Rozdział 29

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

<Anastazja>

Po chwili każdy zaczął w każdego zaklęcia. Chroniłam się skrzydłami przed zaklęciami niewybaczalnymi oraz wszystkimi innymi. W końcu zaczęli przylatywać aurorzy. Najwyraźniej Lirka się przestraszyła bo ona i jej sługusy zaczęli się teleportować. Niektórych czarnoksiężników udało się złapać aurorom. Zapewne trafią do Azkabanu. Rozejrzałam się za przyjaciółmi. Gdy zobaczyłam Lili która klęczała obok Jamesa i płakała zerwałam się z miejsca i szybko do nich podbiegłam. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam płakać. Uklękłam po drugiej stronie mojego brata i kilka łez spłynęło na jego głowę. Zaczęłam płakać. Przytuliłam do siebie jego głowę i płakałam. Nie dopuszczałam do swojej świadomości, że mój braciszek może nie żyć. Zamknęłam oczy ciągle płacząc. 
Usłyszałam jak ktoś ciężko oddycha. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak James ciężko oddycha i powoli otwiera oczy. Wciąż trzymałam go w swoich ramionach. Poczułam wielką ulgę a kamień spadł mi z serca. Wolną ręką złapałam Lili i teleportowałam całą naszą trójkę do Hogwartu do skrzydła szpitalnego. Pielęgniarka od razu zajęła się Jamesem a nas wyprosiła z sali. Usiadłam na krześle obok Lili i w ciszy czekałyśmy na wiadomości od lekarki.

Po dwudziestu minutach czekania które dla mnie były jak wieczność wyszła pani McSol (pielęgniarka przeze mnie wymyślona >Autorka).
-Jego stan jest stabilny możecie do niego wejść jest przytomny. Jak wszystko będzie dobrze jeszcze dzisiaj wieczorem wyjdzie ze skrzydła szpitalnego. - powiedziała a ja ze łzami w oczach ją przytuliłam. Razem z Lili szybkim krokiem weszłyśmy do ss. Lili jak tylko zobaczyła Jamesa  szybko do niego podbiegła i go przytuliła na co ja się uśmiechnęłam. Gdy rudowłosa się od niego odkleiła podeszłam z drugiej strony łóżka i również go mocno przytuliłam pozwalając przy tym by moje łzy mogły spłynąć.
-Hej nie płacz siska. - powiedział i zaczął głaskać mnie po plecach tuląc mnie bardziej do siebie co działało na mnie uspokajająco.
-Nigdy więcej mi tego nie rób. Wiesz jak się bałam. Kocham Cię braciszku.- wyłkałam wciąż się do niego przytulając.
-Nie płacz. Żyję Anuś. Shhhh.... - po kilku minutach się uspokoiłam i ''odkleiłam'' od brata.
-Ja już pójdę i przyjdę później. Myślę, że chcecie pobyć sami.- powiedziałam z uśmiechem zostawiając Jamesa z wybranką jego serca.

Z ulgą i uśmiechem poszłam do mojego pokoju się przebrać bo byłam cała brudna.  

*****

Wszystkiego Najlepszego z okazji Świąt Wielkanocnych
Dużo Zdrowia, Szczęścia, Pomyślności, Dużo Radości i spełnienia marzeń! <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro