiałeś. Coś się tak zapatrzył, jak w obrazek? Chyba nie jestem aż tak urodziwa?

Rzekła słodko tonem przywodzącym na myśl szmer Burieny w upalne letnie dni.

- Czyżbyś jednak nie mógł mi się oprzeć mężu - brzmienie ostatniego słowa rozlało się ciepłem w sercu władczyni - Mąż - powtórzyła cicho - Podoba mi się to słowo, wiesz?

Podniósł się na chwilę, by potrzeć palcami końcówki eldaryskiej dumy. Elfie uszy... Jego uszy...

- Tak - Undómiel przesunęła ręką po chropowatym policzku, badając fakturę policzka - Jestem cała twoja. Teraz i zawsze. Estel... - otworzyła szerzej tęczówki, gdy zsunął się jeszcze niżej - Co zamierzasz?

Zaśmiał się.

- Zaufaj mi królowo, spodoba ci się to.
- Ale, co ty.... - urwała, gdy ucałował jej wnętrze, gładząc palcem wrażliwy punkt.
- Aya, ad i aear ar elen!! (Och, na morze i gwiazdy!)
- Najukochańsza dobrze, że znam sindarin, bo inaczej pomyślałbym, że mnie obrażasz.
- Man (Co ?)

Arwen była bliska uduszenia od wstrzymywanego przez ekscytację oddechu. Wciąż mówiła w rodzimym języku, co doprowadzało króla niemal do ekstazy. Chciałby mieć ją już w posiadaniu. Wiedział jednak, że zabawa cierpliwością żony może okazać się doskonałym elementem gry wstępnej.

- Och Estel! Święci Valarowie! - ciało Arwen zaczęło wić się we wszystkie strony, podczas gdy władca ofiarował Półelfce kolejną falę mokrych przyjemności, nie mogąc się nacieszyć, możliwością dostępu do ukrytych do tej pory miejsc.

- Skąd ty umiesz takie rzeczy ? - powtórzyła Elfica, zaciskając palce na kędzierzawej czuprynie kochanka.
- Pamiętaj, że przez kilkadziesiąt lat podróżowałem z wojownikami, którzy nie raz korzystali z usług domów publicznych, a gdy jeszcze popili, języki im się rozwiązywały i opisywali swoje popisy w alkowach. A to, że najczęściej mi się tłumaczyli z nocnych wojaży, poskutkowało zdobyciem nie lada przydatnych wiadomości, dowiedziałem się wystarczająco dużo, żeby móc teraz wykorzystać te informacje - odrzekł, całując wnętrze ud szarookiej, wywołując tym samym dreszcze przyjemności u obu małżonków.

Za każdym razem, gdy zbliżał się do kobiecości wybranki, coraz bardziej czuł trawiące go od środka gorąco, która wciąż trzymała dłoń we włosach małżonka. Gdy ugryzł ją delikatnie, westchnęła z ekstazy, delikatnie ciągnąc mężczyznę za ciemnobrązowe kosmyki. Zarzuciła mu nogi na ramiona, podkurczając palce u stóp. Słodkie cierpienie stawało się niemal nie do wytrzymania. Nowe nieznane wcześniej uczucie przeszywało panią Gondoru w całości, dostarczając pokładu nieopisanego szczęścia. W geście czynionym przez Strażnika zawierało się bowiem wszystko od oddania, dobroci poprzez szczere zaspokojenie potrzeb, miłość, wierność.

- Nie mogę... - sapnęła, gdy język Estela dotknął najczulszego punktu - Do czego ty... A, a, a!

Przewróciła głową po poduszkach.

- Kochanie proszę... - jęknęła.

Estel uniósł się znad środka jej nóg, by spojrzeć w zasnute mgiełką rozkoszy oczy. Szaro-niebieskie tęczówki błyszczały figlarnie mnóstwem maleńkich ogników.

- Wystawiasz na próbę moją cierpliwość i ... równowagę. O cholera... Nie... Nawet nie waż się przestać, rozumiesz!!

Aragorn parsknął śmiechem. Była taka słodka w momentach irytacji. Nie mógł się doczekać, kiedy odda jej całe, swoje serce na inne sposoby.

- Mój! - szepnęła Undómiel podkulając kolana - Och Esteluuu tak mi dobrze... - wymruczała wysuwając się bardziej w stronę władcy.

Jej zapach i smak doprowadzał go do obłędu. Chciałaby już znaleźć się w niej, ale zdawał sobie sprawę, że tak jak i ona musi być cierpliwy.

- Estel kochanie.... O Elbereth Gilthoniel! - z głębi gardła Arwen wydobył się okrzyk rozkoszy.

Tak głośny, że z całą pewnością służba Minas Tirith oraz goście zamkowi musieli go słyszeć. Zdając sobie sprawę z wydźwięku swojego pobudzenia, władczyni znów zaczęła się czerwienić.

- Prze... Przepraszam - uśmiechnęła się głupio.

Elessar uniósł się i oparłszy swój ciężar na łokciach po bokach Gwiazdy Wieczornej, odezwał się cicho, patrząc jej w oczy.

- Arwen chciałbym cię poprosić, żebyś nie wstydziła się swoich reakcji, są one dowodem naszej miłości do siebie. Wiem, że może to wydać się niegodne, ale nie zawsze można panować nad swoim ciałem zwłaszcza w chwilach uniesienia, w których w większość czynności wykonywanych jest instynktownie.
- Podobało ci się to ? - poprawiła się do pozycji półleżącej na łóżku.
- A i owszem. Nie znam mężczyzny, któremu odgłos zadowolenia ukochanej nie sprawiałby przyjemności.

W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi. Aragorn uniósł głowę, jednak żona ściągnęła go z powrotem w dół.

- Nie idź, nie otwieraj. Ja chcę więcej... - poprosiła błagalnie.

Król wstał z miejsca, całując przelotnie policzek ukochanej. Oboje wiedzieli, że tylko on pozostał jeszcze w spodniach. Jak sądzili nie na długo. Czym prędzej podszedł do drzwi, tymczasem Arwen zakryła się delikatnie kocem. Dało się słyszeć odgłosy rozmowy Estela wraz z którymś ze strażników. Kobieta z zaciekawieniem nadstawiła wrażliwych uszu, wyłapując pojedyncze słowa.

To bardzo miłe, dziękuję. Rad jestem, że władcy Lothlórien myślą o nas. Z pewnością moja pani okaże się zadowolona"

Drzwi wyjściowe z komnaty zamknęły się, mężczyzna zaś skierował kroki z powrotem w stronę łóżka i żony, ukazując jej talerz pełen babeczek z bitą śmietaną, słoik rozpuszczonej gorącej czekolady oraz dwa kieliszki z butelką wina. Usta kobiety rozszerzyły się w zadowoleniu, spojrzenie ponownie zabłysło.

- Ciasteczka! - szepnęła z entuzjazmem małej dziewczynki - No, z czego się śmiejesz? Estel no, przestań!!
- Wybacz, ale twoja reakcja jest wyjątkowo ujmująca.
- Chcesz przez to powiedzieć, iż jestem urocza? - zmarszczyła brwi, łapiąc za pierwszą babeczkę z brzegu i pakując ja sobie do ust.
- Zwłaszcza jak ubrudzisz sobie czubek nosa kremem - odpowiedział, ścierając śmietanę ze zmarszczonej twarzy.

Królowa złapała za kolejny smakołyk, ponowie brudząc sobie wargi. Król uśmiechnął się pod nosem, wyczuwając spisek jego małżonki na nim. Jedno spojrzenie Arwen na pełen płynnej słodyczy słoik i wino wystarczyło, żeby zrozumiał. Znając się od lat, niedziwnym stał się fakt, iż w jednej sekundzie pomyśleli o tym samym.

- Spełnisz moje życzenie? - odsunęła czarny kosmyk za ucho, układając biodra w uwodzicielskim geście - No chodź - zachęciła.

Odkręcił słoik czekoladowej polewy, obracając go w palcach, przyglądał się ukochanej z wyraźnym pożądaniem. Czuł, jak jego męskość zaczyna domagać się zbliżenia.

Zaczekaj jeszcze" pomyślał, odkładając nakrętkę naczynia „Zadbaj o jej potrzeby"

Władca przybliżył się do Półelfki, zabierając włosy z jasnej szyi.

- Połóż się - usłyszała tuż zza kurtyny odsuwanych hebanowych fal - Połóż się i nie ruszaj.
- O ile dam tobie radę - zaśmiała się słodko.

- A może... - zakręciła czarny kędziorek na palcu - Założymy się ?
- Jesteś tego pewna ? - zapytał, przyglądając się Elfce, po czym dodał - A co jeśli to ja wygram?
- To wtedy zrobię, co zechcesz. A ja...

Musnęła dłonią wypukłość pod odzieniem.

- Wiem, czego potrzebujesz.
- To się nazywa chwyt poniżej pasa - odparł z jękiem.
- Tego byś się po mnie nie spodziewał prawda kochanie - rozpięła delikatnie pasek od bryczesów. Nie zdjęła ich jednak - Ośmieliłeś mnie nieco. A jedno musisz o Noldorkach wiedzieć. Ogień za ogień. My też wiemy co nam potrzeba i jak negocjować, gdy już przyjdzie nam podjąć decyzję.
- Gdzie znajdę taką drugą kobietę z zasadami ? Chyba nigdzie, z resztą, po co miałbym szukaaa... - urwał, gdy małżonka przyciągnęła paznokciami po jego plecach.
- No czekam - cmoknęła go w nos wymownie, wpatrując się w wieczko słoika.
- Na co moja małżonko kochana ? - droczył się z nią.

- Czego ode mnie oczekujesz, żebym zrobił z zawartością - powiedział, po czym musnął ustami szyję za uchem.

- Może to... - zaczął i gdy zamoczył palec w zawartości, przyciągnął nim po ustach królowej, żeby następnie scałować ślad czekolady.

Robił to wyjątkowo powoli, doprowadzając Elfkę do jeszcze większej ekscytacji i rumieńców. Jemu również było ciężko skupić się na wykonanej czynności, gdyż drobne dłonie błądzące po jego torsie skutecznie próbowały go rozproszyć. Co jakiś czas czuł szczupłe palce zahaczające o zapięcie jego spodni, jednak nie docierały one dalej tym samym i jego torturując. Pierwszy raz to jemu zabrakło odwagi, mimo wielu lat walki z siłami zła, poprosić kobietę swojego życia o wykonanie dalszego kroku jednak wiedział, żeby nie naciskać, aby tak ważna dla nich sytuacja nie straciła poczucia bezpieczeństwa i czułości. Nie raz dochodziły do niego wiadomości o tym, jak mężczyźni wykorzystywali swoje partnerki w sposób, jaki nigdy nie powinni. Zawsze bolało go, że są do tego zdolni. Dla niego kobieta powinna być kimś postawionym na piedestale, kimś, kto przez wiele miesięcy nosi w swoim ciele nowe życie w postaci dzieci, kimś, kto wiele lat się nimi opiekuje. Wiedział, że są one w większości na utrzymaniu mężów, ale również o nie powinno się dbać. Nie potrafił sobie wyobrazić, mając przed sobą tak kruchą osobę, że mógłby jej coś zrobić.

- Mana na- pel on? (O co chodzi?) - usłyszał zaniepokojony głos Arweny, przez co zdał sobie sprawę, że od kilku chwil wpatruje się w nią nieobecnym wzrokiem.
- Wybacz mi Najmilsza. Zdałem sobie sprawę, jak bardzo różna jest nasza miłość od innych.
- Dlatego, że jako jedna z nielicznych jest prawdziwa - Arwen również zagarnęła w dłoń odrobinę czekolady - Wszakże nie od dziś wiadomo, iż wiele małżeństw w naszym świecie to efekt ustaleń członków rodziny. Rodzicieli i rodzicielek nieprzyszłych młodych par. A często zdarza się wszakże, że ani on, ani ona nie widzą się do czasu zaślubin pozostawieni sami sobie z własnymi problemami i niepewnościami. Zwłaszcza przyszłe szlachcianki nieprzekonane jeszcze co do uczucia. Denerwują się przez całe wesele aż do czasu, gdy... - głos Półelfki urwał się, jakby drżąc - Dochodzi do nocy poślubnej. Niejednokrotnie w towarzystwie całego dworu. Nie raz, nie dwa razy ci mężczyźni bywają też znacznie starsi od małżonek. Podczas gdy on jest już dojrzałym wojownikiem, ona ledwo ukończyła wiek wprowadzający ją w dorosłe życie. Do tego traktowanie małżonki jak swoją własność i ten uwłaczający zwyczaj z prześcieradłem ukazanym następnego poranka zebranym. Jestem ci tak ogromnie wdzięczna Estelu za wycofanie się z tego elementu prawa. Niby dla mnie to nic, ale nie wyobrażam sobie, by nasza świta to widziała.
- Dla ciebie zrobiłbym wszystko - szepnął, opierając swoje o jej czoło - Wszystko. Nie pozwolę na to, aby coś ci się stało - słyszał, że głos zaczyna mu się łamać.
- Warto było czekać... - przytuliła się do niego - ...na ciebie. Oj... - niby ukradkiem rozsmarowała sobie trzymaną w dłoni czekoladę wokół piersi.

Władca spojrzał się pytająco na królową, czując, że na twarzy pojawia się szelmowski uśmiech.

- Moja elfia kusicielko - mruknął, niskim wręcz wibrującym tonem.
- Zakład ciągle aktualny - oblizała resztę deseru z dłoni.
- Zobaczymy ile, w takim razie potrafisz się powstrzymywać - ułożył się nad nią, zdejmując językiem słodycz.

Nie ruszaj się" pomyślała kobieta „Tylko się nie wiiiiii...." - przekręciła się raptownie, gdy jego wysokość przejechał ustami w okolicach obojczyka, tworząc tym samym widoczny zaczerwieniony ślad, Elessar zachichotał z triumfem wymalowanym na obliczu, stwarzając kolejną malinkę, tym razem na ramieniu.

- A niech to szlag! - Lady Rivendell jęknęła z udawanej bezradności, zdając sobie sprawę z własnego błędu.
- Koniec gry.
- Och nie. Cóż ja teraz uczynię !
- To, co ci rozkażę - zażądał niski ton monarchy.
- A co mi rozkażesz? - Arwen zamrugała zalotnie.

W jednej chwili chwyciła Estela za ramiona, przewracając go, by leżał pod nią, a jednocześnie przyciskając nadgarstki do poduszki.

- Arw...ehhh - nie było mu dane dokończyć.
- A jeśli teraz to ja sprawię ci przyjemność? Co ty na to królu Gondoru ? - przełożyła palec do jego ust.

- Ciii... - okryła ich kołdrą, po czym zniżyła, chowając się pod nią, agonalnie powoli kończąc rozpinanie paska bryczesów.

Władca jęknął jej imię, pozostając w samej bieliźnie. Szczupłe palce rozplątywały wiązania męskich majtek.

- Arwen... - wyrwało mu się.
- Co ? - Gwiazda Wieczorna owinęła sznureczek wokół kciuka - Mówiłeś coś?

Przelotny dotyk opuszków delikatnych palców doprowadzał go do obłędu.

- Miło? - zachichotała.
- Wszelkie bóstwa Śródziemia ... - stęknął.

Nie do końca świadomie poruszył biodrami, czując kłębiące się w lędźwiach pobudzenie. Ściągnęła dolną część ubioru do końca, delikatnie pogłębiając pieszczotę.

- Proszę, proszę ! - przyznała, zerkając lubieżnie na całkiem imponującą męskość - Aż tak na ciebie działam?! Mój mężu - przeciągnęła ostatnie słowo, by wzbudzić w Estelu jeszcze większe podniecenie.

Przebywała w okolicy dolnych partii ciała mężczyzny, podczas gdy tamten z trudem utrzymywał nerwy na wodzy, by nie wybuchnąć. Zaś Arwen jak na kobietę nieposiadającą w miłosnych igraszkach specjalnego doświadczenia radziła sobie nadzwyczajnie, cały czas utrzymując bezwstydnie, bezczelnie śmiałe spojrzenie. Szare błyszczące tęczówki zdawały się emanować zmysłowością. Skończyła moment później wraz z sapnięciem władcy, układając głowę na jego podbrzuszu.

- Czy taka nagroda cię satysfakcjonuje ? - ucałowała najbliżej położone silne mięśnie.

Estel zatopił dłoń w lśniących czarnych włosach. Dawno nie miał już tak uszczęśliwionej miny, przyglądał się ukochanej z całkowitym rozczuleniem. Zaczerwieniona drobna twarz zdawała się obrazem młodej, pięknej bogini. Wciąż tuliła się do niego, przypominając z rysów niewinne Elfiątko. Chociaż to, co zrobiła przed chwilą, obalało stwierdzenie co do jej całkowicie czystego sumienia.

- Wystarczająco się dla ciebie postarałam ? - musnęła ustami dół jego męskości - A może miałbyś ochotę na jeszcze jedną rundę?

Nie mógł już dłużej znosić tego czysto erotycznego głosu.

- Och... - jęknął, gdy pogładziła jego biodro.

Nie sądził, że i ona szybko doścignie go w cielesnych figlach.

- Uwielbiam sprawiać ci przyjemność kochanie. Czyż obowiązkiem przykładnej żony nie jest spełniać wszelkich pragnień mężczyzny ?
- Arwen... - zaczął, próbując się poruszyć, ale jego małżonka skutecznie to uniemożliwiała.

Całowała okolice krocza uporczywie, omijając część, która najbardziej domagała się uwagi.

- Tak? - uniosła głowę, smakując efekt wspólnej miłości - Czego sobie życzysz skarbie ?
- Ja... Ja... - jąkał się, chcąc zebrać myśli - A choć mi tu! - powiedział na jednym wydechu ciągnąc Elfkę do góry za ramiona i wpijając się w je usta.

Po chwili przyszło opamiętanie.

- Cholera przegrałem.
- To ja przegrałam, ale się odegrałam, Estel? - Undómiel spoważniała, nagle siadając w jego ramionach - Ja... Przez całe życie czekałam tylko na ciebie.

Wyczuł niepokój w jej delikatnej mowie.

- Kiedy przyrzekliśmy sobie miłość, trwałam w przysiędze wierności więc... - ujęła jego dłoń, układając na swoim wzgórku - Nie zbliżyłam się jeszcze z żadnym innym mężczyzną.
- Moja Miłości - szepnął, całując jej czoło - Obiecuję, że postaram się, aby ten moment nie był przykrym wspomnieniem a czymś, do czego będziemy oboje wracać w myśli i być może w czynach.

Strażnik oparł się na prawym łokciu na wysokości serca jej wybranki, lewą dłonią zaś rozsunął jej nogi. Po czym przekręcił ją by znów leżała pod nim. Palcami zaczął początkowo pieścić jej kobiecość, by po jakimś czasie wsunąć w nią jeden z nich. Królowa przymknęła oczy, wciągając głośno powietrze. Elessar obserwując reakcję kobiety, dołączył drugi i zaczął poruszać nimi na zmianę.

- Wiesz jak pobudzić kobietę... - przyznała.

Instynktownie wyczuł, jak rozluźnia się dla niego, rozsuwając uda bardziej. Popatrzył na nią pytająco.

- Jesteś gotowa czy chcesz jeszcze poczekać ukochana? - obserwował dokładnie jej twarz w poszukiwaniu mniejszych oznak niepewności - Nie chciałbym cię skrzywdzić, a z tego, co mi wiadomo może to być nieprzyjemny moment. Chciałbym się upewnić czy na pewno tego chcesz.

Na słowa męża w oku Undómiel pojawiła się pojedyncza przezroczysta łza.

- Jak ty mnie kochasz - szepnęła cicho - Jak miłujesz...
- Undómiel za bardzo cię cenię, żeby pozwolić by stała ci się krzywda, zwłaszcza jeśli to ja bym miał się do niej przyczynić - powiedział cicho, po czym opuścił głowę i położył czoło na obojczyku wybranki.

Miał wrażenie, że pewien mur w jego świadomości zaczyna pękać. Mur, który budował latami podczas walk z ciemnością. Teraz gdy nastał pokój, czuł się zagubiony, w obecnych czasach złem nie byli bowiem orkowie i słudzy Saurona a plotki, pomówienia i podszepty osób, które w towarzystwie danego człowieka udają jego przyjaciół, aby chwilę później z ochotą wbić mu nóż w plecy. Wziął kilka głębszych oddechów i spojrzał na najbliższą jego sercu kobietę.

- Nie skrzywdzisz mnie. Mogę ci ufać, wierzę w to. Ofiaruję się tobie w całości Melethron nin (Ukochany mój) „I możesz już podnieść swe żagle dopłynąć do krain dalekich" - znów zanuciła frazę kołysanki, pozwalając władcy na zbliżenie się do jej środka - „Skarby wielkie odnaleźć pełne pereł wszelakich. Niech cię strzegą bogowie na twej długiej drodze. Niech cię chronią półbóstwa, nie ulegnij trwodze."

- Jestem gotowa - przymknęła delikatnie powieki - Na to byś uczynił mnie w pełni swoją. Pragnę dać ci syna Estel. Proszę jedynie o delikatność - objęła go dłoni za szyję, czekając na krok z jego strony.

Przysunął się do niej jeszcze bliżej, ssąc elfie ucho.

- Mów, jeśli będę ci sprawiał zbyt duży ból.
- Estel przestań, proszę.
- Wybacz mi, jednak z tym jednym nie przestanę, nie potrafię - powiedział, całując Elfkę w rozchylone usta - Anim Mela le (Kocham cię) - szepnął, patrząc w szare tęczówki, które skrzyły się od emocji - Będę ostrożny, obiecuję - bardzo powoli wsunął się w nią do momentu poczucia oporu - Hur le?

Skinęła mu głową. Jednym płynnym ruchem przeniknął przez naturalną barierę, wypełniając ukochaną całym sobą. Arwen zaś zacisnęła ręce na nakryciu, zaciskając powieki i brwi. Uczucie było szybkie łzawiące, przywodzące na myśl pieczenie. Możliwe jednak do zniesienia i zaskakująco delikatnie w porównaniu z tym, co wcześniej podsuwała jej wyobraźnia. Mimo to w kącikach oczy pojawiła się wilgoć, a odczuwany dyskomfort dawał o sobie, tak czy inaczej znać. Aragorn wciąż unosił się nad żoną, nie wykonując żadnego gestu, na widok skrzywionych delikatnie ust, surowe, poznaczone trudami wieloletnich podróży lico przybrało troskliwy wyraz, Gdy minęły pierwsze nieprzyjemności, królowa uchyliła powieki i skinęła głową mężowi, że jest lepiej, co przyjął z ulgą. Poruszył się w jej wnętrzu tak, żeby przyzwyczaiła się do niego. Po kilku kolejnych chwilach ból zaczął ustępować przyjemnemu i nieznanemu jej dotychczas uciskowi w podbrzuszu.

- Hym... - mruknęła z lekkim zaskoczeniem.
- Boli?
- Prawie nie.
- Prawie ?
- Estel! Prosiłam cię. Bo się obrażę...
- Arweno, błagam tylko nie to - jęknął, gdy przypomniał sobie ostatnią obrazę małżonki, która miała miejsce wiele lat wcześniej, kiedy w ramach żartu razem z jej braćmi podrzucił do jej sypialni kilkadziesiąt ropuch.

Wściekła się wówczas tak bardzo, iż przez tydzień nie chciała mieć nic wspólnego z żadnym z nich. W rezultacie zemściła się okrutnie, podsuwając zbyt dużą ilość eliksiru na przeczyszczenie wymieszaną z najlepszego gatunku elfim winem. Efekt kary za nieudany dowcip i dobijających się do drzwi łazienki Elladana i Elrohira zapamiętał na długo. Nie miał ochoty przeżywać tego drugi raz.

- O czym myślisz ? - zapytała go, widząc nagły respekt w jego oczach.
- Przypomniałem sobie, żeby z tobą nie zadzierać kochanie, żołądek mam tylko jeden i nie mam zamiaru się go pozbyć w toalecie.
- O co ci... - zaczęła, ale urwała, przypominając sobie całą sprawę, a na delikatne lico wypełzł mściwy uśmieszek.

Następnie złapała męża, przyciągając do siebie, dając całusa w nos.

- Nie obawiaj się mnie... Więcej nie mogłabym uczynić ci nic tak okrutnego. Za dobrym się stałeś człowiekiem, a ja się za bardzo z tobą związałam... Możesz się poruszyć szybciej najdroższy - splotła mu nogi na plecach.

Usłuchał, przyspieszając nieco, po czym poruszając wraz z nią w jednym rytmie. Szybko odnaleźli się wzajemnie, dostosowując tępo do wspólnych odczuć. Gwiazda Wieczorna uśmiechała się delikatnie, co chwila, rozchylając ponętne różowe usta. Wargi kobiety poruszały się niemal bezgłośnie.

- Valarowie... Nie sądziłam, iż seks może być tak przyjemny.

Uśmiechnął się, na powrót łącząc ich usta. Delikatne, poznaczone bruzdami od miecza, dłonie błądziły po drobnym ciele, badając najgłębiej ukryte skrawki. Na śniadych plecach ukazały się kropelki potu. Arwen uniosła głowę, zlizując je spomiędzy męskich łopatek.

- Estel... - szeptała gorączkowo w przerwach między pocałunkami - Estelu, Estelu!!

Mocniej wpijała się paznokciami w skórę Dúnadana, raniąc ją niemal do krwi.

- O taakkk... - dodała z entuzjastycznym sykiem.

Strażnik czuł, jak jego umysł jest coraz bardziej zamroczony od intensywności bodźców dochodzących do jego świadomości. Jego oddech stał się dużo płytszy niż zwykłe. Przez co na moment zwolnił, żeby móc złapać większy haust powietrza.

- Arwen Undómiel, Elen nin! (Arwen Undómiel, Moja Gwiazdo!) - ciepły oddech okalał szyję kobiety.

Z każdą sekundą robiło się coraz intymniej, gdy po czasie ciało Arwen wygięło się w łuk.

- Estel! - znów krzyknęła, chociaż tym razem ciszej niż poprzednio.
- Arwen - jęknął ogarnięty przez potrzebę.

Nie mógł się już dłużej powstrzymywać, posyłając część siebie w głąb niej. Gorąco rozlało się po podbrzuszu władczyni. Jęknęła cicho, zdając sobie sprawę z przyjemności doznania, którego chwilę temu doświadczyła. Jej wybranek po kilku ostatnich ruchach położył się obok niej, kładąc głowę na jej wyciągniętym ramieniu, oplatając ją swoim własnym w pasie władczyni. Obojgu w niedługim czasie zaczęły się wyrównywać oddechy, powodując przy tym drobne chichoty. Stygli powoli w rozburzonej namiastce posłania, ciesząc się jeszcze przez moment widokiem wspólnego połączenia. Niesforne pasemka osiadły na lekko lśniącej buzi, czyniąc Półelfią monarchinię jeszcze piękniejszą niż przed aktem miłosnym.

- Ymm... - chrząknęła znacząco, pocierając dłonią sperlone czoło, spotykając się wzrokiem ze spojrzeniem męża - Jesteś świetnym kochankiem.
- Hę? - ocknął się z zamyślenia, próbując domyślić się, co właśnie powiedziała jego wybranka.
- Myślę, że możemy powtórzyć tak spędzony wieczór za jakiś czas - rzekła - Sądzę, iż będę zaszczycona.
- Najmilsza - mężczyzna uniósł się, żeby widzieć twarz ukochanej - Raduje się moje serce, że masz chęci dalej rozwijać się w tym kierunku razem ze mną. Twoje słowa są dla mnie bardzo ważne, gdyż wiem, że nie zawiodłem twojej osoby.
- Nie mógłbyś mnie zawieść. Kochanie się z tobą, mimo lekkiego bólu było dla mnie czystą przyjemnością. Swoją drogą nie sądziłam, że na zniszczonym materacu też może być tak przyjemnie.

Zaśmiał się, gładząc delikatne, drobne piersi. Dotknął linii żuchwy, bawiąc się ostrożnie ostrym zakończeniem ucha.

- Chyba powinniśmy się umyć, nie sądzisz?

Oboje zgodnie popatrzyli pod pierzynę na rozmazaną na prześcieradle i podbrzuszu Arwen rubinową substancję. Dostrzegając krew, mimo normalności zjawiska, kobieta spłoniła się po raz trzeci tego wieczora, czym prędzej zakrywając kołdrą z powrotem. Zatrzymała się jednak gdy Estel posłał jej jeden ze swoich najczulszych uśmiechów, zbliżając dłoń do jej policzka.

Arweno" pomyślał cicho, zanim zdecydował się do niej zwrócić „Jesteś taka cudowna. Zwłaszcza gdy mimo swojego elfiego wieku, choć znacznie starsza ode mnie tymczasem wciąż peszysz się w mojej obecności niczym ledwie podlotek."

Wzrok z lekka zażenowanej królowej zaczął błądzić gdzieś między rozpalonym kominkiem a rozwieszonymi na ścianach gobelinami. Spąsowiała delikatnie starając się ukryć twarz w stercie poduszek.

- Piękne te arrasy prawda?

Aragorn oparł się na łokciu, obserwując poczynania małżonki z wyraźnym rozrzewnieniem. Dawno nie widział jej w takim stanie i nigdy nie pomyślałby, iż znana z mądrości, ciętych ripost, zdolności do magii uzdrowicielskiej oraz śmiałego wyprawiania się z braćmi w Eriador, córka Lorda Rivendell potrafi być aż tak nieśmiałą, wiecznie rumieniącą się istotką. Ujmowało go to do tego stopnia, iż pożądał jej jeszcze bardziej. Uniósł podbródek władczyni, zmuszając, by zaprzestała wodzenia spojrzeniem po pokoju. Skierowała oczy na męża, wzdychając tylko cicho.

- Jesteś najcudowniejszą istotą, jaką było mi dane poznać i jedyną, którą pokochałem. Pamiętasz, co mi kiedyś powiedziałaś w Imladris? „Wolę dzielić z tobą jedno życie z tobą niż samotne przez wszystkie ery tego świata". Już wtedy wiedziałem, że nie jesteś zwykłą Elfką a kobietą, która będzie mnie zaskakiwać do końca naszych dni. Co też uczyniłaś przed chwilą, po tylu latach naszej miłości do siebie ciągle jesteś w stanie rumienić się tak samo, jak na początku naszej znajomości, za co Jestem Ci wdzięczny - wsunął ręce pod jej plecy i kolana, a następnie uniósł z zamiarem skierowania się do łazienki.
Objęła go za ramiona.

- Mogę iść sama, wiesz o tym?
- Wiem, jednak jest coś, czego nie zrobiłem wcześniej. Nie mogłem cię przenieść przez próg naszych komnat, więc zrobię to teraz - odezwał się i mocniej przytulił jego jedyną miłość.
- Aragonie, ale mi się dżentelmen na męża trafił - pokiwała głową z uznaniem, podczas gdy kochanek wniósł ją do środka, sadzając na rogu wanny.
- Pójdę po wiadra z ciepłą wodą - wstał.

Siedziała przez chwilę samą, nasłuchując kroków mężczyzny. Wrócił po jakiś 20 minutach z kilkoma wypełnionymi po brzegi wiadrami, które wlał do wnętrza, napełniając wannę do pełna. Złapał żonę w pasie, po czym wskoczył z nią do wody przy akompaniamencie jej głośnego chichotu.

- Wrrr... - parsknął, wycierając lico.

Z zarostu spływały drobne strumyczki.

- Wyglądasz trochę jak zmokły kociak kochanie - odezwała się królowa wesołym tonem.
- Żeby za chwilę ktoś nie prychał jak zmoknięta lwica - odparł, przesuwając szybko dłonią po powierzchni wody, ochlapując elfkę.
- Estel! - fuknęła.
- A nie mówiłem ?
- Jesteś okropny !
- Nie tak dawno mówiłaś co innego - mruknął sugestywnym tonem.
- Łapiesz mnie za słówka kochanie.
- Kiedy wolę złapać za co innego - zaczął się śmiać, kiedy zauważył kolejny szkarłatny rumieniec pojawiający się na twarzy partnerki.
- Zbereźnik - Arwen wykrzywiła się z udawanym niezadowoleniem.

Pogłaskał ją po włosach, sięgając po leżącą w wodzie gąbkę, po czym bardzo powoli zbliżył dłoń do wnętrza ud kobiety, obmywając z zaschniętej czerwieni.

- Mogę meleth nin ?

Przytaknęła, pozwalając, by kontynuował. Ziewnęła, opierając się plecami o spód wanny.

- Ktoś tu jest bardzo śpiący - wyszeptał Elessar, wychodząc z kobietą z wanny i sięgając po ręcznik.

Owinąwszy Elfkę jak małą dziewczynkę, ponownie ujął ją w ramiona, zanosząc w głąb komnaty. Ułożyli się wygodnie na posłaniu, zawijając szczelnie kołdrą. Króla odkręciła się, chowając w silnych ramionach Pana Gondoru.

- Hannon le Estel (Dziękuję Estel)
- Le creoso gvennen. Maer ól. (Nie masz, za co małżonko. Śpij dobrze)

Za oknem leniwie wstawał świt.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro