XXVII
- Idioci! On nic wam nie zrobił! - podniosłem ton głosu.
- Taemin stał się pośmiewiskiem, a Daniel oberwał w twarz. - powiedział, beznamiętnie Namjoon.
- A ty kurwa jesteś jego przyjacielem, czy zwykłą szmatą? - zapytałem. - To nie jest wina Ji, że ktoś puścił plotę. Ani to, że uderzył Daniela. Sam tego chciał, szczerze co myślałeś kładąc mu ręce na pośladkach? Jin wie, że tak robisz? - warknąłem. - Za chuja nie pozwolę by on płakał, przez wasze durne wymysły idioci! - zrzuciłem ze stołu papiery. - Pojebało was wszystkich do reszty? Jimin nie jest waszym kozłem ofiarnym, japierdole. Macie dwa dni by wszystko sobie przemyśleć, jeśli nie zobaczycie swojej winy to możecie na zawsze zniknąć z mojego i młodego życia. Jeśli nie ja was powstrzymam, to Taehyung zrobi to już napewno. - zabrałem swoją torbę. - Wychodzę, mówcie sobie to jeśli chcecie menagerowi, mam to w chuju. Mój chłopak jest dla mnie ważniejszy niż jebana sława i wasza znajomość. - trzasnąłem drzwiami.
Dobrze, że wcześniej zabrałem kluczyki do auta Jimina. Wsiadłem do małego audi, odpaliłem je i pojechałem w stronę domu. Kiedyś znajomi z Deagu dawali mi pojeździć..
- Tak? - odebrałem połączenie.
- Hyung, przyjedź do domu.. masz kluczyki.. - płacze, nadal.
- Właśnie jadę, zaraz będę kotku... - postarałem się go pocieszyć, moim uśmiechem. - Nie płacz tylko..
- Yoongiś, nie płaczę.. - uśmiechnął się sztucznie. - Nie martw się kotku, wszystko jest dobrze.. - przetarł oczy.
- Chcesz swoje ciasteczka? jestem obok sklepu.. - skupiłem się, na drodzę.
- Kocham Cię.. - uśmiechnął się delikatnie, ale po jego oczkach spłynęła łza. - Nie płaczę, podrażniłem sobie oko.. robię po prostu obiad z cebulą. - na pewno.. - Nie kłamię, patrz.. - pokazał mi patelnię.
- Kotku, przecież widzę. - uśmiechnąłem się. - Już podjeżdżam pod dom. - rozłączyłem się.
Na wejściu się z nim przywitałem, przytulaniem i buziakiem. Wskoczył mi na ręce, mało mnie nie przewracając.
- Płakałeś kochanie.. - pogłaskałem jego poliki.
- Wcale nie, podraznilem sobie tylko oczy.. - burknął, zeskakując.
- Jimin, przecież widzę, że kłamiesz. - złapałem go za dłoń. - Skarbie.. - popatrzyłem mu w oczy.
- Dobra już płakałem. Odpowiada? - wyrwał się i poszedł do kuchni. - Chcesz teraz jeść? - zapytał, a ja go złapałem i posadziłem na blacie. - Hyung..
- Kochanie, nie musisz przy mnie ukrywać swoich uczuć. Dobrze wiem, że nie jesteś taki.. nie znam Cię od dziś a od długiego czasu. - położyłem dłonie obok jego bioder. - Nie pozwolę by ktokolwiek tak o tobie mówił jak oni. - zaczął płakać.. - Nikt nie ma prawa obarczać Cię sprawami, które Cię nie dotyczą bądź tymi, które zrobiłeś w samoobronie. - popatrzyłem w jego zapłakane oczka. - Rozumiesz? Nikt nie ma takiego prawa. - przytuliłem go do siebie.
- Gołąbeczki.- uśmiechnął się Tae. - To co jemy? - poklepał mnie po plecach.
- Daj nam jeszcze chwilkę. - odpowiedziałem, wycierając oczka Jimina. - Kochanie, chodź.. zjesz. - zdjąłem go z blatu.
- Zanieś mnie do jadalni..
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro