1. Kolejny dzień i nowe przeżycia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

§» POV. Polski «§

Delikatne promienie słońca wpadały do pokoju przez okno. Siedziałem na łóżku patrząc przed siebie pustym wzrokiem. Zastanawiałem się nad sensem życiem...

Nie, dobra, to brzmi jakbym był jakimś nastoletnim filozofem z depresją, a moje życie byłoby naprawdę okropne.

Tak naprawdę, to po prostu słuchałem śpiewu ptaków i zapewne robiłbym to dalej, gdyby ktoś nie wszedł do mojego pokoju.

- Hej, Polska... - odezwał się chłopak. - Nie śpisz?
- Nie, o co chodzi? - spytałem spokojnie.
-  O-ohh... Zaraz śniadanie - powiedział cicho, widać, że coś go trapi.

Spojrzałem na podłogę z uśmiechem, po czym dłonią dałem ruch, aby podszedł i poklepałem miejsce obok siebie. Kraj już po chwili siedział koło mnie.

- A więc? Co Cię gryzie, Ukraino? - spojrzałem na niego.
- Wiesz... - zaczął trochę zmieszany. - Przypuśćmy, że mi się ktoś podoba... Jest to chłopak... Starszy ode mnie. Chciałbym go przedstawić rodzinie, ale... Ma on nie za dobre stosunki z moim tatą...
- Takie, jak ja? - zapytałem.
- Można powiedzieć, że --
- W takim razie się nie martw - przerwałem kuzynowi - Wujek napewno go zaakceptuje. Pomimo, iż jest on jakże wielkim prezesem firmy, ble, ble, ble, najlepszym z najlepszych, ble, ble, ble - zacząłem przedrzeźniać ZSRR. Co prawda, byłem mu dość wdzięczny, że wziął mnie i mojego brata pod swój dach po śmierci ojca, ale czasami  przesadzał. Za bardzo przesadzał.

Niebiesko-żółty kraj zaczął śmiać się z tego jak udawałem jego ojca. Sam zacząłem chichotać. Po chwili poczochrałem chłopaka po czuprynie i zaczęła się wojna na poduszki.

Nawet nie zdążyłem zauważyć, kiedy do pokoju wszedł Rosja i Litwa.

- Co tu się -- spróbował zadać pytanie chłopak w uszance, ale nie udało mu się. Dostał w twarz poduszką od Litwy. Mój braciszek! Oby tak dalej!

W tym momencie, przez kolejne kilka minut rozpętała się istna katastrofa. Pierzyna latała po całym pokoju, a bliżej nieokreślone krzyki wypełniły pomieszczenie.

Najwidoczniej nie tylko my słyszeliśmy ten hałas, bo wszyscy domownicy zbiegli się, żeby zobaczyć, co się dzieje.

- Przestać! - nagle krzyknął ktoś w drzwiach, a nas zamurowało.

Wszyscy odwróciliśmy się w stronę ZSRR... No, oczywiście! Jak zawsze był o tej porze w pracy, tak teraz postanowił zostać na śniadanie! Po prostu zajebiście!

- Ustawić się w szeregu! - wydał rozkaz. - Który z was, chłopcy, rozpoczął III Wojnę Światową?! - zapytał surowym tonem.

Wszyscy spuścili głowę, prócz mnie. Wysunąłem się o krok i z uśmiechem patrzyłem w oczy wujkowi.

- Ja - odparłem, a reszta z niedowierzeniem przyglądała się mej osobie.
- Też się do tego przyczyniłem - Rosja poszedł w moje ślady.
- To wina nas wszystkich - powiedzieli Ukraina i Litwa, także wysuwając się do przodu.

Nastała niezręczna cisza. ZSRR przymknął oczy, schylił się, podniósł jedną z poduszek i zaczął się nam przyglądać po raz kolejny.

- Wiecie, chciałem spędzić ten dzień przyjemnie... - westchnął. - Jednak, nie spodziewałem się, że mi go zepsujecie... - zrobił przerwę, ale dodał po chwili -... Nie zapraszając mnie do udziału w wojnie na poduszki!

Na jego twarzy pojawił się uśmiech, a na mojej - poduszka, którą jeszcze przed momentem trzymał w rękach. Założę się, że wyglądałem komicznie z "Że co do kurwy?!" wypisanym na twarzy.

Pomimo wszystko szybko się pozbierałem! Po chwili zaliczyłem wszystkie cztery cele. Rosja, Litwa, Białoruś i Ukraina dostali pierzyną prosto w twarz. Teraz tylko załatwić ZSRR!

» Time Skip «

Ostatecznie zająłem trzecie miejsce w bitwie. ZSRR wygrał, a mnie jednym punktem przegonił Rosja.

Właśnie siedzieliśmy przy stole i zajadaliśmy się płatkami z mlekiem, gdy z ni tąd ni z owąd rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Dziwne, kto mógłby o tej porze dobijać się do willi w środku lasu?

- Białoruś, otworzysz? - spytał się Litwa.

Dziewczyna wstała. Po chwili usłyszeliśmy krzyk. Od razu pobiegliśmy sprawdzić, co się stało.

To co ujrzeliśmy nas zaskoczyło. W drzwiach stał... Kazachstan? Przecież jeszcze nie skończył roku szkolnego, miał wrócić za tydzień!

Pomimo wszystko, nikt nie zadawał pytań, a Ukraina, Litwa i Białoruś uwiesili się mu na szyi. Nie widziałem ich tak szczęśliwych, odkąd... Nie, stop, oni prawie zawsze są weseli.

Kiedy młodsi w końcu go puścili, chłopak przywitał się z bratem i ojcem, a na końcu podszedł do mnie.

- Hej, Polska... - uśmiechnął się czule, poczochrał mnie po głowie i położył rękę na moim policzku.

Nie mogąc się powstrzymać wtuliłem się w niego. Brakowało mi jego spokojnego tonu... To on jako pierwszy zaakceptował nas, jak tu zamieszkaliśmy. Uśmiechnąłem się, po czym odsunąłem i spojrzałem mu w oczy.

- Witaj w domu, Kazi!

W jego towarzystwie spędziliśmy cały dzień. Oglądaliśmy filmy oraz graliśmy w gry planszowe. Oczywiście, to ja wygrałem w Monopoly!

W końcu, kiedy mieliśmy iść spać, zacząłem rozmyślać... To chyba pierwszy dzień, gdy czułem tak przyjemną atmosferę rodzinną... Pierwszy raz, gdy ZSRR za nic mnie nie obwiniał... Czy to możliwe, żeby mnie zaakceptował...? Nie, przecież... Zacząłem wracać do wspomnień. Do dnia, kiedy się tu pojawiłem...

"- Może się na coś łaskawie przydaj! Nie po to wziąłem was pod swój dach! Mogę was w każdej chwili oddać do tego cholernego sierocińca! - mężczyzna krzyczał aż głos odbijał się w uszach.

Łzy spływały mi po policzkach...

-Dlaczego tata nas tu zostawił? - spytał się chłopak stojący za mną.
- Nie wiem, braciszku... Ale uwierz, że będzie dobrze - wymusiłem uśmiech - Wiesz przecież, że ochronię Cię w każdej chwili...!
[...]

Siedziałem na krześle, a przede mną stał o 2 lata starszy chłopak. Opatrywał on moje oko.

- Przepraszam - odezwał się w pewnej chwili kraj.
- C-co? - byłem zaskoczony. Czy na pewno dobrze słyszałem?
- Mówię, że przepraszam - powtórzył.
- Przecież to nie Twoja wina... Dlaczego przepraszasz?
- Gdybym stanął w waszej obronie, nic by się nie stało.

Jego ton był spokojny i opanowany. Nie wydawał się jednak pewny, był bardziej... Przygnębiony?

- To wszystko i tak przeze mnie. Mogłem być użyteczny...
- Nawet tak nie mów! Odkąd tutaj jesteś wszystko jest zadbane i czyste! Do tego potrafisz gotować, choć masz tylko 9 lat! A te Twoje 'pinogi' są naprawdę przepyszne!
- Miałeś na myśli 'pierogi'? - zachichotałem, skąd on wziął nazwę 'pinogi'?
- No o tym mówię przecież! - na jego twarzy pojawił się uśmiech, a po chwili dodał. - Zamknij oko, trochę zaszczypie.

Wykonałem spokojnie polecenie. Chłopak przyłożył do mojej twarzy mokry wacik. Zasyczałem z bólu i chciałem odsunąć jego rękę, ale ten był szybszy. Złapał moją dłoń i splótł ją ze swoją - trzymaliśmy się za ręce.

- Dziękuję - wyszeptałem, na co obydwoje się uśmiechnęliśmy.
-Nie musisz... Będę Cię chronił, dlatego nie będziesz się więcej bać... Obiecuję...
[...]"

Na wspomnienie chłopaka, moje policzki zrobiły się ciepłe.

Z myśli wyrwała mnie osoba, która weszła do pokoju... Leżałem na łóżku udając, że śpię. Nagle poczułem jak materac się delikatnie zapada. Kraj położył się obok mnie, przytulił i szepnął do ucha:

- Wiem, że nie śpisz~
- Skąd wiesz? - zapytałem z uśmiechem otwierając oczy.

Ujrzałem nikogo innego jak Kazi'ego. Skuliłem się delikatnie i wtuliłem jeszcze bardziej w chłopaka.

- Mnie nie nabierzesz na swoje sztuczki.
- Mhmm... Zapamiętam to sobie - odpowiedziałem.
- Wstawaj, chcę Ci coś pokazać.

Jednym szybkim ruchem podnieśliśmy się z łóżka. Wyszliśmy na korytarz. W domu było cicho jak makiem zasiał. Kazachstan pociągnął mnie w stronę drzwi  wejściowych. Cicho przekręcił zamek i wyszliśmy na dwór. [dop. Autorki: tak bez kurteczek? ;~;]

Kiedy znaleźliśmy się dość daleko, kraj zaprowadził mnie na polanę. Była cudowna! Niedaleko niej płynął strumyk, a w centrum stało samotne drzewo. Kwiaty i trawa bujane spokojnie przez wietrzyk błyszczały od rosy w blasku księżyca. Nie zabrakło też świetlików!

- Cudnie - powiedziałem z entuzjazmem.
- Co nie? - odparł Kazachstan, w jego głosie można było wyczuć nutkę dumy. - Usiądziemy? - spytał i wskazał pień samotnego drzewa.

Przytaknąłem i już po chwili siedzieliśmy pod bujną koroną klonu.

- Powiedz... - zaczął. - Zastanawiałeś się może, do jakiej akademii chcesz iść?
- Szczerze to mam na oku dwie... Pierwsza z nich nazywa się Star Dust Academia. Dosyć łatwo się tam dostać, a lekcje są ponad poziom zwykłego nauczania. Co problem, mieści się jakieś 150km stąd, więc musiałbym znaleźć mieszkanie i zrezygnować z odwiedzin...
- Rozumiem. Do tego dochodzi jeszcze Litwa, mam rację?
-Tak, martwię się o niego...
- Mhm... A co z drugą szkołą? - zapytał znowu spokojny.
- Ohh... To Twoja szkoła! - powiedziałem z uśmiechem.

Chłopak, jakby na chwilę skamieniał lecz po momencie odwzajemnił uśmiech. Coś tu nie gra...

- Hehe... Czy mogę wiedzieć... Dlaczego myślałeś o Sunshine Storm Academia? - zapytał niepewnie.
- Cóż... Mieści się dosyć blisko, a do tego, podobno, mają jeden z najlepszych systemów nauczania... - odparłem niezbyt przekonany zachowaniem chłopaka. - Jedyną przeszkodą jest dostanie się... No właśnie, jak ty to zrobiłeś?
- Sami mnie zapisali na listę, kazali zdać egzamin, a następnie wypełnić formularz - odparł, jakby nigdy nic.

Zamurowało mnie. Jak można kogoś zapisać bez zgody?

- Hmm... Za długo o tym rozmawiamy. Chodź! - nawet nie zdążyłem odpowiedzieć, a ten stał nade mną i pociągnął do góry.

W krótkim momencie, znalazłem się w jego uścisku. Trzymał mnie za biodra na co się trochę zarumieniłem. Patrzyliśmy sobie w oczy, dopóki ich nie zamknął i się nie uśmiechnął. No, a ja nadal nie wiem o co chodzi...

Już po chwili straciłem grunt pod nogami. Spojrzałem w dół unosiliśmy się. Kiedy znowu zdziwiony popatrzyłem na chłopaka, on z czułym uśmiechem patrzył mi w oczu. Dostrzegłem też złote skrzydła, których wcześniej nie zauważyłem. Machał nimi tak cicho, że nie dało się odrónić tego dźwięku od wiatru.

Chłopak złapał mnie, jakby chciał zatańczyć - zrobiłem to samo. Ledwo się spostrzegliśmy a pływaliśmy delikatnie po nocnym niebie. Kazachstan prowadził mnie, operując umiejętnie skrzydłami.

Kiedy nasz 'podniebny bal' się skończył, chłopak poleciał wraz ze mną do domu. Wylądowaliśmy na ganku i weszliśmy do środka. Kraj zaprowadził mnie do pokoju i ułożył do snu. Ostatnie, co usłyszałem to jego cichy szept:

- Nie mogę się już doczekać wspólnego latania. Dobranoc.

Zmrużyłem oczy i myślałem nad jego słowami... Co miał na myśli mówiąc "wspólne latanie"? Chodziło mu o kolejny 'taniec'? 

Zmęczenie w końcu mnie dopadło i oddałem się w objęcia Morfeusza...  Pomimo to nie przestałem wspominać dzisiejszych przeżyć. Co dziwne, nie mogłem się doczekać kolejnego dnia...!







Tak wygląda pierwszy rozdział!~
Mam nadzieję, że przypadł wam do gustu.
Co prawda, fabuła jeszcze się nie zaczęła,
Ale będzie dobrze, tak przypuszczam.

A teraz... Jaka jest wasza opinia na temat słów Kazachstanu? Co miał na myśli mówiąc, że "nie może się doczekać wspólnego latania" ? Jak myślicie czy Polska czuje coś do Kazachstanu? A może na odwrót? Coś przerwie w tej relacji? Przekonamy się w innych rozdziałach!

Jestem ciekawa waszej oceny!

PS. Nie bójcie się pisać waszych opinii, nie gryzę qwp

Razem słów: 1757

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro