Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Witaj. - uśmiechnął się niemrawo Kurapika do postaci w szpitalnym łóżku. Nie wyglądała ni staro, ni młodo, nie miała nawet rysów twarzy. Całe jej ciało było nienaturalnie szare i zniekształcone, tworząc kontrast do jasnej szpitalnej pościeli.

- Cześć Kurapika. Leorio poszedł po kawę? - postać zapewne się uśmiechnęła, co blondyn poznał po tonie głosu. Jej mimika została niezmieniona, jakby brakowało jej kilku mięśni twarzy.

- Nie, pokłóciliśmy się dzisiaj w szkole. - Kurapika klapnął na stołek obok łóżka. Patrzył gdzieś w kąt, starając się nie patrzeć na postać

- Hej, co się stało? Chcesz płakać? Jeśli tak to płacz, a później jeśli będziesz chciał to mi wszystko opowiesz.

- Nie będę płakać. - blondyn zaprzeczył mimo słabego głosu - Po prostu znów miałem sen.

- Tak jak wtedy? - zapytała postać, a Kurapika tylko przytaknął - Wiesz jak chciałabym ciebie teraz przytulić!?

- Przeze mnie nie możesz teraz tego zrobić. - westchnął - Słuchaj Melody, teraz chcę odmienić los. Wcześniej nie wierzyłem mojemu koszmarowi, więc teraz chcę go zatrzymać. Mogłem Leoriowi powiedzieć, że przyśniło mi się twoje spalenie, może by mi uwierzył, gdybym mu to powiedział.

- Nie mówiłeś mu?

- Powiedziałem tylko, że miałem sen, ale nie wchodziłem w szczegóły. - Kurapika spojrzał na twarz przyjaciółki, szukając wsparcia w jej oczach, jedynej wyraźnej części jej ciała

- Więc o co się pokłóciliście? - Melody zapytała, patrząc z wyrozumieniem

- Ten idiota znów wymknął się w nocy i znów wrócił poturbowany. Był na tym moście kolejowym, a ja tam widziałem jego śmierć. Ochrzaniłem go za to, bo martwię się o niego. Chcę cały czas przy nim być, ale po szkole niestrudzenie mi obrażony uciekał.

- Więc idź go szukać i się pogódźcie. Jak najprędzej.

- Ale...

- Żadnych ale. - urwała twardo Melody - Nie marudź mi tu tylko działaj, bo sytuacja się powtórzy. Sio! - Kurapika powoli wstał ze stołka. Tuż przy drzwiach dziewczyna odezwała się jeszcze raz - Głowa do góry i wierz w siebie. Zawołaj do mnie jeszcze pielęgniarkę, jak będziesz na dole.

Melody nie musiała długo czekać na przyjście pielęgniarki, najwyraźniej chłopak wziął jej polecenia do serca. Szybko powiadomił dziewczynę w dyżurce i odszedł bez wyraźnych informacji.

- Coś się stało? - zapytała lekko spanikowana pielęgniarka, myśląc, że stan jej pacjentki się pogorszył. Na szczęście ton głosu Melody ją uspokoił, gdy poprosiła ją o pomoc w zadzwonieniu do znajomego.

- Nie był przed chwilą ktoś z pani znajomych u pani? - chciała zapytać pielęgniarka, ale ugryzła się w język. Zrobiła wszystko zgodnie z instrukcją dziewczyny i poszła z powrotem do siebie, zostawiając telefon na funkcji głośnomówiącej.

- Cześć Leorio. To ja, Melody.

- Hej. - odpowiedział powoli chłopak

- Czemu nie odwiedziłeś mnie dzisiaj? Nie przyjdziesz?

Leorio milczał, nie będąc pewien co powiedzieć.

- Kurapika już poszedł. - westchnęła Melody

- W takim razie idę po kawę i za chwilę będę.

Leorio rozłączył się, zostawiając dziewczynę w ciszy przerywanej tylko odgłosami wydawanymi przez szpitalny sprzęt. W ten sposób mijały całe jej dnie i noce. Czasami przychodził do niej lekarz na badania oraz co dwa dni odwiedzał ją Kurapika wraz z Leoriem, jednak przez większość czasu leżała na łóżku z otwartymi oczami. W nocy też mało spała, choć stan jej zdrowia się szybko polepszał i coraz częściej mówiono o wypisaniu jej ze szpitala. Ostatnio powiedziała o tym chłopakom, którzy bardzo się ucieszyli na te wieści.

- Hej. - przywitała się Melody, gdy Leorio z kawą klapnął na stołku, dokładnie tak samo jak Kurapika przed kilkoma chwilami.

- Hej. - westchnął, biorąc łyk z kubka. Dziewczyna popatrzyła na ten ruch z lekką zazdrością, ale szybko się otrząsnęła. Później będzie mogła narzekać na swoje życie. Teraz miała inne do uratowania.

- A więc pozwól, że zacznę prosto z mostu: O co się pokłóciliście?

Leorio spojrzał na Melody ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy, po czym podrapał się po głowie.

- Kurapika ci nie powiedział?

- A no powiedział, powiedział, ale chcę od ciebie teraz wiedzieć co się wydarzyło.

Dziewczyna miała tylko ogólny zarys informacji po wizycie Kurapiki, którego z resztą sama wygoniła. Zapewne wiedziała inne rzeczy niż Leorio, ale chciała uzupełnić dane, aby mieć pełen obraz sytuacji. Była trochę zdezorientowana, choć udawała jak najbardziej ogarniętą, chcąc pomóc przyjaciołom.

- Przyczepił się o te dwa palce. - Leorio podniósł zabandażowaną rękę - To nie moja wina, że Menchi zdecydowała się mi je przyciąć. Byliśmy na starym moście, w nocy, po tym jak cały czas mi odmawiała. Bardzo się tym cieszyłem, więc nie zauważyłem co planowała. Rozumiem, że on się o mnie martwi, ale bez przesady. - wypalił chłopak na jednym tchu, po czym znów się napił, by nawilżyć gardło

- A nie przyszło ci do głowy, że może jest zazdrosny? - powiedziała Melody, zwracając na siebie zdecydowanie więcej uwagi niż wcześniej

- O Menchi? Nie wyglądał jakby za nią przepadał. Ostrzegał mnie przed nią i w ogóle. Zdecydowanie się mylisz w tej sprawie, szczególnie-

- O ciebie, Leorio. O ciebie jest zazdrosny. - przerwała, zanim Leorio zdążył się nakręcić na swój monolog. Normalnie by kontynuował, lecz przez słowa dziewczyny zamilkł i wściekle się zarumienił.

- Że co? O-o-o mnie? - zaciął się zmieszany, nie wiedząc co mógłby powiedzieć

- Tak - Melody przybrała ton głosu, będący odpowiednikiem łagodnego uśmiechu - Jesteś jego najlepszym przyjacielem i oprócz mnie, jedynym. Boi się, że gdybyś znalazł dziewczynę to nie miałbyś dla niego czasu. Nie zakazuje ci tego, ale chce znaleźć odpowiednią osobę dla ciebie, abyś nie skończył zraniony. Kurapika chce dla ciebie jak najlepiej.

- Powiedział ci to?

- Nie, ale wyczytałam to z jego oczu. Powiedział mi za to coś innego

- Co? - zapytał Leorio niczym niecierpliwy maluch

- Powiedział mi o śmierci. Ale to było dawno, więc teraz to pewnie nieaktualne.

- Historia lubi się powtarzać. Opowiedz mi. - poprosił chłopak, a Melody poczuła się jak matka, lub co najmniej ciocia. Chciała teraz posadzić dziecko na kolanach i opowiedzieć mu jakąś historię. Leorio sprawił, że włączył się jej instynkt macierzyński. Był ja dziecko ciekawe wszystkiego i nie ogarniające wiele, a ona nienawidziła tego uczucia.

- Oby tym razem się jednak nie powtórzyła. - mruknęła do siebie dziewczyna, po czym kontynuowała głośniej - To było zanim mój dom się spalił. Znaliśmy się z Kurapiką bardzo dobrze, prawie tak bardzo jak wasza dwójka. Też spędzaliśmy czas ze sobą na każdej przerwie i moje koleżanki zaczęły podejrzewać, że jesteśmy parą, ale byliśmy tylko naprawdę dobrymi przyjaciółmi.

- Zupełnie jak my! - pomyślał Leorio

- Byłam wtedy piękną szatynką, nie tak jak teraz. - westchnęła Melody, zamykając oczy - Wszystko mogło się inaczej skończyć, gdybym tego dnia wzięła go od razu na poważnie.





Zazwyczaj lubię zostawić jeden rozdział zapasu, jakbym długo czegoś nie publikowała, ale weszły dwa rozdziały na raz. Mam nadzieję, że się podobały. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro