Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ranek nie wyglądał tak kolorowo jak zapowiadał to poprzedzający go wieczór.

Ledwie co Kurapika otworzył oczy, a powitała go niekoniecznie dobrze wyglądająca wiadomość.

"Zgadnij co się stało"

Z ust, jak i z klawiatury Leoria, te słowa zapowiadały, wesołą według niego, a tragiczną w rzeczywistości sytuację.

"Straciłeś nogę w starciu z jakimś agresywnym psem mutantem?"

"Jeszcze nie 😅 Mam złamany palec w dwóch miejscach, a drugi mi wypadł ze stawu"

Kurapika zacisnął usta w zdenerwowaniu, czytając wiadomość po raz wtóry. Tyle ze zdrowia oraz obiecanek Leoria zostawało w prawdziwym życiu. Te wszystkie przysięgi i umowy mógł sobie wsadzić gdzieś razem z tymi połamanymi palcami.

"Pogadamy w szkole" napisał poważnie Kurapika, ale wiadomość straciła na groźności, gdy w odpowiedzi dostał zwykłe:

"Jasne!"

Pokręcił tylko głową i zaczął się zbierać do szkoły. Mimowolnie na jego usta wkradał się powoli uśmiech, gdy przebierał się w szkolny mundurek. Nie mógł gniewać się na Leoria zbyt długo. W końcu to tylko złamane palce i nie powinien swojego gniewu tłumaczyć strachem przed śmiercią przyjaciela. Gdyby ten idiota umarłby, a Kurapika byłby wtedy na niego zły to nigdy by sobie tego nie wybaczył. Ale to i tak nie usprawiedliwiało zachowania Leoria.

- Wytłumacz mi jakim cudem coś ci się zawsze dzieje w nocy, gdy mnie przy tobie nie ma? - "lub z tobą nie piszę, czy rozmawiam" dodał w myślach Kurapika

Było już po historii - pierwszej lekcji tego dnia i blondyn postanowił przepytać przyjaciela przez pięć dostępnych minut przerwy. Nie raz mieli taką pogadankę, lecz dziś było inaczej przez ten głupi sen.

- Bo tęsknię za tobą i w ogóle... - Leorio uśmiechnął się zalotnie, robiąc oczka zbitego psa - Głupoty robię wtedy, wiesz przecież...

- Tym razem mnie na to nie nabierzesz. - Kurapika odwrócił wzrok, starając się, aby nie pokazać swojego wyrazu twarzy. Wydawało mu się, że się rumieni, choć wolał, żeby tak nie było - Gdzie się szlajałeś, jak powiedziałem ci, żebyś kładł się spać?

- Miałem umówione spotkanie na moście.

- Starym? Kolejowym?

- Tak - odpowiedział niepewnie Leorio, nie wiedząc, czy Kurapika jest na niego zdenerwowany, czy tylko tak mu się wydaje. Nie rozumiał dlaczego miałby być taki wściekły. To tylko dwa usztywnione palce, nie więcej. Poza tym to jedynie wymknął się z domu w środku nocy. Normalnie by nikt nie zauważył, ale te palce zniszczyły cały plan. Dobrze, że szybko dotarł do szpitala i obyło się bez zakażenia.

- Która?

- Menchi z 3A.

Kurapika przewrócił oczami. Był wściekły, mimo, że w domu obiecał sobie, że się nie zdenerwuje. Nie dowierzał, że ona zgodziła się wyjść z Leoriem. Była dwa lata starsza i twierdziła, że nie lubi młodszych od siebie. Jak na dokładkę on zawsze denerwował ją swoim charakterem.

- Nie wydawało mi się, że ona-

- A mi właśnie nie i przypłaciłem to tymi palcami. - Leorio podniósł dłoń do góry - Umówiła się ze mną tylko, żeby mi je przytrzasnąć. Ma wiele za dużo siły jak na jej wygląd.

- Mówiłem ci, że masz uważać.

- Ale nie na nią! Nie mówiłeś nic o żadnej dziewczynie.

- Myślałem, że jesteś na tyle mądry, że jak mówię wszyscy to zrozumiesz wszyscy.

- Co ty taki dzisiaj drażliwy jesteś? - odparował gwałtownie Leorio, pozbawiony argumentów - Jak powiedziałeś wszyscy to wszyscy. Żegnaj. - odwrócił się na pięcie, zmierzając w stronę sali od geografii

- Powodzenia w ściąganiu na teście. - mruknął Kurapika za nim pod nosem, jednak na tyle niefortunnie, by usłyszała go przechodząca obok grupka chłopaków z 3C.

- No, no... A co tu się dzieje. - Uvo jak zwykle przywitał go złośliwym uśmiechem

- Nie twoja sprawa, Uvo. - odpyskował zawsze spokojny Kurapika, co wywołało uśmiechy na twarzach gnębiących go licealistów

- Małżeńskie sprzeczki? - zachwycił się Nobunaga

- Zamknij się. - Kurapika spojrzał na niego z mordem w oczach, lecz nie zrobiło to na nim większego wrażenia, a zaśmiał się jedynie bardziej złośliwie

- Co nam niby zrobisz? Naskarżysz?

- Zostawcie chłopaka w spokoju. Nie widzicie, że przeżywa? - z nikąd nagle podszedł czarnowłosy chłopak i położył dłoń na ramieniu Phinksa. Był od niego o głowę wyższy, a swoje włosy miał gładko przylizane do tyłu. Nawet Uvo, zawsze na przodzie grupy, usunął się mu z drogi i widocznie się skurczył mimo swoich dwóch metrów wzrostu. Każda dziewczyna szalała za tym czarnowłosym przystojniakiem, mniej lub bardziej skrycie. Może leciały na jego władzę, jaką zdobył w swojej klasie 3C oraz szkolnym samorządzie, bo Kurapika nie widział w nim niczego szczególnie przystojnego. Ale co on niby wiedział, nie znał się na dziewczynach, a tym bardziej chłopakach.

- Chrollo... - odezwał się Nobunaga - Nie myślisz, że-

Nie dokończył. Zauważył w fioletowych oczach przewodniczącego, że powinien się zamknąć, mimo, że patrzył na niego spokojnym wzrokiem, pełnym zrozumienia.

- Twój przyjaciel cię zostawił? Pokłóciliście się? - odezwał się spokojnie, podchodząc do środka kręgu. Kurapika obserwował każdy krok Chrollo w jego stronę, milcząc jak zaklęty w porównaniu do kilku chwili wcześniej - To naprawdę niefortunne zdarzenie. Nie martwisz się o niego? A o siebie? Naprawdę trudno będzie wam się odnaleźć, gdy on znów się zgubi.

- Chcesz mi przepowiedzieć przyszłość? - zapytał Kurapika i od razu przed oczami stanął mu obraz Chrolla w jaskrawym stroju cyganki i jego klasowych kolegów ubranych w podobny sposób

- Nie mówię nie i nie mówię tak. - uśmiechnął się przyjaźnie czarnowłosy, zmieniając temat, choć Kurapika czuł jak powoli chciał go zdominować lub może złamać - Miałeś kiedyś chomika, czy gryzonia, albo jakieś zwierzę, do którego nie można się przywiązać tak jak do psa i kota? W sumie nie ważne. Ale w końcu umarło prawda? Płakałeś za nim, lecz twoje łzy nie mogły go ożywić. I będziesz przeżywać długo, za każdym razem widząc jego martwe ciało, które znalazłeś jako pierwszy, sztywne i zimne. Nie będzie już jego klatki, tylko puste miejsce. Wciąż będziesz mieć stare odruchy, które będą ci przypominać stare dobre czasy.

Kurapika popatrzył na niego przeciągle, analizując jego słowa. Nie miały całkiem sensu. Nigdy nie słyszał, by zajmował głos w jakikolwiek sprawie, mimo, że był przewodniczącym swojej klasy oraz wszystkich uczniów, jednak po jego poważnym wyglądzie nie spodziewał się takich dyrdymałów.

- Chcesz przyrównać Leoria do chomika? - zapytał Kurapika w ciszy jaka nastała w ich grupie. Wszyscy patrzyli na niego, a on na Chrolla, który po kilku sekundach wpatrywania się w siebie, nadzwyczajnej wybuchnął śmiechem.

- Nic takiego nie sugerowałem, ale niech twój mózg interpretuje to jak chce. - powiedział czarnowłosy, gdy już się jako tako uspokoił. Jego śmiech zdziwił nie tylko blondyna, lecz i chłopaków obok oraz kilku przechodzących osób - Po prostu umarła mi wczoraj świnka morska, to tyle. - pokręcił głową z uśmiechem pod nosem - Chodźmy już do klasy, bo zaraz zadzwoni dzwonek. Nie chcecie przecież zniszczyć swojej stu procentowej obecności. - przy ostatnim zdaniu spojrzał na Kurapikę przelotem. Blondyn podążał za nim jeszcze wzrokiem, aż dotarli do klasy równo z dzwonkiem. Wraz z tym dźwiękiem i on ruszył do klasy geograficznej na kolejną kartkówkę w tym tygodniu.

Leorio zdążył się już przesiąść obrażony z dala od Kurapiki. Siedział sam w ostatniej ławce, by mógł łatwo ściągać. Blondyn udawał, że nic sobie z tego nie robi, widząc, jak przyjaciel czeka na jego reakcję. Tyle razy już ukrywał własne uczucia, że nie było to dla niego nic trudnego. Siedzenie samemu w ławce też nie było dla niego tragedią, ponieważ nim poznał Leoria taka była jego sytuacja.

- Kończcie już rozmowy. - zarządziła nauczycielka, a Kurapika schował piórnik, znając następne jej słowa - Chowajcie wszystko, na ławeczkach ma nie być niczego oprócz kartki oraz długopisu. Będę dyktować wam pytania.

Kurapika najszybciej skończył pisać kartkówkę i usiadł prosto, dając nauczycielce znać, że może zabrać kartkę. Kątem oka zobaczył dłoń Leoria pod stołem, trzymającą telefon i przez chwilę miał małą ochotę by to zgłosić. Już otwierał usta, gdy uchwycił wzrok dziewczyny w ławce obok.

Nie chciał powtarzać znanego mu scenariusza. Kiedy wszystko od dłuższego czasu było ułożone to nie chciał tego na powrót rozwalać.

Nim pojawił się Leorio, Kurapika nie miał nikogo. Był znienawidzonym przez wszystkich kujonem i mimo, że nikt nie zmienił postawy wobec niego to dołączenie Leoria do klasy całkowicie zmieniło życie blondyna. Miał przyjaciela, może nie pierwszego, lecz takiego, który zawrócił mu w głowie. Takiego, z którym mógł spędzać czas bez przerwy i rozmawiać o wszystkim. Ufali sobie nawzajem, pomimo teraźniejszego uporu Leoria, który od razu nie planował się dogadać. Kurapika wiedział, że on za niedługo odpuści i nie chował urazy do niego, czekając tylko aż przełknie swoją dumę i przyjdzie się pogodzić. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro